Sobota, 23 sierpnia 2014
Sanok przejechany
Generalka w Cyklo, już zrobiona ( W Wierchomli), ale miejsce w niej nadal jest niewiadomą. Wszystko rozstrzygnie się podczas ostatniego startu.
Chociaż raczej na lepsze miejsce niż 5 nie mam co liczyć, a i o to miejsce będzie trudno i trzeba będzie zawalczyć.
Dzisiejszego występu za udany uznać nie mogę. Cóż... jakoś tak ciężko pod górę się wjeżdżało, ale to raczej reguła w tym roku. Na zjazdach było bardzo ok (pomimo tego, że część z nich była gliniasto-śliska) i tutaj mogę być zadowolona, ale maraton to niestety nie tylko zjazdy i jak nie ma mocy na podjazdach, to trudno marzyć o dobrych czasach. Objechały mnie dzisiaj prawie wszystkie dziewczyny (inna sprawa, że dzisiaj nie startowało nas wiele, zwłaszcza w mojej kategorii, ale nie zmienia to tego, że to jest fakt, że przyjechałam przedostatnia open wśród kobiet).
Martwi mnie ten brak mocy, bo we wrzesniu czeka mnie Piwniczna (ostatni start aby mieć zaliczoną generalkę w MTB Marathon) i ciężko mi sobie po dzisiejszym starcie wyobrazić moje podjeżdżanie w Piwnicznej, gdzie trzeba będzie podjechać prawie dwa razy tyle co dzisiaj.
No, ale może jakoś sobie poradzę. Dałam radę w ub roku przy makabrycznej pogodzie i braku klocków, to może i w tym sezonie jakoś się uda. Byłoby fajnie, bo jeszcze w żadnym sezonie nie zaliczyłam dwóch generalek.
Dzisiejsza trasa była dość wymagająca kondycyjnie, ciężko się kręciło na gliniastym w wielu miejscach podłożu, ale to taka specyfika tych terenów i można się było tego spodziewać. Może też dlatego dzisiaj była taka słaba frekwencja.
Bardzo mało osób na mega, bo na giga tradycyjnie bardzo mało.
11 wyścig w tym sezonie i czuję już to w nogach.
Jeszcze dwa (jeśli skończę Piwniczną, to w Istebnej raczej już nie wystartuję i pojadę tam wyłącznie w celach towarzyskich, aby pożegnać sezon wspólnie z drużyną).
Czuję się już zmęczona, a Istebną już jechałam dwa razy, więc mogę sobie odpuścić.
Trochę szkoda, bo to już chyba ostatni wyścig u GG (ale naprawdę czuję już solidne zmęczenie). W przyszłym roku ten cykl ma zniknąć (tak się już coraz głośniej mówi). Wielka szkoda, bo jak powiedział Sławek Bartnik ten cykl bardzo pozytywnie wyróżniał się w Europie jeśli chodzi o skalę trudności tras (podobno nie ma w Europie cyklu oferującego takie trasy). Nie wiem, bo nie miałam okazji jechać żadnego maratonu poza Polską, ale skoro tak mówi Sławek, to chyba wie co mówi.
Chociaż raczej na lepsze miejsce niż 5 nie mam co liczyć, a i o to miejsce będzie trudno i trzeba będzie zawalczyć.
Dzisiejszego występu za udany uznać nie mogę. Cóż... jakoś tak ciężko pod górę się wjeżdżało, ale to raczej reguła w tym roku. Na zjazdach było bardzo ok (pomimo tego, że część z nich była gliniasto-śliska) i tutaj mogę być zadowolona, ale maraton to niestety nie tylko zjazdy i jak nie ma mocy na podjazdach, to trudno marzyć o dobrych czasach. Objechały mnie dzisiaj prawie wszystkie dziewczyny (inna sprawa, że dzisiaj nie startowało nas wiele, zwłaszcza w mojej kategorii, ale nie zmienia to tego, że to jest fakt, że przyjechałam przedostatnia open wśród kobiet).
Martwi mnie ten brak mocy, bo we wrzesniu czeka mnie Piwniczna (ostatni start aby mieć zaliczoną generalkę w MTB Marathon) i ciężko mi sobie po dzisiejszym starcie wyobrazić moje podjeżdżanie w Piwnicznej, gdzie trzeba będzie podjechać prawie dwa razy tyle co dzisiaj.
No, ale może jakoś sobie poradzę. Dałam radę w ub roku przy makabrycznej pogodzie i braku klocków, to może i w tym sezonie jakoś się uda. Byłoby fajnie, bo jeszcze w żadnym sezonie nie zaliczyłam dwóch generalek.
Dzisiejsza trasa była dość wymagająca kondycyjnie, ciężko się kręciło na gliniastym w wielu miejscach podłożu, ale to taka specyfika tych terenów i można się było tego spodziewać. Może też dlatego dzisiaj była taka słaba frekwencja.
Bardzo mało osób na mega, bo na giga tradycyjnie bardzo mało.
11 wyścig w tym sezonie i czuję już to w nogach.
Jeszcze dwa (jeśli skończę Piwniczną, to w Istebnej raczej już nie wystartuję i pojadę tam wyłącznie w celach towarzyskich, aby pożegnać sezon wspólnie z drużyną).
Czuję się już zmęczona, a Istebną już jechałam dwa razy, więc mogę sobie odpuścić.
Trochę szkoda, bo to już chyba ostatni wyścig u GG (ale naprawdę czuję już solidne zmęczenie). W przyszłym roku ten cykl ma zniknąć (tak się już coraz głośniej mówi). Wielka szkoda, bo jak powiedział Sławek Bartnik ten cykl bardzo pozytywnie wyróżniał się w Europie jeśli chodzi o skalę trudności tras (podobno nie ma w Europie cyklu oferującego takie trasy). Nie wiem, bo nie miałam okazji jechać żadnego maratonu poza Polską, ale skoro tak mówi Sławek, to chyba wie co mówi.
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
- ...na lepsze miejsce niż 5 nie mam co liczyć, a i o to miejsce będzie trudno i trzeba będzie zawalczyć...
Bez urazy. Czytam czasem o Pani "kolarstwie" i jedyne co mogę stwierdzić to fakt, że jakie treningi takie wyniki. Ma Pani jakieś doświadczenie sportowe więc temat treningów nie powinien być obcy.
Powodzenia ! :) kolarz emeryt - 09:40 niedziela, 24 sierpnia 2014 | linkuj
Bez urazy. Czytam czasem o Pani "kolarstwie" i jedyne co mogę stwierdzić to fakt, że jakie treningi takie wyniki. Ma Pani jakieś doświadczenie sportowe więc temat treningów nie powinien być obcy.
Powodzenia ! :) kolarz emeryt - 09:40 niedziela, 24 sierpnia 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!