Poniedziałek, 23 sierpnia 2010
Wyprawa na Jamną
I nadszedł urlop.
Chociaż krótki to bardzo długo oczekiwany:)
No i postanowiłam ( zanim się zaczął), że muszę uskutecznić jakąś wyprawę , długą i niespieszną, z podziwianiem widoków.
Żeby nie mysleć o czasach, przełożeniach, kolejnych podjazdach , tylko po prostu z głową wolną od treningowych założen , cieszyć się widokami, wjeżdzać na lżejszych przełozeniach i wolniej, wddychać zapachy, zatrzymywać się w wiejskich sklepach, na rynkach miasteczek, tam gdzie można zrobic jakieś ładne zdjęcie.
Celem stała się Jamna ( 530 m npm), jedno z piękniejszych miejsc w okolicach Tarnowa.
Jamna ma swój niepowtarzalny klimat , tutaj jest Dom św. Jacka, kosciół i Bacówka na Jamnej. Kto był tam chociaż raz na pewno będzie wracał. Ja wracam. jestem tam co najmniej 2, 3 razy w roku.
http://www.jamna.pl/
Ale na Jamną postanowiłam jechać tym razem inaczej. Nieco okrężoną drogą i troche bardziej asfaltową, ale koniecznie chciałam zaliczyć górę Habalinę ( 453 m npm) ( świetny podjazd od zapory w Czchowie).
Zaczęlismy tradycyjnie. Niebieskim szlakiem. W Zbylitowskiej Górze, cudem uniknelismy zderzenia z autem. Gośc wyjechał z zakrętu prosto na nas. Nie miałam gdzie uciekać , z prawej ogrodzenie, myslałam ze nie unikne tego zderzenia, ale kierowca wykonał manewr i ominął mnie o centymetry dosłownie.
Pojechalismy dalej. Przez las w Buczynie do niebieskiego szlaku nad Dunajcem.
Niestety. Tam porządki poosuwiskowe.
Musielismy zrobić niezły objazd żeby do szlaku w końcu dotrzeć. Potem do Zakliczyna cały czas wzdłuż Dunajca.
W Zakliczynie przyszedł czas na lody na Rynku, a potem ruszylismy dalej niebieskim szlakiem, fajnymi asfaltowymi, potem szutrowymi drogami przez pola, wioski… super. Przecudne widoki, zapachy, Dunajec, wzgorza.
No i jazda taka wycieczkowa, niespieszna. Ale fajnie!
Wreszcie dotarlismy do zapory w Czchowie i to trzeba się było zatrzymać żeby zrobić kilka fotek, bo naprawdę to jezioro wśród wzgórz.. robi wrażenie.
No a potem rozpoczęlismy jeden z gwoździ programu czyli podjazd na Habalinę.
To jest ( a raczej teraz mogę powiedzieć był) świetny podjazd. Szuterek jak na Jaworzynę, wśród lasów… momentami stromy.. przejechalismy.. nie wiem może jakis kilometr i nagle.. droga zupełnie urwana.. mimo to postanowiłam się jakoś przedostać bo stwierdziłam , że przecież dalej gdzieś droga musi być. No i była, ale szedł nią człowiek i powiedział zebysmy nie jechali dalej bo droga całkowicie w dalzej częsci urwana i nie przejedziemy. Objasnił nam jak się mamy dostać do Paleśnicy.
Pojechalismy.
Bardzo ostro pod górę. Tam znowu odpoczynek na zdjęcia, bo widoki zrobiły się cudne, znowu jezioro czchowskie przepiękne, wśród wzgórz.
Pojechalismy dalej. Niestety pomylilismy droge i było trochę przedzierania się przez błoto, krzaki a potem znowu w tył zwrot.
Ku mojemu zdziwieniu dotarlismy jednak do koncówki szutrowego podjazdu na Habalinę.
Było co podjężdżać:).
I znowu widoki nieziemskie. Pamietam, ze kiedyś była lepsza pogoda i Tatry jak na dłoni z Habaliny widziałam. Nie tym razem. Niestety:(
No i znowu długo pod górę, a potem w dół do Paleśnicy., gdzie zrobilismy przerwę w sklepie na uzupełnienie płynów.
Upał był b. duzy, nie wiem ale w czasie tej wycieczki wypiłam chyba z 4 bidony. Z Palesnicy na Jamną, ale niestety asfaltem:). bo przegapiłam drogę, która prowadziła do szutrowego podjazdu w lesie.
Ale podjazd i tak dał nam w kość, bo jest dosyć ostry a to słonce….I wreszcie Bacówka na Jamnej http://www.jamna.amu.edu.pl/
W Bacówce krótki odpoczynek ( lody i picie), potem jeszcze krótka wizyta na terenach Domu św. Jacka i zjazd w doł.
Na Jamną dotarlismy mając na licznikach 68 km, wiec postanowiłam , ze wracamy najkrótszą z możliwych dróg , bo i km w nogach i upał dało się odczuć.
Poza tym bałam się , ze lasem i terenem będę mieć problemy z trafieniem do Tarnowa.
Piekna wyprawa z prawdziwymi górskimi klimatami i zapachami.
Po drodze jeszcze krótka wizyta nad naszym pieknym, modrym Dunajcem.
Wstyd się przyznać ale to było moje pierwsze 100 km w tym roku.
Dawniej takie wyprawy to była "weekendowa codzienność".
Starty w maratonach,wszystko odmieniły i myslę, ze kiedys wyluzuję i po prostu dam sobie odpocząć od startów a skoncentruje się na wycieczkach.
Byłam w sobotę na spotkaniu klasowym ( z LO)
Siedziałam sobie ciuchutko, spokojnie, niewiele mówiłam, słuchałam.
Kolega, którego w ub roku spotkałam na Błonach po maratonie, powiedział zebym cos opowiedziała o rajdach jak to sie wyraził:). Powiedzialam: nie ma o czym opowiadać..
Bo pomyślałam: czy ktoś będzie chciał w ogóle mnie sluchać?
Czy ktoś zrozumie.. ze uwielbiam te górskie widoki i dlatego tak się morduje pod górę?
Że mam nogi posiniaczone i w bliznach, ze tytłam się w błocie, jade w deszczu, w upale…
Nie chciałam znowu się tłumaczyć: po co i dlaczego..
Bo może nikt by nie zrozumiał ze nie dla pieniedzy, ze jeszcze sporo dokładam.
A może by zrozumiał? Nie wiem…
Ale usłyszałam ( bo przecież wiadomo: bez męża, bez dzieci, to nie ma co robić… jeździ na rowerze): to co uciekłaś w sport?
Miałam ochotę wykrzyczeć: nie! Rany.. nie widziałas mnie 19 lat ale przecież wiesz, ze sport to było moje życie,. Zawsze. Siatkówka ( trenowanie), piłka nozna kibicowanie…
Nie uciekłam.. – chciałam krzyknąć- sport to nie jest ucieczka, to sposób na zycie….
Tak trudno to zrozumieć????
Gdybym miała męża i dzieci to też każda wyrwaną chwilę poświecałabym na sport.
Po prostu.
P.S Wieczorem będzie fotorelacja.
Czas jazdy jak na maratonie:). Mieszkam w pieknych okolicach.
Chociaż krótki to bardzo długo oczekiwany:)
No i postanowiłam ( zanim się zaczął), że muszę uskutecznić jakąś wyprawę , długą i niespieszną, z podziwianiem widoków.
Żeby nie mysleć o czasach, przełożeniach, kolejnych podjazdach , tylko po prostu z głową wolną od treningowych założen , cieszyć się widokami, wjeżdzać na lżejszych przełozeniach i wolniej, wddychać zapachy, zatrzymywać się w wiejskich sklepach, na rynkach miasteczek, tam gdzie można zrobic jakieś ładne zdjęcie.
Celem stała się Jamna ( 530 m npm), jedno z piękniejszych miejsc w okolicach Tarnowa.
Jamna ma swój niepowtarzalny klimat , tutaj jest Dom św. Jacka, kosciół i Bacówka na Jamnej. Kto był tam chociaż raz na pewno będzie wracał. Ja wracam. jestem tam co najmniej 2, 3 razy w roku.
http://www.jamna.pl/
Ale na Jamną postanowiłam jechać tym razem inaczej. Nieco okrężoną drogą i troche bardziej asfaltową, ale koniecznie chciałam zaliczyć górę Habalinę ( 453 m npm) ( świetny podjazd od zapory w Czchowie).
Zaczęlismy tradycyjnie. Niebieskim szlakiem. W Zbylitowskiej Górze, cudem uniknelismy zderzenia z autem. Gośc wyjechał z zakrętu prosto na nas. Nie miałam gdzie uciekać , z prawej ogrodzenie, myslałam ze nie unikne tego zderzenia, ale kierowca wykonał manewr i ominął mnie o centymetry dosłownie.
Pojechalismy dalej. Przez las w Buczynie do niebieskiego szlaku nad Dunajcem.
Niestety. Tam porządki poosuwiskowe.
Musielismy zrobić niezły objazd żeby do szlaku w końcu dotrzeć. Potem do Zakliczyna cały czas wzdłuż Dunajca.
W Zakliczynie przyszedł czas na lody na Rynku, a potem ruszylismy dalej niebieskim szlakiem, fajnymi asfaltowymi, potem szutrowymi drogami przez pola, wioski… super. Przecudne widoki, zapachy, Dunajec, wzgorza.
No i jazda taka wycieczkowa, niespieszna. Ale fajnie!
Wreszcie dotarlismy do zapory w Czchowie i to trzeba się było zatrzymać żeby zrobić kilka fotek, bo naprawdę to jezioro wśród wzgórz.. robi wrażenie.
No a potem rozpoczęlismy jeden z gwoździ programu czyli podjazd na Habalinę.
To jest ( a raczej teraz mogę powiedzieć był) świetny podjazd. Szuterek jak na Jaworzynę, wśród lasów… momentami stromy.. przejechalismy.. nie wiem może jakis kilometr i nagle.. droga zupełnie urwana.. mimo to postanowiłam się jakoś przedostać bo stwierdziłam , że przecież dalej gdzieś droga musi być. No i była, ale szedł nią człowiek i powiedział zebysmy nie jechali dalej bo droga całkowicie w dalzej częsci urwana i nie przejedziemy. Objasnił nam jak się mamy dostać do Paleśnicy.
Pojechalismy.
Bardzo ostro pod górę. Tam znowu odpoczynek na zdjęcia, bo widoki zrobiły się cudne, znowu jezioro czchowskie przepiękne, wśród wzgórz.
Pojechalismy dalej. Niestety pomylilismy droge i było trochę przedzierania się przez błoto, krzaki a potem znowu w tył zwrot.
Ku mojemu zdziwieniu dotarlismy jednak do koncówki szutrowego podjazdu na Habalinę.
Było co podjężdżać:).
I znowu widoki nieziemskie. Pamietam, ze kiedyś była lepsza pogoda i Tatry jak na dłoni z Habaliny widziałam. Nie tym razem. Niestety:(
No i znowu długo pod górę, a potem w dół do Paleśnicy., gdzie zrobilismy przerwę w sklepie na uzupełnienie płynów.
Upał był b. duzy, nie wiem ale w czasie tej wycieczki wypiłam chyba z 4 bidony. Z Palesnicy na Jamną, ale niestety asfaltem:). bo przegapiłam drogę, która prowadziła do szutrowego podjazdu w lesie.
Ale podjazd i tak dał nam w kość, bo jest dosyć ostry a to słonce….I wreszcie Bacówka na Jamnej http://www.jamna.amu.edu.pl/
W Bacówce krótki odpoczynek ( lody i picie), potem jeszcze krótka wizyta na terenach Domu św. Jacka i zjazd w doł.
Na Jamną dotarlismy mając na licznikach 68 km, wiec postanowiłam , ze wracamy najkrótszą z możliwych dróg , bo i km w nogach i upał dało się odczuć.
Poza tym bałam się , ze lasem i terenem będę mieć problemy z trafieniem do Tarnowa.
Piekna wyprawa z prawdziwymi górskimi klimatami i zapachami.
Po drodze jeszcze krótka wizyta nad naszym pieknym, modrym Dunajcem.
Wstyd się przyznać ale to było moje pierwsze 100 km w tym roku.
Dawniej takie wyprawy to była "weekendowa codzienność".
Starty w maratonach,wszystko odmieniły i myslę, ze kiedys wyluzuję i po prostu dam sobie odpocząć od startów a skoncentruje się na wycieczkach.
Byłam w sobotę na spotkaniu klasowym ( z LO)
Siedziałam sobie ciuchutko, spokojnie, niewiele mówiłam, słuchałam.
Kolega, którego w ub roku spotkałam na Błonach po maratonie, powiedział zebym cos opowiedziała o rajdach jak to sie wyraził:). Powiedzialam: nie ma o czym opowiadać..
Bo pomyślałam: czy ktoś będzie chciał w ogóle mnie sluchać?
Czy ktoś zrozumie.. ze uwielbiam te górskie widoki i dlatego tak się morduje pod górę?
Że mam nogi posiniaczone i w bliznach, ze tytłam się w błocie, jade w deszczu, w upale…
Nie chciałam znowu się tłumaczyć: po co i dlaczego..
Bo może nikt by nie zrozumiał ze nie dla pieniedzy, ze jeszcze sporo dokładam.
A może by zrozumiał? Nie wiem…
Ale usłyszałam ( bo przecież wiadomo: bez męża, bez dzieci, to nie ma co robić… jeździ na rowerze): to co uciekłaś w sport?
Miałam ochotę wykrzyczeć: nie! Rany.. nie widziałas mnie 19 lat ale przecież wiesz, ze sport to było moje życie,. Zawsze. Siatkówka ( trenowanie), piłka nozna kibicowanie…
Nie uciekłam.. – chciałam krzyknąć- sport to nie jest ucieczka, to sposób na zycie….
Tak trudno to zrozumieć????
Gdybym miała męża i dzieci to też każda wyrwaną chwilę poświecałabym na sport.
Po prostu.
P.S Wieczorem będzie fotorelacja.
Czas jazdy jak na maratonie:). Mieszkam w pieknych okolicach.
Dunajec© lemuriza1972
przed promem na Dunajcu© lemuriza1972
Jezioro Czchowskie w oddali© lemuriza1972
Czchów jezioro© lemuriza1972
Na Jamnej© lemuriza1972
Radość bo jestem na Jamnej:)© lemuriza1972
pod sklepem w Palesnicy© lemuriza1972
Nad pięknym modrym ... Dunajcem© lemuriza1972
widoki z Habaliny, w dole Dunajec© lemuriza1972
Widok na jezioro czchowskie z Habaliny© lemuriza1972
- DST 109.00km
- Teren 20.00km
- Czas 05:44
- VAVG 19.01km/h
- VMAX 57.00km/h
- Temperatura 35.0°C
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
A ja myślę, że warto a nawet trzeba o swoich pasjach opowiadać. Dla większości może być to nie do końca zrozumiałe. Ot, takie opowiadanie jak o wyprawie na marsa.
Ludzie, kiedy osiągają pewną stabilizację, często koncentrują się na tu i teraz. Piją piwo przed telewizorem oglądając M jak miłość lub jakiś mecz. Zawodnicy dla takich to jak aktorzy, jacyś tacy nie realni.
W pewnym momencie zauważają, że mają brzuszysko po kolana a kobiety, że celulit zaczyna chlapać na boki. Chcieliby coś z tym zrobić, ale nie mają odwagi. Często nie wiedzą jak. Wydaje im się, że są za starzy na rower czy inny aktywny sposób spędzania czasu!!!
Wtedy zaczynają się kłótnie małżeńskie, Ci którzy się kiedyś kochali często zaczynają się nienawidzeić. Brak im wspólnych pasji i zainteresowań. Oni uciekli w szarą codzienność!!!
Opowiadanie o tym, że życie może wyglądać inaczej z pewnością od razu do nich nie dotrze, ale może dać im do myślenia. Na zjazdach klasowych nawet największemu kaszalotowi mówi się, że pięknie wygląda i nic się nie zmienił. Kaszalot się cieszy, ale wie, że to nie prawda. Wtedy patrzy na Ciebie i zaczyna docierać na następny dzień, że może to być sposób na zmianę. Możesz wielu osobom pomóc, mówiąc o swoich pasjach. Jeżeli zrozumieją, to wygrają, jeżeli nie, to trudno, dostaną zwału albo będą nadal odsysały tłuszcz.
KAŻDY MA WOLNY WYBÓR.
Kajman - 07:22 poniedziałek, 30 sierpnia 2010 | linkuj
Ludzie, kiedy osiągają pewną stabilizację, często koncentrują się na tu i teraz. Piją piwo przed telewizorem oglądając M jak miłość lub jakiś mecz. Zawodnicy dla takich to jak aktorzy, jacyś tacy nie realni.
W pewnym momencie zauważają, że mają brzuszysko po kolana a kobiety, że celulit zaczyna chlapać na boki. Chcieliby coś z tym zrobić, ale nie mają odwagi. Często nie wiedzą jak. Wydaje im się, że są za starzy na rower czy inny aktywny sposób spędzania czasu!!!
Wtedy zaczynają się kłótnie małżeńskie, Ci którzy się kiedyś kochali często zaczynają się nienawidzeić. Brak im wspólnych pasji i zainteresowań. Oni uciekli w szarą codzienność!!!
Opowiadanie o tym, że życie może wyglądać inaczej z pewnością od razu do nich nie dotrze, ale może dać im do myślenia. Na zjazdach klasowych nawet największemu kaszalotowi mówi się, że pięknie wygląda i nic się nie zmienił. Kaszalot się cieszy, ale wie, że to nie prawda. Wtedy patrzy na Ciebie i zaczyna docierać na następny dzień, że może to być sposób na zmianę. Możesz wielu osobom pomóc, mówiąc o swoich pasjach. Jeżeli zrozumieją, to wygrają, jeżeli nie, to trudno, dostaną zwału albo będą nadal odsysały tłuszcz.
KAŻDY MA WOLNY WYBÓR.
Kajman - 07:22 poniedziałek, 30 sierpnia 2010 | linkuj
Muszę się w końcu wybrać na Jamną:) Mieszkam niedaleko Bochni:)
gabcio328 - 07:08 środa, 25 sierpnia 2010 | linkuj
Super czytało się opis,gratuluje "ręki" do pisania.Zdjęcia widoki i......uśmiech piękne :) Pozdrower
Dynio - 20:58 wtorek, 24 sierpnia 2010 | linkuj
na każdym zdjęciu widać,ile radości daje Ci sport!:)
Więc ,nie ma sensu tłumaczyć dlaczego:)
A ludzie, zawsze znajdą się tacy co to więdzą najlepiej o Tobie ,o Twoim wyborze
Kiedyś bardzo chciałam wszystkich uszczęśliwić, sprawić że wszyscy będą o mnie dobrze mówić, jakże się ciesze,że to było tak dawno...
Wiadomo,że nie da się wszystkim dogodzić, wszystkich uszczęśliwić, grunt to być szczęśliwą z tym co się ma
Życzę Ci wokół Ciebie ludzi, którym nic nie będziesz musiała tłumaczyć
Pozdrawiam serdecznie karla76 - 08:02 wtorek, 24 sierpnia 2010 | linkuj
Więc ,nie ma sensu tłumaczyć dlaczego:)
A ludzie, zawsze znajdą się tacy co to więdzą najlepiej o Tobie ,o Twoim wyborze
Kiedyś bardzo chciałam wszystkich uszczęśliwić, sprawić że wszyscy będą o mnie dobrze mówić, jakże się ciesze,że to było tak dawno...
Wiadomo,że nie da się wszystkim dogodzić, wszystkich uszczęśliwić, grunt to być szczęśliwą z tym co się ma
Życzę Ci wokół Ciebie ludzi, którym nic nie będziesz musiała tłumaczyć
Pozdrawiam serdecznie karla76 - 08:02 wtorek, 24 sierpnia 2010 | linkuj
Iza - ja nie muszę nic pisać bo wiesz że podobnie jak dla Ciebie i dla mnie sport (dla mnie głównie rower) to również sposób na życie :)
Zresztą wszystko i w najdrobniejszym szczególe widzę na tutejszych fotkach, i do tego te widoczki wokół ... :)
Jamna, dom św. Jacka ? - zapiszę na listę miejsc do odwiedzenia przeze mnie, o ile nie zabłądzę tam by dotrzeć na szczyt :)
Pozdrowionka :) JPbike - 22:11 poniedziałek, 23 sierpnia 2010 | linkuj
Zresztą wszystko i w najdrobniejszym szczególe widzę na tutejszych fotkach, i do tego te widoczki wokół ... :)
Jamna, dom św. Jacka ? - zapiszę na listę miejsc do odwiedzenia przeze mnie, o ile nie zabłądzę tam by dotrzeć na szczyt :)
Pozdrowionka :) JPbike - 22:11 poniedziałek, 23 sierpnia 2010 | linkuj
Kiedyś zacytowałaś fragment wywiadu z Mają Włoszczowską i mądre zdanie o schemacie życia. Myślę ,że to zdanie wyraża wszystko co tu chciałaś powiedzieć.
Tym co maja klapki na oczach i widzą tylko to ,co jest dla nich wartościowe -nie tłumacz. Możesz oczywiście próbować ,ale najpierw musiałabyś zmienić ich całe nastawienie do życia ,a to niełatwe ;)
Tym co są otwarci na rzeczy "inne" -nawet jeżeli nie uprawiają żadnego sportu -tłumacz -jeżeli o to proszą. Na pewno znasz też takich ludzi. Są ciekawi tego co robisz ,dopytują i pewnie nawet Cie podziwiają.
Tym co jeżdżą na rowerze lub "umartwiają" swe ciało i umysł w jakimkolwiek innym sporcie -nie musisz nic tłumaczyć. Nawet tego ,że nie masz męża ,dzieci -za to psa ,kota ,chodowlę patyczaków i trzy rowery w pokoju.
P.S. Fajnie ,że pojawia się tu coraz więcej zdjęć z Twoich okolic :) marusia - 21:46 poniedziałek, 23 sierpnia 2010 | linkuj
Tym co maja klapki na oczach i widzą tylko to ,co jest dla nich wartościowe -nie tłumacz. Możesz oczywiście próbować ,ale najpierw musiałabyś zmienić ich całe nastawienie do życia ,a to niełatwe ;)
Tym co są otwarci na rzeczy "inne" -nawet jeżeli nie uprawiają żadnego sportu -tłumacz -jeżeli o to proszą. Na pewno znasz też takich ludzi. Są ciekawi tego co robisz ,dopytują i pewnie nawet Cie podziwiają.
Tym co jeżdżą na rowerze lub "umartwiają" swe ciało i umysł w jakimkolwiek innym sporcie -nie musisz nic tłumaczyć. Nawet tego ,że nie masz męża ,dzieci -za to psa ,kota ,chodowlę patyczaków i trzy rowery w pokoju.
P.S. Fajnie ,że pojawia się tu coraz więcej zdjęć z Twoich okolic :) marusia - 21:46 poniedziałek, 23 sierpnia 2010 | linkuj
Iza -Wszystkie osoby które jeżdżą w maratonach lub uprawiają jakikolwiek sport doskonale Ciebie rozumieją po co i dlaczego to robisz. A czy jest sens opowiadać komuś innemu o swojej pasji ?, trudno powiedzieć w większości i tak te osoby nie zrozumieją o czym mówisz ponieważ one mają inne wartości. Dla Ciebie i wielu innych sport to sposób na życie czy to będą piesze wycieczki czy jazda w górach czy na nartach czy bieganie nie ma znaczenia. ;)
Ja słyszałem inne stwierdzenie bez męża i dzieci to sobie psa kupił/a ;)
Tak więc tak trzymaj bo to co robisz jest na pewno wartościowe dla Ciebie a skoro sprawia Ci tyle radości to oby trwało jak najdłużej ;) Maks - 19:01 poniedziałek, 23 sierpnia 2010 | linkuj
Ja słyszałem inne stwierdzenie bez męża i dzieci to sobie psa kupił/a ;)
Tak więc tak trzymaj bo to co robisz jest na pewno wartościowe dla Ciebie a skoro sprawia Ci tyle radości to oby trwało jak najdłużej ;) Maks - 19:01 poniedziałek, 23 sierpnia 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!