Sobota, 21 listopada 2009
Sobota rower
I znowu piękne słońce, znowu cudowna pogoda do jazdy.
Tym razem postanowiłam , ze czas ruszyć w górki.
Po ponad półtora miesiecznej przerwie łatwe to nie było oj nie.
Jazda była leniwa, spokojna, żaden tam trening , po prostu relaks.
I znowu zadziałało jak antdepresant najlepszy:), bo humorek rano raczej średni był, ale sie poprawił natychmiast.
Pod górkę ciężko było... Jak sie zaczęła Lubinka to rózne mysli przez glowę mi przechodziły doprawdy:)
a to takie... ze po co ja sie tak męczę, a to takie, ze na wiosnę znowu trzeba bedzie maratonową formę szykować... i od nowa trenować zeby z wiekszą łatwością wspinać sie na górki.. i ze wcale nie wiem czy mi sie chce:)
oczywiscie rzecz jasna wszystkie te czarne mysli poszły precz jak tylko wjechałam na szczyt Lubinki.
Potem była jazda w prawo na skrzyżowaniu na Lubince i w górę. Chciałam zaliczyc chociaż jeden terenowy zjazd.. i tu niespodzianka in minus.. z trudnego zjazdu nie zostało prawie nic... utwardzili go , posypali jakims żwirem.. i zrobiło sie zbyt łatwo, zeby mozna ćwiczyć technikę:(.
Potem wzdluż Dunajca, jak zwykle cudne widoki, Dunajec, górki w tle.
No i szlak niebieski nad Dunjacem, masa błota, efekt byl taki ze potem było mycie rowera przez... godzinę prawie.
ale co tam.. warto było.
Tak sobie myślałam jadąc.. tak spedzam sobotę, bo lubię, a jak spedza ją wiekszość naszego społeczenstwa?
Odpowiedż mozna znaleźc patrząć na zawartość koszyków w sklepach.
Wóda, piwo...
Brr....
To jest polski weekend niestety.
Tym razem postanowiłam , ze czas ruszyć w górki.
Po ponad półtora miesiecznej przerwie łatwe to nie było oj nie.
Jazda była leniwa, spokojna, żaden tam trening , po prostu relaks.
I znowu zadziałało jak antdepresant najlepszy:), bo humorek rano raczej średni był, ale sie poprawił natychmiast.
Pod górkę ciężko było... Jak sie zaczęła Lubinka to rózne mysli przez glowę mi przechodziły doprawdy:)
a to takie... ze po co ja sie tak męczę, a to takie, ze na wiosnę znowu trzeba bedzie maratonową formę szykować... i od nowa trenować zeby z wiekszą łatwością wspinać sie na górki.. i ze wcale nie wiem czy mi sie chce:)
oczywiscie rzecz jasna wszystkie te czarne mysli poszły precz jak tylko wjechałam na szczyt Lubinki.
Potem była jazda w prawo na skrzyżowaniu na Lubince i w górę. Chciałam zaliczyc chociaż jeden terenowy zjazd.. i tu niespodzianka in minus.. z trudnego zjazdu nie zostało prawie nic... utwardzili go , posypali jakims żwirem.. i zrobiło sie zbyt łatwo, zeby mozna ćwiczyć technikę:(.
Potem wzdluż Dunajca, jak zwykle cudne widoki, Dunajec, górki w tle.
No i szlak niebieski nad Dunjacem, masa błota, efekt byl taki ze potem było mycie rowera przez... godzinę prawie.
ale co tam.. warto było.
Tak sobie myślałam jadąc.. tak spedzam sobotę, bo lubię, a jak spedza ją wiekszość naszego społeczenstwa?
Odpowiedż mozna znaleźc patrząć na zawartość koszyków w sklepach.
Wóda, piwo...
Brr....
To jest polski weekend niestety.
- DST 41.00km
- Teren 10.00km
- Czas 02:08
- VAVG 19.22km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!