Sobota, 11 września 2010
Rabka walka o... przetrwanie
Co można napisać o maratonie, o ktorym chciałoby sie jak najszybciej zapomnieć?
Że był, że udało mi sie dojechać do mety, pomimo słabej jazdy i róznych przygód..
Ze było znowu mega błotnie, a do tego ponad 1800 m przewyższenia na 44 km.
Ze było zimno, że była mgła, która skutecznie zakryła wszystkie piękne widoki.
Na szczęście nie było wiele deszczu.
Ze napęd odmówił posłuszeństwa już na 12 km i wtedy odechciało mi sie chyba jechać i mysli miałam mega samobójcze.
Ze czas bardzo kiepski, bo pomimo dwukrotnego dosmaorowywania łancucha, młynek nie działał, a ja niestety nie mam dość mocy zeby te wszystkie górskie podjazdy z kamieniami i błotem pokonywać ze średniej.
Że nowe buty podczas podchodzenia zdarły mi piety do krwi i dosłowanie momentami chciało mi sie płakać.
Że straciłam masę czasu jadąc za traktorem ( na zjeździe), którego nie dało sie ominąć, wiec jechałam ze średnia prędkoscią 7 km/h.
ze straciłam sporo czasu chcąc pomóc koledze z urwanym łancuchem, poszukując w kieszeniach spinki... niestety okazało się, ze zagubiłam gdzieś jedną częsc. Niechybnie wyjmując smar...
że wydzwoniłam na jednym z pierwszych zjazdów ( chociaż zjazdy akurat poszły mi dobrze), ale niestety.. ten poprzecinany co 10 m drewanianymi , sliskimi belkami budził mój niepokój ... wszystko szło ok, do ostatniej belki, na którą żle najechałam i była gleba. Przy okazji tej gleby zgubiłam bidon i jechałam dalej z Poweradem wziętym z bufetu, ktorego co rusz musiałam poprawiać bo chciał mi zwiać...
Ze tonami wyjmowałam błoto z podkowy pod amorem bo nijak nie dało sie jechać, a łancuch zaciągał nawet na pozornie płaskim odcinkach i musiałam schodzić z roweru:(.
Miejsce 6, ale czas bardzo, bardzo kiepski.
nie zmieni to jednak chyba nic w generalce, bo będę zapewne 5, jesli Justyna Dzięcioł zaliczy ostatni start.
Po prostu od 12 km myslałam tylko o tym zeby rower wytrzymał i żeby jakoś przetrwała i dojechała do mety.
No bo znowu było tak, ze masa ludzi potraciła w tym błocie klocki.
Szczerze mowiąc... w Rabce błoto przestało mnie już bawić.
Mam już do dość.
jak na ten sezon, zdecydowanie dość.
Ciuchy moczą się w wannie, tony błota z nich spłynęły.
Kąpiel i po prostu idę spać i chce o tej Rabce zapomnieć, a przecież cieszyłam się na nową, nieznaną trasę.
P.S Jeszcze parę godzin temu mówiłam, ze jak znowu będzie taka pogoda, to nie jadę do żadnej Istebnej:)
ale przecież ja mam z Istebną porachunki, nie mozna więc sie poddać bez walki.
a ten filmik przypomniał mi dlaczego jedzę w tym cyklu.
dlaczego?
bo nigdzie indziej nie znalazłam takich pieknych, trudnych tras, takiej atmosfery, tylu znajomych.
I wiem, ze jutro przyjdzie radość, ze znowu udało sie przejechać, pomimo róznych przeciwności losu.
Po prostu Powerade MTB Marthon rządzi i tyle:)
http://www.youtube.com/watch#!v=gTiwvBvrMQk&feature=related
Że był, że udało mi sie dojechać do mety, pomimo słabej jazdy i róznych przygód..
Ze było znowu mega błotnie, a do tego ponad 1800 m przewyższenia na 44 km.
Ze było zimno, że była mgła, która skutecznie zakryła wszystkie piękne widoki.
Na szczęście nie było wiele deszczu.
Ze napęd odmówił posłuszeństwa już na 12 km i wtedy odechciało mi sie chyba jechać i mysli miałam mega samobójcze.
Ze czas bardzo kiepski, bo pomimo dwukrotnego dosmaorowywania łancucha, młynek nie działał, a ja niestety nie mam dość mocy zeby te wszystkie górskie podjazdy z kamieniami i błotem pokonywać ze średniej.
Że nowe buty podczas podchodzenia zdarły mi piety do krwi i dosłowanie momentami chciało mi sie płakać.
Że straciłam masę czasu jadąc za traktorem ( na zjeździe), którego nie dało sie ominąć, wiec jechałam ze średnia prędkoscią 7 km/h.
ze straciłam sporo czasu chcąc pomóc koledze z urwanym łancuchem, poszukując w kieszeniach spinki... niestety okazało się, ze zagubiłam gdzieś jedną częsc. Niechybnie wyjmując smar...
że wydzwoniłam na jednym z pierwszych zjazdów ( chociaż zjazdy akurat poszły mi dobrze), ale niestety.. ten poprzecinany co 10 m drewanianymi , sliskimi belkami budził mój niepokój ... wszystko szło ok, do ostatniej belki, na którą żle najechałam i była gleba. Przy okazji tej gleby zgubiłam bidon i jechałam dalej z Poweradem wziętym z bufetu, ktorego co rusz musiałam poprawiać bo chciał mi zwiać...
Ze tonami wyjmowałam błoto z podkowy pod amorem bo nijak nie dało sie jechać, a łancuch zaciągał nawet na pozornie płaskim odcinkach i musiałam schodzić z roweru:(.
Miejsce 6, ale czas bardzo, bardzo kiepski.
nie zmieni to jednak chyba nic w generalce, bo będę zapewne 5, jesli Justyna Dzięcioł zaliczy ostatni start.
Po prostu od 12 km myslałam tylko o tym zeby rower wytrzymał i żeby jakoś przetrwała i dojechała do mety.
No bo znowu było tak, ze masa ludzi potraciła w tym błocie klocki.
Szczerze mowiąc... w Rabce błoto przestało mnie już bawić.
Mam już do dość.
jak na ten sezon, zdecydowanie dość.
Ciuchy moczą się w wannie, tony błota z nich spłynęły.
Kąpiel i po prostu idę spać i chce o tej Rabce zapomnieć, a przecież cieszyłam się na nową, nieznaną trasę.
P.S Jeszcze parę godzin temu mówiłam, ze jak znowu będzie taka pogoda, to nie jadę do żadnej Istebnej:)
ale przecież ja mam z Istebną porachunki, nie mozna więc sie poddać bez walki.
a ten filmik przypomniał mi dlaczego jedzę w tym cyklu.
dlaczego?
bo nigdzie indziej nie znalazłam takich pieknych, trudnych tras, takiej atmosfery, tylu znajomych.
I wiem, ze jutro przyjdzie radość, ze znowu udało sie przejechać, pomimo róznych przeciwności losu.
Po prostu Powerade MTB Marthon rządzi i tyle:)
http://www.youtube.com/watch#!v=gTiwvBvrMQk&feature=related
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
wiele bym oddał żeby zmierzyć się z tą błotną Rabką :/ ... gratki Iza ...nawet niech Ci przez myśl nie przejdzie żeby olać Istebną ... TOP 5 masz pewne 2 miejsce :]
AdAmUsO - 22:32 sobota, 11 września 2010 | linkuj
Podziwiam i gratuluję samozaparcia. Bardzo fajnie czyta się Twojego bloga. Pozdro
daniel3ttt - 22:32 sobota, 11 września 2010 | linkuj
Dlatego czasami lepiej wziąć aparat, pojechać w plener i cieszyć się życiem:)
Chociaż rozumiem co czujesz, to też jest ważne jeżeli taki sobie priorytet założysz Kajman - 20:37 sobota, 11 września 2010 | linkuj
Chociaż rozumiem co czujesz, to też jest ważne jeżeli taki sobie priorytet założysz Kajman - 20:37 sobota, 11 września 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!