Poniedziałek, 1 grudnia 2014
Warzywnie
Godzina i 15 minut ćwiczeń.
Zaczęłam od 15 minut strechingu. Skończyłam 5 minutami strechingu.
Lata trenowania siatkówki postawiły mnie w dość uprzywilejowanej pozycji. Dużo treningów ogólnorozwojowych, tak że mięśnie elastyczne, dobrze rozciągnięte. Ale to już było.
Teraz się zmieniło. Wiek zapewne robi swoje, ale też kolarstwo to taki sport, który niestety w pewien sposób pewne mięśnie upośledza. Wiosna, lato – nic innego nie robię tylko rower. A na rowerze pracują głównie nogi.
Więc zauważyłam ostatnio, że już nie tak prosto robić różne ćwiczenia i stwierdziłam, że trzeba trochę strechingu wprowadzić do tych moich codziennych ćwiczeń.
No a poza tym już tradycyjnie ćwiczenia z ketlami i gumą.
Jeśli zaś chodzi o kulinaria to dzisiaj koktajl warzywno-owocowy (kiwi, jabłko, burak, szpinak). Oprócz tego zupa-krem z porów, o której napiszę, bo uważam, że warto (smaczna, pożywna, zdrowa).
Nie wiem czy wiecie, że por to jedno z najstarszych (obok cebuli, czosnku) warzyw na świecie? Ja tego nie wiedziałam. Przeczytałam w sieci.
Ja pora bardzo lubię , zwłaszcza tego duszonego. Do tego ma tę zaletę (oprócz wielu innych zalet), że jest niskokaloryczny.
Do zupy przygotowałam bazę warzywną do zup-kremów, o której kiedyś pisałam. Dla przypomnienia: cebula przez chwilę podsmażona na oliwie, po chwili dolana woda, dodany pieprz i kurkuma, a do tego marchewka, seler, pietruszka (starte na dużej tarce). I dusimy do miękkości. Por pokrojony (albo starty na tarce) w plasterki, podduszony, po czym dodany do jednego litra wody. Całość trzeba zagotować. Po zagotowaniu zmiksować z ugotowaną kaszą jaglaną.
Do gotującego się pora dodałam pomidora suszonego. Tak dla smaku.
Po zmiksowaniu przyprawy: tymianek, estragon, pietruszka, lubczyk, przyprawa pomidor&czarnuszka.
Zapomniałam sobie kupić grzanki. Miałam poza tym dylemat bo te sklepowe pewnie z mąki pszennej. Nie chciało mi się wychodzić z domu i przypomniałam sobie, że grzanki można zrobić samemu. W tym też celu pokroiłam na małe kawałeczki bułkę żytnią (którą to bułkę podarowała mi w Krakowie pani Krystyna, a kupiłyśmy ją a piekarence na Szpitalnej, na którą trafiłyśmy przypadkiem, sprzedawano tam pieczywo bez chemii. Świetna piekarnia! O bułce zapomniałam… trochę podeschła. Przydała się dzisiaj bardzo). Grzanki posypałam różnymi ziołami i do piekarnika.
No i jak mawiała Julia z pewnego filmu (jakiego???) :
BON APPETIT!
Zaczęłam od 15 minut strechingu. Skończyłam 5 minutami strechingu.
Lata trenowania siatkówki postawiły mnie w dość uprzywilejowanej pozycji. Dużo treningów ogólnorozwojowych, tak że mięśnie elastyczne, dobrze rozciągnięte. Ale to już było.
Teraz się zmieniło. Wiek zapewne robi swoje, ale też kolarstwo to taki sport, który niestety w pewien sposób pewne mięśnie upośledza. Wiosna, lato – nic innego nie robię tylko rower. A na rowerze pracują głównie nogi.
Więc zauważyłam ostatnio, że już nie tak prosto robić różne ćwiczenia i stwierdziłam, że trzeba trochę strechingu wprowadzić do tych moich codziennych ćwiczeń.
No a poza tym już tradycyjnie ćwiczenia z ketlami i gumą.
Jeśli zaś chodzi o kulinaria to dzisiaj koktajl warzywno-owocowy (kiwi, jabłko, burak, szpinak). Oprócz tego zupa-krem z porów, o której napiszę, bo uważam, że warto (smaczna, pożywna, zdrowa).
Nie wiem czy wiecie, że por to jedno z najstarszych (obok cebuli, czosnku) warzyw na świecie? Ja tego nie wiedziałam. Przeczytałam w sieci.
Ja pora bardzo lubię , zwłaszcza tego duszonego. Do tego ma tę zaletę (oprócz wielu innych zalet), że jest niskokaloryczny.
Do zupy przygotowałam bazę warzywną do zup-kremów, o której kiedyś pisałam. Dla przypomnienia: cebula przez chwilę podsmażona na oliwie, po chwili dolana woda, dodany pieprz i kurkuma, a do tego marchewka, seler, pietruszka (starte na dużej tarce). I dusimy do miękkości. Por pokrojony (albo starty na tarce) w plasterki, podduszony, po czym dodany do jednego litra wody. Całość trzeba zagotować. Po zagotowaniu zmiksować z ugotowaną kaszą jaglaną.
Do gotującego się pora dodałam pomidora suszonego. Tak dla smaku.
Po zmiksowaniu przyprawy: tymianek, estragon, pietruszka, lubczyk, przyprawa pomidor&czarnuszka.
Zapomniałam sobie kupić grzanki. Miałam poza tym dylemat bo te sklepowe pewnie z mąki pszennej. Nie chciało mi się wychodzić z domu i przypomniałam sobie, że grzanki można zrobić samemu. W tym też celu pokroiłam na małe kawałeczki bułkę żytnią (którą to bułkę podarowała mi w Krakowie pani Krystyna, a kupiłyśmy ją a piekarence na Szpitalnej, na którą trafiłyśmy przypadkiem, sprzedawano tam pieczywo bez chemii. Świetna piekarnia! O bułce zapomniałam… trochę podeschła. Przydała się dzisiaj bardzo). Grzanki posypałam różnymi ziołami i do piekarnika.
No i jak mawiała Julia z pewnego filmu (jakiego???) :
BON APPETIT!
Zielona zupa z grzankami © lemuriza1972
- Aktywność Ciężary
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!