Niedziela, 3 maja 2015
Okolice i Jamna
Na zachętę.
Kolos się rozbiera © Iza
Pierwsza awaria © Iza
Pierwsze zbiorowe © Iza
Jaka ładna para:)
Drugie zbiorowe © Iza
Trzecie zbiorowe © Iza
Czwarte zbiorowe © Iza
Jedna Gomola © Iza
I w naszych okolicach można spotkać niedżwiedzia © Iza
Trochę widoków © Iza
Niektórym znudził się rower, ćwiczą więc jogę © Iza
(a moze odlatują jak to SOKOŁY? Tylko czy te farbowane potrafią?:))
Jadą chłopaki © Iza
A jeden za zjazdów dostarczył nam sporo emocji. Było tyle gliniastego błota, że dawno takiej ilości nie widziałam. Jadąca przede mną Pani Krystyna wykonywała różne figury, stąd nazwałam ten styl zjeżdżania Dirty Dancing. No czyste to zjeżdżanie to nie było. A rowery po tymże zjeździe wyglądały tak ( i ważyły kilka kg więcej):
Mój fatbike © Iza
Jedzie Piotrek © Iza
Widoki © Iza
Końcówka Ochodzitej, Krysia, Kolos, Paweł © Iza
I co z tym teraz zrobić??? © Iza
Jeszcze jadą:) © Iza
Reasumując: dobry dzień i pożyteczna jazda. Jakieś 1700 m przewyższenia na jakichś 54 km, które zrobiliśmy po Jamnej i okolicach.
Tak pięknie jest w okolicach Tarnowa.
I niech Was nie zmyli tytuł zdjęcia. „Ochodzita” to nazwa nasza własna, na cześć słynnego podjazdu z maratonu w Istebnej. Nasza Ochodzita do niedawna była podobna (tylko nieco dłuższa i początkowo terenowa, a końcówka po płytach). Niestety ktoś nam zabrał „przyjemność” okropnych zmagań z płytami w końcówce podjazdu i zagrodził drogę, wytyczając obok nową (świeżutki asfalt niestety, ale podjazd jest taki, że ja większej prędkości niż 5 km/h nie jestem w stanie na nim osiągnąć, zwłaszcza, że robimy go mając już sporo kilometrów w nogach).
I niech Was nie zmyli tytuł zdjęcia. „Ochodzita” to nazwa nasza własna, na cześć słynnego podjazdu z maratonu w Istebnej. Nasza Ochodzita do niedawna była podobna (tylko nieco dłuższa i początkowo terenowa, a końcówka po płytach). Niestety ktoś nam zabrał „przyjemność” okropnych zmagań z płytami w końcówce podjazdu i zagrodził drogę, wytyczając obok nową (świeżutki asfalt niestety, ale podjazd jest taki, że ja większej prędkości niż 5 km/h nie jestem w stanie na nim osiągnąć, zwłaszcza, że robimy go mając już sporo kilometrów w nogach).
Widoki z Ochodzitej © Iza
Tak rozmowa z Krysią z wczoraj.
K: To jutro jedziemy na Jamną.
Ja: Na Jamną? W teren chcecie wjeżdżać? Będzie mokro. To oszczędzaliśmy sprzęt i nie pojechaliśmy do Przemyśla, a teraz skatujemy rowery?
K: no ja biorę stary..
Ja: będzie mokro…
K: eee.. przecież tak bardzo nie padało.
No dobra, bardzo nie padało:) (pojęcie względne), ale jakie bywa błoto w naszych okolicach w niektórych miejscach, to wszyscy, którzy jeżdżą tutaj wiedzą. No, ale ok. W końcu się zdecydowałam, bo na porządnej terenowej jeździe nie byłam jeszcze w tym roku. Czas był najwyższy.
Spotkanie z Gomolami powracającymi z Przemyśla, przeciągnęło się. W domu byłam o 23.30, zanim położyłam się spać, to już w ogóle było znacznie później. Pobudka dość wczesna, bo wyjazd z Okulickiego o 9.00.
Skład: Krysia, Kolos, Staszek, Adam, Paweł, Jacek, Piotrek. Do Zakliczyna autem i potem już wiadomo. Wariacje na temat Jamnej.
Miałam poważne obawy czy ja tę wycieczkę wytrzymam kondycyjnie. Przecież w tym roku w terenie jeszcze tak długo nie jechałam. Pierwszy podjazd. Niby nie jedzie się źle, ale nogi bolą i myśli są już takie: przecież to dopiero początek! Co będzie dalej…? Jak sobie dam radę? Tyle jeszcze przed nami podjazdów i to nie asfaltowych.
Ale wjeżdżamy w teren i nie jest źle, a w miarę mijającego czasu nogi się rozkręcają i jest ok. Wytrzymałam to kondycyjnie, co mnie cieszy. Jedynie ostatni terenowy podjazd odpuściłam (wymagał dużej, dużej siły, której już brakowało). No i fajnie, że było sporo zjazdów, bo wreszcie sobie solidnie pozjeżdżałam i się trochę po zimie odblokowałam.
A poza tym miło, wesoło, dobre towarzystwo i wreszcie piękna pogoda.
Tak rozmowa z Krysią z wczoraj.
K: To jutro jedziemy na Jamną.
Ja: Na Jamną? W teren chcecie wjeżdżać? Będzie mokro. To oszczędzaliśmy sprzęt i nie pojechaliśmy do Przemyśla, a teraz skatujemy rowery?
K: no ja biorę stary..
Ja: będzie mokro…
K: eee.. przecież tak bardzo nie padało.
No dobra, bardzo nie padało:) (pojęcie względne), ale jakie bywa błoto w naszych okolicach w niektórych miejscach, to wszyscy, którzy jeżdżą tutaj wiedzą. No, ale ok. W końcu się zdecydowałam, bo na porządnej terenowej jeździe nie byłam jeszcze w tym roku. Czas był najwyższy.
Spotkanie z Gomolami powracającymi z Przemyśla, przeciągnęło się. W domu byłam o 23.30, zanim położyłam się spać, to już w ogóle było znacznie później. Pobudka dość wczesna, bo wyjazd z Okulickiego o 9.00.
Skład: Krysia, Kolos, Staszek, Adam, Paweł, Jacek, Piotrek. Do Zakliczyna autem i potem już wiadomo. Wariacje na temat Jamnej.
Miałam poważne obawy czy ja tę wycieczkę wytrzymam kondycyjnie. Przecież w tym roku w terenie jeszcze tak długo nie jechałam. Pierwszy podjazd. Niby nie jedzie się źle, ale nogi bolą i myśli są już takie: przecież to dopiero początek! Co będzie dalej…? Jak sobie dam radę? Tyle jeszcze przed nami podjazdów i to nie asfaltowych.
Ale wjeżdżamy w teren i nie jest źle, a w miarę mijającego czasu nogi się rozkręcają i jest ok. Wytrzymałam to kondycyjnie, co mnie cieszy. Jedynie ostatni terenowy podjazd odpuściłam (wymagał dużej, dużej siły, której już brakowało). No i fajnie, że było sporo zjazdów, bo wreszcie sobie solidnie pozjeżdżałam i się trochę po zimie odblokowałam.
A poza tym miło, wesoło, dobre towarzystwo i wreszcie piękna pogoda.
Kolos się rozbiera © Iza
Pierwsza awaria © Iza
Pierwsze zbiorowe © Iza
Jaka ładna para:)
Drugie zbiorowe © Iza
Trzecie zbiorowe © Iza
Czwarte zbiorowe © Iza
Jedna Gomola © Iza
I w naszych okolicach można spotkać niedżwiedzia © Iza
Trochę widoków © Iza
Niektórym znudził się rower, ćwiczą więc jogę © Iza
(a moze odlatują jak to SOKOŁY? Tylko czy te farbowane potrafią?:))
Jadą chłopaki © Iza
A jeden za zjazdów dostarczył nam sporo emocji. Było tyle gliniastego błota, że dawno takiej ilości nie widziałam. Jadąca przede mną Pani Krystyna wykonywała różne figury, stąd nazwałam ten styl zjeżdżania Dirty Dancing. No czyste to zjeżdżanie to nie było. A rowery po tymże zjeździe wyglądały tak ( i ważyły kilka kg więcej):
Mój fatbike © Iza
Jedzie Piotrek © Iza
Widoki © Iza
Końcówka Ochodzitej, Krysia, Kolos, Paweł © Iza
I co z tym teraz zrobić??? © Iza
Jeszcze jadą:) © Iza
Reasumując: dobry dzień i pożyteczna jazda. Jakieś 1700 m przewyższenia na jakichś 54 km, które zrobiliśmy po Jamnej i okolicach.
- DST 62.00km
- Teren 40.00km
- Czas 04:27
- VAVG 13.93km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
fajnie, że nazwaliście lokalną górkę na cześć tego beskidzkiego klasyka ;) byłem tam ostatnio i faktycznie, trzeba przyznać, że podjazd zasługuje na uznanie, zwłaszcza jak się go wjeżdża na szosie :))) świeżutka zielenina na krajobrazach prezentuje się wręcz rewelacyjnie!
k4r3l - 19:37 poniedziałek, 4 maja 2015 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!