Wtorek, 24 marca 2015
Krótko
Było dzisiaj krótko (nie mylić z „na krótko”, niektórzy twierdzą, że niektórzy tak już jeżdżą, osobiście widziałam tylko jednego takiego i nie był to Labudu).
Krótko, bo w nocy jeździć mi się nie chcę, a kiedy wrócę z pracy, to maksimum co jestem w stanie zrobić (przy założeniu, że obiad przygotuję sobie dnia poprzedniego), jest wyjechanie o 16.30.
Dzisiaj z Tomkiem. Twierdził, że nie ma kondycji.
Niniejszym twierdzę, że nie mówił prawdy. Ale w sumie – ja wiedziałam, że tak będzie. Wbrew pozorom operacja pomaga (nie tylko w dojściu do zdrowia, ale też dojściu do fajnej formy). Człowiek się bardzo mobilizuje do rehabilitacji (zwłaszcza człowiek przyzwyczajony do sportowego wysiłku), ćwiczy dużo, z mozołem. Wiem, bo sama przez to przechodziłam. Koniec października artroskopia, potem miesiące dochodzenia mięśnia do siebie, a w lipcu .. pierwszy maraton w życiu.
Pewnie minie niezbyt długi okres i nie nadążę za Tomkiem. Tak będzie.
Tak sobie pojeździliśmy po okolicy. Wiatr postanowił umilić nam jazdę. Łatwo nie było w stronę do Wojnicza i zupełnie łatwo z Wojnicza. Najpierw jednak Buczyna i poszukiwanie skrytki. Tam spotkaliśmy kogoś z BB OShee Team (nie wiem kto to był, bo nie dojrzałam).
Potem naddunajcowym do mostu na Dunajcu i przez Isep do Wojnicza. W Wojniczu Wąwóz Szwedzki i kolejne skrytki, a potem Łętowice (i znowu skrytki) i dom.
A w domu pachnie orkiszowo-migdałowo. Nie ma to jak takie domowe, ciepłe, miłe dla nosa zapachy. Ciastka się pieką na jutro, bo jutro być może jakaś dłuższa jazda.
Wiosna w końcu przecież i zapowiadają wysoką temperaturę.
A na koniec będzie COŚ. COŚ nie jest dla dzieci. Dzieci! Dzieci niech nie czytają!
Będą brzydkie słowa.
Joanna Sałyga. Pisałam Wam o niej wielokrotnie. Pisałam, bo to bliska mi OSOBA, chociaż na oczy jej nigdy nie widziałam. Ale tak to już czasem jest – bardzo bliscy stają się nam Ci, którzy są na kartkach książek, na ekranach komputera.
Kochała świat, życie, kochała swoich bliskich w sposób nieprawdpodobny, dostrzegała drobiazgi.
Gdyby tak każdy kochać potrafił… Gdyby tak każdy wychowywać dzieci potrafił...
„Objaśniała” świat swojemu synowi tak prosto i mądrze, że czytając „Chustkę” otwierałam coraz szerzej oczy.
Pisała bloga, przy którym ludzie wruszali się, płakali, ale też szczerze śmiali. No bo jak można było się nie śmiać….? Sami zobaczcie:
ŚRODA, 22 GRUDNIA 2010 [248]. choinka.
podjechaliśmy (koło wymienione, tak, tak) na parking lokalnej mekki konsumpcjonizmu celem kupienia choinki.
panowie sprzedawcy kulili się jak kurczaczki w starym golfie.
po dłuższej chwili jeden wychynął z fury.
przed zakupieniem zażyczyłam sobie otrzepania choinki ze śniegu.
- ja nie jestem od trzepania - zażartował pan rezolutnie.
- słyszałam, że mężczyźni SĄ od trzepania - odparłam nie mniej banalnie.
pan zachichotał dziko i zwrócił się, nieopatrznie, do Niemęża: a pan jest mężem tej pani?
Niemąż, który był wczoraj fatalnie społecznie aspołeczny, na to: nie, jestem koleżanką, niemiecką sportsmenką na sterydach, najeb... ci?
niewtajemniczonym opiszę wygląd Niemęża: sumiaste wąsy i broda, prawie metr dziewięćdziesiąt wzrostu i tyle samo wagi. a panowie byli całkowicie spaleni trawą, więc przydało im się trochę tresury. AUTOR: CHUSTKA O 23:59 Read more: http://chustka.blogspot.com/2010/12/248-choinka.h...
Mój elegancko i z wdziękiem...oparty o drzewko, Tomka rzucony... ot tak.
Mój się nazywa Magnus, a Tomka ... Santa.
I jakie z tego wnioski?
Krótko, bo w nocy jeździć mi się nie chcę, a kiedy wrócę z pracy, to maksimum co jestem w stanie zrobić (przy założeniu, że obiad przygotuję sobie dnia poprzedniego), jest wyjechanie o 16.30.
Dzisiaj z Tomkiem. Twierdził, że nie ma kondycji.
Niniejszym twierdzę, że nie mówił prawdy. Ale w sumie – ja wiedziałam, że tak będzie. Wbrew pozorom operacja pomaga (nie tylko w dojściu do zdrowia, ale też dojściu do fajnej formy). Człowiek się bardzo mobilizuje do rehabilitacji (zwłaszcza człowiek przyzwyczajony do sportowego wysiłku), ćwiczy dużo, z mozołem. Wiem, bo sama przez to przechodziłam. Koniec października artroskopia, potem miesiące dochodzenia mięśnia do siebie, a w lipcu .. pierwszy maraton w życiu.
Pewnie minie niezbyt długi okres i nie nadążę za Tomkiem. Tak będzie.
Tak sobie pojeździliśmy po okolicy. Wiatr postanowił umilić nam jazdę. Łatwo nie było w stronę do Wojnicza i zupełnie łatwo z Wojnicza. Najpierw jednak Buczyna i poszukiwanie skrytki. Tam spotkaliśmy kogoś z BB OShee Team (nie wiem kto to był, bo nie dojrzałam).
Potem naddunajcowym do mostu na Dunajcu i przez Isep do Wojnicza. W Wojniczu Wąwóz Szwedzki i kolejne skrytki, a potem Łętowice (i znowu skrytki) i dom.
A w domu pachnie orkiszowo-migdałowo. Nie ma to jak takie domowe, ciepłe, miłe dla nosa zapachy. Ciastka się pieką na jutro, bo jutro być może jakaś dłuższa jazda.
Wiosna w końcu przecież i zapowiadają wysoką temperaturę.
A na koniec będzie COŚ. COŚ nie jest dla dzieci. Dzieci! Dzieci niech nie czytają!
Będą brzydkie słowa.
Joanna Sałyga. Pisałam Wam o niej wielokrotnie. Pisałam, bo to bliska mi OSOBA, chociaż na oczy jej nigdy nie widziałam. Ale tak to już czasem jest – bardzo bliscy stają się nam Ci, którzy są na kartkach książek, na ekranach komputera.
Kochała świat, życie, kochała swoich bliskich w sposób nieprawdpodobny, dostrzegała drobiazgi.
Gdyby tak każdy kochać potrafił… Gdyby tak każdy wychowywać dzieci potrafił...
„Objaśniała” świat swojemu synowi tak prosto i mądrze, że czytając „Chustkę” otwierałam coraz szerzej oczy.
Pisała bloga, przy którym ludzie wruszali się, płakali, ale też szczerze śmiali. No bo jak można było się nie śmiać….? Sami zobaczcie:
ŚRODA, 22 GRUDNIA 2010 [248]. choinka.
podjechaliśmy (koło wymienione, tak, tak) na parking lokalnej mekki konsumpcjonizmu celem kupienia choinki.
panowie sprzedawcy kulili się jak kurczaczki w starym golfie.
po dłuższej chwili jeden wychynął z fury.
przed zakupieniem zażyczyłam sobie otrzepania choinki ze śniegu.
- ja nie jestem od trzepania - zażartował pan rezolutnie.
- słyszałam, że mężczyźni SĄ od trzepania - odparłam nie mniej banalnie.
pan zachichotał dziko i zwrócił się, nieopatrznie, do Niemęża: a pan jest mężem tej pani?
Niemąż, który był wczoraj fatalnie społecznie aspołeczny, na to: nie, jestem koleżanką, niemiecką sportsmenką na sterydach, najeb... ci?
niewtajemniczonym opiszę wygląd Niemęża: sumiaste wąsy i broda, prawie metr dziewięćdziesiąt wzrostu i tyle samo wagi. a panowie byli całkowicie spaleni trawą, więc przydało im się trochę tresury. AUTOR: CHUSTKA O 23:59 Read more: http://chustka.blogspot.com/2010/12/248-choinka.h...
Mój elegancko i z wdziękiem...oparty o drzewko, Tomka rzucony... ot tak.
Mój się nazywa Magnus, a Tomka ... Santa.
I jakie z tego wnioski?
W Buczynie © Iza
Słońce zachodzi © Iza
Gdzieś w okolicach Wojnicza © Iza
Tomek i jego nowe skarpetki:) © Iza
- DST 32.00km
- Teren 5.00km
- Czas 01:36
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Olać przerzutkę, od strony tarczy jest za to otwieracz do butelek!:)
tomaszb - 16:09 środa, 25 marca 2015 | linkuj
nie przyglądałem się nigdy ale przerzutke to chyba masz a ona też się krzywi :P
labudu - 11:08 środa, 25 marca 2015 | linkuj
Ja dziś jechałem na krótko :D powiało halnym to pod 20 stopni podeszło :)
piotrkol - 21:58 wtorek, 24 marca 2015 | linkuj
ja się jeszcze z czapką nie rozstaje bo zimno ale Krzysiek to już dawno sezon letni rozpoczął :P A co do kładzenia roweru- ja nie mogę zrozumieć jak można rower tak po prostu walnąć na ziemie.... a to że wiecznie od strony haka to już w ogóle przesada
labudu - 21:53 wtorek, 24 marca 2015 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!