Niedziela, 8 sierpnia 2010
Jak straciłam hak od przerzutki na ścieżce rowerowej
A miało być tak pięknie... Pogoda ładna, przede mną prosta droga. 56 km . Sama radość.
Miałam w nocy sen...
Ja wierzę w sny, bo niejednokrotnie jakoś tak sprawdzały mi się. Przed maratonem w Istebnej były złe sny i byl potem urwany łańcuch.
Dzisiaj śniło mi się, ze jadę maraton, ale coś mi sie tam popsuło. Do mety niedaleko, na pkt mi zależy, wjeżdzam do jakiegoś pomieszczenia, siedzi tam Maniek Bieniasz, a ja tak strasznie krzyczę na niego: naprawiaj, na co czekasz? ja musze skonczyć ten maraton!
Naprawił, pojechałam dalej, ale cos mi nie szło. Nie mogłam do mety dojechać.
Obudziłam sie rano i pomyslałam: kurcze wracam dzisiaj do Mielca rowerem, zeby tylko sie nic nie przytrafiło.
Wyjechałam, przejechałam 2 km, wjechałam na ścieżkę rowerową. I nagle z jakiegoś przesmyku pancia wyjechała , głowę mającą odwróconą w przeciwnym kierunku. Zeby uniknąć kraksy, odbiłam w lewo ( jakie szczescie ze nie wjechała we mnie szybciej, bo wylądowałabym na drodze), pańcia niestety dosc mocne uderzyła centralnie w moje tylne koło, a jak sie potem okazało w moją xt przerzutkę.
Poczułam to od razu bo koło przyblokowało. Patrzę kołko od przerzutki w szprychach.
"Pięknie.. " - mysle sobie...
Wyjęlam. Pańcia:
nic sie pani nie stało?
Ja: mnie nie, ale uszkodziła mi pani przerzutkę, a ja do tarnowa własnie jadę...
Zaczełam zrzucać, zrzuca, wiec myslę sobie: moze jakoś dojadę...
Powiedziałam Pańci parę słów ku przestrodze ( lepiej ze nie wiedziała co myslałam o niej w tamtej chwili) i pojechała. Ja przekręciłam dwa razy korbą i trach.. poszedł hak. Koniec jazdy...
No to telefony do przyjaciół.. żeby ktoś po mnie przyjechał... znaleźli sie DOBRZY ludzie.
Dwie godziny czekałam jednak przy tej drodze z moim KATEMKIEM , na którym smętnie xt przerzutka zwisała...
Ja wiem. psychologowie mówią: ze to nieprawda, ze sa ludzie którzy przyciagają nieszcześcia, ale ja to jakos tak mam.. ze jak zacznie sie cos złego dziać, to jakby jakieś prawo serii działało...
Jeszcze wczoraj powiedziałam do KOGOŚ: mam umiejetnosc pakowania sie w kłopoty.
I znowu.. sobota maraton w Krynicy - na który jestem strasznie "napalona" i znowu kłopoty przed maratonem.
Nigdy nie moze być tak zebym spokojnie sie mogła do startu przygotować.
Cóż.. znowu trzeba sobie powtórzyć : co cie nie zabije to cie wzmocni.
Jak byłam wrogiem ściezek rowerowych to teraz stanę sie jakims ultrasem w tej kwestii.
p.S pomyślałam przed chwilą:
lepiej zeby sie sypał sprzęt niz człowiek:)
idealnie byłoby zeby sie nic nie sypało.. ale życie idealne nie jest
Miałam w nocy sen...
Ja wierzę w sny, bo niejednokrotnie jakoś tak sprawdzały mi się. Przed maratonem w Istebnej były złe sny i byl potem urwany łańcuch.
Dzisiaj śniło mi się, ze jadę maraton, ale coś mi sie tam popsuło. Do mety niedaleko, na pkt mi zależy, wjeżdzam do jakiegoś pomieszczenia, siedzi tam Maniek Bieniasz, a ja tak strasznie krzyczę na niego: naprawiaj, na co czekasz? ja musze skonczyć ten maraton!
Naprawił, pojechałam dalej, ale cos mi nie szło. Nie mogłam do mety dojechać.
Obudziłam sie rano i pomyslałam: kurcze wracam dzisiaj do Mielca rowerem, zeby tylko sie nic nie przytrafiło.
Wyjechałam, przejechałam 2 km, wjechałam na ścieżkę rowerową. I nagle z jakiegoś przesmyku pancia wyjechała , głowę mającą odwróconą w przeciwnym kierunku. Zeby uniknąć kraksy, odbiłam w lewo ( jakie szczescie ze nie wjechała we mnie szybciej, bo wylądowałabym na drodze), pańcia niestety dosc mocne uderzyła centralnie w moje tylne koło, a jak sie potem okazało w moją xt przerzutkę.
Poczułam to od razu bo koło przyblokowało. Patrzę kołko od przerzutki w szprychach.
"Pięknie.. " - mysle sobie...
Wyjęlam. Pańcia:
nic sie pani nie stało?
Ja: mnie nie, ale uszkodziła mi pani przerzutkę, a ja do tarnowa własnie jadę...
Zaczełam zrzucać, zrzuca, wiec myslę sobie: moze jakoś dojadę...
Powiedziałam Pańci parę słów ku przestrodze ( lepiej ze nie wiedziała co myslałam o niej w tamtej chwili) i pojechała. Ja przekręciłam dwa razy korbą i trach.. poszedł hak. Koniec jazdy...
No to telefony do przyjaciół.. żeby ktoś po mnie przyjechał... znaleźli sie DOBRZY ludzie.
Dwie godziny czekałam jednak przy tej drodze z moim KATEMKIEM , na którym smętnie xt przerzutka zwisała...
Ja wiem. psychologowie mówią: ze to nieprawda, ze sa ludzie którzy przyciagają nieszcześcia, ale ja to jakos tak mam.. ze jak zacznie sie cos złego dziać, to jakby jakieś prawo serii działało...
Jeszcze wczoraj powiedziałam do KOGOŚ: mam umiejetnosc pakowania sie w kłopoty.
I znowu.. sobota maraton w Krynicy - na który jestem strasznie "napalona" i znowu kłopoty przed maratonem.
Nigdy nie moze być tak zebym spokojnie sie mogła do startu przygotować.
Cóż.. znowu trzeba sobie powtórzyć : co cie nie zabije to cie wzmocni.
Jak byłam wrogiem ściezek rowerowych to teraz stanę sie jakims ultrasem w tej kwestii.
p.S pomyślałam przed chwilą:
lepiej zeby sie sypał sprzęt niz człowiek:)
idealnie byłoby zeby sie nic nie sypało.. ale życie idealne nie jest
- DST 2.00km
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Będziemy w Krynicy. W tym roku odpuszczam jeszcze tylko Kraków - urlop. To do soboty
karmi - 06:06 czwartek, 12 sierpnia 2010 | linkuj
Tzw sciezki rowerowe to bardzo niebezpieczne miejsca. Lepiej ich unikać. Sam już zaliczyłem OTB przez psa prowadzonego przez dziecko będące pod opieką dwóch nawalonych kobitek, glebę połączoną z utratą oświetlenia po dzwonie z pieszym który odskoczył w tą stronę, która chciałem go ominąc, oraz jedną pyskówkę zakończoną małą bijatyką w centrum Katowic. Bdw, kolesia który się na mnie zjerzył wkurzyli wcześniej masoni krytyczni, a ja poprostu wracałem z roboty i byłe sam ;)
pozdrawiam
grzesiek z pszczółkowego team'u karmi - 12:54 środa, 11 sierpnia 2010 | linkuj
pozdrawiam
grzesiek z pszczółkowego team'u karmi - 12:54 środa, 11 sierpnia 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!