Niedziela, 19 października 2014
"Piesy"
Na dzisiaj Pani Krystyna zapraszała na Jamną. Musiałam odrzucić propozycję (z bólem bo Jamna o tej porze roku jest wyjątkowo piękna), ale moja kondycja jest już zupełnie nie góralska. Byłoby mi dzisiaj ciężko zdobywać Jamną.
Jakoś tak zupełnie niemrawo „wybierałam się” dzisiaj na rower. Miałam jechać o 11, wyjechałam o 12. Miałam jechać w zupełnie inne okolice, pojechałam gdzie pojechałam. Nie żałuję jednak, bo też było jesiennie pięknie. Kiedy wyjechałam z domu było słonecznie, ale dość chłodnawo, stąd ubrana bluza, którą ściągałam na pierwszym podjeździe.
Pierwszy przystanek obok stadionu Dunajca Zbylitowska Góra. Dojrzałam maki. Zawsze wydawało mi się, że one kwitną tylko w czerwcu, a tu proszę. Maki październikowe. Może taka nowa odmiana?
Jakoś tak zupełnie niemrawo „wybierałam się” dzisiaj na rower. Miałam jechać o 11, wyjechałam o 12. Miałam jechać w zupełnie inne okolice, pojechałam gdzie pojechałam. Nie żałuję jednak, bo też było jesiennie pięknie. Kiedy wyjechałam z domu było słonecznie, ale dość chłodnawo, stąd ubrana bluza, którą ściągałam na pierwszym podjeździe.
Pierwszy przystanek obok stadionu Dunajca Zbylitowska Góra. Dojrzałam maki. Zawsze wydawało mi się, że one kwitną tylko w czerwcu, a tu proszę. Maki październikowe. Może taka nowa odmiana?
Maki październikowe © lemuriza1972
Buczyna… drugi przystanek, ponieważ od ostatniego razu, kiedy tutaj byłam sporo się zmieniło. Dużo liści opuściło drzewa i pokryło las, przez co las wygląda bajkowo.
Zdjęcia tego klimatu zupełnie nie oddają. Tak w ogóle przeglądając dzisiejsze zdjęcia stwierdziłam, że ani jedno z nich nie oddaje tego co widziałam dzisiaj w rzeczywistości. Zdjęcia tak zmieniają świat… spłaszczają, czynią mniej kolorowym, mniej wyrazistym i zupełnie innym.
Buczyna © lemuriza1972
Zdjęcia tego klimatu zupełnie nie oddają. Tak w ogóle przeglądając dzisiejsze zdjęcia stwierdziłam, że ani jedno z nich nie oddaje tego co widziałam dzisiaj w rzeczywistości. Zdjęcia tak zmieniają świat… spłaszczają, czynią mniej kolorowym, mniej wyrazistym i zupełnie innym.
I nie pomoże żaden nawet najlepszy fotograf (no którym ja akurat nie jestem:)). Świat to świat, a zdjęcie to tylko jego nieudolna odbitka.
W Buczynie było mokro, nawet bardzo mokro.
To skłoniło mnie do przemyśleń czy aby na pewno realizować mój dzisiejszy plan na jazdę. Postanowiłam się nie poddawać, pomyślałam tylko, że dobrze, że tuż przed wyjściem zdecydowałam się nie ubierać moich białych, dopiero co upranych SIDI. Znowu byłaby godzina czyszczenia. Oj byłaby, bo wpadłam dzisiaj w taką młakę… w dodatku niezbyt ładnie pachnącą. Spece moczą się w miednicy:).
W Buczynie było mokro, nawet bardzo mokro.
To skłoniło mnie do przemyśleń czy aby na pewno realizować mój dzisiejszy plan na jazdę. Postanowiłam się nie poddawać, pomyślałam tylko, że dobrze, że tuż przed wyjściem zdecydowałam się nie ubierać moich białych, dopiero co upranych SIDI. Znowu byłaby godzina czyszczenia. Oj byłaby, bo wpadłam dzisiaj w taką młakę… w dodatku niezbyt ładnie pachnącą. Spece moczą się w miednicy:).
Mokro było dzisiaj © lemuriza1972
Dunajec na dziś © lemuriza1972
Moje ulubione wierzby © lemuriza1972
Pierwszy podjazd czyli od PIT STOPU i od razu przeszkoda. Tuż przed zakrętem przy którym stoi dom, wybiegł pies. Tam często psy wybiegają, ale to nie był mały szczekacz. To był olbrzymi pies. Stał i ani myślał sobie iść.
Ja pomyślałam: też nie ustąpię a co…
No to sobie stałam. Dosyć długo. Pomyślałam, że przez „piesa” nie będę zmieniać planów. No i tak sobie staliśmy. Ja i pies.
W końcu ktoś przyjechał autem do domu, w którym chyba mieszka pies i pies był sobie poszedł. Wsiadłam na rower, ale nie powiem żeby to był łatwy podjazd. Nie dość, że to był najtrudniejszy fragment podjazdu, to jeszcze nerwowo co chwilę się odwracałam się za siebie patrząc czy aby pies nie podąża moim śladem.
A potem mozolona wspinaczka na Lubinkę i nagroda na szczycie – niewyraźny bo niewyraźny, ale jednak zarys Tatr.
Tuż przed zjazdem Pana Adama © lemuriza1972
Widok na Dunajec w dole © lemuriza1972
I jeszcze jeden © lemuriza1972
Plan miałam taki, żeby zjechać zjazdem Pana Adama i tam też się udałam. Oj trudne to było dzisiaj trudne. Bardzo mokro i bardzo ślisko. Jakoś jednak się udało.
Końcówka zjazdu Pana Adama © lemuriza1972
W Dolinie Izy © lemuriza1972
W Dolinie Izy spotkałam dwie panie z kijkami. Szły pod górę. Powiedziałam „ Dzień dobry”, a jedna powiedziała: pani tam do góry jedzie?
Ja: tak
Ona: ale do samej góry ? (podjazd ma niespełna 3 km – tak dodam dla tych co nie są miejscowi i w Dolinie Izy nie byli).
Ja: tak
Ona: ale tak bez zatrzymywania się?
Ja: tak…
No masz… pomyślałam za chwilę – jak powiedziałam tak muszę uczynić, więc jak tu zdjęcia robić? Zdjęcia z Doliny szczególnie udane nie są wobec tego, ponieważ robiłam je podczas jazdy, nie chciałam być taka gołosłowna:).
A dzisiaj podjazd łatwy nie był. Mokry i wymagający sporego nakładu sił.
Podjazd w Dolinie © lemuriza1972
I coraz wyżej i wyżej:) © lemuriza1972
Dalszy ciąg podjazdu © lemuriza1972
I jedziemy dalej © lemuriza1972
To już końcówka © lemuriza1972
Następnym punktem mojego planu był zjazd Staszka.
Widok na Tarnów i Marcinkę © lemuriza1972
Hm… wpakowałam się nieźle. Nigdy jeszcze ten zjazd nie był tak trudny do zjechania jak dzisiaj. Błotna maź pod spodem i tony śliskich liści.
Jesienna opona © lemuriza1972
Oj dzisiaj technika „na Staszka” była popularna. Było ciężko, nie zjechałam całości, bo pomimo, że starałam się nie dotykać przedniego hamulca, rower tańczył momentami jak na lodowisku.
Końcówka zjazdu Staszka © lemuriza1972
Potok © lemuriza1972
Takie tam © lemuriza1972
Było mocno urokliwie © lemuriza1972
I znowu uroki lasu © lemuriza1972
Potem kawałek podjazdu (też dzisiaj nie podjechania w całości) i po wyjeździe z lasu chwilę myślałam co dalej.
Zatrzymałam się pod kapliczką i po chwili nawiedził mnie drugi tego dnia pies. Czarny był jak diabeł, ale potulny jak owieczka. Toteż spotkała go nagroda. Dostał ode mnie batona energetycznego made by Iza. Pomyślałam sobie tak: koty są najlepszym sprawdzaczem stopnia świeżości mięsa… Nie tkną go jeśli jest nieświeże. Pies będzie próbowaczem batona.
Zjadł ku mojej radości. Jadł aż uszy mu się trzęsły i został moim przyjacielem i pierwszym konsumentem moich batonów. Towarzyszył mi długo, biegał radosny wokół mnie na zjeździe, co bezpieczne nie było. Martwiłam się już, że tak mnie doholuje do Tarnowa, ale na szczęście pod koniec zjazdu (pierwszy raz nim jechałam) spotkałam tubylczą rodzinę i poprosiłam żeby przejęli opiekę na psem, bo jak za mną pobiegnie to znajdzie się nieoczekiwanie dla samego siebie w Tarnowie i z tego faktu, biorąc pod uwagę w jakiej pięknej okolicy mieszka (okolic Rychwałdu), zadowolony na pewno nie będzie.
Psia eskorta na zjeździe © lemuriza1972
Udało się. Państwo zaopiekowali się psem, a ja spokojna udałam się ku domowi, bo jakoś więcej już jeździć mi się nie chciało. Jeszcze tylko powrót trochę okrężna drogą (Łowczówek, Pleśna), myjka (bo rower niestety solidnie oberwał błotem) i jestem w domu.
Widok na Rychwałd © lemuriza1972
- DST 45.00km
- Teren 25.00km
- Czas 03:00
- VAVG 15.00km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
ooooooo :) tak właśnie podejrzewałem. Widzę, że odznaka "OBSERWATOR, TROPICIEL" nie była od parady.
Od żółtego szlaku w stronę Ryglic jest w sumie kilka dróg. Można nawet zrobić taką trasę interwałówą;
zjazd-podjazd Lechita - 19:25 piątek, 24 października 2014 | linkuj
Od żółtego szlaku w stronę Ryglic jest w sumie kilka dróg. Można nawet zrobić taką trasę interwałówą;
zjazd-podjazd Lechita - 19:25 piątek, 24 października 2014 | linkuj
Czy zdjęcie "Zaczyna się zjazd" jest z drogi od żółtego szlaku która biegnie z miejsca gdzie stoi krzyż i dwie ławeczki przy szlaku pod lasem ?
Lechita - 19:54 czwartek, 23 października 2014 | linkuj
Leszku, no to w sam raz dla Ciebie będzie:).
Póki co dystans mini/hobby nie jest w kregu moich zainteresowań.
Wolę jechać wolniej ale dłużej. Lemuriza1972 - 20:26 wtorek, 21 października 2014 | linkuj
Póki co dystans mini/hobby nie jest w kregu moich zainteresowań.
Wolę jechać wolniej ale dłużej. Lemuriza1972 - 20:26 wtorek, 21 października 2014 | linkuj
Pewnie zachodzą procesy fermentacyjne. Trzeba by poszukać dokładniej co i jak się tam dzieje. A taki sklepowy, rozpuszczany tez po pewnym czasie zaczyna dziwnie smakować.
Krótki czas przydatności ? To w sam raz na hobby i xc. "WLEWAMY" i ogień :) Lechita - 20:15 wtorek, 21 października 2014 | linkuj
Krótki czas przydatności ? To w sam raz na hobby i xc. "WLEWAMY" i ogień :) Lechita - 20:15 wtorek, 21 października 2014 | linkuj
już wiem: to pewnie sfermentowało i zrobił się miód pitny, tak?:)
Lemuriza1972 - 15:55 wtorek, 21 października 2014 | linkuj
to w takim razie jaka jest zaleta w tej wadzie?:) bo dalej nie rozumiem tego Twojego sformułowania.
Lemuriza1972 - 15:11 wtorek, 21 października 2014 | linkuj
Próbowałem, dlatego wiem że się psuje :-)
Maiłem go w Camelu Gość - 15:03 wtorek, 21 października 2014 | linkuj
Maiłem go w Camelu Gość - 15:03 wtorek, 21 października 2014 | linkuj
hm... Marcin
nie bardzo rozumiem zdanie "niestety ma jedną wadę, która paradoksalnie jest zaletą, a mianowicie podczas upałów bardzo szybko się psuje"
nie wiem czy się szybko psuje, podczas upałów nie piłam, wydaje mi się jednak, ze skoro jest upał, to raczej szybko się taki izo wypija i nie zdąży się zepsuć (jeśli nawet ma takie tendencje).
Nie wiem też, który składnik się psuje. Sól raczej nie, prawda?:). Miód? On (jeśli jest dobry, prawdziwy) raczej nie ma prawa się zepsuć. Owszem traci swoje właściwości, jeśli jest źle przechowywany (zła temperatura itd) No, ale tutaj raczej chyba nie zdąży...
Gdzieś kiedyś czytałam, że miód może się zepsuć jak dostanie się do niego woda, albo odrobina śliny (np kiedy włożymy do niego uprzednio polizaną łyżeczkę, ale ten proces trwa. To nie dzieje się z minuty na minutę.
Poza tym.. są bidony, które przez jakiś czas utrzymują niską temperaturę napoju, więc to też jest jakieś wyjście.
Ja polecam spróbować - może nie na maraton, ale na trening, wycieczkę, jak najbardziej. Lemuriza1972 - 14:48 wtorek, 21 października 2014 | linkuj
nie bardzo rozumiem zdanie "niestety ma jedną wadę, która paradoksalnie jest zaletą, a mianowicie podczas upałów bardzo szybko się psuje"
nie wiem czy się szybko psuje, podczas upałów nie piłam, wydaje mi się jednak, ze skoro jest upał, to raczej szybko się taki izo wypija i nie zdąży się zepsuć (jeśli nawet ma takie tendencje).
Nie wiem też, który składnik się psuje. Sól raczej nie, prawda?:). Miód? On (jeśli jest dobry, prawdziwy) raczej nie ma prawa się zepsuć. Owszem traci swoje właściwości, jeśli jest źle przechowywany (zła temperatura itd) No, ale tutaj raczej chyba nie zdąży...
Gdzieś kiedyś czytałam, że miód może się zepsuć jak dostanie się do niego woda, albo odrobina śliny (np kiedy włożymy do niego uprzednio polizaną łyżeczkę, ale ten proces trwa. To nie dzieje się z minuty na minutę.
Poza tym.. są bidony, które przez jakiś czas utrzymują niską temperaturę napoju, więc to też jest jakieś wyjście.
Ja polecam spróbować - może nie na maraton, ale na trening, wycieczkę, jak najbardziej. Lemuriza1972 - 14:48 wtorek, 21 października 2014 | linkuj
Taki izotonik to jak najbardziej, niestety ma jedną wadę, która paradoksalnie jest zaletą, a mianowicie podczas upałów bardzo szybko się psuje.
ps. "Staszkowy" zjazd musiał być "wciągający", ech ta glina :-)a w górach błota jak na lekarstwo. Marcin - 08:51 wtorek, 21 października 2014 | linkuj
ps. "Staszkowy" zjazd musiał być "wciągający", ech ta glina :-)a w górach błota jak na lekarstwo. Marcin - 08:51 wtorek, 21 października 2014 | linkuj
Chyba chodziło o coś w tym stylu no i nie ma tych wszystkich dodatków.
Lechita - 20:10 poniedziałek, 20 października 2014 | linkuj
dokładnie: miód, cytryna i sól (ja uważam, że bez soli smak nie byłby taki fajny).
Próbowałam kilka razy i bardzo mi smakuje.
Czy smak taki jak tego ze sklepu?
Nie. Znacznie lepszy. Lemuriza1972 - 15:23 poniedziałek, 20 października 2014 | linkuj
Próbowałam kilka razy i bardzo mi smakuje.
Czy smak taki jak tego ze sklepu?
Nie. Znacznie lepszy. Lemuriza1972 - 15:23 poniedziałek, 20 października 2014 | linkuj
Miód + sok z cytryny. Można dodać szczyptę soli.
marusia - 21:54 niedziela, 19 października 2014 | linkuj
Ktoś mi kiedyś mówił, że robi sobie izo z miodu + coś tam, coś tam. Mówił, że w zasadzie nie czuł różnicy ze sklepowym.
Lechita - 20:02 niedziela, 19 października 2014 | linkuj
to super, na wiosne piszę się na trening na tej trasie.
Mic - 19:53 niedziela, 19 października 2014 | linkuj
uuu, no a jak test batonów? bo bardziej interesuje mnie Pani opinia o nich niż psa... liczyłem że doczytam jakąś relacje na ich temat, bo sam chce je zrobić.
Liczę na zaproszenie wiosną na tą trase, zdjęcia bardzo zachęcające;) Mic - 19:31 niedziela, 19 października 2014 | linkuj
Liczę na zaproszenie wiosną na tą trase, zdjęcia bardzo zachęcające;) Mic - 19:31 niedziela, 19 października 2014 | linkuj
a ja coś czuje że jakby na PitStopie pies zaczął Cię gonić pod górę to by była życiówka na tym podjeździe :P
labudu - 19:21 niedziela, 19 października 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!