Sobota, 28 marca 2015
Co z tym jedzeniem...
Pada, ciągle pada i zimno.
Więc z roweru nici, ale to był mocno pracowity dzień (tak to sobie wymyśliłam, wiele zajęć...).
Niektórzy trochę kpią sobie z mojego nowego stylu życia (zdrowego odżywiania), inni uważają, że mam już skrzywienie.
W sumie dość typowe zachowania i nawet im się niespecjalnie dziwię (też tak kiedyś patrzyłam na innych, którzy bardzo zwracają uwagę na to co jedzą) . Nie bardzo się przejmuję tymi kpiącymi, bo czym tutaj się przejmować?
Patrzę tylko na tych kpiących z pewną dozą współczucia.
Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że wciąż jeszcze nie rozumieją, że dobra dieta, złożona z lepszej jakości jedzenia to nie tylko dobra sylwetka, ale przede wszystkim zdrowie (a w przypadku sportowca ta dobra dieta to niejako konieczność). Wciąż nie zdają sobie sprawy jak wiele chorób (w tym te nowotoworowe) to efekt wrzucania w siebie byle czego. I jeśli chodzi o nich, to są dorośli, ich sprawa, ale kiedy patrzę co dają jeść swoim dzieciom, to już się trochę dziwię (zwłaszcza te tony sklepowych słodyczy). Potem jest zdziwienie, że dziecko tyje i często choruje.
Mój nowy styl życia wiele u mnie zmienił na lepsze. Zdecydowanie lepiej się czuję (nawet moja koleżanka w pracy zauważyła ostatnio, że przez ostatnie miesiące nie skarżyłam się na ból głowy), nie choruję, nie chcę mi się spać w ciągu dnia tak często jak kiedyś, nie wydaję pieniędzy na lekarstwa. Nie potrzebuję sztucznych witamin, suplementów. Straciłam kilka kilogramów. Mam masę przyjemności w szukaniu zdrowej żywności, szukaniu nowych, fajnych przepisów i w gotowaniu. Mogę śmiało powiedzieć, że stało to moją pasją.
Co więc zmieniło się w mojej codziennej diecie? Zapraszam zainteresowanych do przeczytania. Pod koniec wpisu podlinkuję również pierwszą część artykułu, który zamieszczony był na Lovebikes. W artykule obiecana kiedyś lista produktów akceptowalnych, które można kupić w normalnych sklepach. Szukałam, spisywałam, sprawdzałam na sobie. Dla siebie, ale i dla innych. Żeby było łatwiej robić zakupy.
1. Zaczęłam bardzo rozważnie robić zakupy. Nie kupuję byle czego i byle gdzie. Nie kupuję już niczego nie spoglądając wcześniej na etykietę (i nie zbankrutowałam, wcale nie wydaje bajońskich sum na jedzenie, a w ogóle nie wydaje na lekarstwa i witaminy z apteki).
2. Wyrzuciłam z diety całkowicie sklepowe słodycze. Może trudno w to uwierzyć, ale tak jest. Wcale za nimi również nie tęsknię. Za dużo się o nich naczytałam, zbyt dużą wiedzę mam na temat tego z czego są robione, żeby jej jeść. W przeciągu 5 miesięcy ze sklepu zjadłam tylko gorzką czekoladę i może dwa razy zgrzeszyłam 3 galaretkami Wedla. Zamiast słodyczy sklepowych sama robię sobie np. ciastka orkiszowe, kokosanki, batony energetyczne (ale nieczęsto) i czasem jem bakalie.
3. Wyrzuciłam z diety cukier. W domu mam tylko brązowy nierafinowany (czasem potrzebny do domowych wypieków). Początkowo słodziłam kawę, herbatę miodem. Od jakiegoś czasu piję gorzkie (chociaż jeszcze 3 miesiące temu wydawało mi się to mało prawdopodobne). Czasem do herbaty dolewam sok.
4. Piję: czystek, pokrzywę i sok z buraków (w miarę możliwości codziennie, chociaż zdarza mi się zapomnieć).
5. Jem zdecydowanie więcej warzyw i owoców (te drugie w ograniczonym zakresie bo jednak mają sporo cukru). W mojej lodówce na stałe zagościły dobre bakalie (pisząc „dobre” mam na myśli te niesiarkowane, gdzie takie znaleźć będzie w drugim odcinku artykułu na Lovebikes).
6. Jem więcej ryb. Wędlin nigdy nie jadałam dużo, a w tej chwili jeśli jem, to nie są to wędliny ze sklepu. Mam sprawdzonego masarza, raz w tygodniu mam od niego dobrą wędlinę (jedyny wyjątek to kabanosy z Konspolu i kiełbasa drobiowa z Konsoplu - dostępne w Biedronce, pyszne, bez konserwantów).
7. Jem kasze – głównie jaglaną (przynajmniej dwa razy w tygodniu), czasem komosę i kuskus.
8. Nauczyłam się jeść śniadania przed wyjściem do pracy (co kiedyś było nie do przejścia dla mnie, nie byłam w stanie tak wcześnie przełknąć czegokolwiek). Co jem na te śniadania? Głównie kaszę jaglaną z bakaliami, jogurty naturalne z bakaliami, koktajle na bazie kefiru, które robię sama, od niedawna omlet Mamby. Do pracy zabieram głównie dania przygotowane w domu (jakieś warzywa, makarony, coś co zostało mi z obiadu, warzywne zupy-kremy itp.).
9. Nie jadam w barach, fast foodach (przez ostatnie kilka miesięcy zdarzyło mi się może kilka razy).
10. Jem mało chleba. W tej chwili może raz, może dwa razy w tygodniu. Jeśli go jem to nie jest to pieczywo pszenne (jeśli już to mieszane: orkisz, mąka żytnia, pszenna). Chleb piekę albo sama albo kupuję żytni w sprawdzonej piekarni.
11. Do smażenia (jeśli już smażę, bo dużo rzeczy grilluję na patelni do grillowania) używam głównie oleju kokosowego. Mam w domu dwa rodzaje: rafinowany i nierafinowany (ten drugi jest ponoć zdrowszy). Rafinowany nie pachnie kokosem, bardziej nadaje się więc do celów spożywczych, chociaż podobno jest mniej wartościowy. Tego nierafinowanego (pięknie pachnie kokosem) używam zamiast kremu do twarzy i balsamu do ciała (świetnie się sprawdza). A tutaj słów kilka o oleju: Olej kokosowy znalazł zastosowanie zarówno w kuchni, jak i w kosmetyce dzięki swoim właściwościom zdrowotnym i pielęgnacyjnym. Paradoksalnie olej kokosowy jest najlepszym środkiem... na odchudzanie. Pozwala bowiem pozbyć się nadwagi i otyłości (zwłaszcza tej brzusznej), gdyż nie odkłada się w postaci zbędnego tłuszczu, lecz jest wykorzystywany do produkcji energii i spalania kalorii. Olej kokosowy znalazł zastosowanie zarówno w kuchni, jak i w kosmetyce dzięki swoim właściwościom zdrowotnym i pielęgnacyjnym. Pozyskiwany z miąższu kokosa olej powszechnie uważa się za najzdrowszy olej na ziemi. Wszystko dlatego, że ma w swoim składzie wyjątkową grupę cząstek tłuszczu - trójglicerydy średniołańcuchowe (MCT). Mimo że są to uważane za niezdrowe tłuszcze nasycone (stanowią 90 proc. oleju kokosowego), spożywane w niewielkich lub umiarkowanych ilościach mogą przynieść wiele korzyści. http://www.poradnikzdrowie.pl/zywienie/co-jesz/ol...
Do smażenia używam też masła klarowanego.
12. Pieczywo (jeśli już je jem ) smaruje albo masłem albo olejem kokosowym rafinowanym (świetnie się do tego nadaje).
13. Jajka – tylko wiejskie!
14. Na stałe zagościł w mojej kuchni karob. Dodaje go zwłaszcza do koktajli potreningowych ( o karobie tutaj http://www.poradnikzdrowie.pl/zywienie/co-jesz/ol... )
15. Skończyłam z chemicznymi izotonikami (zamiast tego na trening woda z miodem, solą i cytryną albo woda z sokiem), z chemicznymi odżywkami po treningu (zamiast tego koktajl z owocami i karobem). A na długie jazdy zabieram ze sobą własnoręcznie zrobione batony albo ciastka, bakalie (czasem też… kabanosy).
16. Makarony – nie unikam ich, ale teraz jem głównie żytnie albo kukurydziane.
17. W kuchni używam głównie mąki żytniej (czasem orkiszowej). Smażę z nich naleśniki, racuchy, omlety.
18. STARAM SIĘ WCIĄŻ UCZYĆ. CZYTAĆ. PODPATRYWAĆ TYCH, KTÓRZY WIEDZĄ NA TEN TEMAT WIĘCEJ.
Więc z roweru nici, ale to był mocno pracowity dzień (tak to sobie wymyśliłam, wiele zajęć...).
Niektórzy trochę kpią sobie z mojego nowego stylu życia (zdrowego odżywiania), inni uważają, że mam już skrzywienie.
W sumie dość typowe zachowania i nawet im się niespecjalnie dziwię (też tak kiedyś patrzyłam na innych, którzy bardzo zwracają uwagę na to co jedzą) . Nie bardzo się przejmuję tymi kpiącymi, bo czym tutaj się przejmować?
Patrzę tylko na tych kpiących z pewną dozą współczucia.
Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że wciąż jeszcze nie rozumieją, że dobra dieta, złożona z lepszej jakości jedzenia to nie tylko dobra sylwetka, ale przede wszystkim zdrowie (a w przypadku sportowca ta dobra dieta to niejako konieczność). Wciąż nie zdają sobie sprawy jak wiele chorób (w tym te nowotoworowe) to efekt wrzucania w siebie byle czego. I jeśli chodzi o nich, to są dorośli, ich sprawa, ale kiedy patrzę co dają jeść swoim dzieciom, to już się trochę dziwię (zwłaszcza te tony sklepowych słodyczy). Potem jest zdziwienie, że dziecko tyje i często choruje.
Mój nowy styl życia wiele u mnie zmienił na lepsze. Zdecydowanie lepiej się czuję (nawet moja koleżanka w pracy zauważyła ostatnio, że przez ostatnie miesiące nie skarżyłam się na ból głowy), nie choruję, nie chcę mi się spać w ciągu dnia tak często jak kiedyś, nie wydaję pieniędzy na lekarstwa. Nie potrzebuję sztucznych witamin, suplementów. Straciłam kilka kilogramów. Mam masę przyjemności w szukaniu zdrowej żywności, szukaniu nowych, fajnych przepisów i w gotowaniu. Mogę śmiało powiedzieć, że stało to moją pasją.
Co więc zmieniło się w mojej codziennej diecie? Zapraszam zainteresowanych do przeczytania. Pod koniec wpisu podlinkuję również pierwszą część artykułu, który zamieszczony był na Lovebikes. W artykule obiecana kiedyś lista produktów akceptowalnych, które można kupić w normalnych sklepach. Szukałam, spisywałam, sprawdzałam na sobie. Dla siebie, ale i dla innych. Żeby było łatwiej robić zakupy.
1. Zaczęłam bardzo rozważnie robić zakupy. Nie kupuję byle czego i byle gdzie. Nie kupuję już niczego nie spoglądając wcześniej na etykietę (i nie zbankrutowałam, wcale nie wydaje bajońskich sum na jedzenie, a w ogóle nie wydaje na lekarstwa i witaminy z apteki).
2. Wyrzuciłam z diety całkowicie sklepowe słodycze. Może trudno w to uwierzyć, ale tak jest. Wcale za nimi również nie tęsknię. Za dużo się o nich naczytałam, zbyt dużą wiedzę mam na temat tego z czego są robione, żeby jej jeść. W przeciągu 5 miesięcy ze sklepu zjadłam tylko gorzką czekoladę i może dwa razy zgrzeszyłam 3 galaretkami Wedla. Zamiast słodyczy sklepowych sama robię sobie np. ciastka orkiszowe, kokosanki, batony energetyczne (ale nieczęsto) i czasem jem bakalie.
3. Wyrzuciłam z diety cukier. W domu mam tylko brązowy nierafinowany (czasem potrzebny do domowych wypieków). Początkowo słodziłam kawę, herbatę miodem. Od jakiegoś czasu piję gorzkie (chociaż jeszcze 3 miesiące temu wydawało mi się to mało prawdopodobne). Czasem do herbaty dolewam sok.
4. Piję: czystek, pokrzywę i sok z buraków (w miarę możliwości codziennie, chociaż zdarza mi się zapomnieć).
5. Jem zdecydowanie więcej warzyw i owoców (te drugie w ograniczonym zakresie bo jednak mają sporo cukru). W mojej lodówce na stałe zagościły dobre bakalie (pisząc „dobre” mam na myśli te niesiarkowane, gdzie takie znaleźć będzie w drugim odcinku artykułu na Lovebikes).
6. Jem więcej ryb. Wędlin nigdy nie jadałam dużo, a w tej chwili jeśli jem, to nie są to wędliny ze sklepu. Mam sprawdzonego masarza, raz w tygodniu mam od niego dobrą wędlinę (jedyny wyjątek to kabanosy z Konspolu i kiełbasa drobiowa z Konsoplu - dostępne w Biedronce, pyszne, bez konserwantów).
7. Jem kasze – głównie jaglaną (przynajmniej dwa razy w tygodniu), czasem komosę i kuskus.
8. Nauczyłam się jeść śniadania przed wyjściem do pracy (co kiedyś było nie do przejścia dla mnie, nie byłam w stanie tak wcześnie przełknąć czegokolwiek). Co jem na te śniadania? Głównie kaszę jaglaną z bakaliami, jogurty naturalne z bakaliami, koktajle na bazie kefiru, które robię sama, od niedawna omlet Mamby. Do pracy zabieram głównie dania przygotowane w domu (jakieś warzywa, makarony, coś co zostało mi z obiadu, warzywne zupy-kremy itp.).
9. Nie jadam w barach, fast foodach (przez ostatnie kilka miesięcy zdarzyło mi się może kilka razy).
10. Jem mało chleba. W tej chwili może raz, może dwa razy w tygodniu. Jeśli go jem to nie jest to pieczywo pszenne (jeśli już to mieszane: orkisz, mąka żytnia, pszenna). Chleb piekę albo sama albo kupuję żytni w sprawdzonej piekarni.
11. Do smażenia (jeśli już smażę, bo dużo rzeczy grilluję na patelni do grillowania) używam głównie oleju kokosowego. Mam w domu dwa rodzaje: rafinowany i nierafinowany (ten drugi jest ponoć zdrowszy). Rafinowany nie pachnie kokosem, bardziej nadaje się więc do celów spożywczych, chociaż podobno jest mniej wartościowy. Tego nierafinowanego (pięknie pachnie kokosem) używam zamiast kremu do twarzy i balsamu do ciała (świetnie się sprawdza). A tutaj słów kilka o oleju: Olej kokosowy znalazł zastosowanie zarówno w kuchni, jak i w kosmetyce dzięki swoim właściwościom zdrowotnym i pielęgnacyjnym. Paradoksalnie olej kokosowy jest najlepszym środkiem... na odchudzanie. Pozwala bowiem pozbyć się nadwagi i otyłości (zwłaszcza tej brzusznej), gdyż nie odkłada się w postaci zbędnego tłuszczu, lecz jest wykorzystywany do produkcji energii i spalania kalorii. Olej kokosowy znalazł zastosowanie zarówno w kuchni, jak i w kosmetyce dzięki swoim właściwościom zdrowotnym i pielęgnacyjnym. Pozyskiwany z miąższu kokosa olej powszechnie uważa się za najzdrowszy olej na ziemi. Wszystko dlatego, że ma w swoim składzie wyjątkową grupę cząstek tłuszczu - trójglicerydy średniołańcuchowe (MCT). Mimo że są to uważane za niezdrowe tłuszcze nasycone (stanowią 90 proc. oleju kokosowego), spożywane w niewielkich lub umiarkowanych ilościach mogą przynieść wiele korzyści. http://www.poradnikzdrowie.pl/zywienie/co-jesz/ol...
Do smażenia używam też masła klarowanego.
12. Pieczywo (jeśli już je jem ) smaruje albo masłem albo olejem kokosowym rafinowanym (świetnie się do tego nadaje).
13. Jajka – tylko wiejskie!
14. Na stałe zagościł w mojej kuchni karob. Dodaje go zwłaszcza do koktajli potreningowych ( o karobie tutaj http://www.poradnikzdrowie.pl/zywienie/co-jesz/ol... )
15. Skończyłam z chemicznymi izotonikami (zamiast tego na trening woda z miodem, solą i cytryną albo woda z sokiem), z chemicznymi odżywkami po treningu (zamiast tego koktajl z owocami i karobem). A na długie jazdy zabieram ze sobą własnoręcznie zrobione batony albo ciastka, bakalie (czasem też… kabanosy).
16. Makarony – nie unikam ich, ale teraz jem głównie żytnie albo kukurydziane.
17. W kuchni używam głównie mąki żytniej (czasem orkiszowej). Smażę z nich naleśniki, racuchy, omlety.
18. STARAM SIĘ WCIĄŻ UCZYĆ. CZYTAĆ. PODPATRYWAĆ TYCH, KTÓRZY WIEDZĄ NA TEN TEMAT WIĘCEJ.
Mój kuchenny niezbędnik:) © Iza
A na koniec danie, które znalazłam w sieci. Bardzo mi posmakowało.
Nazywa się danie po mazursku (albo kaszubsku… nie pamiętam).
3 marchewki, trzy ziemniaki.
Marchewkę kroimy w kostkę, zalewamy niewielką ilością wody, dodajemy odrobinę soli u cukru, dusimy pod przykryciem, kiedy jest półmiękka dodajemy pokrojone w kostkę ziemniaki, łyżeczkę masła i dusimy do miękkości. Potem jeszcze trochę zasmażki, zielona pietruszka ( ja dodałam jeszcze szczyptę kurkumy) i .. smacznego!
Do mięsa, do sadzonego jajka, ale też jako samodzielne danie.
Dzisiaj piekę też owsiane ciastka z bakaliami i orzechami (jak pachnie w domu….), przepis będzie jutro.
3 marchewki, trzy ziemniaki.
Marchewkę kroimy w kostkę, zalewamy niewielką ilością wody, dodajemy odrobinę soli u cukru, dusimy pod przykryciem, kiedy jest półmiękka dodajemy pokrojone w kostkę ziemniaki, łyżeczkę masła i dusimy do miękkości. Potem jeszcze trochę zasmażki, zielona pietruszka ( ja dodałam jeszcze szczyptę kurkumy) i .. smacznego!
Do mięsa, do sadzonego jajka, ale też jako samodzielne danie.
Dzisiaj piekę też owsiane ciastka z bakaliami i orzechami (jak pachnie w domu….), przepis będzie jutro.
Szybkie i proste:) © Iza
A tutaj obiecany link do artykułu: http://tiny.pl/xh7ws
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!