Czwartek, 16 października 2014
Podsumowanie po tygodniu
Na ludzi, którzy starają się dbać o to co jedzą, starają się
dbać o zdrowe odżywianie, często patrzy się jak na dziwaków.
Niesłusznie. Tak zdecydowanie myślę, po mojej tydzień trwającej „rewolucji”.
Dzisiaj mija tydzień odkąd rozpoczęłam swoje „nowe” życie pt zdrowo jem.
Dlaczego rozpoczęłam? O tym już pisałam. Co jakiś czas podejmowałam próby, z różnym skutkiem. Część dobrych nawyków pozostawała, niestety nie wszystkie. Powód dla którego podjęłam ostatnią moją próbę? Uwierzyłam kiedy Sławek Nosal, który swoje życie pod tym względem odmienił dużo wcześniej ode mnie, powiedział, że czuje się o wiele lepiej psychicznie i fizycznie. Chciałam poczuć to samo. Chciałam żeby mój organizm był lepiej przygotowany do życia, do sportu.
Chciałam też zadbać o swoją wagę, która utrzymuje się w jakiejś tam normie, ale jak na „kolarza” to co tutaj dużo mówić – nie jest idealna i mogłaby być odrobinę niższa .
A poza tym wszystko to - spodobało mi się. Lubię szukać zdrowych produktów, lubię gotować. Lubiłam przebywać w mojej kuchni, teraz lubię jeszcze bardziej.
Zdaję sobie sprawę, że są tacy co pukają się w głowę, są tacy, którzy podśmiewają się ze mnie po kątach, są tacy dla których temat zdrowe żywienie to oczywista oczywistość i wiedzą już na ten temat wszystko.
Wiem jednak też, że jest cała masa ludzi, która nie wie, są też tacy, którzy nie chcą wiedzieć, są też tacy, którzy są zbyt leniwi, żeby się dowiedzieć i coś zmienić. Ci szukają argumentów przeciw.. bo drogo, bo to zajmuje czas, bo we wszystkim jest „chemia” i nie da się jej unikać (zupełnie się nie da rzecz jasna, ale można minimalizować). To oni najczęściej pakują do koszyków colę, chipsy, słodycze,kostki rosołowe i tym podobne super rzeczy, które nie są wcale czymś czego nasz organizm naprawdę potrzebuje i bez których by sobie nie poradził. I na to fundusze mają.
Wierzę jednak, że kiedy o tym piszę, mówię to podobnie jak mnie zainspirowali: Sławek, Iwona, Julita Bator, tak być może moje pisanie, mówienie będzie inspiracją dla innych.
Już kilka osób zakupiło książkę „Zamień chemię na jedzenie”, koleżanki z pracy powoli się przekonują (jedna dzisiaj poprosiła mnie żebym jej kupiła „zdrowe” przyprawy), druga widzę, że stara się zdrowo jeść.
Świetnie! Im więcej będzie nas zwracających uwagę na to dobrą żywność… to na zasadzie kropla drąży skałę być może producenci pożywienia będą musieli powoli zmieniać swoje podejście do tematu. Że jestem naiwna? Może i tak, ale wierzę, że to będzie przynosić efekt.
Od tygodnia robię zakupy bardziej świadomie i uważniej przyglądam się etykietom. Wnioski …. Poczytajcie etykiety, zobaczycie. Np. keczupy… tylko dwie marki oferują keczup z pomidorów a nie koncentratu ( swoją drogą kilka dni temu odkryłam pyszny keczup firmy Pudliszki, w szklanym małym opakowaniu, 250 g, smak –bajka!, skład: akceptowalny).
Przypatrywaliście się kiedyś składowi bardzo popularnej przyprawie Magii i wszystkim magopodobnym przyprawom?
Kiedyś napisałam tutaj, że ta przyprawa robiona jest z lubczyka (bo ma jego smak). Niestety myliłam się.
Oto skład tej przyprawy: woda, sól, wzmacniacz smaku (glutaminian monosodowy E 635), ocet, glukoza, ekstrakt drożdżowy, aromat.
A gdzie lubczyk???
Nie lepiej używać po prostu lubczyka? Kiedy powiedziałam o składzie ulubionej przyprawy koleżance, zrobiła wielkie oczy. Okazało się, że swoje dziecko też karmi zupą z tą super-przyprawą.
Odrobina takich produktów pewnie za bardzo nie zaszkodzi, ale jak sobie zsumujemy to co zjemy w ciągu całego dnia, to robi się jakaś mieszanka wybuchowa.
No dobrze – o tym wszystkim przecież piszą ciągle media, mówią dietetycy.
Ja napiszę o swoich doświadczeniach. O tym co ja robię, czy odczuwam zmianę. Takie podsumowanie po tygodniu.
Na jakieś bardziej konstruktywne wnioski pewnie przyjdzie jeszcze czas.
Tak jak pisałam staram się robić świadomie zakupy.
Jak to wygląda?
Jajka wiejskie nie sklepowe (to zdarzało mi się robić wcześniej, ale ostatnio znowu się zaniedbałam i kupowałam w sklepie).
Chleb. Nie jem go dużo, ale znalazłam piekarnię, która robi chleb wyłącznie z żytniej mąki na zakwasie. Okazało się, że jest tuż obok mojej pracy. Koszt? Pół kg – 3, 50 zł.
Warzywa i owoce. Tych nie kupuję już w sklepie. Idę na Burek i szukam pań z kilkoma produktami rozłożonymi na chodniku (większe prawdopodobieństwo, ze trafię na zdrowe warzywa i owoce).
Masło? Już o tym pisałam. Kupiłam wiejskie na Burku. Koszt taki jak masła w sklepie.
No i tak to mniej więcej wygląda.
Wyrzuciłam na razie z diety pszenicę i będę jej raczej docelowo unikać. Nie piję już kawy z mlekiem (piłam mleko zagęszczone do kawy).
Słodzę napoje (kawę i herbatę) znacznie mniej i wyłącznie miodem.
Napoi kolorowych nie piję, ale ich raczej nie kupowałam. Teraz gotuję kompoty:).
Co gotuję jeszcze – mieliście okazję zobaczyć.
Czuję się lepiej, nie mam problemów z zasypianiem, z sennością w czasie dnia, z pracy nie przychodzę taka zmęczona jak to bywało dotąd. Dzisiaj ktoś mnie zapytał: a co ty ostatnio jesteś w takim dobrym nastroju?
Nie zbankrutowałam. Nie poświęcam temu całego swojego wolnego czasu. Naprawdę nie.
Ale ten, który poświęcam jest spożytkowany dobrze i lubię tak właśnie go spędzać.
Czy trzeba jeszcze więcej argumentów „za”?
Chyba nie.
Niesłusznie. Tak zdecydowanie myślę, po mojej tydzień trwającej „rewolucji”.
Dzisiaj mija tydzień odkąd rozpoczęłam swoje „nowe” życie pt zdrowo jem.
Dlaczego rozpoczęłam? O tym już pisałam. Co jakiś czas podejmowałam próby, z różnym skutkiem. Część dobrych nawyków pozostawała, niestety nie wszystkie. Powód dla którego podjęłam ostatnią moją próbę? Uwierzyłam kiedy Sławek Nosal, który swoje życie pod tym względem odmienił dużo wcześniej ode mnie, powiedział, że czuje się o wiele lepiej psychicznie i fizycznie. Chciałam poczuć to samo. Chciałam żeby mój organizm był lepiej przygotowany do życia, do sportu.
Chciałam też zadbać o swoją wagę, która utrzymuje się w jakiejś tam normie, ale jak na „kolarza” to co tutaj dużo mówić – nie jest idealna i mogłaby być odrobinę niższa .
A poza tym wszystko to - spodobało mi się. Lubię szukać zdrowych produktów, lubię gotować. Lubiłam przebywać w mojej kuchni, teraz lubię jeszcze bardziej.
Zdaję sobie sprawę, że są tacy co pukają się w głowę, są tacy, którzy podśmiewają się ze mnie po kątach, są tacy dla których temat zdrowe żywienie to oczywista oczywistość i wiedzą już na ten temat wszystko.
Wiem jednak też, że jest cała masa ludzi, która nie wie, są też tacy, którzy nie chcą wiedzieć, są też tacy, którzy są zbyt leniwi, żeby się dowiedzieć i coś zmienić. Ci szukają argumentów przeciw.. bo drogo, bo to zajmuje czas, bo we wszystkim jest „chemia” i nie da się jej unikać (zupełnie się nie da rzecz jasna, ale można minimalizować). To oni najczęściej pakują do koszyków colę, chipsy, słodycze,kostki rosołowe i tym podobne super rzeczy, które nie są wcale czymś czego nasz organizm naprawdę potrzebuje i bez których by sobie nie poradził. I na to fundusze mają.
Wierzę jednak, że kiedy o tym piszę, mówię to podobnie jak mnie zainspirowali: Sławek, Iwona, Julita Bator, tak być może moje pisanie, mówienie będzie inspiracją dla innych.
Już kilka osób zakupiło książkę „Zamień chemię na jedzenie”, koleżanki z pracy powoli się przekonują (jedna dzisiaj poprosiła mnie żebym jej kupiła „zdrowe” przyprawy), druga widzę, że stara się zdrowo jeść.
Świetnie! Im więcej będzie nas zwracających uwagę na to dobrą żywność… to na zasadzie kropla drąży skałę być może producenci pożywienia będą musieli powoli zmieniać swoje podejście do tematu. Że jestem naiwna? Może i tak, ale wierzę, że to będzie przynosić efekt.
Od tygodnia robię zakupy bardziej świadomie i uważniej przyglądam się etykietom. Wnioski …. Poczytajcie etykiety, zobaczycie. Np. keczupy… tylko dwie marki oferują keczup z pomidorów a nie koncentratu ( swoją drogą kilka dni temu odkryłam pyszny keczup firmy Pudliszki, w szklanym małym opakowaniu, 250 g, smak –bajka!, skład: akceptowalny).
Przypatrywaliście się kiedyś składowi bardzo popularnej przyprawie Magii i wszystkim magopodobnym przyprawom?
Kiedyś napisałam tutaj, że ta przyprawa robiona jest z lubczyka (bo ma jego smak). Niestety myliłam się.
Oto skład tej przyprawy: woda, sól, wzmacniacz smaku (glutaminian monosodowy E 635), ocet, glukoza, ekstrakt drożdżowy, aromat.
A gdzie lubczyk???
Nie lepiej używać po prostu lubczyka? Kiedy powiedziałam o składzie ulubionej przyprawy koleżance, zrobiła wielkie oczy. Okazało się, że swoje dziecko też karmi zupą z tą super-przyprawą.
Odrobina takich produktów pewnie za bardzo nie zaszkodzi, ale jak sobie zsumujemy to co zjemy w ciągu całego dnia, to robi się jakaś mieszanka wybuchowa.
No dobrze – o tym wszystkim przecież piszą ciągle media, mówią dietetycy.
Ja napiszę o swoich doświadczeniach. O tym co ja robię, czy odczuwam zmianę. Takie podsumowanie po tygodniu.
Na jakieś bardziej konstruktywne wnioski pewnie przyjdzie jeszcze czas.
Tak jak pisałam staram się robić świadomie zakupy.
Jak to wygląda?
Jajka wiejskie nie sklepowe (to zdarzało mi się robić wcześniej, ale ostatnio znowu się zaniedbałam i kupowałam w sklepie).
Chleb. Nie jem go dużo, ale znalazłam piekarnię, która robi chleb wyłącznie z żytniej mąki na zakwasie. Okazało się, że jest tuż obok mojej pracy. Koszt? Pół kg – 3, 50 zł.
Warzywa i owoce. Tych nie kupuję już w sklepie. Idę na Burek i szukam pań z kilkoma produktami rozłożonymi na chodniku (większe prawdopodobieństwo, ze trafię na zdrowe warzywa i owoce).
Masło? Już o tym pisałam. Kupiłam wiejskie na Burku. Koszt taki jak masła w sklepie.
No i tak to mniej więcej wygląda.
Wyrzuciłam na razie z diety pszenicę i będę jej raczej docelowo unikać. Nie piję już kawy z mlekiem (piłam mleko zagęszczone do kawy).
Słodzę napoje (kawę i herbatę) znacznie mniej i wyłącznie miodem.
Napoi kolorowych nie piję, ale ich raczej nie kupowałam. Teraz gotuję kompoty:).
Co gotuję jeszcze – mieliście okazję zobaczyć.
Czuję się lepiej, nie mam problemów z zasypianiem, z sennością w czasie dnia, z pracy nie przychodzę taka zmęczona jak to bywało dotąd. Dzisiaj ktoś mnie zapytał: a co ty ostatnio jesteś w takim dobrym nastroju?
Nie zbankrutowałam. Nie poświęcam temu całego swojego wolnego czasu. Naprawdę nie.
Ale ten, który poświęcam jest spożytkowany dobrze i lubię tak właśnie go spędzać.
Czy trzeba jeszcze więcej argumentów „za”?
Chyba nie.
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
o cukrze wiem:), dowiedziałam się od kolegi Sufy.
dla mnie to nie jest wielki problem, bo nie piękę ciast (na razie).
ale tak, niewiele osób chyba to wie, ja też nie wiedziałam. Lemuriza1972 - 21:29 piątek, 17 października 2014 | linkuj
dla mnie to nie jest wielki problem, bo nie piękę ciast (na razie).
ale tak, niewiele osób chyba to wie, ja też nie wiedziałam. Lemuriza1972 - 21:29 piątek, 17 października 2014 | linkuj
Hm, ja tam nie widzę różnicy w samopoczuciu między współczesną epoką "zabójczej" diety słodyczowej a dawnymi, normalnymi/zdowymi czasami. I wtedy i teraz źle zasypiam w nocy i przysypiam w pracy... :)
Ze zdrowych nawyków to tylko mogę się pochwalić nie-piciem kawy i "herbaty z herbaty" (tylko ziołowe i owocowe).
Najlepszy przykład - jak wyglądają szklanki i łyżeczki po herbatach prawdziwych a jak po tych drugich...
A co do oszukanych produktów: mało kto wie i zauważa, że w sprzedaży najczęściej jest nie cukier waniliowy, a nędzna podróbka "waniLIniowy". mors - 21:14 piątek, 17 października 2014 | linkuj
Ze zdrowych nawyków to tylko mogę się pochwalić nie-piciem kawy i "herbaty z herbaty" (tylko ziołowe i owocowe).
Najlepszy przykład - jak wyglądają szklanki i łyżeczki po herbatach prawdziwych a jak po tych drugich...
A co do oszukanych produktów: mało kto wie i zauważa, że w sprzedaży najczęściej jest nie cukier waniliowy, a nędzna podróbka "waniLIniowy". mors - 21:14 piątek, 17 października 2014 | linkuj
na początku powinno być napisane że wpis zawiera lokowanie produktu :P
poza tym najpierw masa... :P labudu - 21:13 czwartek, 16 października 2014 | linkuj
poza tym najpierw masa... :P labudu - 21:13 czwartek, 16 października 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!