Wtorek, 29 kwietnia 2014
5 razy plus Golgota
I znowu awansowałam na „kolarza”. Formy żeńskiej pewnie się nie doczekam, no chyba, że zapuszczę bardzo długie włosy:). Awansu nie zawdzięczam zapewne tempu swojego podjeżdżania, a nowych „gomolowym” ciuchom, które wyglądają bardzo ładnie i profesjonalnie ( no ale przede wszystkim czego na pierwszy rzut oka nie widać, są bardzo wygodne).
No, ale po kolei, dotrzemy do tego dlaczego znowu awansowałam na tzw kolarza.
Plan na dzisiaj: podjazdy. Pogoda znakomita, więc tylko podjeżdżać. Planowałam Lubinkę od niebieskiego szlaku naddunajcowego, ale za bardzo nie wiedziałam, które podjazdy. Zdecydowałam się w ostatniej chwili i pojechałam na podjazd w Szczpanowicach, ten obok przystanku i sklepu, który na szczycie łączy się z szutrowym podjazdem od PitStopu. Myślałam, że podjadę go dwa razy i „przerzucę się” na jakiś inny, ale potem mi się nie chciało "przerzucać" i zostałam na nim. Pierwszy podjazd: 9 minut i 1200 m. „Mielenie” w najbardziej newralgicznych miejscach czyli na początku i na końcu. Środek ze średniej. Kiedy zaczęłam podjeżdżać 3 raz, usłyszałam za sobą zgrzyt przerzutek. Pomyślałam:
„ O matko, ktoś za mną jedzie. Pół biedy jak to jakiś kolarz, ale jeśli to jakiś miejscowy i zaraz mnie myknie tutaj pod tę górkę? Ale będzie wstyd!” Przez chwilę się nie dawałam, ale kiedy napęd mi trochę zaszwankował , wyprzedził mnie. Kolarski strój, kask. „ Nie jest źle – pomyślałam – nie jest to przynajmniej miejscowy”. No, ale wyprzedził. Próbowałam przez chwilę się utrzymać, ale niestety, odjechał mi na jakieś 200 m i tak już zostało. Ale korzyść była taka, że podjechałam o minutę lepiej. Znaczy da się szybciej, tylko… no.. tylko się nie chce?:(.
Zrobiłam 5 razy ten podjazd. Łatwy on nie jest, ale są gorsze w okolicy. No to na koniec pojechałam na gorszy czyli na Golgotę. Najpierw sobie z niej zjechałam ( widoki z Golgoty naprawdę robią wielkie wrażenie – Dunajec, górki… Kiedyś muszę pojechać tam tylko i wyłącznie w celu robienia zdjęć). Jak zjeżdżałam, spotkałam podjeżdżającego kolarza, który wyprzedził mnie na poprzednim podjeździe.
No i do góry z mozołem. Mielenie cały czas. Mozolne i wolne na razie to moje podjeżdżanie.
Gdzieś po drodze słyszę: Patrz, jak kolarze jadą, jeden za drugim… Potem: o.. kolarz jedzie..
( znowu mnie ktoś nazwał kolarzem!!!)
Uśmiecham się. 1500 m bardzo stromego podjeżdżania. 13 minut bólu. Pamiętam kiedy jechałam tutaj pierwszy raz. 2008r. Wybierałam się wtedy na maraton w Istebnej. Mirek mnie zabrał na Golgotę i powiedział: jak tutaj podjedziesz, możesz jechać do Istebnej. Wtedy nie pojechałam, pojechałam na następny rok, nie skończyłam maratonu ( awaria). Dopiero w 2010 udało się. Jak ma się ten podjazd do całego maratonu w Istebnej? Hm… ano tak, że Istebna to mam wrażenie jest jeden taki wielki podjazd:), przez kilka godzin. No może trochę przesadzam, bo zjeżdża się też nieco. Ale zjeżdżanie też nie daje wytchnienia. Trasa warta poznania ( ta w Istebnej). Polecam, bo może to już ostatnia okazja, bo więcej maratonów u GG nie będzie?
Na koniec dzisiejszej jazdy jeszcze jeden łatwiejszy ponad kilometrowy podjazd. I do domu.
Plan na dzisiaj: podjazdy. Pogoda znakomita, więc tylko podjeżdżać. Planowałam Lubinkę od niebieskiego szlaku naddunajcowego, ale za bardzo nie wiedziałam, które podjazdy. Zdecydowałam się w ostatniej chwili i pojechałam na podjazd w Szczpanowicach, ten obok przystanku i sklepu, który na szczycie łączy się z szutrowym podjazdem od PitStopu. Myślałam, że podjadę go dwa razy i „przerzucę się” na jakiś inny, ale potem mi się nie chciało "przerzucać" i zostałam na nim. Pierwszy podjazd: 9 minut i 1200 m. „Mielenie” w najbardziej newralgicznych miejscach czyli na początku i na końcu. Środek ze średniej. Kiedy zaczęłam podjeżdżać 3 raz, usłyszałam za sobą zgrzyt przerzutek. Pomyślałam:
„ O matko, ktoś za mną jedzie. Pół biedy jak to jakiś kolarz, ale jeśli to jakiś miejscowy i zaraz mnie myknie tutaj pod tę górkę? Ale będzie wstyd!” Przez chwilę się nie dawałam, ale kiedy napęd mi trochę zaszwankował , wyprzedził mnie. Kolarski strój, kask. „ Nie jest źle – pomyślałam – nie jest to przynajmniej miejscowy”. No, ale wyprzedził. Próbowałam przez chwilę się utrzymać, ale niestety, odjechał mi na jakieś 200 m i tak już zostało. Ale korzyść była taka, że podjechałam o minutę lepiej. Znaczy da się szybciej, tylko… no.. tylko się nie chce?:(.
Zrobiłam 5 razy ten podjazd. Łatwy on nie jest, ale są gorsze w okolicy. No to na koniec pojechałam na gorszy czyli na Golgotę. Najpierw sobie z niej zjechałam ( widoki z Golgoty naprawdę robią wielkie wrażenie – Dunajec, górki… Kiedyś muszę pojechać tam tylko i wyłącznie w celu robienia zdjęć). Jak zjeżdżałam, spotkałam podjeżdżającego kolarza, który wyprzedził mnie na poprzednim podjeździe.
No i do góry z mozołem. Mielenie cały czas. Mozolne i wolne na razie to moje podjeżdżanie.
Gdzieś po drodze słyszę: Patrz, jak kolarze jadą, jeden za drugim… Potem: o.. kolarz jedzie..
( znowu mnie ktoś nazwał kolarzem!!!)
Uśmiecham się. 1500 m bardzo stromego podjeżdżania. 13 minut bólu. Pamiętam kiedy jechałam tutaj pierwszy raz. 2008r. Wybierałam się wtedy na maraton w Istebnej. Mirek mnie zabrał na Golgotę i powiedział: jak tutaj podjedziesz, możesz jechać do Istebnej. Wtedy nie pojechałam, pojechałam na następny rok, nie skończyłam maratonu ( awaria). Dopiero w 2010 udało się. Jak ma się ten podjazd do całego maratonu w Istebnej? Hm… ano tak, że Istebna to mam wrażenie jest jeden taki wielki podjazd:), przez kilka godzin. No może trochę przesadzam, bo zjeżdża się też nieco. Ale zjeżdżanie też nie daje wytchnienia. Trasa warta poznania ( ta w Istebnej). Polecam, bo może to już ostatnia okazja, bo więcej maratonów u GG nie będzie?
Na koniec dzisiejszej jazdy jeszcze jeden łatwiejszy ponad kilometrowy podjazd. I do domu.
Zjazd do Szczepanowic © lemuriza1972
Masa zieleni © lemuriza1972
Z widokiem na Dunajec © lemuriza1972
A na koniec taki cytat z artykułu z Wysokich Obcasów ( „Na celowniku hejtera”), rozmowa z psychologiem Wiesławem Baryłą.
„ Nawet zwierzęta przestają atakować, gdy ofiara się wycofuje. Podczas bójek, gdy silniejszy widzi, że sponiewierał ofiarę, to zwykle mu przechodzi. W przypadku agresji słownej ten mechanizm nie działa. Skąd w nas tyle agresji?”
„ – Do niedawna na pytanie kim są trolle internetowe, odpowiadaliśmy: „nie wiemy”. Podjerzewaliśmy, że to normalni ludzie, tylko w jakiś sposób wyżywający się lub odreagowujący w internecie. Tak nie jest. Dosłownie parę tygodni temu ukazał się raport dużego kanadyjskiego badania, który pokazał, że nie są to tacy ludzie jak my. To osoby, którym przyjemność sprawia robienie krzywdy innym.
- Sadyści?
- Tak.
- Czemu sadyści krzywdzą?
- Ludzie wykazujący sadystyczne zachowania ogólnie są smutni, poza krótkimi chwilami kiedy innym mogą wbić szpilę”
I tak przypomniała mi się piosenka… Warto byłoby czasem o tym pamiętać. Zwłaszcza zanim zasiądzie się do klawiatury.
„ Nawet zwierzęta przestają atakować, gdy ofiara się wycofuje. Podczas bójek, gdy silniejszy widzi, że sponiewierał ofiarę, to zwykle mu przechodzi. W przypadku agresji słownej ten mechanizm nie działa. Skąd w nas tyle agresji?”
„ – Do niedawna na pytanie kim są trolle internetowe, odpowiadaliśmy: „nie wiemy”. Podjerzewaliśmy, że to normalni ludzie, tylko w jakiś sposób wyżywający się lub odreagowujący w internecie. Tak nie jest. Dosłownie parę tygodni temu ukazał się raport dużego kanadyjskiego badania, który pokazał, że nie są to tacy ludzie jak my. To osoby, którym przyjemność sprawia robienie krzywdy innym.
- Sadyści?
- Tak.
- Czemu sadyści krzywdzą?
- Ludzie wykazujący sadystyczne zachowania ogólnie są smutni, poza krótkimi chwilami kiedy innym mogą wbić szpilę”
I tak przypomniała mi się piosenka… Warto byłoby czasem o tym pamiętać. Zwłaszcza zanim zasiądzie się do klawiatury.
Oprócz wody i powietrza,
Nie istnieje nic takiego,
Co byłoby dla wszystkich,
Co by było dla każdego,
Nie ma tylko jednej wiary,
Jednej słusznej polityki,
Nie ma jedynego wiersza,
I jedynej muzyki...
Oprócz wody i powietrza, Nie istnieje nic takiego, Co byłoby dla wszystkich, Co by było dla każdego...
- DST 42.00km
- Czas 02:24
- VAVG 17.50km/h
- VMAX 62.00km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Ładny, widokowy dojazd od Błonia.
Podjazd asfaltowy od sklepu a zjazd terenowy do PITSTOP-u ? Lechita - 22:22 wtorek, 29 kwietnia 2014 | linkuj
Podjazd asfaltowy od sklepu a zjazd terenowy do PITSTOP-u ? Lechita - 22:22 wtorek, 29 kwietnia 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!