Czwartek, 2 września 2010
Muśnięcie calkiem solidne:)
Wyjechałam.
Wyjechałam pomimo ołowianych chmur na tarnowskim niebie.
No bo ileż można w domu siedzieć i o rowerze tylko myśleć?
Miał jechać Mirek Sz jeszcze , ale nie pojechał, a szkoda, że nie mógł, nie tylko ze względów treningowych, ale i innych, a o tym potem.
No.. po kilku dniach niesiedzenia na bajku, łatwo nie jest, pierwszy podjazd.. nogi ciężkie. Potem się jakoś rozkręciłam w przenośni i dosłownie.
Więc była Lubinka, potem zjazd do Pleśnej i podjazd na Lubinkę z powrotem, podjazdem obok kościoła ( długi i stromy, wiec na młynku).
Ale w normie.
Zatrzymałam sie na chwilę bo zobaczyłam cudownej urody dom drewniany ( marzenie), a panorama na góry... bajka.
I wtedy zaczął delikatnie padać deszcz, a jak spojrzałam w dół to Tarnów cały skąpany w słoncu. Ot natura:))).
No i te góry, wiec musnęło mnie szczęście solidnie i chociaż zimno mi było, to widoki dały wiele radości, a i nóżki jak popracowały na podjazdach to lepiej mi sie zrobiło.Zdecydowanie.
Tak sobie myslę o tym co napisałam wczoraj.. o szczęsciu, o umiejetności odnajdowania szczęscia w zwykłych codziennych wydarzeniach, pozornie zwyczajnych.
Co sprawia , że jeden człowiek to ma, drugi nie?
Geny, okolicznosci, wychowanie?
Pewnie wszystko po trochu.
Kiedyś ( pewnie już o tym pisałam) usłyszałam od znajomej największy jak dotąd komplement - "jesteś jedną z niewielu osób , które znam, z talentem do zycia".
Czy ja wiem , czy to prawda? nie wiem... ale tak.. potrafię sie cieszyć z małych rzeczy, potrafię na zycie popatrzeć jak na cud i trwać na przekór burzom.
Dlaczego?
Nie wiem... Może dlatego, ze kiedyś , dawno, dawno temu bardzo źle było.. moze dlatego, ze mam w sobie pewien uzasadniony niepokój o swoją przyszłość w sensie zdrowia ( jesli tak to nazwać można), więc muszę czerpać z zycia pełnymi garściami, bo kto wie czy TO nie czai sie już za rogiem. Muszę? nie.. po prostu chce.
Jedno wiem. Może to banalnie zabrzmi, ale naprawdę w tym podejściu do zycia, do swiata, wiele zależy od nas samych.
Pewnych faktów nie zmienimy. Nie da się.
Ale nasze podejeście do nich, nasze spojrzenie na nie, nabranie dystansu - to jest możliwe.To można zmienić.
Kolejny banał, a jednak tak bardzo prawdziwy - wstać rano i każdy dzień przeżywać tak jakby miał być ostatnim.
Kolejny dzien z reszty naszego zycia, tak?
No a teraz o żalu, ze Mirek nie pojechał dzisiaj ze mną.
Pewnie by nie chciał zebym o nim pisała, bo on skromnym człowiekiem jest i woli gdzieś tam sobie w cieniu być.
Ale to jest dopiero Człowiek z talentem do życia!!!!
Nie znam takiego drugiego.
Mój kolega Mirek:). Nauczył mnie wiele w sensie sportowym, "pokazał" literaturę górską... Ma takie pozytywne podjeście do zycia, ze to rzadko sie zdarza. a uwierzcie .. łatwo wcale w zyciu mu nie było.
Lubię z Mirkiem rozmawiać bo czasem jednym zdaniem potrafi postawić mnie do pionu i spowodować ze nabieram dystansu. I dlatego żal, jak nie możemy jechać razem, bo to wyjazdy mają dla mnie znaczenie ponadsportowe. Są po prostu hm.. jakby to nazwać.. terapeutyczne?
Zyczę Wam jak najwiecej takich zyciowych spotkań:).
W ogóle to mam szczęscie do PRZYJACIÓŁ:) i sporo ich jest.
Wyjechałam pomimo ołowianych chmur na tarnowskim niebie.
No bo ileż można w domu siedzieć i o rowerze tylko myśleć?
Miał jechać Mirek Sz jeszcze , ale nie pojechał, a szkoda, że nie mógł, nie tylko ze względów treningowych, ale i innych, a o tym potem.
No.. po kilku dniach niesiedzenia na bajku, łatwo nie jest, pierwszy podjazd.. nogi ciężkie. Potem się jakoś rozkręciłam w przenośni i dosłownie.
Więc była Lubinka, potem zjazd do Pleśnej i podjazd na Lubinkę z powrotem, podjazdem obok kościoła ( długi i stromy, wiec na młynku).
Ale w normie.
Zatrzymałam sie na chwilę bo zobaczyłam cudownej urody dom drewniany ( marzenie), a panorama na góry... bajka.
I wtedy zaczął delikatnie padać deszcz, a jak spojrzałam w dół to Tarnów cały skąpany w słoncu. Ot natura:))).
No i te góry, wiec musnęło mnie szczęście solidnie i chociaż zimno mi było, to widoki dały wiele radości, a i nóżki jak popracowały na podjazdach to lepiej mi sie zrobiło.Zdecydowanie.
Tak sobie myslę o tym co napisałam wczoraj.. o szczęsciu, o umiejetności odnajdowania szczęscia w zwykłych codziennych wydarzeniach, pozornie zwyczajnych.
Co sprawia , że jeden człowiek to ma, drugi nie?
Geny, okolicznosci, wychowanie?
Pewnie wszystko po trochu.
Kiedyś ( pewnie już o tym pisałam) usłyszałam od znajomej największy jak dotąd komplement - "jesteś jedną z niewielu osób , które znam, z talentem do zycia".
Czy ja wiem , czy to prawda? nie wiem... ale tak.. potrafię sie cieszyć z małych rzeczy, potrafię na zycie popatrzeć jak na cud i trwać na przekór burzom.
Dlaczego?
Nie wiem... Może dlatego, ze kiedyś , dawno, dawno temu bardzo źle było.. moze dlatego, ze mam w sobie pewien uzasadniony niepokój o swoją przyszłość w sensie zdrowia ( jesli tak to nazwać można), więc muszę czerpać z zycia pełnymi garściami, bo kto wie czy TO nie czai sie już za rogiem. Muszę? nie.. po prostu chce.
Jedno wiem. Może to banalnie zabrzmi, ale naprawdę w tym podejściu do zycia, do swiata, wiele zależy od nas samych.
Pewnych faktów nie zmienimy. Nie da się.
Ale nasze podejeście do nich, nasze spojrzenie na nie, nabranie dystansu - to jest możliwe.To można zmienić.
Kolejny banał, a jednak tak bardzo prawdziwy - wstać rano i każdy dzień przeżywać tak jakby miał być ostatnim.
Kolejny dzien z reszty naszego zycia, tak?
No a teraz o żalu, ze Mirek nie pojechał dzisiaj ze mną.
Pewnie by nie chciał zebym o nim pisała, bo on skromnym człowiekiem jest i woli gdzieś tam sobie w cieniu być.
Ale to jest dopiero Człowiek z talentem do życia!!!!
Nie znam takiego drugiego.
Mój kolega Mirek:). Nauczył mnie wiele w sensie sportowym, "pokazał" literaturę górską... Ma takie pozytywne podjeście do zycia, ze to rzadko sie zdarza. a uwierzcie .. łatwo wcale w zyciu mu nie było.
Lubię z Mirkiem rozmawiać bo czasem jednym zdaniem potrafi postawić mnie do pionu i spowodować ze nabieram dystansu. I dlatego żal, jak nie możemy jechać razem, bo to wyjazdy mają dla mnie znaczenie ponadsportowe. Są po prostu hm.. jakby to nazwać.. terapeutyczne?
Zyczę Wam jak najwiecej takich zyciowych spotkań:).
W ogóle to mam szczęscie do PRZYJACIÓŁ:) i sporo ich jest.
- DST 34.00km
- Czas 01:32
- VAVG 22.17km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Coś jakby refleksyjność przez Ciebie przemawia czyżby to zbliżająca się jesień ? ;)
Maks - 20:23 czwartek, 2 września 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!