Wtorek, 9 czerwca 2015
Eko-rolniczki
Dzisiaj chciałam wypróbować czy po strasznym Polańczyku mój KTM jeszcze jeździ. O dziwo jeździ.
A poza tym jazda spokojna, bez napinki, ale dość dobrze mi się kręciło pomimo dużego wiatru.
Po drodze © Iza
A takie przyniosłam dzisiaj do domu.
Letnie.. kolorowe © Iza
Z Panią Krystyną dzisiaj. Krótko, no bo .. obowiązki i czasu mało.
Tak więc przez Isep w kierunku Panieńskiej Góry. Tam podjechałyśmy szutrowym podjazdem maratonowym, pojechałyśmy kawałek czarnym pieszym szlakiem, a potem zjechałyśmy niebieskim.
Tam spotkała nas niespodzianka – jakaś nowa droga wytyczona, zjazd niebieskim w pewnym momencie zagrodzony konarem drzewa (ewidentnie celowo). Czyżby szykowała się jakaś nowa trasa na maraton wojnicki?
Była okazja zapytać, bo kiedy dojechalyśmy do Tarnowa, starą czwórką pomykał Marcin Be. Nawet dojechałyśmy do jego samochodu, bo było czerwone światło. Niestety nie zdążyłyśmy się dowiedzieć o co chodzi na tej Panieńskiej. Marcin potem słał do Pani Krystyny krótkie wiadomości tekstowe (jak to mawia SUfa), że podobno bardzo nas lubi, szanuje i poważa. No ba:).
Po drodze gdzieś spotkaliśmy Pana co to z drzewa bezwstydnie był zrywał czereśnie (chyba to były) czy wiśnie.. nie wiem co pierwsze dojrzewa. Pani Krystyna zapytała czy możemy się poczęstować, a on na to, że „to nie jego”. Ha. Zrezygnowałyśmy.
Końcowy akord jazdy to była wizyta na działce Pani Krystyny i Pana Adama (są posiadacze ziemscy jak się patrzy). Tam mogłam sobie narwać truskawek (pyszne!!!). Ponieważ myślimy powoli o zakończeniu "kolarskiej kariery" (lub zawieszeniu), to przymierzamy się do nowych wyzwań (np. ekologicznego rolnictwa):). Ale że ciężko się z kolarstwem rozstać, to to rozstanie tak płynnie przebiega i łączy się jedno z drugim.
Ot takie bezpieczne rolnictwo (z kaskiem na głowie).
Przygotowanie do maratonu w Strzyżowie © Iza
Była okazja zapytać, bo kiedy dojechalyśmy do Tarnowa, starą czwórką pomykał Marcin Be. Nawet dojechałyśmy do jego samochodu, bo było czerwone światło. Niestety nie zdążyłyśmy się dowiedzieć o co chodzi na tej Panieńskiej. Marcin potem słał do Pani Krystyny krótkie wiadomości tekstowe (jak to mawia SUfa), że podobno bardzo nas lubi, szanuje i poważa. No ba:).
Po drodze gdzieś spotkaliśmy Pana co to z drzewa bezwstydnie był zrywał czereśnie (chyba to były) czy wiśnie.. nie wiem co pierwsze dojrzewa. Pani Krystyna zapytała czy możemy się poczęstować, a on na to, że „to nie jego”. Ha. Zrezygnowałyśmy.
Końcowy akord jazdy to była wizyta na działce Pani Krystyny i Pana Adama (są posiadacze ziemscy jak się patrzy). Tam mogłam sobie narwać truskawek (pyszne!!!). Ponieważ myślimy powoli o zakończeniu "kolarskiej kariery" (lub zawieszeniu), to przymierzamy się do nowych wyzwań (np. ekologicznego rolnictwa):). Ale że ciężko się z kolarstwem rozstać, to to rozstanie tak płynnie przebiega i łączy się jedno z drugim.
Ot takie bezpieczne rolnictwo (z kaskiem na głowie).
A poza tym jazda spokojna, bez napinki, ale dość dobrze mi się kręciło pomimo dużego wiatru.
Po drodze © Iza
A takie przyniosłam dzisiaj do domu.
Letnie.. kolorowe © Iza
- DST 42.00km
- Teren 5.00km
- Czas 02:13
- VAVG 18.95km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!