Poniedziałek, 4 maja 2015
Rege
Nawet chętnie dzisiaj wyjechałam.
Nie było "zmuszania się". Jakoś tak:).
Może wczorajsza jazda mnie tak optymistycznie nastawiła? A może to spotkanie z Mirkiem, którego nie widziałam długo. Bo dzisiaj umówiłam się z Mirkiem na jazdę.
Oczywiście poprosiłam go o jazdę lajtową i po Lesie, bo po wczoraj to raczej ciężko byłoby robić jakieś duże przewyższenia. Nogi o dziwo nic a nic nie bolały, znaczy się zregenerowały się tym razem szybko.
Tak więc rundka po Lesie, rozmawiając bardziej niż skupiając się na jeździe. Tak dawno nie widzieliśmy się, że trzeba było nadrobić zaległości. Miałam dodatkowe obciążenie treningowe, ponieważ Mirek przywiózł mi kolejną książkę Filipa Springera (jak pięknie wydana!!!). Rzecz nosi tytuł "Zaczyn. O Zofii i Oskarze Hansenach". Opowiada o parze słynnych archiektów. Książkę musiałam włożyć za koszulkę i jakoś z nią jechać. Pomocne okazały się szelki u kolarskich spodni, które dobrze ją trzymały.
Po jeździe posiadówka na Wembley w Kępie Bogumiłowickiej. Jak dla mnie z wodą mineralną. Piwa już raczej unikam. Mirek powiedział, ze teraz rozumie skąd u mnie takie wahania formy i że trzeba mnie sprowadzić na dobrą drogę z powrotem:).
A na Wembley zanleżlismy buta. Ludzie czasem mają problemy z butami (np jednemu z naszych czołowych zawodników w Przemyślu popsuło się zapięcie od całkiem nowego buta. I co? I tak przyjechał na bardzo dobrym miejscu:), bo w Gomoli z reguły twardzi zawodnicy walczą). Piłkarz pewne był za mocno kopnął. But się rozleciał. A może na bogumiłowckim Wembley jakiś talent biega (skoro tyle siły ma) i nikt o nim nie wie?
Takie znalezisko © Iza
Nie było "zmuszania się". Jakoś tak:).
Może wczorajsza jazda mnie tak optymistycznie nastawiła? A może to spotkanie z Mirkiem, którego nie widziałam długo. Bo dzisiaj umówiłam się z Mirkiem na jazdę.
Oczywiście poprosiłam go o jazdę lajtową i po Lesie, bo po wczoraj to raczej ciężko byłoby robić jakieś duże przewyższenia. Nogi o dziwo nic a nic nie bolały, znaczy się zregenerowały się tym razem szybko.
Tak więc rundka po Lesie, rozmawiając bardziej niż skupiając się na jeździe. Tak dawno nie widzieliśmy się, że trzeba było nadrobić zaległości. Miałam dodatkowe obciążenie treningowe, ponieważ Mirek przywiózł mi kolejną książkę Filipa Springera (jak pięknie wydana!!!). Rzecz nosi tytuł "Zaczyn. O Zofii i Oskarze Hansenach". Opowiada o parze słynnych archiektów. Książkę musiałam włożyć za koszulkę i jakoś z nią jechać. Pomocne okazały się szelki u kolarskich spodni, które dobrze ją trzymały.
Po jeździe posiadówka na Wembley w Kępie Bogumiłowickiej. Jak dla mnie z wodą mineralną. Piwa już raczej unikam. Mirek powiedział, ze teraz rozumie skąd u mnie takie wahania formy i że trzeba mnie sprowadzić na dobrą drogę z powrotem:).
A na Wembley zanleżlismy buta. Ludzie czasem mają problemy z butami (np jednemu z naszych czołowych zawodników w Przemyślu popsuło się zapięcie od całkiem nowego buta. I co? I tak przyjechał na bardzo dobrym miejscu:), bo w Gomoli z reguły twardzi zawodnicy walczą). Piłkarz pewne był za mocno kopnął. But się rozleciał. A może na bogumiłowckim Wembley jakiś talent biega (skoro tyle siły ma) i nikt o nim nie wie?
- DST 30.00km
- Czas 01:24
- VAVG 21.43km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!