Czwartek, 5 listopada 2015
Poza sportem - reportaż z Lampedusy
Wielki przypływ © Iza
Manipulacja, dezinformacja…
„ Wszystkie nieporozumienia biorą się stąd, że wmawia się nam rzeczy, które nie istnieją”.
Prof. Fragapane, były burmistrz Lampedusy.
Don Mimmo, proboszcz parafii na Lampedusie:
„Mówię im również: jakie to szczęście, że uchodźcy są właśnie tutaj, że możemy ich widzieć, spotykać. Bo myślenie o kimś, kogo się nie zna, wystawia na pokusę potwornego grzechu. Grzechu rasizmu. Kiedy myślimy o przybyszach mających inny kolor skóry, inną religię i obyczaje, którzy do naszych problemów dorzucają własne, a przy tym wyrywają nas ze świętego spokoju, łatwo jest myśleć o nich z nieprzyjaźnią. A kiedy widzisz tonącą matkę z dzieckiem na rękach, nie masz w sobie miejsca na rasizm. Stajesz się nimi. Współczujesz, czyli czujesz tak jak oni. Ratujesz ich jak własną rodzinę”.
Często słyszę (kiedy opowiadam fragmenty fabuły książek, które czytam):
- Po co czytasz takie okropności?
Uśmiecham się, bywa, że czasem irytuję, bo odpowiedź wydaje mi się oczywista. Skoro ktoś opisał wojnę, jakiś inny kataklizm, patologię i skoro nie zrobił tego w formie krótkiej notki w gazecie bulwarowej, to chyba po COŚ to zrobił.
Więc czytam. Chcę wiedzieć co dzieje się na świecie. Może w Afganistanie, może w Syrii, chce wiedzieć jak wyglądała II wojna światowa. To czytam. Nie ma innej drogi, żeby się dowiedzieć, bo na podróż do miejsc, o których czytam, raczej szans nie ma . Zwłaszcza na podróż do przeszłości.
Szkoda mi czasu na czytanie o bzdetach. Łatwiej nam nie wiedzieć, udawać, że czegoś nie ma. Wyprzeć. Przeczekać. Zająć się jakąś „literaturą” o kolejnej rozwiedzionej pani, która odżyła po rozwodzie, znalazła partnera, dała sobie radę w życiu. Takie historie nie bardzo mnie interesują.
Usłyszałam o książce Jarosława Mikołajewskiego w Radiu Kraków. Wiedziałam, że MUSZĘ ją mieć. Muszę przeczytać, a potem muszę o niej napisać.
„Wielki przypływ” to reportaż z włoskiej wyspy Lampedusy. To taka wyspa położona bardzo blisko Afryki. Wyspa z prawdopodobnie najpiękniejszą plażą świata. Ale też wyspa z nieprawdopodobnie wysoką liczbą uchodźców, którzy docierają tam każdej nocy. To tam w październiku 2013r. utonęło 366 osób.
„ 7 października byłem na lotnisku, w hangarze, w którym ustawiano 366 trumien. Powiem ci bez wstydu, nie udało mi się wtedy pomodlić. Nie umiałem wypowiedzieć ani słowa modlitwy. Zdarzyło mi się to po raz drugi w życiu. Pierwszy raz to było w Auschwitz, kiedy stanąłem w drzwiach celi tak ciasnej, że więźniowie nie mogli się poruszać. Nie potrafiłem wprawić w ruch ani umysłu ani serca. Nie mogłem wzbudzić w sobie żadnej myśli”.
Don Mimmo, proboszcz parafii na Lampedusie.
Doktor Bartolo każdej nocy na pomoście bada uchodźców. Za darmo. W dzień pracuje, w nocy pomaga. Kiedy opowiada o tym wszystkim, co trudno nawet sobie wyobrazić, o nieludzkich warunkach transportu, o cierpieniach, płacze.
„To ludzie, zdrowi, silni. Muszą być tacy żeby stawić czoła tym cierpieniom. Inaczej nie doszliby do Libii, na brzeg. Nie przetrwaliby oczekiwania na łódź, nie wypłynęli w morze, nie dopłynęliby do Lampedusy. Choroby, które u nich diagnozujemy są związane głównie z trudami podróży. Uciekają przed wszystkim: prześladowaniami, wojną, fatalnymi warunkami życiowymi. Przyjeżdżają do nas żeby znaleźć trochę spokoju i jakąkolwiek pracę. Byleby tylko zdobyć trochę pieniędzy i przesłać rodzinom”. „ Bo kiedy mówię, to wszystko mnie boli. Do żywego. I jeśli zgodziłem się na rozmowę, to po to żeby te słowa do kogoś dotarły. Inaczej szkoda naszego czasu. Mówię o tym, zebyś poinformował o tym co dzieje się na Morzu Śródziemnym. W Polsce, albo Polaków we władzach europejskich. Na przykład Tuska. I tym samym żebyś coś zmienił. Bo zazwyczaj jest tak, ze ludzie słyszą o cierpieniu, o podróży przez morze, o dziesiątkach czy setkach ofiar, może się nawet wzruszają, lecz ich wyobraźnia za tym nie nadąża. Za migawką obejrzaną w wiadomościach nie idzie przeżycie, które jątrzy, nie daje spokoju, nie pozwala spać. I wtedy nic się nie zmienia. A musi się zmienić, bo to niepojęte, że to wszystko dzieje się w Europie w XXI wieku”.
To jest książka, która boli. To jest książka, w której nie ma jednego zbędnego słowa, to jest książka, która uruchamia wyobraźnię i wyjaśnia wiele. To jest książka, którą po prostu trzeba przeczytać. Nie wolno jej pominąć, przemilczeć.
To jest też spotkanie z niesamowitymi ludźmi, którzy robią tak wiele dla innych.
Przeczytajcie ją, nie zamykajcie oczu, nie zamykajcie serc, spróbujcie poczuć i zrozumieć więcej. Ona jest właśnie po to.
„ Żyjemy tak jakby razem z nami miał się skończyć wszechświat” – mówi jeden z bohaterów Mikołajewskiego.
Nie wolno nam tak żyć.
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!