Sobota, 12 kwietnia 2014
Podjazdowo:)
Znalazłam niedawno na YT nagrania z łódzkiego klubu Dekompresja ( podczas koncertu nagrywana była płyta On stage). To są niezwykłe wersje piosenek IB.
Jeśli macie ochotę zobaczcie. Ta wersja Mental Revolution zrobiła na mnie duże wrażenie. No i jak zwykle pokaz talentu Banacha i Groszka na perkusji.
I jeszcze bardzo dobra wersja „ Nierytmicznego me how” ( skądinąd mojej ulubionej piosenki IB, ulubionej , bo tak pięknie Gutek śpiewa o muzyce i o tym jak ważna jest w jego życiu).
W Buczynie © lemuriza1972
I moje ulubione fiołki © lemuriza1972
I jeszcze bardzo dobra wersja „ Nierytmicznego me how” ( skądinąd mojej ulubionej piosenki IB, ulubionej , bo tak pięknie Gutek śpiewa o muzyce i o tym jak ważna jest w jego życiu).
A dzisiaj…
Dzisiaj dzień był znowu szary i niezbyt ciepły, ale za to nie padało, więc trzeba to było wykorzystać. Większego planu na tę dzisiejszą jazdę nie miałam, wiedziałam tylko, że chcę sobie zrobić trochę podjazdów.
Pojechałam w kierunku Buczyny, ale zanim do niej dojechałam to coś popchnęło mnie w kierunku asfaltowego podjazdu zaraz za stadionem Dunajca Zbylitowska Góra ( taki klub jest piłkarski, gdyby ktoś nie wiedział:)). Pomyślałam, że dobrze sobie będzie zrobić taką rozgrzewkę. To jest krótki, ale wcale nie taki łatwy podjazd, a że postanowiłam go zrobić ze średniej tarczy, no to trochę mi w nogi poszedł. A potem wjechałam do Buczyny od strony cmentarza, więc miałam całkiem fajny, szybki zjazd. Jak już zjechałam to pomyślałam sobie: aaaaa… fajnie się szybko zjeżdżało, to sobie podjadę do góry.
Jak tylko zaczęłam podjeżdżać zobaczyłam na środku drogi takie
oto zwierzątko:
Zwierzątko © lemuriza1972oto zwierzątko:
Byłam pewna, że zjeżdżając z góry.. zabiłam je. Stanęłam więc patrząc i nagle zobaczyłam, że oddycha. Pomyślałam: o matko, trzeba będzie go dobić żeby się nie męczyło! Przecież nie dam rady go dobić!
Dotknęłam je patykiem, a ono się poruszyło, nawet dość żwawo i otworzyło oczy. Ale dalej sobie siedziało na tej drodze, zamiast uciekać. Pomyślałam, że nie mogę go tak zostawić, bo zginie tu śmiercią tragiczną. No więc? Wziąć w dłoń? Trochę się bałam. A jak gryzie, albo ma wściekliznę? Włożyłam mu więc pod brzuch patyk i jakoś przeniosłam go na ubocze. Mam jednak spore wątpliwości czy przeżyło. Zastanawiałam się co to może być za zwierzę. Wszystko wskazuje na susła i to by zapewne tłumaczyło jego nieruchliwość, ale susły chyba są nieco większe. A może to był suseł-niemowlak?:) Albo wiewórka – niemowlak?:)
No cóż.. po tej akcji ratunkowej podjechałam do góry, zjechałam i pojechałam dalej niebieskim szlakiem do Szczepanowic. A tam postanowiłam podjechać sobie podjazd za kościołem , a dalej.. dalej miałam zdecydować co dalej:). Podjechałam opędzając się od psów. Tam jest nieco ponad kilometr asfaltowego podjazdu, ale takiego , że ja muszę młynkować, bo inaczej pewnie ciężko byłoby mi podjechać. Wjechałam na górę i pomyślałam… a co tam, zjadę i wjadę jeszcze raz. Wjechałam. No to może jeszcze raz? Ok, jeszcze raz. Trzy razy ten podjazd to już było coś. Pojechałam dalej przez las na Lubince, 2 km delikatnego terenowego podjeżdżania. Zjechałam z Lubinki…. Zimno było okropnie na zjeździe. Pomyślałam sobie: podjadę i zjadę i jadę do domu, bo nie wytrzymam więcej tych zjazdów w tym zimnie. Podjechałam i pomyślałam: a co tam.. podjadę jeszcze raz. Podjechałam. I tym razem już postanowiłam definitywnie zakończyć na dzisiaj to podjeżdżanie. Kierunek: dom. Taki solidny trening podjazdowy, ale wnioski są takie, że na razie z wytrzymałością jest kiepsko, bo i owszem te podjazdy poszły mi dobrze, ale czułam się zmęczona po nich. A co to jest w porównaniu do maratonu? Nic. Tam takiego podjeżdżania jest pewnie ze 3 razy więcej i to nie po asfalcie. Więc z wytrzymałością to jeszcze tak sobie. No, ale nic dziwnego, ja jeszcze w tym roku nie zrobiłam jednej porządnej , długiej trasy.
A skoro już dzisiaj o zwierzątkach, to taki cytat z książki Soni Raduńskiej „ Solo”:
„ W noworocznym Tygodniku Powszechnym duży tekst Stefana Riegiera … o kotach. Pierwsze zdanie: „ Im lepiej znam ludzi, tym bardziej kocham moje koty”. I „ Niektórzy z uporem zarzucają im fałszywość, najwyraźniej nie mogąc przełknąć faktu, że niezależne te istoty nigdy nie dały się ujarzmić i obcują z nimi z wolnej stopy”.
„ Ludzie dzielą się na miłośników kotów i na osoby pokrzywdzone przez los” , O. Wilde
Moc kaczeńców w Buczynie © lemuriza1972Dotknęłam je patykiem, a ono się poruszyło, nawet dość żwawo i otworzyło oczy. Ale dalej sobie siedziało na tej drodze, zamiast uciekać. Pomyślałam, że nie mogę go tak zostawić, bo zginie tu śmiercią tragiczną. No więc? Wziąć w dłoń? Trochę się bałam. A jak gryzie, albo ma wściekliznę? Włożyłam mu więc pod brzuch patyk i jakoś przeniosłam go na ubocze. Mam jednak spore wątpliwości czy przeżyło. Zastanawiałam się co to może być za zwierzę. Wszystko wskazuje na susła i to by zapewne tłumaczyło jego nieruchliwość, ale susły chyba są nieco większe. A może to był suseł-niemowlak?:) Albo wiewórka – niemowlak?:)
No cóż.. po tej akcji ratunkowej podjechałam do góry, zjechałam i pojechałam dalej niebieskim szlakiem do Szczepanowic. A tam postanowiłam podjechać sobie podjazd za kościołem , a dalej.. dalej miałam zdecydować co dalej:). Podjechałam opędzając się od psów. Tam jest nieco ponad kilometr asfaltowego podjazdu, ale takiego , że ja muszę młynkować, bo inaczej pewnie ciężko byłoby mi podjechać. Wjechałam na górę i pomyślałam… a co tam, zjadę i wjadę jeszcze raz. Wjechałam. No to może jeszcze raz? Ok, jeszcze raz. Trzy razy ten podjazd to już było coś. Pojechałam dalej przez las na Lubince, 2 km delikatnego terenowego podjeżdżania. Zjechałam z Lubinki…. Zimno było okropnie na zjeździe. Pomyślałam sobie: podjadę i zjadę i jadę do domu, bo nie wytrzymam więcej tych zjazdów w tym zimnie. Podjechałam i pomyślałam: a co tam.. podjadę jeszcze raz. Podjechałam. I tym razem już postanowiłam definitywnie zakończyć na dzisiaj to podjeżdżanie. Kierunek: dom. Taki solidny trening podjazdowy, ale wnioski są takie, że na razie z wytrzymałością jest kiepsko, bo i owszem te podjazdy poszły mi dobrze, ale czułam się zmęczona po nich. A co to jest w porównaniu do maratonu? Nic. Tam takiego podjeżdżania jest pewnie ze 3 razy więcej i to nie po asfalcie. Więc z wytrzymałością to jeszcze tak sobie. No, ale nic dziwnego, ja jeszcze w tym roku nie zrobiłam jednej porządnej , długiej trasy.
A skoro już dzisiaj o zwierzątkach, to taki cytat z książki Soni Raduńskiej „ Solo”:
„ W noworocznym Tygodniku Powszechnym duży tekst Stefana Riegiera … o kotach. Pierwsze zdanie: „ Im lepiej znam ludzi, tym bardziej kocham moje koty”. I „ Niektórzy z uporem zarzucają im fałszywość, najwyraźniej nie mogąc przełknąć faktu, że niezależne te istoty nigdy nie dały się ujarzmić i obcują z nimi z wolnej stopy”.
„ Ludzie dzielą się na miłośników kotów i na osoby pokrzywdzone przez los” , O. Wilde
W Buczynie © lemuriza1972
I moje ulubione fiołki © lemuriza1972
- DST 43.00km
- Teren 8.00km
- Czas 02:16
- VAVG 18.97km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
tak wygląda na to, że to była rzeczywiście orzesznica ( pooglądałam w sieci).
Może przeżyło.
Chyba go jednak nie przejechałam, bo było całe i zdrowe, a poza tym gdybym na niego najechała,t o raczje chyba bym to poczuła. Tak mi się wydaje. Lemuriza1972 - 14:40 poniedziałek, 14 kwietnia 2014 | linkuj
Może przeżyło.
Chyba go jednak nie przejechałam, bo było całe i zdrowe, a poza tym gdybym na niego najechała,t o raczje chyba bym to poczuła. Tak mi się wydaje. Lemuriza1972 - 14:40 poniedziałek, 14 kwietnia 2014 | linkuj
To zwierzątko to orzesznica. Też miałem kiedyś takie w ręce. Czasami tak się zachowują, że można je złapać. Jeżeli go nie przejechałaś to może po prostu wszystko z nim w porządku.
Gość - 06:53 poniedziałek, 14 kwietnia 2014 | linkuj
Masz rację, wyglądał okropnie nieporadnie i dlatego myślę, że długo nie pożył.
Jesli to suseł, to szkoda, bo one są pod ochroną i wiele ich chyba nie ma. Lemuriza1972 - 08:27 niedziela, 13 kwietnia 2014 | linkuj
Jesli to suseł, to szkoda, bo one są pod ochroną i wiele ich chyba nie ma. Lemuriza1972 - 08:27 niedziela, 13 kwietnia 2014 | linkuj
Jazda całkiem przypadkowa, przejażdżkowa. sztuka dla sztuki :(
Biedronka - 06:52 niedziela, 13 kwietnia 2014 | linkuj
Ostro! :) Kurczę, nie wiem co to za futrzak, ale wygląda strasznie nieporadnie... Niewiele można zrobić w takiej sytuacji, w sumie zrobiłaś co mogłaś, więc spoko, niejeden by olał sprawę...
k4r3l - 21:08 sobota, 12 kwietnia 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!