Sobota, 3 września 2016
Dolina Izy 2
Czy też macie wrażenie, że wraz z przybywającymi latami, czas jakby rozpędzał się i płynął szybciej?
Wciąż mi go brakuje. Tyle rzeczy chciałabym zrobić… tyle książek przeczytać, tyle filmów obejrzeć, kilometrów przejechać, miejsc odwiedzić, potraw ugotować.. i jeszcze parę innych rzeczy zrobić. A może to ja za dużo po prostu chcę? Za dużo robić?
Dobry dzień dzisiaj. Jesień powoli „zagarnia” lato, to czuć w powietrzu i widać po drzewach. Niby temperatura wysoka, ale to już jakoś tak inaczej.. zupełnie inaczej. Korzystam więc jeszcze z tego, że pogoda ładna, a dzień wolny. Niedługo już takie wycieczki będę tylko wspominać.
Już pisałam – nie ma dla mnie większej radości niż odkryć jakąś nową ścieżkę w lesie, w lesie gdzie są pagórki. Dusza mi wtedy dosłownie „śpiewa”, a ja uśmiecham się sama do siebie. Dzisiaj odkryłam Dolinę Izy 2. Tak ją sobie nazwałam roboczo. Nie jest taka imponująca jak Dolina Izy, zjazdo-podjazd nie jest taki długi (ok. km), ale ma potencjał, którego ja dzisiaj odkrywać samotnie się bałam. Kiedyś tam wrócę z kimś i myślę, że jeszcze się zdziwimy. Dzisiaj zjechałam tylko do „zatoczki” i wróciłam z powrotem do góry. Dolina Izy 2 znajduję się gdzieś pomiędzy Rychwałdem a Łowczówkiem, jedzie się przez las od Rychwałdu w kierunku Cmentarza Legionistów, tą asfaltową drogą, która kiedyś takim fajnym szutrem była. I tam jest szlaban… nie wiem jak to się stało, że jakoś nigdy go nie zauważyłam. A dzisiaj tak. I szybka decyzja: jadę! Co mi tam! Mam czas, jest 14, noc mnie nie zastanie. Cudny szutrowy, leśny, prawie górski zjazd. Kocham takie ścieżki! Kiedy zjeżdżałam, wzdłuż drogi biegł jakiś jeleniowaty… To było świetne doświadczenie, ale w tym wyścigu nie miałam szans. KTM nie pojedzie tak szybko jak biegł ten zwierzak. Górki i przyroda dają mi taką siłę!!! Ogromną siłę.
A potem skręciłam w czarny szlak pieszy. Kto jechał to wie, przejazd łąką dostarcza niezapomnianych wrażeń. Miałam zamiar cały szlak przejechać, ale kiedy wjechałam w ogromną Kambodżę, gdzie ciężko było mi nawet iść z rowerem, zawróciłam i przejechałam przez Buchcice, a stamtąd do Tuchowa. W Tuchowie na Rynku lody i chillout. Nigdzie się nie spieszyłam, więc mogłam sobie pozwolić. Pojechałam jeszcze na ten przepiękny tuchowski stary cmentarz, za wiaduktem. Kto tam jeszcze nie był – koniecznie! Jest zjawiskowy. Tym razem obejrzałam go sobie dokładnie, każdy nagrobek z osobna. Niesamowite. Zawsze miałam „słabość” do takich starych cmentarzy, gdzie tak mocno czuć historię i można sobie wyobrażać losy tych ludzi na cmentarzu pochowanych. Na tym jest sporo nagrobków dzieci. Jest Powstaniec Styczniowy, Powstaniec Listopadaowy, są znani obywatele Tuchowa. Powrót czarnym szlakiem rowerowym przez Piotrkowice. Jutro ciąg dalszy, bo pogoda ma być jeszcze lepsza.
A teraz kulinarnie. Tak dla sportowców. Ale nie tylko. No tak, to wymaga poświęcenia czasu, ale nie aż tyle, że by nie było warto. Najpierw koktajl po jeździe. Świetny napój regeneracyjny. Kefir, śliwki, trochę mleka. Bajka, naprawdę przepyszny! Spróbujcie! Potem upiekłam ciasto ze śliwkami. Orkiszowe. Puszyste, lekkie, pyszne i powiem Wam, ze świetnie się po nim jeździ (wiem, bo próbowałam). Spróbujcie. Przepisów na takie ciasta, jest masa w sieci, ja tylko mąkę pszenną zamieniam na orkiszową i daje zdecydowanie mniej cukru niż w przepisach. No i cukier trzicnowy, nierafinowany. A na koniec.. na koniec pomidory. Smak lata zamknięty w słoikach. Uwielbiam pomidory, to moje ulubione warzywa. Więc trochę soków do picia (jakie bogactwo potasu), trochę przecierów do zupy i sosów do makaronu i ryżu. Robiłam dzisiaj. Smakuje jesienią i zimą naprawdę dobrze.
Wciąż mi go brakuje. Tyle rzeczy chciałabym zrobić… tyle książek przeczytać, tyle filmów obejrzeć, kilometrów przejechać, miejsc odwiedzić, potraw ugotować.. i jeszcze parę innych rzeczy zrobić. A może to ja za dużo po prostu chcę? Za dużo robić?
Dobry dzień dzisiaj. Jesień powoli „zagarnia” lato, to czuć w powietrzu i widać po drzewach. Niby temperatura wysoka, ale to już jakoś tak inaczej.. zupełnie inaczej. Korzystam więc jeszcze z tego, że pogoda ładna, a dzień wolny. Niedługo już takie wycieczki będę tylko wspominać.
Już pisałam – nie ma dla mnie większej radości niż odkryć jakąś nową ścieżkę w lesie, w lesie gdzie są pagórki. Dusza mi wtedy dosłownie „śpiewa”, a ja uśmiecham się sama do siebie. Dzisiaj odkryłam Dolinę Izy 2. Tak ją sobie nazwałam roboczo. Nie jest taka imponująca jak Dolina Izy, zjazdo-podjazd nie jest taki długi (ok. km), ale ma potencjał, którego ja dzisiaj odkrywać samotnie się bałam. Kiedyś tam wrócę z kimś i myślę, że jeszcze się zdziwimy. Dzisiaj zjechałam tylko do „zatoczki” i wróciłam z powrotem do góry. Dolina Izy 2 znajduję się gdzieś pomiędzy Rychwałdem a Łowczówkiem, jedzie się przez las od Rychwałdu w kierunku Cmentarza Legionistów, tą asfaltową drogą, która kiedyś takim fajnym szutrem była. I tam jest szlaban… nie wiem jak to się stało, że jakoś nigdy go nie zauważyłam. A dzisiaj tak. I szybka decyzja: jadę! Co mi tam! Mam czas, jest 14, noc mnie nie zastanie. Cudny szutrowy, leśny, prawie górski zjazd. Kocham takie ścieżki! Kiedy zjeżdżałam, wzdłuż drogi biegł jakiś jeleniowaty… To było świetne doświadczenie, ale w tym wyścigu nie miałam szans. KTM nie pojedzie tak szybko jak biegł ten zwierzak. Górki i przyroda dają mi taką siłę!!! Ogromną siłę.
A potem skręciłam w czarny szlak pieszy. Kto jechał to wie, przejazd łąką dostarcza niezapomnianych wrażeń. Miałam zamiar cały szlak przejechać, ale kiedy wjechałam w ogromną Kambodżę, gdzie ciężko było mi nawet iść z rowerem, zawróciłam i przejechałam przez Buchcice, a stamtąd do Tuchowa. W Tuchowie na Rynku lody i chillout. Nigdzie się nie spieszyłam, więc mogłam sobie pozwolić. Pojechałam jeszcze na ten przepiękny tuchowski stary cmentarz, za wiaduktem. Kto tam jeszcze nie był – koniecznie! Jest zjawiskowy. Tym razem obejrzałam go sobie dokładnie, każdy nagrobek z osobna. Niesamowite. Zawsze miałam „słabość” do takich starych cmentarzy, gdzie tak mocno czuć historię i można sobie wyobrażać losy tych ludzi na cmentarzu pochowanych. Na tym jest sporo nagrobków dzieci. Jest Powstaniec Styczniowy, Powstaniec Listopadaowy, są znani obywatele Tuchowa. Powrót czarnym szlakiem rowerowym przez Piotrkowice. Jutro ciąg dalszy, bo pogoda ma być jeszcze lepsza.
A teraz kulinarnie. Tak dla sportowców. Ale nie tylko. No tak, to wymaga poświęcenia czasu, ale nie aż tyle, że by nie było warto. Najpierw koktajl po jeździe. Świetny napój regeneracyjny. Kefir, śliwki, trochę mleka. Bajka, naprawdę przepyszny! Spróbujcie! Potem upiekłam ciasto ze śliwkami. Orkiszowe. Puszyste, lekkie, pyszne i powiem Wam, ze świetnie się po nim jeździ (wiem, bo próbowałam). Spróbujcie. Przepisów na takie ciasta, jest masa w sieci, ja tylko mąkę pszenną zamieniam na orkiszową i daje zdecydowanie mniej cukru niż w przepisach. No i cukier trzicnowy, nierafinowany. A na koniec.. na koniec pomidory. Smak lata zamknięty w słoikach. Uwielbiam pomidory, to moje ulubione warzywa. Więc trochę soków do picia (jakie bogactwo potasu), trochę przecierów do zupy i sosów do makaronu i ryżu. Robiłam dzisiaj. Smakuje jesienią i zimą naprawdę dobrze.
Marcinka w oddali © Iza
Po drodze © Iza
Dolina Izy 2 © Iza
W Dolinie © Iza
W Dolinie 2 © Iza
Q Dolinie 3 © Iza
W Dolinie 4 © Iza
W Dolinie 5 © Iza
W Dolinie 6 © Iza
W Dolnie 7 © Iza
W Dolnie 9 © Iza
W Dolinie 9 © Iza
Czarny pieszy szlak © Iza
Jabłkowo © Iza
Na czarnym szlaku © Iza
Tuchów - cmentarz © Iza
Cmentarz 1 © Iza
Cmenatrz 2 © Iza
Cmenatarz 3 © Iza
Cmentarz 4 © Iza
Cmentarz 5 © Iza
Cmentarz 7 © Iza
Klasztor w Tuchowie © Iza
Koktajl © Iza
Ciasto © Iza
Pomidory:) © Iza
- DST 60.00km
- Teren 4.00km
- Czas 03:30
- VAVG 17.14km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Piekne widoki, pyszny koktajl. Tak .. czas rozpędza się zdecydowanie w miarę upływu lat.
davidbaluch - 15:22 niedziela, 4 września 2016 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!