Niedziela, 19 września 2010
Niedzielna wycieczka po góreczkach:)))
Było tak... obudziłam się rano, za oknem buro , a w mieszkaniu zimno. Wypiłam kawę i zjadłam śniadanie, po czym zaczęłam sie zastanawiać co dalej...
Jakoś do końca wcale nie chciało mi sie z domu wychodzić.. kusił kocyk, ksiązka, herbata, ale pomyślałam, że jak zostanę to na pewno będę żałować.
Więc sie zebrałam i pojechałam. W górki rzecz jasna. Słoneczko zaczęło nieśmiało wychodzić zza chmur, chociaż było dość rześko i zastanawiałam sie czy czasem nie zmarznę.
No więc przez Zgłobice, Koszyce, Rzuchową, początek podjazdu na Lubinkę od strony Rzuchowej potem w lewo i zjazd do Dąbrówki Szczepanowskiej. Chciałam się dostać na Lubinkę, więc wariantów co niemiara , wszak kazda droga w lewo od głownej drogi nad Dunajcem to mniej lub bardziej ( zazwyczaj "bardziej") stromy podjazd na Lubinkę.
Wybrałam drugą mozliwą opcję i ostro pod górę asfaltem.. oj bardzo ostro.. a na samą Lubnikę jakieś 4 km pod górę.
Ale warto bo widoki i panoramy górskie przednie, gdzieś w oddali przez chmury nieśmiało przebijały sie Tatry.
Nie mam szczęscia w tym roku.
W ub roku prawie każdy wjazd na Lubinke to były Tatry w oddali, w tym roku pogoda nie sprzyjała.
Z Lubinki na Wał.
Po drodze masa spotykanych ludzi na grzybach, chyba duzo tych grzybów, skoro tylu grzybiarzy.
Lasy coraz bardziej jesienne, za jakiś tydzien, dwa powinno byc już cudnie, jesiennie kolorowo.
Na Wale skręcilismy w lewo w szlak przez las.
Oj jest cudny... cudny do oglądania, cudny do jazdy na rowerze ( techniczny) , dzisiaj dodatkowo było trochę błotka. Rewelacyjnie to mi sie nie jechało, czuć różnicę jak jadę na KTM i Reba łyka ślicznie nierównosci. Poza tym oponki... hm.. Race Kingi to średnio w błocie trzymają:) i czułam ogromną różnicę, ale przejechać się dało.
Myślę, ze będę tam często wracać i myślę, ze na nastepny sezon trzeba poszukać więcej takich terenowych szlaków, za dużo było w tym roku jazdy po asfalcie.
A tam w lesie, w tym błocku, na kamieniach, weretpach, tam poczułam , ze żyję i że o to chodzi w jeździe na rowerze górskim:).
Po wyjeździe z lasu wstapiliśmy na działkę Agnieszki w Siemiechowie i podziwialismy widoki i ciszę i spokój.
Coś czego bardzo, bardzo mi brakuje tutaj w środku miasta, w bloku.
A potem zjazd do Chojnika, potem znowu mozolne wspinanie się na Wał, z Wału na Lubinkę i w dół w kierunku Tarnowa.
Udana wycieczka, chociaż pod koniec bolały mnie nogi, ale było naprawdę sporo tych podjazdów, a mnie forma już ucieka.. o ile w ogóle jakaś była w tym roku, bo mam co do tego poważne wątpliwości.
Góry wyssysają ze mnie siły, ale... uskrzydlają.
Podobno S. Szmyd powiedział: gdyby nie byłoby gór nie byłbym kolarzem..
Mogę powiedzieć: gdyby nie było gór... pewnie az tyle nie jeździłabym na rowerze:)
Jakoś do końca wcale nie chciało mi sie z domu wychodzić.. kusił kocyk, ksiązka, herbata, ale pomyślałam, że jak zostanę to na pewno będę żałować.
Więc sie zebrałam i pojechałam. W górki rzecz jasna. Słoneczko zaczęło nieśmiało wychodzić zza chmur, chociaż było dość rześko i zastanawiałam sie czy czasem nie zmarznę.
No więc przez Zgłobice, Koszyce, Rzuchową, początek podjazdu na Lubinkę od strony Rzuchowej potem w lewo i zjazd do Dąbrówki Szczepanowskiej. Chciałam się dostać na Lubinkę, więc wariantów co niemiara , wszak kazda droga w lewo od głownej drogi nad Dunajcem to mniej lub bardziej ( zazwyczaj "bardziej") stromy podjazd na Lubinkę.
Wybrałam drugą mozliwą opcję i ostro pod górę asfaltem.. oj bardzo ostro.. a na samą Lubnikę jakieś 4 km pod górę.
Ale warto bo widoki i panoramy górskie przednie, gdzieś w oddali przez chmury nieśmiało przebijały sie Tatry.
Nie mam szczęscia w tym roku.
W ub roku prawie każdy wjazd na Lubinke to były Tatry w oddali, w tym roku pogoda nie sprzyjała.
Z Lubinki na Wał.
Po drodze masa spotykanych ludzi na grzybach, chyba duzo tych grzybów, skoro tylu grzybiarzy.
Lasy coraz bardziej jesienne, za jakiś tydzien, dwa powinno byc już cudnie, jesiennie kolorowo.
Na Wale skręcilismy w lewo w szlak przez las.
Oj jest cudny... cudny do oglądania, cudny do jazdy na rowerze ( techniczny) , dzisiaj dodatkowo było trochę błotka. Rewelacyjnie to mi sie nie jechało, czuć różnicę jak jadę na KTM i Reba łyka ślicznie nierównosci. Poza tym oponki... hm.. Race Kingi to średnio w błocie trzymają:) i czułam ogromną różnicę, ale przejechać się dało.
Myślę, ze będę tam często wracać i myślę, ze na nastepny sezon trzeba poszukać więcej takich terenowych szlaków, za dużo było w tym roku jazdy po asfalcie.
A tam w lesie, w tym błocku, na kamieniach, weretpach, tam poczułam , ze żyję i że o to chodzi w jeździe na rowerze górskim:).
Po wyjeździe z lasu wstapiliśmy na działkę Agnieszki w Siemiechowie i podziwialismy widoki i ciszę i spokój.
Coś czego bardzo, bardzo mi brakuje tutaj w środku miasta, w bloku.
A potem zjazd do Chojnika, potem znowu mozolne wspinanie się na Wał, z Wału na Lubinkę i w dół w kierunku Tarnowa.
Udana wycieczka, chociaż pod koniec bolały mnie nogi, ale było naprawdę sporo tych podjazdów, a mnie forma już ucieka.. o ile w ogóle jakaś była w tym roku, bo mam co do tego poważne wątpliwości.
Góry wyssysają ze mnie siły, ale... uskrzydlają.
Podobno S. Szmyd powiedział: gdyby nie byłoby gór nie byłbym kolarzem..
Mogę powiedzieć: gdyby nie było gór... pewnie az tyle nie jeździłabym na rowerze:)
Na działce Agnieszki w Siemiechowie, gdzieś tam w oddali góreczki.. za kukyrydzą:)© lemuriza1972
tu na razie jest ściernisko.... ale będzie kiedyś piekny dom, sielski, anielski.. szkoda, ze nie mój:(© lemuriza1972
a widoki z okien będą takieeeee.....© lemuriza1972
mogłabym tu zostać...© lemuriza1972
- DST 51.00km
- Teren 3.00km
- Czas 02:31
- VAVG 20.26km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Fajna ta pierwsza fotka ;) Powodzenia w Istebnej ;)
Pozdrawiam Maks - 14:05 czwartek, 23 września 2010 | linkuj
Pozdrawiam Maks - 14:05 czwartek, 23 września 2010 | linkuj
Tylko pozazdrościć takich widoków przez okrągły rok ... :)
Ciebie ciągnie do terenu - właśnie to jest to, co prawdziwe MTB. Ja od dawna swoje wycieczki, treningi planuje głównie tak, by miały jak najwięcej takowych ścieżek, dzięki temu z terenem w każdej niemal postaci jestem oswojony :)
JPbike - 21:15 niedziela, 19 września 2010 | linkuj
Ciebie ciągnie do terenu - właśnie to jest to, co prawdziwe MTB. Ja od dawna swoje wycieczki, treningi planuje głównie tak, by miały jak najwięcej takowych ścieżek, dzięki temu z terenem w każdej niemal postaci jestem oswojony :)
JPbike - 21:15 niedziela, 19 września 2010 | linkuj
Cyt: "Góry wyssysają ze mnie siły, ale... uskrzydlają.
Podobno S. Szmyd powiedział: gdyby nie byłoby gór nie byłbym kolarzem..
Mogę powiedzieć: gdyby nie było gór... pewnie az tyle nie jeździłabym na rowerze:)"
Ja dodam że nie mógłbym mieszkać gdzieś gdzie nie ma gór:) daniel3ttt - 20:33 niedziela, 19 września 2010 | linkuj
Podobno S. Szmyd powiedział: gdyby nie byłoby gór nie byłbym kolarzem..
Mogę powiedzieć: gdyby nie było gór... pewnie az tyle nie jeździłabym na rowerze:)"
Ja dodam że nie mógłbym mieszkać gdzieś gdzie nie ma gór:) daniel3ttt - 20:33 niedziela, 19 września 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!