Środa, 29 stycznia 2014
Coś
Posłuchajcie tego co mówi na wstępie Banach. Już kiedyś o
tym pisałam….
Piosenka o przyjemnościach, które są potępiane ( mogą być potępiane).
Znacie te stan, kiedy wszystko co Was otacza wydaje się takie nieważne wobec tego co właśnie udało się Wam zobaczyć, dokonać? Ten zalew endorfin, który sprawia, że myślimy: dla takich chwil się żyje.
Potraficie to opisać słowami?
Ja nie potrafię.
Nazywam ten stan : uczuciem spełnienia.
Czasem czuję go na mecie maratonu, czasem stojąc na szczycie jakiejś góry, czasem będąc na koncercie, albo kończąc czytać jakąś książkę.
Ale jakoś właściwie i precyzyjnie tych emocji nazwać nie potrafię.
Czasem mówię, że czuję to COŚ.
COŚ mnie "zalewa", COŚ mnie przygarnia do siebie, COŚ sprawia, że chce się śmiać, krzyczeć ze szczęścia, żyć po prostu.
Niewielu potrafi opisać te emocje, ale są tacy.
Chcecie wiedzieć jak zrobił to Kurtyka w „Chińskim Maharadży”? ( bo zrobił to znakomicie).
Proszę bardzo:
„ Kiedy śmiech ucichł, odległy świergot strumyka poplątał się ze wzruszeniem. Wzruszenie odjechało łagodnie ku wdzięczności. A wdzięczność zespoliło się z dobrym uczuciem, które zdarza się żywić do własnego dziecka lub do uwielbianej kobiety, nieraz czuje się je do ojczyzny lub do rozgwieżdżonego nieba. Lecz tym razem nie zwraca się ono ani do kobiety, ani do ojczyzny. Nie oczekuje się niczego i nie pożąda wzajemności. Spływa znikąd jak jakieś odjechane, żywe nic. Wypełnia mnie i promieniuje ponad doliną donikąd i daje poczucie jedności.
Niezły obciach, co? Ale tak właśnie czułem. Chłonę zmysłami przyjemność tej chwili”.
COŚ czasem daje „powera” na kilka dni. Jest się w stanie euforycznym przez kilka dni. Tak bardzo chce się żyć.
„ Przez kilka tygodni utrzymywało się we mnie rozkoszne poczucie wolności” ( Kurtyka).
Czasem patrząc na tych co się wspinają, na ich „zespolenie” ze skałą, myślę, że doświadczają CZEGOŚ do kwadratu.
I ogromnie zazdroszczę.
Kiedyś „mordując się” przeokropnie ze skałą w Żurowej czułam COŚ.
Ona miała nade mną taką ogromną przewagę i była dla mnie niedostępna niemalże całkowicie, a jednak czułam to COŚ.
Niezmiennie zazdroszczę Krysi, Adamowi tamtego czasu, kiedy się wspinali. Tych wszystkich wspomnień, przyjaźni.
Dzisiaj będzie film , który podesłał mi Adam ( Adam, który zrobił kiedyś Chińskiego Maharadżę). Film jest ciekawy, o bardzo ciekawym człowieku.
To on po raz pierwszy zrobił Chińskiego Maharadżę .
A dzisiaj basen.
74 baseny - 55 minut. Przyzwoicie. Tak myślę:)
Zapraszam na film
Piosenka o przyjemnościach, które są potępiane ( mogą być potępiane).
Znacie te stan, kiedy wszystko co Was otacza wydaje się takie nieważne wobec tego co właśnie udało się Wam zobaczyć, dokonać? Ten zalew endorfin, który sprawia, że myślimy: dla takich chwil się żyje.
Potraficie to opisać słowami?
Ja nie potrafię.
Nazywam ten stan : uczuciem spełnienia.
Czasem czuję go na mecie maratonu, czasem stojąc na szczycie jakiejś góry, czasem będąc na koncercie, albo kończąc czytać jakąś książkę.
Ale jakoś właściwie i precyzyjnie tych emocji nazwać nie potrafię.
Czasem mówię, że czuję to COŚ.
COŚ mnie "zalewa", COŚ mnie przygarnia do siebie, COŚ sprawia, że chce się śmiać, krzyczeć ze szczęścia, żyć po prostu.
Niewielu potrafi opisać te emocje, ale są tacy.
Chcecie wiedzieć jak zrobił to Kurtyka w „Chińskim Maharadży”? ( bo zrobił to znakomicie).
Proszę bardzo:
„ Kiedy śmiech ucichł, odległy świergot strumyka poplątał się ze wzruszeniem. Wzruszenie odjechało łagodnie ku wdzięczności. A wdzięczność zespoliło się z dobrym uczuciem, które zdarza się żywić do własnego dziecka lub do uwielbianej kobiety, nieraz czuje się je do ojczyzny lub do rozgwieżdżonego nieba. Lecz tym razem nie zwraca się ono ani do kobiety, ani do ojczyzny. Nie oczekuje się niczego i nie pożąda wzajemności. Spływa znikąd jak jakieś odjechane, żywe nic. Wypełnia mnie i promieniuje ponad doliną donikąd i daje poczucie jedności.
Niezły obciach, co? Ale tak właśnie czułem. Chłonę zmysłami przyjemność tej chwili”.
COŚ czasem daje „powera” na kilka dni. Jest się w stanie euforycznym przez kilka dni. Tak bardzo chce się żyć.
„ Przez kilka tygodni utrzymywało się we mnie rozkoszne poczucie wolności” ( Kurtyka).
Czasem patrząc na tych co się wspinają, na ich „zespolenie” ze skałą, myślę, że doświadczają CZEGOŚ do kwadratu.
I ogromnie zazdroszczę.
Kiedyś „mordując się” przeokropnie ze skałą w Żurowej czułam COŚ.
Ona miała nade mną taką ogromną przewagę i była dla mnie niedostępna niemalże całkowicie, a jednak czułam to COŚ.
Niezmiennie zazdroszczę Krysi, Adamowi tamtego czasu, kiedy się wspinali. Tych wszystkich wspomnień, przyjaźni.
Dzisiaj będzie film , który podesłał mi Adam ( Adam, który zrobił kiedyś Chińskiego Maharadżę). Film jest ciekawy, o bardzo ciekawym człowieku.
To on po raz pierwszy zrobił Chińskiego Maharadżę .
A dzisiaj basen.
74 baseny - 55 minut. Przyzwoicie. Tak myślę:)
Zapraszam na film
- Aktywność Pływanie
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!