Czwartek, 6 lutego 2014
Sztuka czytania
Zaczynam swoją przygodę z Pink Floyd. Mam nadzieję piękną przygodę. Wiem, wiem.. późno. No ale lepiej późno niż wcale.
Dotarła dzisiaj do mnie pierwsza moja płyta. Na pewno nie ostatnia.
Ta piosenka mocno „zawładnęła „ moim sercem.
A oprócz Pink Floyd, oprócz pracy i zjedzenia obiadu, byłam dzisiaj… na siłowni. No cóż.. plany były takie, że będę chodzić całą zimę i cóż.. nie spisałam się. Dotarłam dopiero dzisiaj. Można by rzec również – lepiej późno niż wcale. No, ale w przypadku przygotowań do sezonu maratonowego, to naprawdę za późno. Fajnie było, zresztą ja zawsze siłownię lubiłam. Sporo ćwiczyłyśmy na niej w ramach moich siatkarskich treningów, wszak siłę też trzeba było robić. Tak więc dzisiaj było trochę ćwiczeń siłowych, ale nie znowu tak wiele. Muszą się te mięśnie przyzwyczaić. Jestem ciekawa zakwasów. Okaże się.. ile dają te moje domowe ćwiczenia. Zobaczymy. Nogi jak to nogi, jeżdżenie na rowerze robi swoje. Dość mocne są. Ramiona co mi się wydawały mocne.. cóż trochę gorzej z nimi, ale najgorzej nie jest. Poza tym orbitrek i rower stacjonarny. Miło. No i tyle na temat siłowni, bo cóż tu więcej pisać o siłowni? Ćwiczy się i tyle. Teraz będzie o książkach. O czytaniu. To jedna z moich pasji, o czym ci co czytują mojego bloga czasem , pewnie już wiedzą. Zawsze to lubiłam. Bywały okresy, że czytałam z większą lub mniejszą intensywnością. Ostatnimi czasy jest bardzo intensywnie. Mam wielką potrzebę czytania, odczuwam wielką radość z tego, mogę godzinami o książkach rozmawiać. Dzisiaj moją przyjaciółka pokazała mi coś takiego… co wiem, że teraz przez wiele wieczorów będzie mi towarzyszyć ( bo chętnie będę zaglądać do bibliotek innych, słuchać jak opowiadają o swoich ulubionych książkach). Fajny program. Naprawdę fajny. Wkleję linka z jednym z nich, a Wy sami zdecydujecie czy chcecie oglądać więcej. Jeśli zechcecie to po lewej stronie jest masa podobnych odcinków. Zupełnie „sensacyjne” jest oglądanie biblioteki Pawła Dunina- Wąsowicza. Ja jednak nie tę pokażę.
„ To jest ogromna przyjemność odpłynąć w książkę. Jeśli to zaginie to staniemy się ultra debilami”. Powiedział Muniek. I ma rację.
Napisałam kiedyś recenzję książki Olgi Tokarczuk. Recenzję, która sprawiła , że mogłam się spotkać z ukochaną autorką . Napisałam wtedy: „ Uwielbiam czytać. Uwielbiam każdą chwilę wyrwaną codzienności dla czytania. Przy jedzeniu, w wannie, w pociągu” Jakoś tak to „leciało”… może trochę inaczej.. ale sens był taki.
Nie rezygnujcie z tego w życiu, bo to daje naprawdę wiele radości. Jechałam kiedyś do pracy. Zwykle czytam jadąc autobusem. Przysiadła się jakaś starsza pani i powiedziała: - Dziecko.. nie czytaj, szkoda oczu… Uśmiechnęłam się tylko. A teraz posłuchajcie co ma do powiedzenia Muniek.
Po obejrzeniu kilku „bibliotek” , zastanawiałam się co ja powiedziałabym o mojej. O których książkach chciałabym opowiedzieć. Hm.. jest ich tak wiele.. takich o których mogłabym mówić długo, na które patrzę z czułością, bo dały wiele radości. Jest po kilka książek moich ulubionych autorów: Tokarczuk, Myśliwskiego, Huelle, Iwasiów, Margaret Atwood i wielu, wielu innych. Są książki bardzo poważne i nieco lżejsze. Jest kilka spod znaku: literatura górska. Są i takie z autografami.. Olgi Tokarczuk, Ewy Lipskiej, Wiliama Whartona, ale… ale najważniejsza jest ONA. Wydana w 1956 roku, w zielonej płóciennej okładce przez wydawnictwo, którego chyba już nie ma ( NASZA KSIĘGARNIA) moja ukochana, podarowana mi przez Babcię, zaczytana, podniszczona.. przeczytana tak niezliczoną ilość razy, że żadnej innej książki nie przeczytałam tak wiele razy… Pobudzająca moją dziecięcą wyobraźnię, wzbogacająca mój dziecięcy świat.. w jakiś tam sposób mnie kształtująca…. Czyli po prostu „ ANIA Z ZIELONEGO WZGÓRZA”. Babcia zaczęła mi ją czytać , kiedy byłam w III klasie podstawówki. Potem zaczęłam czytać sama. Babcia miała wszystkie części, wydane tak samo pięknie. Niestety mnie zostały tylko dwie. Kompletnie nie wiem co stało się z resztą. Nie do wiary..ta książka ma już 58 lat. Ania Shirley dla mnie zawsze będzie wyglądać, jak Ania z okładki tej książki…
Mój wyjątkowy egzemplarz © lemuriza1972
I pierwsza strona © lemuriza1972
A oprócz Pink Floyd, oprócz pracy i zjedzenia obiadu, byłam dzisiaj… na siłowni. No cóż.. plany były takie, że będę chodzić całą zimę i cóż.. nie spisałam się. Dotarłam dopiero dzisiaj. Można by rzec również – lepiej późno niż wcale. No, ale w przypadku przygotowań do sezonu maratonowego, to naprawdę za późno. Fajnie było, zresztą ja zawsze siłownię lubiłam. Sporo ćwiczyłyśmy na niej w ramach moich siatkarskich treningów, wszak siłę też trzeba było robić. Tak więc dzisiaj było trochę ćwiczeń siłowych, ale nie znowu tak wiele. Muszą się te mięśnie przyzwyczaić. Jestem ciekawa zakwasów. Okaże się.. ile dają te moje domowe ćwiczenia. Zobaczymy. Nogi jak to nogi, jeżdżenie na rowerze robi swoje. Dość mocne są. Ramiona co mi się wydawały mocne.. cóż trochę gorzej z nimi, ale najgorzej nie jest. Poza tym orbitrek i rower stacjonarny. Miło. No i tyle na temat siłowni, bo cóż tu więcej pisać o siłowni? Ćwiczy się i tyle. Teraz będzie o książkach. O czytaniu. To jedna z moich pasji, o czym ci co czytują mojego bloga czasem , pewnie już wiedzą. Zawsze to lubiłam. Bywały okresy, że czytałam z większą lub mniejszą intensywnością. Ostatnimi czasy jest bardzo intensywnie. Mam wielką potrzebę czytania, odczuwam wielką radość z tego, mogę godzinami o książkach rozmawiać. Dzisiaj moją przyjaciółka pokazała mi coś takiego… co wiem, że teraz przez wiele wieczorów będzie mi towarzyszyć ( bo chętnie będę zaglądać do bibliotek innych, słuchać jak opowiadają o swoich ulubionych książkach). Fajny program. Naprawdę fajny. Wkleję linka z jednym z nich, a Wy sami zdecydujecie czy chcecie oglądać więcej. Jeśli zechcecie to po lewej stronie jest masa podobnych odcinków. Zupełnie „sensacyjne” jest oglądanie biblioteki Pawła Dunina- Wąsowicza. Ja jednak nie tę pokażę.
„ To jest ogromna przyjemność odpłynąć w książkę. Jeśli to zaginie to staniemy się ultra debilami”. Powiedział Muniek. I ma rację.
Napisałam kiedyś recenzję książki Olgi Tokarczuk. Recenzję, która sprawiła , że mogłam się spotkać z ukochaną autorką . Napisałam wtedy: „ Uwielbiam czytać. Uwielbiam każdą chwilę wyrwaną codzienności dla czytania. Przy jedzeniu, w wannie, w pociągu” Jakoś tak to „leciało”… może trochę inaczej.. ale sens był taki.
Nie rezygnujcie z tego w życiu, bo to daje naprawdę wiele radości. Jechałam kiedyś do pracy. Zwykle czytam jadąc autobusem. Przysiadła się jakaś starsza pani i powiedziała: - Dziecko.. nie czytaj, szkoda oczu… Uśmiechnęłam się tylko. A teraz posłuchajcie co ma do powiedzenia Muniek.
Po obejrzeniu kilku „bibliotek” , zastanawiałam się co ja powiedziałabym o mojej. O których książkach chciałabym opowiedzieć. Hm.. jest ich tak wiele.. takich o których mogłabym mówić długo, na które patrzę z czułością, bo dały wiele radości. Jest po kilka książek moich ulubionych autorów: Tokarczuk, Myśliwskiego, Huelle, Iwasiów, Margaret Atwood i wielu, wielu innych. Są książki bardzo poważne i nieco lżejsze. Jest kilka spod znaku: literatura górska. Są i takie z autografami.. Olgi Tokarczuk, Ewy Lipskiej, Wiliama Whartona, ale… ale najważniejsza jest ONA. Wydana w 1956 roku, w zielonej płóciennej okładce przez wydawnictwo, którego chyba już nie ma ( NASZA KSIĘGARNIA) moja ukochana, podarowana mi przez Babcię, zaczytana, podniszczona.. przeczytana tak niezliczoną ilość razy, że żadnej innej książki nie przeczytałam tak wiele razy… Pobudzająca moją dziecięcą wyobraźnię, wzbogacająca mój dziecięcy świat.. w jakiś tam sposób mnie kształtująca…. Czyli po prostu „ ANIA Z ZIELONEGO WZGÓRZA”. Babcia zaczęła mi ją czytać , kiedy byłam w III klasie podstawówki. Potem zaczęłam czytać sama. Babcia miała wszystkie części, wydane tak samo pięknie. Niestety mnie zostały tylko dwie. Kompletnie nie wiem co stało się z resztą. Nie do wiary..ta książka ma już 58 lat. Ania Shirley dla mnie zawsze będzie wyglądać, jak Ania z okładki tej książki…
I pierwsza strona © lemuriza1972
- Czas 01:30
- Aktywność Ciężary
Komentarze
no tak.. stare ksiązki mają duszę.. ja jednak mam słabość do książek pięknie wydanych, pachnących, nowych.
Niestety, w trakcie przeprowadzki , musiałam pozbyć się znacznej części książek, gromadzonych przeze mnie latami ( w czasach liceum i studiów) i do dzisiaj jak o tym myślę - żal mi bardzo. Myślę , że zrobiłam to zbyt pochopnie. No, ale stało się.
Tak, sporo wydaje na książki również... to dla mnie ogromna PRZYJEMNOŚĆ. Dzisiaj jednak dokonałam też rowerowego, spektakularnego zakupu i cieszę się jak dziecko, z tego co niebawem KTM otrzyma.
Ale była taka myśl.. ze tę kwotę byłoby tyle książek i płyt!
Jako, ze mam urlop, siedzę sobie i oglądam "biblioteki" innych, zafascynował mnie ten program. I szukam w sieci np książek Iwaszkiewicza ( mam tylko jedną, a bardzo go cenię). Myślę, że wkrótce znowu coś kupię i myślę, że z kolejnego pobytu w rodzinnym domu wrócę z paroma książkami. Moja Mama miała swoją bibliotekę. Może nie było tego dużo ( bo w czasach kiedy książki gromadziła było o nie trudno - tak, tak były takie czasy), ale ma naprawdę świetne książki. Dużo klasyki. Wiem, że jakiś Iwaszkiewicz też tam jest:). Gorszym problemem jest czas na czytanie.. bo jak się pracuje, zajmuje domem od czasu do czasu i trenuje codziennie, no to tak łatwo nie jest.
Co do płyt - nie mam ich wiele, Kupuje dopiero od kilku lat, ale trochę już się nazbierało. W ostatnich miesiącach przybyło mi sporo. Jeśli chodzi o PINK FLOYD, to właśnie "The divison bell" jest kolejną na liście moich zakupów. Dlaczego? Bo ogromnie spodobał mi się utwór o powracaniu do życia.
Pozdrawiam i wszystkim, którym nieobce są emocje związane z czytaniem i słuchaniem muzyki, życzę jak najwięcej pozytywnych doznań. Lemuriza1972 - 14:21 piątek, 7 lutego 2014 | linkuj
Niestety, w trakcie przeprowadzki , musiałam pozbyć się znacznej części książek, gromadzonych przeze mnie latami ( w czasach liceum i studiów) i do dzisiaj jak o tym myślę - żal mi bardzo. Myślę , że zrobiłam to zbyt pochopnie. No, ale stało się.
Tak, sporo wydaje na książki również... to dla mnie ogromna PRZYJEMNOŚĆ. Dzisiaj jednak dokonałam też rowerowego, spektakularnego zakupu i cieszę się jak dziecko, z tego co niebawem KTM otrzyma.
Ale była taka myśl.. ze tę kwotę byłoby tyle książek i płyt!
Jako, ze mam urlop, siedzę sobie i oglądam "biblioteki" innych, zafascynował mnie ten program. I szukam w sieci np książek Iwaszkiewicza ( mam tylko jedną, a bardzo go cenię). Myślę, że wkrótce znowu coś kupię i myślę, że z kolejnego pobytu w rodzinnym domu wrócę z paroma książkami. Moja Mama miała swoją bibliotekę. Może nie było tego dużo ( bo w czasach kiedy książki gromadziła było o nie trudno - tak, tak były takie czasy), ale ma naprawdę świetne książki. Dużo klasyki. Wiem, że jakiś Iwaszkiewicz też tam jest:). Gorszym problemem jest czas na czytanie.. bo jak się pracuje, zajmuje domem od czasu do czasu i trenuje codziennie, no to tak łatwo nie jest.
Co do płyt - nie mam ich wiele, Kupuje dopiero od kilku lat, ale trochę już się nazbierało. W ostatnich miesiącach przybyło mi sporo. Jeśli chodzi o PINK FLOYD, to właśnie "The divison bell" jest kolejną na liście moich zakupów. Dlaczego? Bo ogromnie spodobał mi się utwór o powracaniu do życia.
Pozdrawiam i wszystkim, którym nieobce są emocje związane z czytaniem i słuchaniem muzyki, życzę jak najwięcej pozytywnych doznań. Lemuriza1972 - 14:21 piątek, 7 lutego 2014 | linkuj
Dyskografia Pink Floyd jest tyleż obszerna co różnorodna. Będzie co słuchać :] Radziłbym zacząć od ostatniego albumu -"The Division Bell", który jest chyba najbardziej optymistyczny i dojrzały.
A ja ostatnio wydaję więcej na książki niż na rower :P Choć pewnie proporcje się odwrócą wraz z nastaniem sezonu i nieuchronnymi "awariami" sprzętu :] marusia - 14:09 piątek, 7 lutego 2014 | linkuj
A ja ostatnio wydaję więcej na książki niż na rower :P Choć pewnie proporcje się odwrócą wraz z nastaniem sezonu i nieuchronnymi "awariami" sprzętu :] marusia - 14:09 piątek, 7 lutego 2014 | linkuj
Stare książki mają dusze ;) A z tym czytaniem to różnie bywa, ale jedno jest pewne: to sztuka. Sam mam często problem, żeby się odciąć od świata zewnętrznego i zatopić w lekturę, co chwile mnie coś rozprasza ;) A co do muzyki: dobry wybór, ale uważaj - zbieranie płyt wciąga ;)
k4r3l - 10:59 piątek, 7 lutego 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!