Niedziela, 13 czerwca 2010
Górska wyprawa
Nie pamietam juz kiedy ostatni raz byłam na takiej górskiej wycieczce . Bez ścigania się, napięcia startowego... po prostu jazda w górach!
Pewnie ze 2 lata minęło.
W ub roku jakos nie wystarczyło czasu, wiec jak zdarzył się wolny weekend trzeba go było wykorzystać.
Po upalnym tygodniu słonce wreszcie trochę odpuściło. Co prawda jak startowalismy w Kosarzyskach troszeczkę padało, ale deszcz szybko przeszedł i można było jechać w fajnej, kolarskiej temperaturce.
W Kosarzyskach skręcilismy na jakiś szlak, mocno pod górę, bardzo mocno i długo.
Z tego co pamietam 12 km jechalismy chyba około 40 min, albo dłużej. Było sie gdzie wspinać. Była Eliaszówka, Obidza, zjazd do Białej Wody.
Obiad w Jaworkach, potem mocno pod górę znowu.
Było trochę mozolnych cięzkich podejść, kiedy przeklinałam mojego Katemka, a raczej to że musze go pchać pod górę.
ale za to zjazdy zrekompensowały wszystko.
Nie do wiary.. gdyby ktos powiedział mi , ze kiedyś bedą mnie cieszyć zjazdy , nie uwierzyłabym.
Ale sporo już sie nauczyłam i zjeżdzało mi się naprawdę fajnie. Pewnie i w miarę szybko.
Sama radość!
Bylismy gdzieś w okolicach Wlk. Rogacza i Niemcowej.
Jak to w górach.. cudne, zapierające dech w piersiach widoki, pot lejący sie z czoła w nadmiarze i radość z pokonywania kolejnych górskich trudności.
Zbładzilismy w któryms momencie, ale ujrzelismy górala i pomyslałam: jesteśmy uratowani!
moja radośc została zakłocona kiedy góral podniósł sie z trawy i niepewnym krokiem zmierzał w naszą stronę. Pomyslałam: o... od niego to sie niewiele dowiemy.
Ale pomógl i zbeształ mnie trochę, kiedy pod stromą górkę nie zmieniłam przerzutek i musiałam pchać rower.
Uslyszałam reprymendę: rower jest po to żeby na nim jeździć a nie pchać.
No słusznie:)
Pewnie ze 2 lata minęło.
W ub roku jakos nie wystarczyło czasu, wiec jak zdarzył się wolny weekend trzeba go było wykorzystać.
Po upalnym tygodniu słonce wreszcie trochę odpuściło. Co prawda jak startowalismy w Kosarzyskach troszeczkę padało, ale deszcz szybko przeszedł i można było jechać w fajnej, kolarskiej temperaturce.
W Kosarzyskach skręcilismy na jakiś szlak, mocno pod górę, bardzo mocno i długo.
Z tego co pamietam 12 km jechalismy chyba około 40 min, albo dłużej. Było sie gdzie wspinać. Była Eliaszówka, Obidza, zjazd do Białej Wody.
Obiad w Jaworkach, potem mocno pod górę znowu.
Było trochę mozolnych cięzkich podejść, kiedy przeklinałam mojego Katemka, a raczej to że musze go pchać pod górę.
ale za to zjazdy zrekompensowały wszystko.
Nie do wiary.. gdyby ktos powiedział mi , ze kiedyś bedą mnie cieszyć zjazdy , nie uwierzyłabym.
Ale sporo już sie nauczyłam i zjeżdzało mi się naprawdę fajnie. Pewnie i w miarę szybko.
Sama radość!
Bylismy gdzieś w okolicach Wlk. Rogacza i Niemcowej.
Jak to w górach.. cudne, zapierające dech w piersiach widoki, pot lejący sie z czoła w nadmiarze i radość z pokonywania kolejnych górskich trudności.
Zbładzilismy w któryms momencie, ale ujrzelismy górala i pomyslałam: jesteśmy uratowani!
moja radośc została zakłocona kiedy góral podniósł sie z trawy i niepewnym krokiem zmierzał w naszą stronę. Pomyslałam: o... od niego to sie niewiele dowiemy.
Ale pomógl i zbeształ mnie trochę, kiedy pod stromą górkę nie zmieniłam przerzutek i musiałam pchać rower.
Uslyszałam reprymendę: rower jest po to żeby na nim jeździć a nie pchać.
No słusznie:)
- DST 48.00km
- Teren 38.00km
- Czas 04:31
- VAVG 10.63km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 17.0°C
- HRmax 176 ( 93%)
- HRavg 141 ( 75%)
- Kalorie 2300kcal
- Podjazdy 1600m
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Izo.
Ja mam bzika na punkcie podjazdów gdyż stale są na moich trasach.
Dlatego też skupię się na temat tego co napisałaś.
Na wstępie powiem że 1600m na 48 km to spory wyczyn.Zakładam że 8km po płaskim jechaliście,a te pozostałe kilometry dzielę na dwa.Tak więc na 20 km podjazdu 1600m
w pionie,a średnie nachylenie 8%.Nie dziwi więc średnia jaka wyszła na tak trudnej trasie.
Gdyby nie zachmurzenie widoki mieli byście jeszcze lepsze.
P.S Ja wczoraj 2600 w pionie no ale na szosie i dłuższej trasie. kondor - 06:42 środa, 16 czerwca 2010 | linkuj
Ja mam bzika na punkcie podjazdów gdyż stale są na moich trasach.
Dlatego też skupię się na temat tego co napisałaś.
Na wstępie powiem że 1600m na 48 km to spory wyczyn.Zakładam że 8km po płaskim jechaliście,a te pozostałe kilometry dzielę na dwa.Tak więc na 20 km podjazdu 1600m
w pionie,a średnie nachylenie 8%.Nie dziwi więc średnia jaka wyszła na tak trudnej trasie.
Gdyby nie zachmurzenie widoki mieli byście jeszcze lepsze.
P.S Ja wczoraj 2600 w pionie no ale na szosie i dłuższej trasie. kondor - 06:42 środa, 16 czerwca 2010 | linkuj
Fajnie jest czasem wyskoczyć na luźnym tępię podziwiać widoki a nie tylko treningi i treningi ;(
Maks - 00:11 środa, 16 czerwca 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!