Piątek, 13 sierpnia 2010
Przedmaratonowe kłopoty
Tradycją tego sezonu stało się to, że przed maratonem mam jakieś kłopoty jak nie ze sprzetem to ze zdrowiem albo kłopoty innego rodzaju.
Na maraton w Krynicy nastawiałam sie tak bardzo dobrze psychicznie.
W ub roku mi nie wyszedł, wiec stwierdziłam, ze to trzeba pomścić:)
Miałam ambitne plany treningowe na tydzien poprzedzający wyścig.
Wszystko popsuła niefortunna przygoda na ścieżce w Mielcu.
W niedzielę z treningowego planu z przyczyn wiadomych wypadła mi 56 km trasa. W poniedziałek zamiast na trening pojechałam do sklepu do Mirka.
Wtorek, środa wyjazdy na Magnusie a to nie to samo. W teren na jakies trudniejsze zjazdy nie odwazyłam sie jechać - amor wytłuczony, hamulce słabe.
W czwartek okazało się ze zdemotnowany hak od KTM ze sklepu Mirka nijak nie pasuje do mojej ramy. Mirek powiedział zeby przywieźć rower to cos pokombinuje.
A ja bez auta, a w piatek musiałam iśc do pracy.
I znalazła sie dobra dusza Krysia, która rano pojechała do sklepu z moim rowerem.
Jak to dobrze mieć takich znajomych!
Mirek pokombinował ( chwała mu za to ze poświecił tyle czasu mojemu rowerowi, a przecież ma co robić) i znalazł jakiś tymczasowy hak, ktory jakoś tam udało sie przymocować.
Wieczorkiem pojechalysmy z Krysią wypróbować rowerki. Trochę podjazdów. Jakos tam rowerek hula, przerzutka na szczeście cała.
Tak wiec wyruszamy jutro wczesnym ranem, na szczescie wreszcie tak blisko domu czyli Krynica tylko 90 km od Tarnowa.
Jakie to szczescie , ze wreszcie tak blisko. No i góry tak jakby bardziej swojskie, mozna powiedzieć prawie przydomowe:)
Ma być upał - to niezbyt dobra znajomość, ale przetrwalismy w Tarnowie koszmarny upał, przetrwamy ( mam nadzieję ) i jutro.
Oby noga podawała, a sprzęt nie zawiódł!
Na maraton w Krynicy nastawiałam sie tak bardzo dobrze psychicznie.
W ub roku mi nie wyszedł, wiec stwierdziłam, ze to trzeba pomścić:)
Miałam ambitne plany treningowe na tydzien poprzedzający wyścig.
Wszystko popsuła niefortunna przygoda na ścieżce w Mielcu.
W niedzielę z treningowego planu z przyczyn wiadomych wypadła mi 56 km trasa. W poniedziałek zamiast na trening pojechałam do sklepu do Mirka.
Wtorek, środa wyjazdy na Magnusie a to nie to samo. W teren na jakies trudniejsze zjazdy nie odwazyłam sie jechać - amor wytłuczony, hamulce słabe.
W czwartek okazało się ze zdemotnowany hak od KTM ze sklepu Mirka nijak nie pasuje do mojej ramy. Mirek powiedział zeby przywieźć rower to cos pokombinuje.
A ja bez auta, a w piatek musiałam iśc do pracy.
I znalazła sie dobra dusza Krysia, która rano pojechała do sklepu z moim rowerem.
Jak to dobrze mieć takich znajomych!
Mirek pokombinował ( chwała mu za to ze poświecił tyle czasu mojemu rowerowi, a przecież ma co robić) i znalazł jakiś tymczasowy hak, ktory jakoś tam udało sie przymocować.
Wieczorkiem pojechalysmy z Krysią wypróbować rowerki. Trochę podjazdów. Jakos tam rowerek hula, przerzutka na szczeście cała.
Tak wiec wyruszamy jutro wczesnym ranem, na szczescie wreszcie tak blisko domu czyli Krynica tylko 90 km od Tarnowa.
Jakie to szczescie , ze wreszcie tak blisko. No i góry tak jakby bardziej swojskie, mozna powiedzieć prawie przydomowe:)
Ma być upał - to niezbyt dobra znajomość, ale przetrwalismy w Tarnowie koszmarny upał, przetrwamy ( mam nadzieję ) i jutro.
Oby noga podawała, a sprzęt nie zawiódł!
- DST 20.00km
- Teren 2.00km
- Czas 01:00
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Życzę powodzenia na maratonie, dobrego miejsca i powrotu w całości ;)
Maks - 09:53 sobota, 14 sierpnia 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!