Poniedziałek, 1 listopada 2010
Nierowerowo więc rozważań kilka na tematy różne
Nierowerowo będzie, wiec ostrzegam - kto nie chce czytać o nierowerze:), niech nie czyta.
Niestety weekend był mocno pracowity i pomimo pięknej pogody nie udało się pojeździć na rowerze.
Ale dzisiaj było trochę ćwiczeń na rączki i brzuszi ( pod ściankę). Rączki nieznacznie drżą.
Sobota pod znakiem pomocy Andżelice i Tomkowi ( mam jednak nadzieję, że będe miała okazję więcej im pomóc jeszcze) oraz pod znakiem robótek domowych.
Niedziela - do Mielca.
Mielec - miasto mojego dzieciństwa, miasto za które dałabym się pokroić ( zwłaszcza za Stal Mielec) - chociaż niepiękne i daleko mu do urody chociazby Tarnowa , to po prostu MOJE.
Zresztą Mielec pięknieje, rozwija się wg mnie dynamicznie, jest miastem bardzo zadbanym jeśli tak to można określić. Wciąż jakieś nowe inwestycje - nowy basen kryty, nowe baseny odkryte ( nie ma chyba w całym podkarpackim takich basenów), długo by wymieniać jeszcze to co mi się podoba.
Zaczęłam niedzielę od wizyty w kościele na Starym Mielcu. Dlaczego? Bo tam na murach kościoła są tablice ku pamięci mielczan pomordowanych w Katyniu, Ostaszkowie, Kozielsku. I jest tablica z nazwiskiem mojego pradziadka. Kiedy Rosjanie go wywieźli ( pracował wtedy i mieszkał w miejscowości Równe), moja Babcia miała 13 lat.
Ja mam taką dziwną przypadłość - lubię cmentarze, zwłaszcza te stare. Dlatego też lubiłam chodzić na.. spacery na stary cmentarz w Mielcu. Oglądać stare nagrobki, zdjęcia, wyobrażać sobie kim był, co robił ten człowiek na zdjęciu. I lubiłam zawsze bardzo Święto Zmarłych. Kiedyś.
Chodziłam z Babcią na Stary Cmentarz, tam były pochowane moje dwie prababcie. A wieczorem było rodzinne, ogromnie miłe spotkanie przy herbacie i cieście u Stryjka mojej mamy ( absolutnie nie pozwalał na siebie mówić "wujku"). Było nas tak wiele.. Babcia, Mama, ja, siostra, ciocia, jej córka, jej mąż, stryjek, jego żona i syn, jego brat, ktory przyjeżdzał na grób swojej mamy aż ze Skarżyska.
Dzisiaj... nie ma Babci, nie ma Stryjka, moja mama jest bardzo chora, ciocia i jej córka w USA... Nie ma już rodzinnych spotkań. One miały swój urok i klimat. I to są niestety nieliczne fajne obrazki z mojego dzieciństwa.
Dzisiaj - wiadomo wizyty na grobach. I mnóstwo refleksji.
Najpierw: Brat mojej mamy, zmarł tragicznie mając lat 18, Babcia zmarła taką samą tragiczną smiercią tak rzadko spotykaną w wieku 56 lat - co za zbieg okoliczności... dziadek.. zmarł bo po prostu jego serce nie wytrzymało wieloletniego nałogu... potem grób sąsiada, 28 letniego, utonął, potem grób cioci 40 letniej , zmarła na raka.
Na koniec grób posła Leszka Deptuły. Zginął w katastrofie pod Smoleńskiem. Robi wrażenie ten grób z wieńcami w kolorach biało- czerwonych...
Pamietam tamten dzien... w tym samolocie mógł być ojciec mojej przyjaciółki... ręce mi się trzęsły kiedy wybierałam numer do niej... tak się bałam.
Jakie ulotne to nasze życie.. jak potrafi się czasem szybko skończyć. Czy czasem chociaż chwilę się nad tym zastanawiamy? Nad tym, że czasem konczy sie niektórym tak szybko... a my może swoje marnujemy??? Myslimy o tym, że miją nam tak kolejne dni, a potem ... jak coś się dzieje , choroba np to nagle zauważamy, że przecież TAK BARDZO CHCEMY ŻYĆ!
Nie prościej byłoby zrozumieć to teraz?
Weekend pracowity bo uczyłam moją siostrę pisania na komputerze itd, bo bardzo jej to aktualnie potrzebne. Powiedziała mi, że jestem świetnym nauczycielem, że mam cierpliwość i tak jasno i dobrze tłumaczę.
Hm.. pomyślałam... zawsze chciałam być nauczycielem wf-u... bardzo. Mama wybiła mi to z głowy, a może nawet nie wybiła, a po prostu nie pozwoliła iść na te studia, które chciałam.
Moja siostra jest moją siostrą jedyną. Moim skarbem. Tak naprawdę mam tylko ją.
Jest rodzina dalsza i bliższa, ale jej strasznie.. mało. Jakoś tak zawsze było nas mało.
Część gdzieś powyjeżdzała, zagubiła się.
I dlatego za każdym razem kiedy widzę się z moją siostrą to dziekuję Losowi, ze ją mam. Że nie jestem jedynaczką. Bo rodzeństwo to skarb. Prawda?
A na koniec cytat:
" Wszystko co przeżywamy, to tylko jakieś etapy, jakieś stacje. To co dzisiaj wydaje się wielkim osiągnięciem, jutro odpada, bo poszlismy już dalej. Trzeba być zawsze w drodze".
Anna Kamieńska " Notatnik 1965-1972"
Bądźmy w drodze .. bezustannie:)
Niestety weekend był mocno pracowity i pomimo pięknej pogody nie udało się pojeździć na rowerze.
Ale dzisiaj było trochę ćwiczeń na rączki i brzuszi ( pod ściankę). Rączki nieznacznie drżą.
Sobota pod znakiem pomocy Andżelice i Tomkowi ( mam jednak nadzieję, że będe miała okazję więcej im pomóc jeszcze) oraz pod znakiem robótek domowych.
Niedziela - do Mielca.
Mielec - miasto mojego dzieciństwa, miasto za które dałabym się pokroić ( zwłaszcza za Stal Mielec) - chociaż niepiękne i daleko mu do urody chociazby Tarnowa , to po prostu MOJE.
Zresztą Mielec pięknieje, rozwija się wg mnie dynamicznie, jest miastem bardzo zadbanym jeśli tak to można określić. Wciąż jakieś nowe inwestycje - nowy basen kryty, nowe baseny odkryte ( nie ma chyba w całym podkarpackim takich basenów), długo by wymieniać jeszcze to co mi się podoba.
Zaczęłam niedzielę od wizyty w kościele na Starym Mielcu. Dlaczego? Bo tam na murach kościoła są tablice ku pamięci mielczan pomordowanych w Katyniu, Ostaszkowie, Kozielsku. I jest tablica z nazwiskiem mojego pradziadka. Kiedy Rosjanie go wywieźli ( pracował wtedy i mieszkał w miejscowości Równe), moja Babcia miała 13 lat.
Ja mam taką dziwną przypadłość - lubię cmentarze, zwłaszcza te stare. Dlatego też lubiłam chodzić na.. spacery na stary cmentarz w Mielcu. Oglądać stare nagrobki, zdjęcia, wyobrażać sobie kim był, co robił ten człowiek na zdjęciu. I lubiłam zawsze bardzo Święto Zmarłych. Kiedyś.
Chodziłam z Babcią na Stary Cmentarz, tam były pochowane moje dwie prababcie. A wieczorem było rodzinne, ogromnie miłe spotkanie przy herbacie i cieście u Stryjka mojej mamy ( absolutnie nie pozwalał na siebie mówić "wujku"). Było nas tak wiele.. Babcia, Mama, ja, siostra, ciocia, jej córka, jej mąż, stryjek, jego żona i syn, jego brat, ktory przyjeżdzał na grób swojej mamy aż ze Skarżyska.
Dzisiaj... nie ma Babci, nie ma Stryjka, moja mama jest bardzo chora, ciocia i jej córka w USA... Nie ma już rodzinnych spotkań. One miały swój urok i klimat. I to są niestety nieliczne fajne obrazki z mojego dzieciństwa.
Dzisiaj - wiadomo wizyty na grobach. I mnóstwo refleksji.
Najpierw: Brat mojej mamy, zmarł tragicznie mając lat 18, Babcia zmarła taką samą tragiczną smiercią tak rzadko spotykaną w wieku 56 lat - co za zbieg okoliczności... dziadek.. zmarł bo po prostu jego serce nie wytrzymało wieloletniego nałogu... potem grób sąsiada, 28 letniego, utonął, potem grób cioci 40 letniej , zmarła na raka.
Na koniec grób posła Leszka Deptuły. Zginął w katastrofie pod Smoleńskiem. Robi wrażenie ten grób z wieńcami w kolorach biało- czerwonych...
Pamietam tamten dzien... w tym samolocie mógł być ojciec mojej przyjaciółki... ręce mi się trzęsły kiedy wybierałam numer do niej... tak się bałam.
Jakie ulotne to nasze życie.. jak potrafi się czasem szybko skończyć. Czy czasem chociaż chwilę się nad tym zastanawiamy? Nad tym, że czasem konczy sie niektórym tak szybko... a my może swoje marnujemy??? Myslimy o tym, że miją nam tak kolejne dni, a potem ... jak coś się dzieje , choroba np to nagle zauważamy, że przecież TAK BARDZO CHCEMY ŻYĆ!
Nie prościej byłoby zrozumieć to teraz?
Weekend pracowity bo uczyłam moją siostrę pisania na komputerze itd, bo bardzo jej to aktualnie potrzebne. Powiedziała mi, że jestem świetnym nauczycielem, że mam cierpliwość i tak jasno i dobrze tłumaczę.
Hm.. pomyślałam... zawsze chciałam być nauczycielem wf-u... bardzo. Mama wybiła mi to z głowy, a może nawet nie wybiła, a po prostu nie pozwoliła iść na te studia, które chciałam.
Moja siostra jest moją siostrą jedyną. Moim skarbem. Tak naprawdę mam tylko ją.
Jest rodzina dalsza i bliższa, ale jej strasznie.. mało. Jakoś tak zawsze było nas mało.
Część gdzieś powyjeżdzała, zagubiła się.
I dlatego za każdym razem kiedy widzę się z moją siostrą to dziekuję Losowi, ze ją mam. Że nie jestem jedynaczką. Bo rodzeństwo to skarb. Prawda?
A na koniec cytat:
" Wszystko co przeżywamy, to tylko jakieś etapy, jakieś stacje. To co dzisiaj wydaje się wielkim osiągnięciem, jutro odpada, bo poszlismy już dalej. Trzeba być zawsze w drodze".
Anna Kamieńska " Notatnik 1965-1972"
Bądźmy w drodze .. bezustannie:)
Mój skarb - Siostra moja młodsza i jeszcze mała sąsiadka:)© lemuriza1972
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Lubię poczytać o nierowerze. Sam też często o nierowerze piszę ;) Dzięki temu można o sobie powiedzieć coś wiecej niż tylko to gdzie się lubi jeździć na rowerze.
Podoba mi się cytat z notatnika Anny Kamieńskiej. Też to zauważam w moim zyciu. Ostatnio jakoś nawet szybciej przelatują te kolejne etapy ;) Coś co kiedyś było wielkim osiągnięciem -dziś już nie robi na mnie wrażenia. Człowiek chce zdobywać coraz wyższe szczyty. marusia - 15:32 wtorek, 2 listopada 2010 | linkuj
Podoba mi się cytat z notatnika Anny Kamieńskiej. Też to zauważam w moim zyciu. Ostatnio jakoś nawet szybciej przelatują te kolejne etapy ;) Coś co kiedyś było wielkim osiągnięciem -dziś już nie robi na mnie wrażenia. Człowiek chce zdobywać coraz wyższe szczyty. marusia - 15:32 wtorek, 2 listopada 2010 | linkuj
Pięknie napisane,nie ukrywam że wiele nas łączy ale wzruszyłem się wiec nie potrafię napisać tego co czuję.Za to tak jak Ty kocham Mielec mam tam rodzinę i co najmniej raz w roku tam jestem.
Dynio - 11:32 wtorek, 2 listopada 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!