Sobota, 2 maja 2015
Pokrzywowo
„ On – Jesteś piękna.
Ona - Nie jestem piękna, jestem prawie stara.
On- Idealny kwiat jest prawie stary”
(taki dialog z filmu „My old lady”, film zdecydowanie wart obejrzenia, m.in. o tym, że na odpowiedź na pytanie po co coś wydarzyło się w naszym życiu, czasem trzeba czekać bardzo długo, a do tego piękne okoliczności Paryża – chciałabym tam kiedyś pojechać, bardzo chciałabym, no i doskonała gra aktorska).
Idealna pokrzywa nie może być prawie stara. Idealna pokrzywa powinna być majowa, a więc młoda.
Moje zbiory © Iza
A za chwilę będą konwalie © Iza
Ona - Nie jestem piękna, jestem prawie stara.
On- Idealny kwiat jest prawie stary”
(taki dialog z filmu „My old lady”, film zdecydowanie wart obejrzenia, m.in. o tym, że na odpowiedź na pytanie po co coś wydarzyło się w naszym życiu, czasem trzeba czekać bardzo długo, a do tego piękne okoliczności Paryża – chciałabym tam kiedyś pojechać, bardzo chciałabym, no i doskonała gra aktorska).
Idealna pokrzywa nie może być prawie stara. Idealna pokrzywa powinna być majowa, a więc młoda.
Moje zbiory © Iza
A za chwilę będą konwalie © Iza
Dzisiaj zamiast „męczyć się” w Przemyślu zbierałam pokrzywy. Zbierałam, bo dotąd piłam te sklepowe, suszone, a teraz nadszedł czas by wypróbować te bardziej naturalne.
Miał być pierwszy maraton w tym roku, ale .. go nie było. Decyzję podjęliśmy w czwartek właściwie. Był tylko cień nadziei, ze prognozy się zmienią. Że dezercja? W pewnym sensie tak, ale bynajmniej nie ze strachu przed warunkami. Kilka a może nawet kilkanaście takich maratonów i ja i Krysia przejechałyśmy. Nie musimy więc sobie udowadniać, że damy radę. Wiemy to. Wiemy, że ukończenie takiego maratonu to wielka satysfakcja.
Wiemy też jak boleśnie cierpi po takim maratonie portfel. Klocki…? Żeby to tylko klocki… Cały rower do rozebrania….I to gorączkowe szukanie serwisu, który zrobi rower szybko i dobrze, bo następny start tuż tuż…
Tyle razy już to było…
Ten sezon będzie dla mnie trudny. Nie wiem czy okoliczności pozwolą zrobić generalkę w Cyklo (jest trudno, nie będę udawać, że jest super i jeśli się uda zrobić tę generalkę, będę bardzo zadowolona), ale i finanse są sprawą istotną, bo mam znacznie poważniejsze wydatki teraz niż maratony i rower. Nie mogę więc sobie pozwolić na nonszalancję jazdy w taką pogodą. Już nie. Musze myślę i o finansach i o swoim zdrowiu. Muszę być zdrowa, nie połamana, nie poobijana.
Taki czas. I stąd taka decyzja. Z bólem podjęta. Wczoraj jeszcze rano przygotowywałam rower z nadzieją, że coś się w prognozie odmieni. Od wczoraj chodzę jak struta, bo to niełatwe rezygnować ze startu. Bardzo niełatwe, zwłaszcza jeśli się człowiek pieczołowicie do niego przygotowuje.
Najbardziej żal było mi jednak spotkania z ludźmi z drużyny. I tutaj nastąpiła niespodzianka. Pani Krystyna zaprosiła do siebie część ekipy Gomoli powracającą z Przemyśla. Kiedy wracałam z popołudniowej jazdy (wyszło wreszcie słońce, szkoda że tak późno), zadzwoniła Krysia, żebym natychmiast do niej przyjechała bo będą Gomole. Było miło, wesoło jak zwykle w tym towarzystwie. A drużyna spisała się na medal. Miejsce czwarte drużynowo (pomimo wielu przeciwności), dziewczyny w K2 na mega na podium (Natalia druga, Paulina trzecia). Świetnie! Wszystkim, którzy ukończyli ten maraton gratuluję. Wiem, co znaczy jechać w deszczu i błocie. Wiem ile trzeba hartu ducha, żeby nie zejść z trasy.
A u mnie dzisiaj spokojna jazda z oglądaniem lasu, przyrody i zbieraniem pokrzyw. Spokojna, bo jutro zapowiada się.. ostro.
Miał być pierwszy maraton w tym roku, ale .. go nie było. Decyzję podjęliśmy w czwartek właściwie. Był tylko cień nadziei, ze prognozy się zmienią. Że dezercja? W pewnym sensie tak, ale bynajmniej nie ze strachu przed warunkami. Kilka a może nawet kilkanaście takich maratonów i ja i Krysia przejechałyśmy. Nie musimy więc sobie udowadniać, że damy radę. Wiemy to. Wiemy, że ukończenie takiego maratonu to wielka satysfakcja.
Wiemy też jak boleśnie cierpi po takim maratonie portfel. Klocki…? Żeby to tylko klocki… Cały rower do rozebrania….I to gorączkowe szukanie serwisu, który zrobi rower szybko i dobrze, bo następny start tuż tuż…
Tyle razy już to było…
Ten sezon będzie dla mnie trudny. Nie wiem czy okoliczności pozwolą zrobić generalkę w Cyklo (jest trudno, nie będę udawać, że jest super i jeśli się uda zrobić tę generalkę, będę bardzo zadowolona), ale i finanse są sprawą istotną, bo mam znacznie poważniejsze wydatki teraz niż maratony i rower. Nie mogę więc sobie pozwolić na nonszalancję jazdy w taką pogodą. Już nie. Musze myślę i o finansach i o swoim zdrowiu. Muszę być zdrowa, nie połamana, nie poobijana.
Taki czas. I stąd taka decyzja. Z bólem podjęta. Wczoraj jeszcze rano przygotowywałam rower z nadzieją, że coś się w prognozie odmieni. Od wczoraj chodzę jak struta, bo to niełatwe rezygnować ze startu. Bardzo niełatwe, zwłaszcza jeśli się człowiek pieczołowicie do niego przygotowuje.
Najbardziej żal było mi jednak spotkania z ludźmi z drużyny. I tutaj nastąpiła niespodzianka. Pani Krystyna zaprosiła do siebie część ekipy Gomoli powracającą z Przemyśla. Kiedy wracałam z popołudniowej jazdy (wyszło wreszcie słońce, szkoda że tak późno), zadzwoniła Krysia, żebym natychmiast do niej przyjechała bo będą Gomole. Było miło, wesoło jak zwykle w tym towarzystwie. A drużyna spisała się na medal. Miejsce czwarte drużynowo (pomimo wielu przeciwności), dziewczyny w K2 na mega na podium (Natalia druga, Paulina trzecia). Świetnie! Wszystkim, którzy ukończyli ten maraton gratuluję. Wiem, co znaczy jechać w deszczu i błocie. Wiem ile trzeba hartu ducha, żeby nie zejść z trasy.
A u mnie dzisiaj spokojna jazda z oglądaniem lasu, przyrody i zbieraniem pokrzyw. Spokojna, bo jutro zapowiada się.. ostro.
- DST 44.00km
- Teren 20.00km
- Czas 02:06
- VAVG 20.95km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!