Piątek, 18 lipca 2014
Panieńska Góra
Dzisiaj moja ulubiona piosenka z płyty Angela Gaber Trio „Opowieści z ziemi”.
Piosenka zwie się "Kukuczka" i chyba już ją kiedyś zamieszczałam.
Dzisiaj jest jednak szczególna okazja. Dotarła do mnie płyta. A nawet dwie. Bo zamawiając pomyślałam: kupię dwie, jedna będzie dla Agnieszki (mojej Przyjaciółki) w prezencie, bo lada dzień Agnieszka urodzić miała swoje kolejne dzieci. Płyty dotarły wczoraj, bliźniaki dotarły na ten świat dzisiaj rano:). Może też będą słuchać razem z Mamą?
Dzisiaj jest jednak szczególna okazja. Dotarła do mnie płyta. A nawet dwie. Bo zamawiając pomyślałam: kupię dwie, jedna będzie dla Agnieszki (mojej Przyjaciółki) w prezencie, bo lada dzień Agnieszka urodzić miała swoje kolejne dzieci. Płyty dotarły wczoraj, bliźniaki dotarły na ten świat dzisiaj rano:). Może też będą słuchać razem z Mamą?
Dzisiaj taka sobie spokojna jazda w upale (przygotowuję się do upalnej niedzieli).
Początkowo miałam zamiar jechać w stronę Lubinki, ale potem pomyślałam, że ostatnio tylko w stronę Lubinki i w stronę Lubinki, to ruszę w inną stronę. No i ruszyłam w stronę Panieńskiej Góry. Pierwszy maratonowy podjazd… Hm… zrobiło się jeszcze trudniej. Przejazd przez potok ok, ale tuż za potokiem zrobiła się prawie młaka…(ulubione ostatnio słowo Pana Adama) nie do przejechania na dzień dzisiejszy. Trzeba przejść.
Początek podjazdu zrobił się bardzo trudny. Co prawda było mniej ślisko niż kiedy byłam tutaj poprzednio, ale kamienie są jeszcze bardziej luźne. Samotnie – do podjechania (ale przy dużej koncentracji), w tłumie raczej nie będzie takiej możliwości.
A w samym lesie różnie.. od błotnych kawałków, poprzez takie gdzie stała dosłownie woda, po zupełnie suche. Pokręciłam się trochę po lesie, potem z niego wyjechałam, trochę asfaltu, powrót do lasu i zjazd zupełnie nieznanym mi ale całkiem fajnym zjazdem. Tempo spokojne, bo w niedzielę wyścig. Do tego wiało, więc łatwo nie było. Wróciliśmy mocno ubłoceni. Ja i KTM.
Panieńska Góra © lemuriza1972
Początkowo miałam zamiar jechać w stronę Lubinki, ale potem pomyślałam, że ostatnio tylko w stronę Lubinki i w stronę Lubinki, to ruszę w inną stronę. No i ruszyłam w stronę Panieńskiej Góry. Pierwszy maratonowy podjazd… Hm… zrobiło się jeszcze trudniej. Przejazd przez potok ok, ale tuż za potokiem zrobiła się prawie młaka…(ulubione ostatnio słowo Pana Adama) nie do przejechania na dzień dzisiejszy. Trzeba przejść.
Początek podjazdu zrobił się bardzo trudny. Co prawda było mniej ślisko niż kiedy byłam tutaj poprzednio, ale kamienie są jeszcze bardziej luźne. Samotnie – do podjechania (ale przy dużej koncentracji), w tłumie raczej nie będzie takiej możliwości.
A w samym lesie różnie.. od błotnych kawałków, poprzez takie gdzie stała dosłownie woda, po zupełnie suche. Pokręciłam się trochę po lesie, potem z niego wyjechałam, trochę asfaltu, powrót do lasu i zjazd zupełnie nieznanym mi ale całkiem fajnym zjazdem. Tempo spokojne, bo w niedzielę wyścig. Do tego wiało, więc łatwo nie było. Wróciliśmy mocno ubłoceni. Ja i KTM.
Widoczki po drodze © lemuriza1972
Młaka:) © lemuriza1972
A na koniec…na koniec muszę z przyjemnością poinformować, że organizator Cyklokarpat został zaszczepiony ideą stref zrzutu (a co to takiego to zobaczycie na maratonie w Jaśle). Świetnie, że tak szybka była reakcja. Brawo.
Mam nadzieję, ze świadomość wzrośnie i nikt już niczego nie będzie rzucał po krzakach. A na maratonie wojnickim, kosze będą nawet w Lesie, więc pamiętajcie o tym. Ten tutaj, w Lesie na Panieńskiej Górze.
W lesie na Panieńskiej © lemuriza1972
I pamiętajcie, że…. grzywna Wam może i nie grozi, ale dyskwalifikacja i owszem.
Dla przypomnienia © lemuriza1972
- DST 43.00km
- Teren 12.00km
- Czas 02:19
- VAVG 18.56km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
PS
to błoto widoczne na zdjęciu jest tylko w okolicach potoku, potem się robi już ok. Tam jest masa kamieni, stąd nie jest bardzo ślisko.
Tyle, że te kamienie przez deszcze są po prostu luźne, a wtedy wiadomo, że trudniej sie podjeżdża.
Na wiosnę były bardzo fajnie ubite i podjeżdżanie było komfortowe. Lemuriza1972 - 21:52 piątek, 18 lipca 2014 | linkuj
to błoto widoczne na zdjęciu jest tylko w okolicach potoku, potem się robi już ok. Tam jest masa kamieni, stąd nie jest bardzo ślisko.
Tyle, że te kamienie przez deszcze są po prostu luźne, a wtedy wiadomo, że trudniej sie podjeżdża.
Na wiosnę były bardzo fajnie ubite i podjeżdżanie było komfortowe. Lemuriza1972 - 21:52 piątek, 18 lipca 2014 | linkuj
jadąc sam spokojnie ten podjazd zrobisz.
Problemy będę jak będzie dużo ludzi, nie będzie swobody w wybieraniu toru jazdy, a przy tym na pewno będzie się zdarzać tak, że ludzie będą "spadać" z rowerów.
nie jechałam specjalnie mocno, trzeba tylko pedałować z dobrą kadencją.
a opona?
wjechałam tam 2 tygodnie temu, kiedy było dużo bardziej ślisko na starym bulldogu z przodu i starym pythonie z tyłu.
fakt, było ślisko, więc nie trzymały te opony dobrze (naprawdę mają swoje lata). Dzisiaj miałam NN i problemu nie było. Lemuriza1972 - 21:50 piątek, 18 lipca 2014 | linkuj
Problemy będę jak będzie dużo ludzi, nie będzie swobody w wybieraniu toru jazdy, a przy tym na pewno będzie się zdarzać tak, że ludzie będą "spadać" z rowerów.
nie jechałam specjalnie mocno, trzeba tylko pedałować z dobrą kadencją.
a opona?
wjechałam tam 2 tygodnie temu, kiedy było dużo bardziej ślisko na starym bulldogu z przodu i starym pythonie z tyłu.
fakt, było ślisko, więc nie trzymały te opony dobrze (naprawdę mają swoje lata). Dzisiaj miałam NN i problemu nie było. Lemuriza1972 - 21:50 piątek, 18 lipca 2014 | linkuj
Planuję objazd we wtorek lub czwartek trasy hobby czyli do rozjazdy hobby-mega(giga) i potem końcowy odcinek czyli hobby+mega(giga). Z opisu podjazdu wynika, że trzeba by mieć dobrą oponę lub dobre buty.
No i jeszcze trochę swobody czyli musi być od samego początku- startu, "ogień" w korbę :)
Jak jeszcze trochę dopada to na mega na pewno dużo chodzenia. Lechita - 21:22 piątek, 18 lipca 2014 | linkuj
No i jeszcze trochę swobody czyli musi być od samego początku- startu, "ogień" w korbę :)
Jak jeszcze trochę dopada to na mega na pewno dużo chodzenia. Lechita - 21:22 piątek, 18 lipca 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!