Niedziela, 30 listopada 2014
Gomole trenują czyli Bieganie na Śląsku, bieganie w Tarnowie (7)
Wczoraj dzień bez sportu, ale za to z dużą ilością chodzenia.
Wybrałyśmy się z Panią Krystyną do Krakowa w celach kilku.
Postanowiłyśmy, że do naszego treningu włączymy ciężary w kuchni i zakupiłyśmy pożądane od dawna patelnie żeliwne (podobno najlepsze do smażenia, dostępne w Ikei, cena słuszna, ale myślę, że warto).
A ile pożytku… Patelnia jest tak ciężka, że dźwigając ją chcąc nie chcąc będziemy robić siłę:).
Wybrałyśmy się z Panią Krystyną do Krakowa w celach kilku.
Postanowiłyśmy, że do naszego treningu włączymy ciężary w kuchni i zakupiłyśmy pożądane od dawna patelnie żeliwne (podobno najlepsze do smażenia, dostępne w Ikei, cena słuszna, ale myślę, że warto).
A ile pożytku… Patelnia jest tak ciężka, że dźwigając ją chcąc nie chcąc będziemy robić siłę:).
Przy okazji zakupów spotkała nas taka sytuacja:
Ktoś podłożył świnię GOMOLOM © lemuriza1972
Dzisiaj bieganie (35 minut, coraz lżej mi się biega, co mnie cieszy, tempo wciąż niezbyt szybkie, ale wytrzymałość chyba rośnie, tak to oceniam). Do tego dzisiaj 50 minut ćwiczeń z ketlą i gumami.
W lesie © lemuriza1972
Ćwiczyłam sobie „w rytm” biegu narciarek klasycznych tzn oglądając ich zmagania (to zawsze motywuje) i pozazdrościłam im zimy i zimowej scenerii. Miejmy nadzieję, że już niedługo u nas też będą takie białe widoki.
Kiedy wyjeżdżaliśmy z Lasu (byłam z Mirkiem, ale tylko dojazdowo, bo w Lesie on tradycyjnie przemierzał swoje ścieżki, w swoim tempie) z naprzeciwka mknął kolarzysta (mocno mknął).
Im bliżej byliśmy kolarzysty, tym bardziej byłam pewna, że go znam. Otóż to był Marcin.
Tuż za nim (kilka minut za nim) podążał bus BB Oshee Team (jak widać konkurencja nie śpi) i jak Gomole trenują to i BB Oshee Team trenuje.
A Gomole na Śląsku trenują tak:
Kiedy wyjeżdżaliśmy z Lasu (byłam z Mirkiem, ale tylko dojazdowo, bo w Lesie on tradycyjnie przemierzał swoje ścieżki, w swoim tempie) z naprzeciwka mknął kolarzysta (mocno mknął).
Im bliżej byliśmy kolarzysty, tym bardziej byłam pewna, że go znam. Otóż to był Marcin.
Tuż za nim (kilka minut za nim) podążał bus BB Oshee Team (jak widać konkurencja nie śpi) i jak Gomole trenują to i BB Oshee Team trenuje.
A Gomole na Śląsku trenują tak:
Siłownia w warunkach naturalnych © lemuriza1972
Taka sobie dzisiaj... Samozwańcza:)
A teraz będzie o rewolucji.
Rewolucji jaką poczynił w mojej kuchni blender. Dawno się nie cieszyłam aż tak z takiej pozornie małoistotnej rzeczy.
No, ale ona nie jest taka małoistotna w sumie bo stwarza mi wiele możliwości.
Na razie robię proste koktajle i szukam nowych przepisów, a także próbuje poznać świat warzyw i owoców tak aby czasem szkody jakiejś mojemu organizmowi nie zrobić poprzez np. nieumiejętne ich łączenie.
Wczoraj był koktajl warzywno-owocowy. Sama sobie skład wymyśliłam i piszę o tym po to żeby pokazać jak w bardzo prosty sposób można sobie dostarczyć dużej ilości witamin. Jabłko (Witamina C, pektyna, błonnik, witamina B, witamina A,E)
Kiwi (witamina C, E, potas, błonnik)
Pomidor ( witamina C, witamina E, beta karoten, witamina B, PP, potas, wapń, magnez, żelazo,fosfor, no i lipoken- antyutelniacz )
Natka pietruszki (witamina C, A).
Czy nie zdrowiej i taniej zamiast łykać witaminy z apteki?
A dzisiaj koktajl bananowy po bieganiu (banan, kefir,a do tego trochę migdałów i wiórek kokosowych, no i karob).
A na kolację koktajl z buraka, marchewki, jabłka i pomidora, z udziałem natki pietruszki również. Polecam! Pyszne, zdrowe, tanie. No i bynajmniej nie jest to pracochłonne.
Zielono mi:) © lemuriza1972
A na koniec o filmach.
Dwóch.
„DAAS” – ten film polecono mi w komentarzach pod jednym z moich wpisów. Rzecz polska, kostiumowa, niespotykana w polskich kinie w takiej odsłonie. Film klimatyczny, tajemniczny i co ważne z doskonałą obsadą aktorską. Jedną z głowny postaci tego filmu jest Jakub Frank. Człowiek, wokół którego toczy się powieść Olgi Tokarczuk „Księgi Jakubowe”. Człowiek, który ogłosił się mesjaszem. Ciekawa postać. Film ogromnie polecam, szkoda, że w Polsce (film jest z 2011) przeminął jakoś bez echa.
A drugi film to najnowszy film Jana Jakuba Kolskiego, na którym dzisiaj byłam w kinie ("Serce, serduszko").
Film jest ciepły, wzruszający, zabawny, z bardzo dobrą rolą dziecięcą i fajną rolą Borysa Szyca (za którym średnio przepadam, ale tutaj był świetny, do tego jest epizod rowerowy, który spowodował u nas atak śmiechu).
No i te przepiękne Bieszczady. Naprawdę warto wybrać się do kina.
- Aktywność Bieganie
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!