Czwartek, 16 września 2010
Czwartkowa tułaczka:)
No... oj była tułaczka, była:).
Hm.. no bo tak... jestem czasem dość uparta, zwłaszcza jeśli chodzi o plany treningowe i jak sobie wymyslę trasę to staram sie za wszelką cenę pojechać wg planu.
Nie wiedziałam, ze dzisiaj będzie mnie to kosztować aż tyle determinacji:).
Bo plan był taki, zeby dostać się do Dąbrówki Szczepanowskiej na terenowy podjazd na Lubinkę.
Tyle tylko, ze nie chciałam asfaltem. Hahaha i pomysleć, ze jeszcze w sobotę miotałam złe słowa pod adresem błota a dzisiaj dobrowolnie i z pełną świadomością tego co mnie czeka hej :) przez Buczynę ( a w tym lesie ZAWSZE jest błoto) i nad Dunajec gdzie PRAWIE ZAWSZE jest błoto.
Dzisiaj było wyjątkowo dużo, w penwym momencie nad Dunajcem na całej szerokości drogi stała woda, głęboka jak rzeka:) i brudna.
Dojechałam pod most w Zgłobicach, ale niestety droga zamknięta ( ta na niebieski szlak). Ostrzegam więc tych, którzy chcieliby sie tam wybrać - ten szlak juz prawie nie istnieje. Przedostanie się nim wymaga.. hm.. maratonowo- przygodowych doświadczeń oraz.. umiłowania dla błota.Inaczej w tył zwrot.
W tył zwrot musiałam zrobić na chwilę, wrócić do Błoń i objechać asfaltem i dołem zjechać nad Dunajec.
No i znowu przez wodę, błotko itp.
Ale niespodzianka... tam gdzie droga urwana była.. teraz jeszcze bardziej urwana.
Moje maratonowe doświadczenie sie przydało.
Wlazłam w błoto, rower ściągnełam, potem wciągnełam, a własciwie wydźwignęłam do góry i jakoś sie przedostałam.
Potem znowu jazda po sporych kałużach i.. kolejna niespodzianka. Pod koniec terenowej częsci szlaku ( tam gdzie Dunajec urwał drogę)..., urwał totalnie jeszcze bardziej, a dodatkowo jakieś roboty trwają i wykopano rów, którym płynie woda, wiec przedostanie się suchą nogą jest niemożliwe. Dodatkowo rów głęboki, wiec najpierw wlazłam na górę, zrobiłam rozeznanie, spojrzałam hen daleko i znalazłam miejsce gdzie rów miał ścianki najniższe. Wdrapałam się, wlazłam po kostki w wodę, wciągnęłam rower na górę ( łatwe to nie było, bo ścianki rowu gliniaste) i można było jechać dalej.
Byłam tak bardzo zdeterminowana na terenowy podjazd na Lubinkę, ze nie straszne mi były te wody i błota.
Podjazd oj niełatwy dzisiaj , w początkowej fazie bardzo mokry i trzeba było walczyć o zachowanie przyczepności. Udało mi sie wjechać w całości. Potem na asfalt i głowa do tyłu, tak bardzo chcialam popatrzeć na widoki.
Bo widok w tym miejscu naprawdę przedni jest. Dunajec w dole robi jak to mawia Mirek paragrafy,wzgórza, górki, Tarnów w dole.
Popatrzyłam na lasy na Lubince, nabierają kolorów jesieni.
jechałam tak niespecjalnie szybko, średnia tarcza, wspinam się na górę.
Jakis miejscowy mówi: oj cos nie bardzo to idzie...
"Niech pan sam spróbuję " - mówię
On- a... kobieta.... a to co innego...
a potem widoki z Lubinki na górskie panoramy takie, ze... takie, ze za każdym razem jak je widzę to myślę: to jest balsam na moją duszę, to jest cud, to jest moc w tych górach i tym, ze moge tak po prostu wyjechać w górę, tak niedaleko od domu i takie cuda oglądać.
Potem juz zjazd z Lubinki serpentynami ( niestety nie ma juz czasu na coś wiecej, szybko sie ciemno i zimno robi). Jakaś dziewczyna jechała przede mną, wiec, blat-ośka, dojechałam do niej i w doł. Chyba mnie goniła:), a ja na Magnusie z wytłuczonym amorem i hamulcami hm... takimi sobie, ale poszło ok.
Cieszę się, ze nie przyłozyłam głowy do poduszki , tylko wsiadłam na rower.
Hm.. no bo tak... jestem czasem dość uparta, zwłaszcza jeśli chodzi o plany treningowe i jak sobie wymyslę trasę to staram sie za wszelką cenę pojechać wg planu.
Nie wiedziałam, ze dzisiaj będzie mnie to kosztować aż tyle determinacji:).
Bo plan był taki, zeby dostać się do Dąbrówki Szczepanowskiej na terenowy podjazd na Lubinkę.
Tyle tylko, ze nie chciałam asfaltem. Hahaha i pomysleć, ze jeszcze w sobotę miotałam złe słowa pod adresem błota a dzisiaj dobrowolnie i z pełną świadomością tego co mnie czeka hej :) przez Buczynę ( a w tym lesie ZAWSZE jest błoto) i nad Dunajec gdzie PRAWIE ZAWSZE jest błoto.
Dzisiaj było wyjątkowo dużo, w penwym momencie nad Dunajcem na całej szerokości drogi stała woda, głęboka jak rzeka:) i brudna.
Dojechałam pod most w Zgłobicach, ale niestety droga zamknięta ( ta na niebieski szlak). Ostrzegam więc tych, którzy chcieliby sie tam wybrać - ten szlak juz prawie nie istnieje. Przedostanie się nim wymaga.. hm.. maratonowo- przygodowych doświadczeń oraz.. umiłowania dla błota.Inaczej w tył zwrot.
W tył zwrot musiałam zrobić na chwilę, wrócić do Błoń i objechać asfaltem i dołem zjechać nad Dunajec.
No i znowu przez wodę, błotko itp.
Ale niespodzianka... tam gdzie droga urwana była.. teraz jeszcze bardziej urwana.
Moje maratonowe doświadczenie sie przydało.
Wlazłam w błoto, rower ściągnełam, potem wciągnełam, a własciwie wydźwignęłam do góry i jakoś sie przedostałam.
Potem znowu jazda po sporych kałużach i.. kolejna niespodzianka. Pod koniec terenowej częsci szlaku ( tam gdzie Dunajec urwał drogę)..., urwał totalnie jeszcze bardziej, a dodatkowo jakieś roboty trwają i wykopano rów, którym płynie woda, wiec przedostanie się suchą nogą jest niemożliwe. Dodatkowo rów głęboki, wiec najpierw wlazłam na górę, zrobiłam rozeznanie, spojrzałam hen daleko i znalazłam miejsce gdzie rów miał ścianki najniższe. Wdrapałam się, wlazłam po kostki w wodę, wciągnęłam rower na górę ( łatwe to nie było, bo ścianki rowu gliniaste) i można było jechać dalej.
Byłam tak bardzo zdeterminowana na terenowy podjazd na Lubinkę, ze nie straszne mi były te wody i błota.
Podjazd oj niełatwy dzisiaj , w początkowej fazie bardzo mokry i trzeba było walczyć o zachowanie przyczepności. Udało mi sie wjechać w całości. Potem na asfalt i głowa do tyłu, tak bardzo chcialam popatrzeć na widoki.
Bo widok w tym miejscu naprawdę przedni jest. Dunajec w dole robi jak to mawia Mirek paragrafy,wzgórza, górki, Tarnów w dole.
Popatrzyłam na lasy na Lubince, nabierają kolorów jesieni.
jechałam tak niespecjalnie szybko, średnia tarcza, wspinam się na górę.
Jakis miejscowy mówi: oj cos nie bardzo to idzie...
"Niech pan sam spróbuję " - mówię
On- a... kobieta.... a to co innego...
a potem widoki z Lubinki na górskie panoramy takie, ze... takie, ze za każdym razem jak je widzę to myślę: to jest balsam na moją duszę, to jest cud, to jest moc w tych górach i tym, ze moge tak po prostu wyjechać w górę, tak niedaleko od domu i takie cuda oglądać.
Potem juz zjazd z Lubinki serpentynami ( niestety nie ma juz czasu na coś wiecej, szybko sie ciemno i zimno robi). Jakaś dziewczyna jechała przede mną, wiec, blat-ośka, dojechałam do niej i w doł. Chyba mnie goniła:), a ja na Magnusie z wytłuczonym amorem i hamulcami hm... takimi sobie, ale poszło ok.
Cieszę się, ze nie przyłozyłam głowy do poduszki , tylko wsiadłam na rower.
- DST 36.00km
- Teren 10.00km
- Czas 01:42
- VAVG 21.18km/h
- VMAX 52.00km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
No to musisz koniecznie nadrobić zaległości:-) W Kazimierzu musisz obowiązkowo wejść na Górę Trzech Krzyży-bardzo ładny widok na miasteczko, szczególnie przed zachodem słońca. Bardzo polecam też widok na pobliskie tereny ze skarpy nad Wisłą w okolicach Albrechtówki. Jeśli będzie taka możliwość to polecam udać się na Zamek w Janowcu-najkrócej przepłynąć promem na drugi brzeg Wisły. W tamtym roku jeździłem sobie rowerkiem po Kazimierzu, Nałęczowie i okolicach i nieraz oglądam sobie zdjęcia z tamtej wycieczki i miło wspominam. Na szczęście Kazimierz prawie nie ucierpiał podczas tegorocznych powodzi. Jeśli o Nałęczowie mowa to stamtąd właśnie pochodzi woda Nałęczowianka i Cisowianka, a będąc tam, trzeba koniecznie pospacerować po pięknym parku wodnym:-) Nałęczów-dawniej Cisy..."Ludzie bezdomni" Żeromskiego...;-) Życzę udanego połączenia wyjazdu służbowego ze zwiedzaniem:-)
kierowcaroweru - 18:15 środa, 22 września 2010 | linkuj
Jeżeli wejdziesz w katalog "Galerie tras" to prawie wszystkie zdjęcia tam zamieszczone zostały zrobione w naszych stronach-na Roztoczu. Prawie wszystkie, bo jest tam też galeria z Kazimierza Dolnego, a to już troszkę dalej (jakieś 160km od Zamościa asfaltem). Swoją drogą jest to bardzo piękne i pięknie położone miasteczko:-)
kierowcaroweru - 16:06 środa, 22 września 2010 | linkuj
Tutaj masz rację-to właśnie lasy Roztocza nadają niepowtarzalny urok tej krainie. Lasy i rzeki-wyjątkowa mieszanka. Jeszcze do niedawna Roztocze było nieodkryte i bardzo mało odwiedzane przez turystów. Teraz to się bardzo zmieniło. Ten sezon był pod znakiem turystyki rowerowej i...spływów kajakowych, a na spływy właśnie ludzie przyjeżdżają nawet z bardzo daleka i są pod wielkim wrażeniem. Kto wie, jak zapoznam trochę ludzi z tego portalu, to może uda mi się w przyszłym sezonie zebrać grupkę i ściągnąć Was na jakiś ciekawy spływ...no i oczywiście na przejażdżkę rowerami po roztoczańskich szlakach...:-)
Pozdrawiam kierowcaroweru - 21:23 wtorek, 21 września 2010 | linkuj
Pozdrawiam kierowcaroweru - 21:23 wtorek, 21 września 2010 | linkuj
No i wróciłem:-) Wyglądało to tak:
Dzień pierwszy-rozgrzewka-30km: Olchawa (k.Nowego Wiśnicza)-Królówka-Muchówka-Rezerwat Kamienie Brodzińskiego-Leksandrowa-Nowy Wiśnicz-Olchawa. Widoki były bardzo ładne, ale jak się później okazało-to był tylko przedsmak.
Dzień drugi-super wycieczka-100km: Olchawa-Nowy Wiśnicz-Lipnica Murowana-Nagórze-Iwkowa(dużo serpentyn,stromo,pięknie)-Czchów-Marcinkowice-Gródek n/Dunajcem-Rożnów-Tropie(przeprawa promem)-Czchów. W skrócie był to objazd Jeziora Czchowskiego i Rożnowskiego. Była piękna pogoda i widoki po prostu nie do opisania. Zapierało mi dech w piersiach. Na trasie poznałem Borysa. Jak się okazało to Słowak, który jedzie na rowerze już kilka dni w pełnym załadunku. Bardzo miły gość, przejechaliśmy razem jakieś 15km:-) Na promie poznałem innego rowerzystę-Tomka, który towarzyszył mi w drodze do Czchowa. Dzień był niesamowicie udany, mimo tego, że wróciłem trochę zmęczony to byłem bardzo zadowolony. Była to jedna z najfajniejszych moich wypraw:-)
Niestety zabrakło czasu na Jamną, ale coś czuję, że jeszcze w tym sezonie odwiedzę te okolice. Na przyszły sezon z kolei mam już plan-zrobię sobie całą ta trasę rowerem (Zamość-Nowy Wiśnicz), dwa dni będę jeździł po regionie, a potem powrót-też oczywiście rowerkiem:-) Po tym, co zobaczyłem, za wszelką cenę muszę ten plan zrealizować;-)
Przeglądając ten portal cieszę się, że jest tylu ludzi, którzy dzielą ze mną pasję:-)
Odwiedziłaś stronę: www.strefarowerowa.pl?
Tak na marginesie...piszesz bloga w bardzo fajnym stylu:-)
Pozdrawiam
Tomek kierowcaroweru - 19:27 wtorek, 21 września 2010 | linkuj
Dzień pierwszy-rozgrzewka-30km: Olchawa (k.Nowego Wiśnicza)-Królówka-Muchówka-Rezerwat Kamienie Brodzińskiego-Leksandrowa-Nowy Wiśnicz-Olchawa. Widoki były bardzo ładne, ale jak się później okazało-to był tylko przedsmak.
Dzień drugi-super wycieczka-100km: Olchawa-Nowy Wiśnicz-Lipnica Murowana-Nagórze-Iwkowa(dużo serpentyn,stromo,pięknie)-Czchów-Marcinkowice-Gródek n/Dunajcem-Rożnów-Tropie(przeprawa promem)-Czchów. W skrócie był to objazd Jeziora Czchowskiego i Rożnowskiego. Była piękna pogoda i widoki po prostu nie do opisania. Zapierało mi dech w piersiach. Na trasie poznałem Borysa. Jak się okazało to Słowak, który jedzie na rowerze już kilka dni w pełnym załadunku. Bardzo miły gość, przejechaliśmy razem jakieś 15km:-) Na promie poznałem innego rowerzystę-Tomka, który towarzyszył mi w drodze do Czchowa. Dzień był niesamowicie udany, mimo tego, że wróciłem trochę zmęczony to byłem bardzo zadowolony. Była to jedna z najfajniejszych moich wypraw:-)
Niestety zabrakło czasu na Jamną, ale coś czuję, że jeszcze w tym sezonie odwiedzę te okolice. Na przyszły sezon z kolei mam już plan-zrobię sobie całą ta trasę rowerem (Zamość-Nowy Wiśnicz), dwa dni będę jeździł po regionie, a potem powrót-też oczywiście rowerkiem:-) Po tym, co zobaczyłem, za wszelką cenę muszę ten plan zrealizować;-)
Przeglądając ten portal cieszę się, że jest tylu ludzi, którzy dzielą ze mną pasję:-)
Odwiedziłaś stronę: www.strefarowerowa.pl?
Tak na marginesie...piszesz bloga w bardzo fajnym stylu:-)
Pozdrawiam
Tomek kierowcaroweru - 19:27 wtorek, 21 września 2010 | linkuj
Zumi.pl podpowiada, że dużo ciekawych szlaków jest w okolicach jeziora Czchowskiego i Rożnowskiego. Google z kolei mówi, że i widoki tam są bardzo ładne. Tam się właśnie wybiorę.
Jak wrócę to opiszę wrażenia, bo nie bywałem jeszcze w tych stronach. Dopiero dzisiaj znalazłem ten portal i bardzo fajnie, że jest coś takiego:-)
Dzięki:-) kierowcaroweru - 13:36 sobota, 18 września 2010 | linkuj
Jak wrócę to opiszę wrażenia, bo nie bywałem jeszcze w tych stronach. Dopiero dzisiaj znalazłem ten portal i bardzo fajnie, że jest coś takiego:-)
Dzięki:-) kierowcaroweru - 13:36 sobota, 18 września 2010 | linkuj
Cześć. Ja bardzo chętnie zaprosiłbym Cię na przejażdżkę rowerem po Roztoczu na Lubelszczyźnie (Roztoczański Park Narodowy, Puszcza Solska itd.) Naprawdę piękne okolice i dużo szlaków turystycznych. Piszę, bo 19.09 i 20.09 będę okazyjnie w okolicach Nowego Wiśnicza, a z racji tego, że z rowerem ciężko mi się rozstać to oczywiście wezmę go do samochodu:-) Może polecisz jakąś ciekawą trasę, którą koniecznie trzeba przejechać będąc w tych okolicach?:)
Z góry wielkie dzięki i pozdrawiam.
Aha, przy okazji polecam gorąco stronę: strefarowerowa.pl :-) kierowcaroweru - 10:40 sobota, 18 września 2010 | linkuj
Z góry wielkie dzięki i pozdrawiam.
Aha, przy okazji polecam gorąco stronę: strefarowerowa.pl :-) kierowcaroweru - 10:40 sobota, 18 września 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!