Sobota, 24 października 2015
Jesień
Wyjechałam dzisiaj nie żeby się zmęczyć, ani trenować, wyjechałam dzisiaj żeby pooglądać świat.
Kiedy się cały tydzień siedzi w mieście, to człowiek nawet nie zauważa jak świat się zabarwił. W mieście tak tego nie widać. Owszem są parki itd., ale to nie to samo.
Wyczekałam do 14, liczyłam na obiecane przez synoptyków, słońce. Kiedy wyjeżdżałam, jeszcze go nie było, ale pojawiło się dość szybko. W słońcu barwy jesieni nabierają wyrazu.
Pojechałam przez Buczynę (bardzo jesienna i mokra), a potem niebieskim, nad Dunajcem. Mokro, ale pięknie. Ambitnie (jak na taką długą przerwę) pojechałam podjazdem obok Pitstopu. Stamtąd – pięknie widoki. Kiedy dojechałam do zakrętu przy którym stoi dom, jęknęłam z rozpaczy…. Od tego zakrętu na drodze leży świeżutki asfalt. Słowo daję – odechciało mi się podjeżdżania, płakać mi się chciało. Wspominałam moje pierwsze tam podjeżdżanie z Panią Krystyną, wspominałam porażki, kiedy miałam za mało sił, a kamienie tonęły w błocie i było ciężko, wspominałam podjeżdżanie z Mirkiem, Alkiem i Grześkiem, w potwornym upale, kiedy to Alek zawrócił, powiedziawszy, że obawia się o serce… Ile tam zostawiło się potu… Więc nie ma już tego podjazdu. Kolejne kultowe miejsce przestało istnieć.
Z tym smutkiem w sercu pojechałam dalej. Trzeba go było jakoś ukoić, więc postanowiłam zjechać do Doliny Izy. No bo przecież nie być jesienią w Dolinie Izy, to jak nie widzieć jesieni w ogóle. Cud natury, które niestety nie jest w stanie utrwalić mój nędzny telefoniczny aparat, zupełnie nie oddaje kolorów. Zatrzymywałam się co chwilę i nie wierzyłam w to co widzę. Zdecydowanie jesień jest najpiękniejszą porą roku. Jeźdźcie do Doliny póki jeszcze są liście. Bajka, ukojenie, radość, sens.
Kiedy się cały tydzień siedzi w mieście, to człowiek nawet nie zauważa jak świat się zabarwił. W mieście tak tego nie widać. Owszem są parki itd., ale to nie to samo.
Wyczekałam do 14, liczyłam na obiecane przez synoptyków, słońce. Kiedy wyjeżdżałam, jeszcze go nie było, ale pojawiło się dość szybko. W słońcu barwy jesieni nabierają wyrazu.
Pojechałam przez Buczynę (bardzo jesienna i mokra), a potem niebieskim, nad Dunajcem. Mokro, ale pięknie. Ambitnie (jak na taką długą przerwę) pojechałam podjazdem obok Pitstopu. Stamtąd – pięknie widoki. Kiedy dojechałam do zakrętu przy którym stoi dom, jęknęłam z rozpaczy…. Od tego zakrętu na drodze leży świeżutki asfalt. Słowo daję – odechciało mi się podjeżdżania, płakać mi się chciało. Wspominałam moje pierwsze tam podjeżdżanie z Panią Krystyną, wspominałam porażki, kiedy miałam za mało sił, a kamienie tonęły w błocie i było ciężko, wspominałam podjeżdżanie z Mirkiem, Alkiem i Grześkiem, w potwornym upale, kiedy to Alek zawrócił, powiedziawszy, że obawia się o serce… Ile tam zostawiło się potu… Więc nie ma już tego podjazdu. Kolejne kultowe miejsce przestało istnieć.
Z tym smutkiem w sercu pojechałam dalej. Trzeba go było jakoś ukoić, więc postanowiłam zjechać do Doliny Izy. No bo przecież nie być jesienią w Dolinie Izy, to jak nie widzieć jesieni w ogóle. Cud natury, które niestety nie jest w stanie utrwalić mój nędzny telefoniczny aparat, zupełnie nie oddaje kolorów. Zatrzymywałam się co chwilę i nie wierzyłam w to co widzę. Zdecydowanie jesień jest najpiękniejszą porą roku. Jeźdźcie do Doliny póki jeszcze są liście. Bajka, ukojenie, radość, sens.
Jesienna Buczyna © Iza
Zbylitowska Góra w barwach jesieni © Iza
Jesienny Dunajec © Iza
Po drodze na drodze znalazłam .. drzewo, a raczej spory jego fragment © Iza
W kiernuku Doliny Izy © Iza
Cmentarz na Lubince © Iza
Milion barw © Iza
I już w Dolinie © Iza
Bardzo kolorowo © Iza
I jedziemy dalej © Iza
Coraz ładniej © Iza
I znowu kolory © Iza
Krzywe drzewo © Iza
Moc kolorów © Iza
Moc kolorów 2 © Iza
A na koniec przepis na ciastka, które po raz pierwszy piekłam wczoraj i do dzisiaj uwierzyć nie mogę, że tak banalnie proste do zrobienia, a efekt taki.. oszałamiający? PYSZNE. Spróbujcie, a i Was zadziwi ten smak. Zapewniam.
1 jajko, 100 g gorzkiej czekolady, ½ łyżeczki proszku do pieczenia, 70 g płatków owsianych, 140 g mąki żytniej, 70 g cukru,
120 g masła. Cukier ucieramy z masłem, potem dodajemy jajko i dalej ucieramy. Czekoladę trzeba pokroić na małe kawałki. Wszystkie składniki mieszamy, blaszkę smarujemy tłuszczem, formujemy niewielkie kulki, rozpłaszczamy je łyżką i na 15 minut do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Zróbcie!!!
Owsiano-żytnie © Iza
- DST 40.00km
- Teren 15.00km
- Czas 02:20
- VAVG 17.14km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Zmiany w okolicznościach przyrody jak najbardziej na plus - dwa tygodni bez aktywności i dziś przeżyłem szok: jesień daje czadu! :)
k4r3l - 19:40 sobota, 24 października 2015 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!