Czwartek, 17 kwietnia 2014
Dzień świstaka czyli Lubinka x 8
Na początek taka piosenka.
Wszystkim znana, gdyż „bezlitośnie” wykorzystano ją w telewizyjnych spotach podczas powodzi, chyba w 1996r., o ile dobrze pamiętam.
Słowa: Kaśka Nosowska, muzyka: Piotr Banach. Fajny duet, prawda?
Nagranie jest wyjątkowe. Bo i Kaśka taka młoda, i Banach taki młodziutki, szczuplutki, że nie do poznania, no i ten niespodziewany występ Ryśka Riedla.
Wczoraj oglądałam film dokumentalny o festiwalu jego imienia. Wypowiadała się tam Kaśka. Mówiła, że ten występ był nie planowany. On po prostu tak sobie nagle wszedł na scenę i zaczął śpiewać z Kaśką.
Długa przerwa od roweru.
Tak wyszło niestety. Trochę przez pogodę, trochę przez zdrowie. No, ale dzisiaj rekompensata za te dni przerwy. Znośna temperatura. Plan był taki, żeby zrobić kilka razy jakiś podjazd. Plan zrealizowany w 100%, a może nawet nieco ponad:). Zaczęłam sobie od podjazdu do Zbylitowskiej Góry, od stadionu. Tak na rozgrzewkę. To dobra opcja, nie wiem dlaczego wcześniej z niej nie korzystałam, właśnie tak rozgrzewkowo. Fajnie mieć taki rozgrzewkowy podjazd tak blisko domu.
A potem w kierunku Lubinki, więc kilka mniejszych podjazdów po drodze. Pamiętacie film pt „Dzień Świstaka”? Taki dzisiaj dzień miałam, bo kręciłam się po tej Lubince i wciąż wracałam w to samo miejsce, wciąż mijałam tę samą parę robiącą porządku wokół domu. Pierwszy raz podjazdem Pana Adama, drugi , trzeci, czwarty, piąty, szósty serpentynami, siódmy podjazdem Pana Adama i ósmy serpentynami. Sporo tego było. Starałam się zachować dość żwawe tempo, chociaż do formy np. z 2011r., to mi daleko. Wtedy na Lubinkę wjeżdżałam o wiele bardziej żwawo. Ale i tak miałam sporo radości z dobrze wykonanej "pracy". I w sumie po tym 8 razie miałam ochotę jeszcze sobie poodjeżdżać, ale robiło się dość zimno ( na zjazdach przewiewało bardzo), no i jechałam jeszcze do Pani Krystyny, więc czasu już nie było.
A na koniec dzisiejszego wpisu film. Jeśli ktoś nie oglądał, a ma trochę czasu i jest zainteresowany tematem, to mocno polecam.
Tak wyszło niestety. Trochę przez pogodę, trochę przez zdrowie. No, ale dzisiaj rekompensata za te dni przerwy. Znośna temperatura. Plan był taki, żeby zrobić kilka razy jakiś podjazd. Plan zrealizowany w 100%, a może nawet nieco ponad:). Zaczęłam sobie od podjazdu do Zbylitowskiej Góry, od stadionu. Tak na rozgrzewkę. To dobra opcja, nie wiem dlaczego wcześniej z niej nie korzystałam, właśnie tak rozgrzewkowo. Fajnie mieć taki rozgrzewkowy podjazd tak blisko domu.
A potem w kierunku Lubinki, więc kilka mniejszych podjazdów po drodze. Pamiętacie film pt „Dzień Świstaka”? Taki dzisiaj dzień miałam, bo kręciłam się po tej Lubince i wciąż wracałam w to samo miejsce, wciąż mijałam tę samą parę robiącą porządku wokół domu. Pierwszy raz podjazdem Pana Adama, drugi , trzeci, czwarty, piąty, szósty serpentynami, siódmy podjazdem Pana Adama i ósmy serpentynami. Sporo tego było. Starałam się zachować dość żwawe tempo, chociaż do formy np. z 2011r., to mi daleko. Wtedy na Lubinkę wjeżdżałam o wiele bardziej żwawo. Ale i tak miałam sporo radości z dobrze wykonanej "pracy". I w sumie po tym 8 razie miałam ochotę jeszcze sobie poodjeżdżać, ale robiło się dość zimno ( na zjazdach przewiewało bardzo), no i jechałam jeszcze do Pani Krystyny, więc czasu już nie było.
A na koniec dzisiejszego wpisu film. Jeśli ktoś nie oglądał, a ma trochę czasu i jest zainteresowany tematem, to mocno polecam.
- DST 46.00km
- Czas 02:16
- VAVG 20.29km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
ładnie :)
Ja na początku roku też miałem taki dzień świstaka :) zrobiłem 30 pętli po 2,5km jedna :D piotrkol - 20:39 czwartek, 17 kwietnia 2014 | linkuj
Ja na początku roku też miałem taki dzień świstaka :) zrobiłem 30 pętli po 2,5km jedna :D piotrkol - 20:39 czwartek, 17 kwietnia 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!