Niedziela, 13 lipca 2014
Niedziela MTB
Angela Gaber…
Kiedyś już o niej pisałam. Świetny głos i klimatyczna muzyka. Usłyszałam po raz pierwszy u Prezesa Gomoli, czyli Darka. Od tamtej pory, a będzie to już grubo ponad pół roku bezskutecznie poluję na płytę Angela Gaber Trio. Przedwczoraj napisałam do Angeli z zapytaniem, czy płytę gdzieś mogę kupić. Odpisała, ze tak, że u nich i że odezwie się do mnie jak wróci z koncertu w Łodzi. Miło. Cieszę się, bo to świetna muzyka. Posłuchajcie zresztą.
Kiedyś już o niej pisałam. Świetny głos i klimatyczna muzyka. Usłyszałam po raz pierwszy u Prezesa Gomoli, czyli Darka. Od tamtej pory, a będzie to już grubo ponad pół roku bezskutecznie poluję na płytę Angela Gaber Trio. Przedwczoraj napisałam do Angeli z zapytaniem, czy płytę gdzieś mogę kupić. Odpisała, ze tak, że u nich i że odezwie się do mnie jak wróci z koncertu w Łodzi. Miło. Cieszę się, bo to świetna muzyka. Posłuchajcie zresztą.
Niedziela 13 lipca. Mogło to zapowiadać niekoniecznie pożądane przygody, ale.. ich nie było. Nikt się nie przewrócił (chyba, że ktoś się nie przyznał), nikomu się nic nie zepsuło (z wyjątkiem Piotrka, który w końcówce złapał gumę, ale to był wyjątek od reguły).
W składzie : Pani Krystyna, Pan Adam, Staszek, Piotrek, Krzysiek i ja wyruszyliśmy w nieznane. "W nieznane", bo trasa improwizowana i modyfikowana na bieżąco wg potrzeb.
I znowu było wszystko… asfaltowe podjazdy (długie i krótkie), szutrowe podjazdy (na ogół dość długie), szutrowe zjazdy, terenowe podjazdy i mokre, terenowe super zjazdy. Była też i masa przepraw przez potoki, co starałam się uwidocznić na zdjęciach.
Sposoby przeprawiania się były różne. Pani Krystyna preferowała przeprawę „na żabę” (pozycja w końcowej fazie skoku żabę właśnie przypominała), Krzysiek „na Małysza” (rower w dłoń i skok przez potok – ma długie nogi i mocne ręce więc dał radę). Ja wybrałam sposób „na jabłuszko” z tą jedną różnicą, że jabłuszka nie miałam, ale za to mam dobry pampers w spodniach, więc dał radę:). Inni wybierali bardziej tradycyjne sposoby.
Zaczęliśmy podjazdem od sklepu w Szczepanowicach, który to podjazd jest długi ( jakieś 2,3 km) i momentami mozolny. Potem zjazd do Doliny Izy, bardzo mokry i pełen niespodzianek. Ale nawet nieźle mi się go zjechało. Jak już byłam na dole, zorientowałam się, że jechałam na zablokowanym amortyzatorze. Ja widać nie zawsze jest konieczność jego odblokowywania, po co się ma męczyć:).
Szutrowy 3 km podjazd w Dolinie Izy robimy (tak to oceniam) w dobrym tempie. Nikt nie chce odpuścić i jedziemy rytmicznie i dość mocno. A potem Lubinka i kierunek na nowo odkryty zjazd, który jak spodziewamy się, po wczorajszych ulewach będzie jeszcze ciekawszy. Zjazd otrzymuje imię Staszka, ponieważ Staszek wybrał taki sposób zjeżdżania, aby jak najdłużej się zjazdem delektować:).
Zjazd kończy efektowny przejazd przez strumyk. Dojeżdżamy w okolicę żółtego szlaku pieszego i kierujemy się w dół. Znowu nowy fajny zjazd, który kończy się dojazdem do głównej drogi na Wał. Stamtąd w las i znowu podjeżdżanie, zjeżdżanie w okolicach szlaku czarnego pieszego w Łowczówku. Stamtąd znowu na Wał i na czarny szlak w okolicach kamieniołomu. Wyjeżdżamy w Siemiechowie i jedziemy do Gromnika. Tam bufet.
Dalej moja znajomość terenu niestety się kończy, ale była jeszcze masa podjazdów, zjazdów naprawdę bardzo ciekawych. Finalnie znowu wjeżdżamy na Wał (terenem), z Wału na Lubinkę i do domu. Bardzo dobry trening przed Jasłem. W terenie dość ciężko, bo mokro, ale to akurat lubię.
Jechało mi się dobrze, aczkolwiek w końcówce już odczuwałam, że siły mnie opuszczają. Jeśli chodzi o przewyższenie to Piotrkowi wyszło 1200 m, Krzysiek miał 1500 (ale on wjeżdżał jeszcze na Marcinkę). Myślę więc, że trzeba to jakoś wypośrodkować. Trochę tego jednak było i zważywszy , że było mokro, to było się gdzie zmęczyć. Dobra niedziela w doborowym towarzystwie. Nareszcie udało mi się zrobić dużo zdjęć. Nie wszystkie udane, bo część była robiona „z roweru” co łatwe nie jest, zwłaszcza w terenie, kiedy jedną ręką trzeba trzymać kierownicę i starać się nie spaść z roweru.
PS Było też dużo górskich premii (na asfalcie):).
PS 2 Zainteresowanym wyjaśniam, ze Pan Adam nie pali papierosów, chociaż na zdjęciu tak to wygląda. To tylko patyk od loda.
Gdyby palił nie dałby mi rady na górskich premiach:).
Narada pod Domem Ludowym w Błoniu © lemuriza1972
W Dolinie Izy © lemuriza1972
Zaczynamy zjazd im. Staszka © lemuriza1972 a href="http://photo.bikestats.eu/zdjecie/498913/poczatek-zjazdu" title="Początek zjazdu">
Początek zjazdu © lemuriza1972
Krzysiek zjeżdża © lemuriza1972
Staszek bohatersko przejeżdża przez potok © lemuriza1972
Jedna z przepraw © lemuriza1972
Jedziemy © lemuriza1972
Akcja pt zbieramy śmieci © lemuriza1972
Przeprawa © lemuriza1972
Trzeba było kombinować © lemuriza1972
Dzisiaj to norma © lemuriza1972
Narada gdzie jechać dalej © lemuriza1972
Leśne fragmenty © lemuriza1972
W lesie na Lubince © lemuriza1972
W lesie na Lubince 2 © lemuriza1972 href="http://photo.bikestats.eu/zdjecie/498882/bufet" title="Bufet">
Bufet © lemuriza1972
" Na Małysza" © lemuriza1972
Selfie © lemuriza1972
Selfie nr 2 © lemuriza1972
Zbiorczo © lemuriza1972
Zbiorczo 2 © lemuriza1972
Pan Adam © lemuriza1972
Było i szutrowo © lemuriza1972
Zmierzamy ku zjazdowi © lemuriza1972
Zjeżdżamy tam gdzie zwykle podjeżdżamy © lemuriza1972
Pani Krystyna na tle widoków © lemuriza1972
Mini mysz:) © lemuriza1972
Ostatnie leśne kawałki © lemuriza1972
Taki oto pojazd spotkaliśmy na Lubince © lemuriza1972
W składzie : Pani Krystyna, Pan Adam, Staszek, Piotrek, Krzysiek i ja wyruszyliśmy w nieznane. "W nieznane", bo trasa improwizowana i modyfikowana na bieżąco wg potrzeb.
I znowu było wszystko… asfaltowe podjazdy (długie i krótkie), szutrowe podjazdy (na ogół dość długie), szutrowe zjazdy, terenowe podjazdy i mokre, terenowe super zjazdy. Była też i masa przepraw przez potoki, co starałam się uwidocznić na zdjęciach.
Sposoby przeprawiania się były różne. Pani Krystyna preferowała przeprawę „na żabę” (pozycja w końcowej fazie skoku żabę właśnie przypominała), Krzysiek „na Małysza” (rower w dłoń i skok przez potok – ma długie nogi i mocne ręce więc dał radę). Ja wybrałam sposób „na jabłuszko” z tą jedną różnicą, że jabłuszka nie miałam, ale za to mam dobry pampers w spodniach, więc dał radę:). Inni wybierali bardziej tradycyjne sposoby.
Zaczęliśmy podjazdem od sklepu w Szczepanowicach, który to podjazd jest długi ( jakieś 2,3 km) i momentami mozolny. Potem zjazd do Doliny Izy, bardzo mokry i pełen niespodzianek. Ale nawet nieźle mi się go zjechało. Jak już byłam na dole, zorientowałam się, że jechałam na zablokowanym amortyzatorze. Ja widać nie zawsze jest konieczność jego odblokowywania, po co się ma męczyć:).
Szutrowy 3 km podjazd w Dolinie Izy robimy (tak to oceniam) w dobrym tempie. Nikt nie chce odpuścić i jedziemy rytmicznie i dość mocno. A potem Lubinka i kierunek na nowo odkryty zjazd, który jak spodziewamy się, po wczorajszych ulewach będzie jeszcze ciekawszy. Zjazd otrzymuje imię Staszka, ponieważ Staszek wybrał taki sposób zjeżdżania, aby jak najdłużej się zjazdem delektować:).
Zjazd kończy efektowny przejazd przez strumyk. Dojeżdżamy w okolicę żółtego szlaku pieszego i kierujemy się w dół. Znowu nowy fajny zjazd, który kończy się dojazdem do głównej drogi na Wał. Stamtąd w las i znowu podjeżdżanie, zjeżdżanie w okolicach szlaku czarnego pieszego w Łowczówku. Stamtąd znowu na Wał i na czarny szlak w okolicach kamieniołomu. Wyjeżdżamy w Siemiechowie i jedziemy do Gromnika. Tam bufet.
Dalej moja znajomość terenu niestety się kończy, ale była jeszcze masa podjazdów, zjazdów naprawdę bardzo ciekawych. Finalnie znowu wjeżdżamy na Wał (terenem), z Wału na Lubinkę i do domu. Bardzo dobry trening przed Jasłem. W terenie dość ciężko, bo mokro, ale to akurat lubię.
Jechało mi się dobrze, aczkolwiek w końcówce już odczuwałam, że siły mnie opuszczają. Jeśli chodzi o przewyższenie to Piotrkowi wyszło 1200 m, Krzysiek miał 1500 (ale on wjeżdżał jeszcze na Marcinkę). Myślę więc, że trzeba to jakoś wypośrodkować. Trochę tego jednak było i zważywszy , że było mokro, to było się gdzie zmęczyć. Dobra niedziela w doborowym towarzystwie. Nareszcie udało mi się zrobić dużo zdjęć. Nie wszystkie udane, bo część była robiona „z roweru” co łatwe nie jest, zwłaszcza w terenie, kiedy jedną ręką trzeba trzymać kierownicę i starać się nie spaść z roweru.
PS Było też dużo górskich premii (na asfalcie):).
PS 2 Zainteresowanym wyjaśniam, ze Pan Adam nie pali papierosów, chociaż na zdjęciu tak to wygląda. To tylko patyk od loda.
Gdyby palił nie dałby mi rady na górskich premiach:).
Narada pod Domem Ludowym w Błoniu © lemuriza1972
W Dolinie Izy © lemuriza1972
Zaczynamy zjazd im. Staszka © lemuriza1972 a href="http://photo.bikestats.eu/zdjecie/498913/poczatek-zjazdu" title="Początek zjazdu">
Początek zjazdu © lemuriza1972
Krzysiek zjeżdża © lemuriza1972
Staszek bohatersko przejeżdża przez potok © lemuriza1972
Jedna z przepraw © lemuriza1972
Jedziemy © lemuriza1972
Akcja pt zbieramy śmieci © lemuriza1972
Przeprawa © lemuriza1972
Trzeba było kombinować © lemuriza1972
Dzisiaj to norma © lemuriza1972
Narada gdzie jechać dalej © lemuriza1972
Leśne fragmenty © lemuriza1972
W lesie na Lubince © lemuriza1972
W lesie na Lubince 2 © lemuriza1972 href="http://photo.bikestats.eu/zdjecie/498882/bufet" title="Bufet">
Bufet © lemuriza1972
" Na Małysza" © lemuriza1972
Selfie © lemuriza1972
Selfie nr 2 © lemuriza1972
Zbiorczo © lemuriza1972
Zbiorczo 2 © lemuriza1972
Pan Adam © lemuriza1972
Było i szutrowo © lemuriza1972
Zmierzamy ku zjazdowi © lemuriza1972
Zjeżdżamy tam gdzie zwykle podjeżdżamy © lemuriza1972
Pani Krystyna na tle widoków © lemuriza1972
Mini mysz:) © lemuriza1972
Ostatnie leśne kawałki © lemuriza1972
Taki oto pojazd spotkaliśmy na Lubince © lemuriza1972
- DST 80.00km
- Teren 30.00km
- Czas 05:08
- VAVG 15.58km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Dzięki za jazdę :) W takim teamie musiało być fajnie :D
Tuannika - 05:09 poniedziałek, 14 lipca 2014 | linkuj
Chyba potrzebna mała poprawka bo KTM-em dziś jechałaś :P
labudu - 19:45 niedziela, 13 lipca 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!