Poniedziałek, 19 kwietnia 2010
Ukradli mi rower...
Na szczęscie tylko we śnie.
Ale był to sen koszmarny. Obudziłam się z płaczem.
Myślałam w tym śnie: co ja teraz zrobię? No co zrobię? Przecież nie kupię nowego.. przecież tego jeszcze nie spłaciłam… jeszcze sporo rat mi zostało… trzeba będzie wyremontować Magnusa…
Obudziłam się z wielką ulgą.
Zastanawiam się co się dzieje z moim organizmem.
Od 5 tygodni albo i dłużej ciagle coś mi jest: jak nie gardło, to uszy, przeszły uszy, znowu gardło. Do tego podczas dzisiejszej jazdy rozbolał mnie brzuch…
Ale jakoś dojechałam do domu.
Łykam wciąż bezustannie albo aplikuję sobie inne leki: polopiryna, bioporax, maśc do uszu z antybiotykiem… i inne "świnistwa". Nic nie pomaga.
I nie wiem czy to jest przyczyna tego, ze tak słabo mi się podjeżdża, czy po prostu jestem jeszcze niewyjeżdzona.
Podjeżdza mi się jednak fatalnie i kiepsko widzę ten mój sezon.
A przeciez miało być lepiej.
Tamta wiosna była fatalna, miałam mnóstwo dodatkowych zajęć i mało czasu na treningi i głowę zaprzątniętą tyloma sprawami do załatwienia.
A jednak dałam radę i przygotowałam się do sezonu.
Teraz czuję wyraźny brak formy.
Niedziela.. piękna pogoda… słoneczko, zieleń cudowna.
I fajna trasa.
Koszyce- Swiebodzin- Woźniczna- Pleśna- Łowczówek-Rychwałd-Jurasówka-szlak niebieski nad Dunajcem- Błonie- Zgłobice-Zb. Góra-Tarnów.
Pojechalismy moimi ulubionymi trasami .. czyli wzdłuż Białej, Pleśna i okolice.
Tam zaczynałam moje rowerowanie. Tam często jezdziłam sama, siadałam sobie za Relaxem nad Białą i patrzyłam na świat.
Cudne widoki, górki w przepięknej zieleni.
Pierwszy podjazd do Łowczówka asfaltowy ale długi.
Potem pokazałam Towarzystwu ( Andzelika, Tomek, Łukasz) Cmentarz Legionistów w Łowczówku . A potem zaryzykowalismy jadąc czarnym pieszym szlakiem przez las ( nie wiedziałam gdzie wyjedziemy, bo pierwszy raz tamtędy jechałam).
Zjazdy fajne, aczkolwiek troche niebezpieczne, dużo liści i patyków.
I tam właśnie zaliczyłam malownicze otb.
Korzen, dziura a ja popełniłam jakiś błąd.. albo za wolno w tę dziurę wjechałam, albo przyhamowałam (!!!!), no i przednie koło staneło dęba, a ja nakryłam się rowerem.
Na szczescie tylko trochę siniaków.
W lesie jakis cudny strumyczek... lasy pełne zawilców.. przepięknie..
Potem wyjechalismy na drogę do Rychwałdu i mozolnie do góry na Wał.
Niestety droga do Chaty pod Wałem jest już całkowicie wyasfaltowana.
Tam zrobilismy chwile przerwy.. popatrzylismy na panoramę górek ze szczytu..
Tam widać wszystko:) i Tatry przy dobrej pogodzie i Runek i Jaworzynę i Radziejową i inne góry , których nazw nie pamiętam.
Potem Jurasówka , wiec jeszcze jeden podjazd.
Z Jurasówki szybki zjazd ( 65 km/h, mój tegoroczny rekord).
A potem tradycyjnie – niebieskim wzdłuż Dunajca.
Na ostatnim podjeździe do Błoń.. miałam już serdecznie dość.. nogi bolały.
Naprawde kiepsko mi się podjeżdza:(((
Ale był to sen koszmarny. Obudziłam się z płaczem.
Myślałam w tym śnie: co ja teraz zrobię? No co zrobię? Przecież nie kupię nowego.. przecież tego jeszcze nie spłaciłam… jeszcze sporo rat mi zostało… trzeba będzie wyremontować Magnusa…
Obudziłam się z wielką ulgą.
Zastanawiam się co się dzieje z moim organizmem.
Od 5 tygodni albo i dłużej ciagle coś mi jest: jak nie gardło, to uszy, przeszły uszy, znowu gardło. Do tego podczas dzisiejszej jazdy rozbolał mnie brzuch…
Ale jakoś dojechałam do domu.
Łykam wciąż bezustannie albo aplikuję sobie inne leki: polopiryna, bioporax, maśc do uszu z antybiotykiem… i inne "świnistwa". Nic nie pomaga.
I nie wiem czy to jest przyczyna tego, ze tak słabo mi się podjeżdża, czy po prostu jestem jeszcze niewyjeżdzona.
Podjeżdza mi się jednak fatalnie i kiepsko widzę ten mój sezon.
A przeciez miało być lepiej.
Tamta wiosna była fatalna, miałam mnóstwo dodatkowych zajęć i mało czasu na treningi i głowę zaprzątniętą tyloma sprawami do załatwienia.
A jednak dałam radę i przygotowałam się do sezonu.
Teraz czuję wyraźny brak formy.
Niedziela.. piękna pogoda… słoneczko, zieleń cudowna.
I fajna trasa.
Koszyce- Swiebodzin- Woźniczna- Pleśna- Łowczówek-Rychwałd-Jurasówka-szlak niebieski nad Dunajcem- Błonie- Zgłobice-Zb. Góra-Tarnów.
Pojechalismy moimi ulubionymi trasami .. czyli wzdłuż Białej, Pleśna i okolice.
Tam zaczynałam moje rowerowanie. Tam często jezdziłam sama, siadałam sobie za Relaxem nad Białą i patrzyłam na świat.
Cudne widoki, górki w przepięknej zieleni.
Pierwszy podjazd do Łowczówka asfaltowy ale długi.
Potem pokazałam Towarzystwu ( Andzelika, Tomek, Łukasz) Cmentarz Legionistów w Łowczówku . A potem zaryzykowalismy jadąc czarnym pieszym szlakiem przez las ( nie wiedziałam gdzie wyjedziemy, bo pierwszy raz tamtędy jechałam).
Zjazdy fajne, aczkolwiek troche niebezpieczne, dużo liści i patyków.
I tam właśnie zaliczyłam malownicze otb.
Korzen, dziura a ja popełniłam jakiś błąd.. albo za wolno w tę dziurę wjechałam, albo przyhamowałam (!!!!), no i przednie koło staneło dęba, a ja nakryłam się rowerem.
Na szczescie tylko trochę siniaków.
W lesie jakis cudny strumyczek... lasy pełne zawilców.. przepięknie..
Potem wyjechalismy na drogę do Rychwałdu i mozolnie do góry na Wał.
Niestety droga do Chaty pod Wałem jest już całkowicie wyasfaltowana.
Tam zrobilismy chwile przerwy.. popatrzylismy na panoramę górek ze szczytu..
Tam widać wszystko:) i Tatry przy dobrej pogodzie i Runek i Jaworzynę i Radziejową i inne góry , których nazw nie pamiętam.
Potem Jurasówka , wiec jeszcze jeden podjazd.
Z Jurasówki szybki zjazd ( 65 km/h, mój tegoroczny rekord).
A potem tradycyjnie – niebieskim wzdłuż Dunajca.
Na ostatnim podjeździe do Błoń.. miałam już serdecznie dość.. nogi bolały.
Naprawde kiepsko mi się podjeżdza:(((
- DST 59.00km
- Teren 3.00km
- Czas 02:59
- VAVG 19.78km/h
- VMAX 65.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Sen.
Nie wywołuj wilka z lasu.Ponoć sny się sprawdzają. kondor - 19:08 wtorek, 20 kwietnia 2010 | linkuj
Nie wywołuj wilka z lasu.Ponoć sny się sprawdzają. kondor - 19:08 wtorek, 20 kwietnia 2010 | linkuj
haha.. na takiej zasadzie działają tabloidy i inne szmatławe gazetki:)
no dobrze , ze sen, dobrze Iza - 13:19 wtorek, 20 kwietnia 2010 | linkuj
no dobrze , ze sen, dobrze Iza - 13:19 wtorek, 20 kwietnia 2010 | linkuj
Ale stresogenny tytuł postu dałaś. ;) Dobrze w każdym razie, że to był tylko sen!
paulina - 05:18 wtorek, 20 kwietnia 2010 | linkuj
paulina - 05:18 wtorek, 20 kwietnia 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!