Środa, 16 czerwca 2010
Trening
Trening w składzie: Mirek, Andżelika, ja.
Miała być Jurasówka ( podjazd od Dunajca), ale zaczęło się chmurzyć i zmiana planów.
Najpierw niebieskim nad Dunajcem od Buczyny ( tak wiec sporo terenowych przeszkód, bo szlak zniszczony, rowery ubłocone, wszak w Buczynie sporo błota).
Pojechaliśmy na Lubinkę od Janowic i Mirek postanowił nam urządzić prawdziwy trening. 6 km podjazdu naprawdę w mocnym tempie.
Mirek jechał mocno pod górę ( znaczy jak na nas mocno, bo on pewnie mógłby jechac 3 razy szybciej).
Postanowiłam – nie odpuszczać i bez względu na wszystko trzymać się Mirkowi na kole.
Oj były momenty, że myślałam ze już peknę…ale dało radę.
Nigdy w takim tempie jeszcze Lubinki nie wjeżdzałam, w dodatku ambitnie postanowiłam jechac na mocniejszych przełożeniach.
Jakieś kilkaset metrów przed metą Mirek zwolnił i powiedział: a teraz macie ostatnią górską premię..czyli dał sygnał do ścigania się.
Uff… nie wiedziałam, ze stać mnie na taką mocną koncówkę po mocnej jeździe na całym podjeździe.
Ale się jakoś zmobilizowałam i doszlam na koncówce podjazdu do 23 km/h !!!
Niewiarygodne, tak szybko jeszcze tego podjazdu nie zrobiłam.
W ogóle jakoś tak czułam moc wczoraj wczoraj dobrze mi się jeździło na podjazdach.
Bardzo, bardzo pożyteczny trening.
Mirek powiedział po obserwacji naszych zmagań na koncówce Lubinki, ze jest ciekawy ilu facetów by na tym podjeździe pękło i nie wytrzymało tempa:)
Powiedział też , ze mocne będziemy wtedy kiedy po zrobieniu takiego podjazdu w takim tempie , nie będziemy zwalniać a jechać jeszcze szybciej.
Zrobimy to:). na pewno zrobimy!
Zjazd z Lubinki lasem, a potem jeszcze do Rzuchowej i podjazd przez wąwóz.
Miała być Jurasówka ( podjazd od Dunajca), ale zaczęło się chmurzyć i zmiana planów.
Najpierw niebieskim nad Dunajcem od Buczyny ( tak wiec sporo terenowych przeszkód, bo szlak zniszczony, rowery ubłocone, wszak w Buczynie sporo błota).
Pojechaliśmy na Lubinkę od Janowic i Mirek postanowił nam urządzić prawdziwy trening. 6 km podjazdu naprawdę w mocnym tempie.
Mirek jechał mocno pod górę ( znaczy jak na nas mocno, bo on pewnie mógłby jechac 3 razy szybciej).
Postanowiłam – nie odpuszczać i bez względu na wszystko trzymać się Mirkowi na kole.
Oj były momenty, że myślałam ze już peknę…ale dało radę.
Nigdy w takim tempie jeszcze Lubinki nie wjeżdzałam, w dodatku ambitnie postanowiłam jechac na mocniejszych przełożeniach.
Jakieś kilkaset metrów przed metą Mirek zwolnił i powiedział: a teraz macie ostatnią górską premię..czyli dał sygnał do ścigania się.
Uff… nie wiedziałam, ze stać mnie na taką mocną koncówkę po mocnej jeździe na całym podjeździe.
Ale się jakoś zmobilizowałam i doszlam na koncówce podjazdu do 23 km/h !!!
Niewiarygodne, tak szybko jeszcze tego podjazdu nie zrobiłam.
W ogóle jakoś tak czułam moc wczoraj wczoraj dobrze mi się jeździło na podjazdach.
Bardzo, bardzo pożyteczny trening.
Mirek powiedział po obserwacji naszych zmagań na koncówce Lubinki, ze jest ciekawy ilu facetów by na tym podjeździe pękło i nie wytrzymało tempa:)
Powiedział też , ze mocne będziemy wtedy kiedy po zrobieniu takiego podjazdu w takim tempie , nie będziemy zwalniać a jechać jeszcze szybciej.
Zrobimy to:). na pewno zrobimy!
Zjazd z Lubinki lasem, a potem jeszcze do Rzuchowej i podjazd przez wąwóz.
- DST 40.00km
- Teren 12.00km
- Czas 01:45
- VAVG 22.86km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Zdrowie najważniejsze ;) Faktycznie byłaby szkoda ale miejmy nadzieje że Ciebie nie chwyci ;)
Maks - 11:07 czwartek, 17 czerwca 2010 | linkuj
Maks - 11:07 czwartek, 17 czerwca 2010 | linkuj
No kurcze ładnie dajecie coś czuje że w Międzygórzu tanio skóry nie sprzedaż ;)
Maks - 22:35 środa, 16 czerwca 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!