Niedziela, 4 maja 2014
Jamna:)
Na początek na zachętę zdjęcie Krysi, na naszej lokalnej Ochodzitej.
Prawda, że ładnie?
Pani Krystyna kończy podjeżdżać Ochodzitą © lemuriza1972
Bozia z...osobnikiem latającym © lemuriza1972
Pani Krystyna © lemuriza1972
Pani Krystyna podjedża © lemuriza1972
Pan Adam,Marcin i Paweł © lemuriza1972
Zbiorczo © lemuriza1972
Zbiorczo © lemuriza1972
I jeszcze raz zbiorczo © lemuriza1972
Pani Krystyna i Paweł © lemuriza1972
Gdzieś tam w lesie © lemuriza1972
Bardzo, bardzo zielono © lemuriza1972
Błotnie dzisiaj było © lemuriza1972
Marcin w oddali © lemuriza1972
Trochę widoczków © lemuriza1972
Z Panią Krystyną © lemuriza1972
Widok z naszej Ochodzitej © lemuriza1972
Na rozstaju dróg © lemuriza1972
I cóż Ona tam widzi?:) © lemuriza1972
Pani Krystyna kończy podjeżdżać Ochodzitą © lemuriza1972
No więc… niestety zrezygnowaliśmy z maratonu w Przemyślu. Wczoraj kiedy o 8 rano obudził mnie sms z Timedo „Czekamy już na ciebie w biurze zawodów.. itd.”, zrobiło mi się bardzo żal. Ten żal, jednak uświadomił mi, że jednak bardzo chce mi się jeszcze jeździć w maratonach. Więc był to żal z gatunku żali pożytecznych.
Decyzja nasza jednak chyba była słuszna, bo padał deszcz, a deszcz w połączeniu z błotem, wiadomo co robi rowerowi. Jutro pewnie musiałabym szukać na gwałt serwisanta, który do piątku doprowadzi mój rower do stanu użyteczności. Więc chyba dobrze się stało. Miałam taki pomysł, żeby jechać dzisiaj na Świętkorzyską Ligę do Sandomierza, ale nikt z naszej ekipy nie wyraził zainteresowania tym maratonem. I chociaż każdy wyścig jest lepszym treningiem niż najlepszy trening ( podobno), to dzisiejsza niedziela jednak wiele mi dała i bardzo jestem z niej zadowolona.
Pomimo niskiej temperatury ( kiedy wyjeżdżaliśmy było 9 stopni, a w trakcie jazdy momentami było bardzo zimno), postanowiliśmy zrekompensować sobie brak startu w Przemyślu porządnym wyjazdem. A porządny wyjazd to wiadomo Jamna, ale Jamna w wydaniu Pana Adama, czyli dojazd do Zakliczyna transitem i jeżdżenie po jamneńskich i okolicznych leśnych ścieżkach:).
Ekipa w składzie: Pani Krystyna, Pan Adam, Paweł, Marcin i ja. Reszta.. cóż.. niektórych postrzykło, innym było zimno, a jeszcze niektórzy szli na żużel. Ekipa więc skromna, ale za to konkretna.
Oj było dzisiaj co jeździć, podjeżdżać, zjeżdżać i .. chodzić ( bo trochę i chodzenia było, to akurat było dla mnie bardzo korzystne, bo przed Złotym , chciałam popróbować jak się chodzi w moich nowych butach, u GG bowiem jest tak, że z reguły wszystkiego podjechać się nie da i trochę pochodzić trzeba).
Warunki dzisiaj były ciężkie, dużo błota i bardzo ślisko na zjazdach. Zaliczyłam nawet jeden ( na szczęście niegroźny wypadek, chyba popełniłam błąd, nie zauważyłam korzenia i chyba na nim przyhamowałam – tak myślę, ale pewności nie mam), ale generalnie pomimo blokady, która chwilowo mi się włączyła, to potem nawet jako tako się zjeżdżało.
Podjazdów było dzisiaj co niemiara. Trochę nowych ścieżek. Bardzo potrzebne była mi dzisiaj taka trasa ( 1500 m przewyższenia na 46 km), trudne warunki, dużo niełatwych podjazdów, trochę niełatwych zjazdów. To właściwie moja pierwsza tak konkretna, soczysta trasa w tym roku. Jakoś ją objechałam, bez większego bólu, więc może i przez Złoty jakoś się przetoczę:), bo na wielkie sukcesy to jednak nie liczę.
W jednym ze sklepów spotkaliśmy miejscowego pana, który pomimo, iż twierdził, że spieszy się na obiad do domu, jakoś jednak oznak pośpiechu nie zdradzał. Wręcz przeciwnie wydawał być się bardzo zadomowiony we wspomnianym sklepie. Tak więc ściskając w dłoni Harnasia ( piwo rzecz jasna), rozmawiał z nami dość długo. Dowiedzieliśmy się, że ma lat 81 i 19 km piechotą do domu idzie. Usłyszałam od niego osobliwy komplement ( ale żeby go zrozumieć trzeba było pana zobaczyć:)). Otóż powiedział: „ Dziewczyno, jesteś taka miła, kochana, ładna, fajna jak… ja”:).
Przedostatni podjazd naszego dzisiejszego wyjazdu to była słynna nasza już Ochodzita ( tak ją nazwaliśmy ze względu i na skalę trudności podjazdu i końcówkę wyłożoną płytami jak na Ochodzitej, oraz zapewne ze względu na piękne widoki). Ochodzita zaczyna się luźnym szutrem, gdzie trzeba walczyć momentami o przyczepność, potem jest błotna sekcja w lesie, potem trawa, a na koniec wspomniane płyty. Nieco ponad 1 km ostrego podjeżdżania. Ale warto się tam wspiąć, bo widoki niezapomniane. W ubiegłym roku bardzo nas sponiewierała, był duży upał i pamiętam, że wjeżdżając na nią, na dosłownie chyba 2 metry przed szczytem, spadłam z roweru ( zabrakło sił), dzisiaj się udało, chociaż podjazd w nogi poszedł.
A Pan Adam na koniec przygotował jeszcze słynny skrót im Pana Adama ( bardzo błotnie było na tym zjeździe). Niestety, chociaż jakoś się go zjechało, to zaatakował mnie patyk, który skrzywił wózek od przerzutki. No bywa...
A na koniec jeszcze jeden niby krótki, ale tak konkretny i błotny podjazd, że z trudem utrzymałam się na rowerze. No, ale udało się.
Fajna niedziela:).
A rower, ubrania, buty znowu dostały dzisiaj za swoje, więc reszta niedzieli pod znakiem prania, mycia, szorowania:).
Park maszynowy © lemuriza1972
Pomimo niskiej temperatury ( kiedy wyjeżdżaliśmy było 9 stopni, a w trakcie jazdy momentami było bardzo zimno), postanowiliśmy zrekompensować sobie brak startu w Przemyślu porządnym wyjazdem. A porządny wyjazd to wiadomo Jamna, ale Jamna w wydaniu Pana Adama, czyli dojazd do Zakliczyna transitem i jeżdżenie po jamneńskich i okolicznych leśnych ścieżkach:).
Ekipa w składzie: Pani Krystyna, Pan Adam, Paweł, Marcin i ja. Reszta.. cóż.. niektórych postrzykło, innym było zimno, a jeszcze niektórzy szli na żużel. Ekipa więc skromna, ale za to konkretna.
Oj było dzisiaj co jeździć, podjeżdżać, zjeżdżać i .. chodzić ( bo trochę i chodzenia było, to akurat było dla mnie bardzo korzystne, bo przed Złotym , chciałam popróbować jak się chodzi w moich nowych butach, u GG bowiem jest tak, że z reguły wszystkiego podjechać się nie da i trochę pochodzić trzeba).
Warunki dzisiaj były ciężkie, dużo błota i bardzo ślisko na zjazdach. Zaliczyłam nawet jeden ( na szczęście niegroźny wypadek, chyba popełniłam błąd, nie zauważyłam korzenia i chyba na nim przyhamowałam – tak myślę, ale pewności nie mam), ale generalnie pomimo blokady, która chwilowo mi się włączyła, to potem nawet jako tako się zjeżdżało.
Podjazdów było dzisiaj co niemiara. Trochę nowych ścieżek. Bardzo potrzebne była mi dzisiaj taka trasa ( 1500 m przewyższenia na 46 km), trudne warunki, dużo niełatwych podjazdów, trochę niełatwych zjazdów. To właściwie moja pierwsza tak konkretna, soczysta trasa w tym roku. Jakoś ją objechałam, bez większego bólu, więc może i przez Złoty jakoś się przetoczę:), bo na wielkie sukcesy to jednak nie liczę.
W jednym ze sklepów spotkaliśmy miejscowego pana, który pomimo, iż twierdził, że spieszy się na obiad do domu, jakoś jednak oznak pośpiechu nie zdradzał. Wręcz przeciwnie wydawał być się bardzo zadomowiony we wspomnianym sklepie. Tak więc ściskając w dłoni Harnasia ( piwo rzecz jasna), rozmawiał z nami dość długo. Dowiedzieliśmy się, że ma lat 81 i 19 km piechotą do domu idzie. Usłyszałam od niego osobliwy komplement ( ale żeby go zrozumieć trzeba było pana zobaczyć:)). Otóż powiedział: „ Dziewczyno, jesteś taka miła, kochana, ładna, fajna jak… ja”:).
Przedostatni podjazd naszego dzisiejszego wyjazdu to była słynna nasza już Ochodzita ( tak ją nazwaliśmy ze względu i na skalę trudności podjazdu i końcówkę wyłożoną płytami jak na Ochodzitej, oraz zapewne ze względu na piękne widoki). Ochodzita zaczyna się luźnym szutrem, gdzie trzeba walczyć momentami o przyczepność, potem jest błotna sekcja w lesie, potem trawa, a na koniec wspomniane płyty. Nieco ponad 1 km ostrego podjeżdżania. Ale warto się tam wspiąć, bo widoki niezapomniane. W ubiegłym roku bardzo nas sponiewierała, był duży upał i pamiętam, że wjeżdżając na nią, na dosłownie chyba 2 metry przed szczytem, spadłam z roweru ( zabrakło sił), dzisiaj się udało, chociaż podjazd w nogi poszedł.
A Pan Adam na koniec przygotował jeszcze słynny skrót im Pana Adama ( bardzo błotnie było na tym zjeździe). Niestety, chociaż jakoś się go zjechało, to zaatakował mnie patyk, który skrzywił wózek od przerzutki. No bywa...
A na koniec jeszcze jeden niby krótki, ale tak konkretny i błotny podjazd, że z trudem utrzymałam się na rowerze. No, ale udało się.
Fajna niedziela:).
A rower, ubrania, buty znowu dostały dzisiaj za swoje, więc reszta niedzieli pod znakiem prania, mycia, szorowania:).
Bozia z...osobnikiem latającym © lemuriza1972
Pani Krystyna © lemuriza1972
Pani Krystyna podjedża © lemuriza1972
Pan Adam,Marcin i Paweł © lemuriza1972
Zbiorczo © lemuriza1972
Zbiorczo © lemuriza1972
I jeszcze raz zbiorczo © lemuriza1972
Pani Krystyna i Paweł © lemuriza1972
Gdzieś tam w lesie © lemuriza1972
Bardzo, bardzo zielono © lemuriza1972
Błotnie dzisiaj było © lemuriza1972
Marcin w oddali © lemuriza1972
Trochę widoczków © lemuriza1972
Z Panią Krystyną © lemuriza1972
Widok z naszej Ochodzitej © lemuriza1972
Na rozstaju dróg © lemuriza1972
I cóż Ona tam widzi?:) © lemuriza1972
- DST 54.00km
- Teren 35.00km
- Czas 04:43
- VAVG 11.45km/h
- VMAX 56.00km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Tomek: sam się przyznałeś:).
K4r3l - ja widać rzeczywiście każdy ma swoją Ochodzitą:).
Marusia: no fakt.. u nas kraina pod tym względem niezwykła.
Gdybyś mógł jeszcze ujrzeć całość.. bo tam jeszcze były w ogródku: ceramiczne krasnale, jakieś ptaki, drób i nie pamiętam co jeszcze.
Następnym razem zrobię jeszcze jedno zdjęcie ( całościowe). Lemuriza1972 - 17:00 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj
K4r3l - ja widać rzeczywiście każdy ma swoją Ochodzitą:).
Marusia: no fakt.. u nas kraina pod tym względem niezwykła.
Gdybyś mógł jeszcze ujrzeć całość.. bo tam jeszcze były w ogródku: ceramiczne krasnale, jakieś ptaki, drób i nie pamiętam co jeszcze.
Następnym razem zrobię jeszcze jedno zdjęcie ( całościowe). Lemuriza1972 - 17:00 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj
Bozie w przydomowych ogródkach są rozbrajające :] U nas na Górnym Śląsku nigdy czegoś takiego nie widziałem.
marusia - 09:17 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj
Każdy ma swoją Ochodzitą ;) http://photo.bikestats.eu/zdjecie/470133/druga-jego-czesc-nieco-bardziej-widokowa
;)))
Super trening! :) k4r3l - 06:41 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj
;)))
Super trening! :) k4r3l - 06:41 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!