Środa, 4 lutego 2015
Niechciany WF
To jest blog głównie sportowy, chociaż też czasem bywa okołosportowy, albo całkiem pozasportowy.
Wiecie jednak, że sport to moja pasja i życie bez niego miałoby dla mnie dużo mniejsze znaczenie.
W moim domu sport był obecny zawsze (ojciec piłkarz). Moja Mama niechętnie jednak na moje sportowanie patrzyła (sportowanie, które takie na poważnie zaczęło się przypadkiem, z ambicji się wzięło. Nie chciałam być gorsza w elementach siatkówki, których uczyłyśmy się na wf-ie, od koleżanki i tak bardzo się starałam, że w końcu nauczycielka wytypowała mnie na zawody.Od tych zawodów miłość do siatkówki się zaczęła. Koleżanka przez krótki czas tylko była lepsza. Potem przez wiele lat podstawówki i szkoły średniej przynosiła zwolnienia lekarskie z wf-u. Dopiero w maturalnej klasie zaczęła ćwiczyć. Chciała mieć ocenę na świadectwie, bo to była bardzo dobra uczennica. I tak ona odeszła od sportu bardzo szybko, a ja w sumie dzięki niej zostałam ze sportem na zawsze).
Zanim jednak była siatkówka na poważnie, to były jakieś wrotki (tak, tak nie było wtedy rolek, były wrotki), rower, bieganie po podwórku, granie w piłkę nożną z chłopakami, granie w siatkówkę na trzepaku.
Na to poważne zajęcie się siatkówką Mama patrzyła bardzo krzywo. Uważała, że sport to starta czasu, a ja powinnam się uczyć, bo tylko nauka jest ważna.
Początkowo jakoś jedno z drugim czasami nie szło w parze, ale w końcu pogodziłam i jedno i drugie. Dlaczego piszę o Mamie krzywo na to spoglądającej? Bo ten tekst jest do Mam i do Tatusiów, Dziadków i nauczycieli (tych od niewuefu). Nie patrzcie krzywo jeśli Wasze dzieci chcą zająć się sportem.
Bądźcie szczęśliwi, jeśli zechcą to robić. Wspierajcie ich w tym.
Przeczytałam wczoraj wywiad z Łukaszem Kadziewiczem, który wziął udział w akcji STOP Zwolnieniom Z WF-U. Jest dostępny na Onecie. Poczytajcie jakie przerażające są statystyki jeśli chodzi o udział w lekcjach wychowania fizycznego dzieci i młodzieży. Jak dzieci są bardzo otyłe, a czym grozi otyłość… o tym chyba nie muszę pisać. Ten tekst dał mi dużo do myślenia.
Nie do końca rozumiem.. dlaczego dzieci unikają wf-u. Nie mogę zrozumieć. W "moich" czasach na wf czekało się z niecierpliwością.
Dzisiaj tylko sygnalizuję problem , ale zamierzam się nim zająć trochę bardziej poważnie. Wkrótce.
Czytam teraz fantastyczną książkę Tadeusza Konwickiego „Kalendarz i klepsydra” (polecam gorąco, pięknie napisana, piękna polszczyzna, dużo anegdot, ciekawe spostrzeżenia).
Cytat dzisiaj będzie z tejże książki:
„ Uwielbiam sport. Ale słowo „uwielbiam” jest zbyt blade i anemiczne, żeby wyrazić mój stosunek do sportu. Bo sport w moim życiu spełnia rolę narkotyku. Potrafię godzinami patrzeć na gimnastykę artystyczną. Nawet na ping-pong. Nawet na zapasy. Rzeczywiście sport jest dla mnie narkotykiem. Podobnie jak wódka, tylko bardziej wyczerpuje mi organizm. Sport mnie znieczula, zagłusza, przenosi w jakiś kojący i pełen cudownych emocji wymiar. Sport mnie wyrywa z ćmiącej nieustannym bólem tkanki codziennego życia i jak kolorowy abstrakcyjny balon wznosi pod niebo dziwnych, bezinteresownych, kojących wzruszeń. Jeśli nie kibicuję z szowinistycznych pobudek, co mi się zresztą zdarza, to kibicuję w wolnym świecie prawdziwych znaczeń prawdziwych wydarzeń. Im wyżej mnie uniesie widowisko sportowe w nieskończoność abstrakcji, tym bardziej staje się szczęśliwy i tym dotkliwiej rozbijam się o pospolitość, spadając na ziemię. Ale żeby się narkotyzować się sportem, trzeba go jednak dobrze znać. Trzeba wiedzieć, co oznacza każdy szyfr ruchu, każdy hieroglif bezruchu, każda maska fizjonomii sportowca”.
A co moim sportem? Ćwiczę, biegam, zaprzyjaźniam się z siłownią. W miarę czasu i „wolnej” głowy. A w ramach motywacji mam od niedawna jeszcze jeden obrazek na lodówce.
Motywacja © Iza
Wiecie jednak, że sport to moja pasja i życie bez niego miałoby dla mnie dużo mniejsze znaczenie.
W moim domu sport był obecny zawsze (ojciec piłkarz). Moja Mama niechętnie jednak na moje sportowanie patrzyła (sportowanie, które takie na poważnie zaczęło się przypadkiem, z ambicji się wzięło. Nie chciałam być gorsza w elementach siatkówki, których uczyłyśmy się na wf-ie, od koleżanki i tak bardzo się starałam, że w końcu nauczycielka wytypowała mnie na zawody.Od tych zawodów miłość do siatkówki się zaczęła. Koleżanka przez krótki czas tylko była lepsza. Potem przez wiele lat podstawówki i szkoły średniej przynosiła zwolnienia lekarskie z wf-u. Dopiero w maturalnej klasie zaczęła ćwiczyć. Chciała mieć ocenę na świadectwie, bo to była bardzo dobra uczennica. I tak ona odeszła od sportu bardzo szybko, a ja w sumie dzięki niej zostałam ze sportem na zawsze).
Zanim jednak była siatkówka na poważnie, to były jakieś wrotki (tak, tak nie było wtedy rolek, były wrotki), rower, bieganie po podwórku, granie w piłkę nożną z chłopakami, granie w siatkówkę na trzepaku.
Na to poważne zajęcie się siatkówką Mama patrzyła bardzo krzywo. Uważała, że sport to starta czasu, a ja powinnam się uczyć, bo tylko nauka jest ważna.
Początkowo jakoś jedno z drugim czasami nie szło w parze, ale w końcu pogodziłam i jedno i drugie. Dlaczego piszę o Mamie krzywo na to spoglądającej? Bo ten tekst jest do Mam i do Tatusiów, Dziadków i nauczycieli (tych od niewuefu). Nie patrzcie krzywo jeśli Wasze dzieci chcą zająć się sportem.
Bądźcie szczęśliwi, jeśli zechcą to robić. Wspierajcie ich w tym.
Przeczytałam wczoraj wywiad z Łukaszem Kadziewiczem, który wziął udział w akcji STOP Zwolnieniom Z WF-U. Jest dostępny na Onecie. Poczytajcie jakie przerażające są statystyki jeśli chodzi o udział w lekcjach wychowania fizycznego dzieci i młodzieży. Jak dzieci są bardzo otyłe, a czym grozi otyłość… o tym chyba nie muszę pisać. Ten tekst dał mi dużo do myślenia.
Nie do końca rozumiem.. dlaczego dzieci unikają wf-u. Nie mogę zrozumieć. W "moich" czasach na wf czekało się z niecierpliwością.
Dzisiaj tylko sygnalizuję problem , ale zamierzam się nim zająć trochę bardziej poważnie. Wkrótce.
Czytam teraz fantastyczną książkę Tadeusza Konwickiego „Kalendarz i klepsydra” (polecam gorąco, pięknie napisana, piękna polszczyzna, dużo anegdot, ciekawe spostrzeżenia).
Cytat dzisiaj będzie z tejże książki:
„ Uwielbiam sport. Ale słowo „uwielbiam” jest zbyt blade i anemiczne, żeby wyrazić mój stosunek do sportu. Bo sport w moim życiu spełnia rolę narkotyku. Potrafię godzinami patrzeć na gimnastykę artystyczną. Nawet na ping-pong. Nawet na zapasy. Rzeczywiście sport jest dla mnie narkotykiem. Podobnie jak wódka, tylko bardziej wyczerpuje mi organizm. Sport mnie znieczula, zagłusza, przenosi w jakiś kojący i pełen cudownych emocji wymiar. Sport mnie wyrywa z ćmiącej nieustannym bólem tkanki codziennego życia i jak kolorowy abstrakcyjny balon wznosi pod niebo dziwnych, bezinteresownych, kojących wzruszeń. Jeśli nie kibicuję z szowinistycznych pobudek, co mi się zresztą zdarza, to kibicuję w wolnym świecie prawdziwych znaczeń prawdziwych wydarzeń. Im wyżej mnie uniesie widowisko sportowe w nieskończoność abstrakcji, tym bardziej staje się szczęśliwy i tym dotkliwiej rozbijam się o pospolitość, spadając na ziemię. Ale żeby się narkotyzować się sportem, trzeba go jednak dobrze znać. Trzeba wiedzieć, co oznacza każdy szyfr ruchu, każdy hieroglif bezruchu, każda maska fizjonomii sportowca”.
A co moim sportem? Ćwiczę, biegam, zaprzyjaźniam się z siłownią. W miarę czasu i „wolnej” głowy. A w ramach motywacji mam od niedawna jeszcze jeden obrazek na lodówce.
- Aktywność Ciężary
Komentarze
A ja na ten przykład, dzisiaj, dojechałem do Mościc i na zad. Na nudziarzu wprawdzie, ale cieszyłem się jak dziecko ;) Później bieżnia - idzie ku lepszemu. Zapałałem także miłością do taśm TRX, tylko nie wiem gdzie je powiesić w domu..
tomaszb - 15:25 piątek, 6 lutego 2015 | linkuj
jak tak dalej pójdzie to będziesz musiała drugą lodówkę zakupić
labudu - 23:38 środa, 4 lutego 2015 | linkuj
Sama prawda.
Osobiście nie wyobrażam sobie żebym mógł kiedykolwiek w czasach szkolnych przynieść zwolnienie z wf. Na wf zawsze czekało się z wielką niecierpliwością. Jak zdarzyło się, że akurat trafiała się ''akademia'' (apel) to była to największa tragedia (czemu nigdy nie na matematyce? :D). Teraz dzieciaki udają chorych, a ja udawałem zdrowego żeby przypadkiem nie dostać takiego zwolnienia po jakimś urazie czy chorobie. Wf to była świętość.
W ogóle sport tak jak w Twoim przypadku to była nieodłączna część dzieciństwa, życia. Od najmłodszych lat kopałem w piłkę z chłopakami. Najpierw na osiedlu, potem podczas pobytu w stanach sam lub w baseball z kolegami, po powrocie znów w piłkę na lokalnym boisku. Na boisku do piłki spędziłem większą część dzieciństwa i cieszę się z tego. Fantastyczne czasy i wspomnienia. Były też mecze w siatką z wykorzystaniem trzepaków :) były nawet zawody lekkoatletyczne, były wyścigi rowerowe, pamiętam jak koleżanki na osiedlu organizowały taki wyścig. Początki podstawówki, a były piękne dyplomy, medale. Była wytyczona trasa. Komu wtedy przyszło do głowy żeby siedzieć w domu?
A teraz? żal patrzeć...
Fajnie sobie powspominać :) piotrkol - 21:52 środa, 4 lutego 2015 | linkuj
Osobiście nie wyobrażam sobie żebym mógł kiedykolwiek w czasach szkolnych przynieść zwolnienie z wf. Na wf zawsze czekało się z wielką niecierpliwością. Jak zdarzyło się, że akurat trafiała się ''akademia'' (apel) to była to największa tragedia (czemu nigdy nie na matematyce? :D). Teraz dzieciaki udają chorych, a ja udawałem zdrowego żeby przypadkiem nie dostać takiego zwolnienia po jakimś urazie czy chorobie. Wf to była świętość.
W ogóle sport tak jak w Twoim przypadku to była nieodłączna część dzieciństwa, życia. Od najmłodszych lat kopałem w piłkę z chłopakami. Najpierw na osiedlu, potem podczas pobytu w stanach sam lub w baseball z kolegami, po powrocie znów w piłkę na lokalnym boisku. Na boisku do piłki spędziłem większą część dzieciństwa i cieszę się z tego. Fantastyczne czasy i wspomnienia. Były też mecze w siatką z wykorzystaniem trzepaków :) były nawet zawody lekkoatletyczne, były wyścigi rowerowe, pamiętam jak koleżanki na osiedlu organizowały taki wyścig. Początki podstawówki, a były piękne dyplomy, medale. Była wytyczona trasa. Komu wtedy przyszło do głowy żeby siedzieć w domu?
A teraz? żal patrzeć...
Fajnie sobie powspominać :) piotrkol - 21:52 środa, 4 lutego 2015 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!