Wtorek, 25 listopada 2014
Bieganie (6)
Mgła zasnuła dzisiaj Mościce.
Zasnuła też Dunajec. Okolice naddunajcowe stanowiły dzisiaj doskonałą scenerią dla jakiegoś horroru. „Horrorowe” klimaty to były.
Odkąd codziennie sportowo staram się coś robić, odkąd skończył się posezonowy odpoczynek, odkąd zajęłam się bardziej na poważnie gotowaniem i nie odwiedzam już barów, ani nie kupuję żadnych gotowych dań – popołudnia i wieczory zrobiły się zbyt krótkie. Nieodczas tak zwany.
Gdzieś pomiędzy gotowaniem obiadu na dzisiaj, gotowaniem obiadu na jutro i prasowaniem… 40 minut biegu. Do Ostrowa i z powrotem. Sił jakby przybyło. Takie mam wrażenie.
A w nagrodę był chleb od Pani Krystyny (bo znowu mi przyniosła) z malinowym dżemem od Pani Krystyny.
Ja to mam dobrze, prawda?
A jeśli chodzi o kuchnię to dzisiaj na obiad był omlet, o którym kiedyś pisałam. Polecam !!!
Na jutro przygotowałam sobie komosę ryżową, a do niej gulasz. Hm.. nie jestem wielką miłośniczką czerwonego mięsa (cóż poradzę.. jakoś tak mam od dzieciństwa mięsowstręt pewien).
Postanowiłam jednak dzisiaj, że spróbuję się przeprosić z tym mięsem . Kupiłam więc karkówkę. Pokroiłam w kostkę, dałam do marynaty własnej roboty (oliwa czosnkowa, lubczyk, tymianek, przyprawa do mięs i sosów z Darów Natury, Ziarenka Smaku z kolbuszowskiej firmy Vigor), odstawiłam na godzinę, potem do garnka, wlałam trochę wody. Do tego: papryka pokrojona w kostkę, pieczarki pokrojone w plasterki, cebula pokrojona w kostkę, dwa suszone pomidory (nie kupuję już pomidorów świeżych, bo są już niedobre o tej porze roku, zastąpiłam je suszonymi) , a do tego moje ulubione przyprawy i zioła (tymianek, estragon, lubczyk, trochę przyprawy z suszonych pomidorów plus czarnuszka, nieco dobrego keczupu – firma Krokus). No i wyszło całkiem, całkiem jadalne.
Ale jak jest naprawdę okaże się jutro, jak będę jeść:).
Zasnuła też Dunajec. Okolice naddunajcowe stanowiły dzisiaj doskonałą scenerią dla jakiegoś horroru. „Horrorowe” klimaty to były.
Odkąd codziennie sportowo staram się coś robić, odkąd skończył się posezonowy odpoczynek, odkąd zajęłam się bardziej na poważnie gotowaniem i nie odwiedzam już barów, ani nie kupuję żadnych gotowych dań – popołudnia i wieczory zrobiły się zbyt krótkie. Nieodczas tak zwany.
Gdzieś pomiędzy gotowaniem obiadu na dzisiaj, gotowaniem obiadu na jutro i prasowaniem… 40 minut biegu. Do Ostrowa i z powrotem. Sił jakby przybyło. Takie mam wrażenie.
A w nagrodę był chleb od Pani Krystyny (bo znowu mi przyniosła) z malinowym dżemem od Pani Krystyny.
Ja to mam dobrze, prawda?
A jeśli chodzi o kuchnię to dzisiaj na obiad był omlet, o którym kiedyś pisałam. Polecam !!!
Na jutro przygotowałam sobie komosę ryżową, a do niej gulasz. Hm.. nie jestem wielką miłośniczką czerwonego mięsa (cóż poradzę.. jakoś tak mam od dzieciństwa mięsowstręt pewien).
Postanowiłam jednak dzisiaj, że spróbuję się przeprosić z tym mięsem . Kupiłam więc karkówkę. Pokroiłam w kostkę, dałam do marynaty własnej roboty (oliwa czosnkowa, lubczyk, tymianek, przyprawa do mięs i sosów z Darów Natury, Ziarenka Smaku z kolbuszowskiej firmy Vigor), odstawiłam na godzinę, potem do garnka, wlałam trochę wody. Do tego: papryka pokrojona w kostkę, pieczarki pokrojone w plasterki, cebula pokrojona w kostkę, dwa suszone pomidory (nie kupuję już pomidorów świeżych, bo są już niedobre o tej porze roku, zastąpiłam je suszonymi) , a do tego moje ulubione przyprawy i zioła (tymianek, estragon, lubczyk, trochę przyprawy z suszonych pomidorów plus czarnuszka, nieco dobrego keczupu – firma Krokus). No i wyszło całkiem, całkiem jadalne.
Ale jak jest naprawdę okaże się jutro, jak będę jeść:).
Gulasz © lemuriza1972
A dzisiaj będzie trochę o czytaniu.
Bo to jest jedna z tych spraw, które stanowią o JAKOŚCI mojego życia, o czym niejednokrotnie już pisałam.
Jak wybieram książki? Są autorzy, których znam na tyle dobrze, że ich nowe książki kupuje w ciemno. Tokarczuk, Myśliwski, Margaret Atwood, Zadie Smith i kilku innych. Od jakiegoś czasu lubię książki pisane przez albo o ludziach gór.
Na wiele książek trafiam przypadkiem – przeczytam coś w jakiejś gazecie, albo sieci, czasem usłyszę w Radiu Kraków.
Kieruję się recenzjami – tak mają dla mnie dość duże znaczenie. I te pisane przez fachowców i te pisane przez czytelników (zwłaszcza te). Jest taki portal www.lubimyczytac.pl, gdzie dodawane są recenzje czytelników właśnie.
Poza tym zawsze można sprawidzić gdzie i za ile można kupić daną książkę.
Piszę o tym nie bez przyczyny, bo dzisiaj chciałabym zamieścić kilka cytatów z tego portalu.
A „sprawa” dotyczy książki Olgi Tokarczuk „Księgi Jakubowe”. Ciekawa jestem czy ktoś z Was przeczytał tę książkę?
Ja niestety jeszcze nie. Mam za sobą 100 stron zaledwie. Marzy mi się żeby spakować książkę do plecaka i wyjechać na jakiś tydzień do schroniska w górach. Wtedy pewnie bym ją przeczytała w ten tydzień. Ale nie pojadę. Nie ma takiej możlwości.
I pewnie będę w związku z tym czytać ją kilka miesięcy. Tak, tak.. Bo to jest książka, która wymaga czasu. Wymaga uwagi. Koncentracji. Ciszy. Spokoju duszy.
Nieprawdopodobna jest praca, którą włożyła Tokarczuk w napisanie tej książki. Szacunek wielki. To mądra, bardzo mądra kobieta. Kiedyś (pisałam o tym) miałam okazję ją spotkać.
Zawsze wyobrażałam sobie tę chwilę, wyobrażałam sobie co powiem, o co zapytam. Niewiele powiedziałam, o nic nie zapytałam. Nie miałam odwagi w zetknięciu z tą.. wiedzą, mądrością. Nie miałam odwagi się odezwać. Wydałam się sobie samej taka mała.. taka bardzo niedouczona… głupia zwyczajnie. Ot co.
To nie jest łatwa książka do czytania, a może to ja jestem właśnie zbyt niedouczona, może zbyt mało jeszcze przeczytałam w życiu?
Bo jedna z czytelniczek pisze tak: "Nie rozumiem tylko jednej opinii, która powtarza się w kontekście tej powieści: że jest to książka "trudna" czy "wymagająca". Mój Boże, jeśli się jest przyzwyczajonym do studwudziestostronicowych wyrzygów na temat własny, jakie serwuje nam większość młodych, polskich prozaików, no to rzeczywiście, może i "Księgi" są trudne, ale jeśli się poczytało trochę w życiu dobrej literatury, to nie ma o czy mówić. To klasyczna niemalże, dziewiętnastowieczna powieść, do tego zresztą Autorką dążyła, jak tłumaczy w wywiadach, do jakiegoś flirtu z dziewiętnastowieczną prozą. A nie są to przecież formy najbardziej wymagające dla czytelnika. Co zresztą niczego jej nie ujmuje, bo jest to naprawdę wielkie dzieło, nie bójmy się tego słowa, i to nie tylko w sensie artystycznym, ale również dzieło w sensie stworzenia, choć nie z niczego - i tutaj naprawdę chapeaux bas dla Autorki za ogromne oczytanie i wielką wiedzę. Kto jeszcze dzisiaj tak pisze...?"
Chciałabym wreszcie znaleźć masę wolnego czasu, żeby usiąść z tą książką i ją przeczytać…
Sporo czytam w drodze do pracy i w drodze z pracy. Niestety tej książki ze sobą nie wezmę (zbyt duża i ciężka żeby ją nosić ze sobą). Nie bardzo też wyobrażam sobie czytanie jej w autobusie. Ją trzeba czytać w bezwzględnej ciszy. Zasługuje na to.
Tak piszą inni:
"Książka konieczna, napisana piękną polszczyzną, stająca się tajemnicą ulotnej współczesności, lekturą niezbędną do odrobienia przez wszystkich tych, dla których pęd codzienności, zwłaszcza bezrefleksyjnej, staje się zbytecznym balastem wobec ich wewnętrznej potrzeby w próbie odpowiedzi przed samym sobą na zadawane przez kolejne pokolenia ludzkości te same pytania o sens, wiarę, przyczynowość własnego istnienia oraz, co najistotniejsze, jakość własnej podróży przez kalendarz czasu. Oto Nowe Ateny, oto moc talentu Olgi Tokarczuk."
" Znakomita powieść! Książka, na którą warto było czekać tych kilka lat. Pięknie napisana, mądra, zaskakująca, nieprawdopodobna, gruuuba, skłaniająca do refleksji... w końcu wielka polska powieść. Polska, bo to rzecz o nas, o nas sprzed kilkuset lat, o szlachcie, która zadowolona stanem posiadania nie zauważyła nadchodzącego końca, o ciemiężonych chłopach (może to wątek niezbyt rozbudowany, ale jednak widoczny i szarpiący za serce), o Żydach, którzy z dobrodziejstw mitycznej tolerancji korzystali wyjątkowo rzadko albo i wcale. Jest to w końcu rzecz - i to być może największa zaleta Ksiąg Jakubowych - o Polsce współczesnej, dzisiejszej. Mistrzostwo."
będę wdzięczna za opinie.
A ja o niej piszę dzisiaj, bo po tych 100 stronach.. już wiem, że na to zasługuje, żeby o niej pisać, mówić.
I mam nadzieję, że będzie następna Nagroda Nike dla mojej ulubionej pisarki.
- Aktywność Bieganie
Komentarze
Z pomidorów -całkiem smaczna jest odmiana "malinowa".
To prawda, że są książki których nie można czytać pod presją czasu, zerkając co jakiś czas na zegarek. Do autobusu się nie nadają :] Pamiętam jak kiedyś zarwałem noc i jedyne co mnie w końcu oderwało od książki -to był budzik do pracy o 5:00 :P marusia - 22:49 wtorek, 25 listopada 2014 | linkuj
To prawda, że są książki których nie można czytać pod presją czasu, zerkając co jakiś czas na zegarek. Do autobusu się nie nadają :] Pamiętam jak kiedyś zarwałem noc i jedyne co mnie w końcu oderwało od książki -to był budzik do pracy o 5:00 :P marusia - 22:49 wtorek, 25 listopada 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!