Sobota, 11 grudnia 2010
Podsumowanie sezonu
Przyszła zima, raczej już nie wsiądę na rower w tym roku ( niestety ale moje palce u nóg , nie tolerują dużego mrozu), więc można się pokusić o zrobienie podsumowania tego sezonu.
Przejechałam mniej kilometrów niż w ub roku, nie wiem dokładnie ile, bo pod koniec ubiegłego roku zepsuł mi się licznik.
Myślę, że to było ok. 1000 km mniej.
Ale już dawno przestałam „liczyć” kilometry, bardziej zwracam uwagę na ich jakość.
No bo jak porównać 100 km „myknięte” po asfalcie z tymi 50 km w terenie , w górach? Kto jeździ, wie o czym mówię. Zresztą wystarczy popatrzeć na średnie prędkości takich „wycieczek” i już można wysnuć pewne wnioski.
Był to dla mnie rok rekordowy pod kilkoma względami.
Po pierwsze udało mi się zaliczyć maratony z 4 cykli ( Świętokrzyska Liga Rowerowa, Cyklokarpaty, Eska Bike Maraton, Powerade MTB Suzuki Marathon.
Przejechałam 12 maratonów ( plus 71 km nieukonczonego maratonu w Gorlicach).
Pobiłam swój rekord czasu spędzonego w siodełku ( chociaż tym to akurat nie ma co się chwalić) 6 h 25 min , pamietnego maratonu w Krynicy.
Zaliczyłam bardzo cięzki sezon pod względem warunków pogodowych.
Dałam radę.
Przejechałam już wszystkie trasy w tym najważniejszym dla mnie cyklu czyli Poweradzie.
Zaliczyłam TOP 5 i to jest dla mnie powód do dumy, bo w mojej kategorii , na dystansie mega udało się to tylko Paulinie i mnie, i tak w ogóle niewiele dziewczyn zaliczyło Top5. Więc to jest jedyna rzecz, z której mogę być dumna.. no może jeszcze z wyjątkiem mojej walki w Głuszycy..
Troche statystki ( tak z ciekawości sobie policzyłam):
Czas spedzony na maratonach: 69 godzin jazdy
Przejechane maratonowe kilometry : 811 km ( i tu pojawia się refleksja… ile musi być kilometrów treningowych, żeby potem można było zaliczyć te maratonowe.. przejechałam niemaratonowych kilometrów 5 tys).
Przewyższenie podczas wyścigów: 21 370 m.
Jak było?
Różnie.
Niby powinnam powiedzieć, że to mój najlepszy maratonowy sezon, bo zajete miejsce w moim cyklu docelowym czyli Poweradzie ( 5 m na mega k3) i 2 w Top5 na mega K3 powinno mnie satysfakcjonować. Nigdy nie udało mi się zająć tak dobrego miejsca.
Miejsce i owszem… ale jazda… Nie mogę być z siebie zadowolona w 100%. Nie w każdym maratonie wszystko było tak jak powinno być, nie w każdym walczyłam na 100%. Tak myślę dzisiaj z perspektywy czasu.
Zajmowałam lepsze miejsca niż w ub roku, ale jazda była gorsza, a miejsca lepsze bo ciężkie warunki powodowały, ze nie wszystkie wyścigi miały dobrą obsadę ( tzn rywalek było mniej).
Czego mi brakowało w tym roku? ( a raczej kogo)
Brakowało mi Ady Jarczyk:) ( Ada jeśli to czytasz wracaj!!!).
W ub roku Ada skutecznie mnie mobilzowala. Była takim moim znikającym punktem na trasie, którego starałam się nie tracić z oczu i dzieki temu jechałam mocniej. Przynajmniej do połowy dystansu udawało się.
Myślałam, ze w tym roku Adę zastąpi mi Monia Brożek, ale.. Monia zrobiła olbrzymie postepy, ja wręcz przeciwnie. Odjeżdzała mi bardzo i kapitulowałam…
Zabrakło mocy, wytrzymałości.. zabrakło bazy… Wtedy kiedy trzeba było jeździć, „stukać” treningowe kilometry, ja przez 5 tygodni walczyłam z chorobą i cóż.. odbiło się to bardzo na mojej jeździe.
Nie da się osiągać dobrych wyników, jak się solidnie nie przepracuje okresu przygotowawczego.
A przecież miało być lepiej… dobrze przepracowana zima, nowy rower.
Ale nie mogę powiedzieć żeby to był sezon stracony. Byłoby grzechem gdybym tak napisała.
Nie mogę narzekać – nie było spektakularnych awarii ( oprócz amortyzatora w Karpaczu) i zaciągającego łańcucha.
Nie złapałam gumy. Niebywałe prawda? Jeszcze mi się to nie przytrafiło w historii moich startów.
Zdobyłam coś czego ani w książkach się nie wyczyta, ani w telewizji nie obejrzy – doświadczenie. Już wiem, ze jak jest błoto, deszcz, trzeba zabierać ze sobą klocki i smar. Niby takie banalne tak, ale... dopóki nie przytrafiło się to co mi sie przytrafiło jakoś nie miałam świadomości.
I niewątpliwe – jest jeden wielki zysk moich startów – masa nowych , świetnych znajomych!!!
Aha… jest jeszcze jedna ważna rzecz.. bardzo martwiłam się żeby podczas startów nie dopadła mnie tak jak w poprzednim sezonie .. migrena ( kto miał migrenę, taką prawdziwą, wie co to znaczy, najpierw przez jakies pół godziny rozmazany obraz przed oczami, człowiek nic nie widzi, ciężko się wtedy mówić o jechaniu, potem totalne osłabienie i okropny ból głowy). Na szczeście udało się – na 12 wyścigów ani jednej migreny . Dopadła mnie tylko raz po treningu.
I trochę wspomnień:
1. Daleszyce, Świetokrzyska Liga Rowerowa, dystans giga, miejsce open 4, kat 1 ( byłam jedyna starszą panią), wymęczył mnie ten pierwszy start w sezonie.
2. Karpacz – Powerade – falstart.. popsuta blokada od amora.. kompletna rezygnacja bo przecież było tyle cięzkich zjazdów, efekt miejsce… 12.
3. Złoty Stok – miejsce 8, duzo błota, cięzka trasa, ale nieźle.
4. Międzygórze – miejsce 8, ale jazda dość dobra, trasa jak na GG niezbyt wymagająca technicznie
5. Strzyzów – zmierzenie się z dystansem giga, na trasie Cyklokarpat, jechało się nieźle do momentu upadku i skrzywienia kierownicy. Potem kilka km ze skrzywioną kierownicą ( w koncu pomogli strażacy) i doturlanie się do mety. Miejsce 3 ale jechało nas tylko 3 na giga.
6. Murowana Goslina – miejsce 6 jazda kiepska, męczarnia w upale i piachu na prawie zupełnie płaskiej trasie, zaprzeczenie mtb – nigdy więcej!
7. Tarnów – nieudane podejście do giga, nie zmieściłam się w limicie rozjazdu na giga, na mega miejsce 3 w k3, okropny upał, jechało się bardzo cięzko, większośc trasy otwarte podjazdy
8. Gorlice – kolejna próba zmierzenia się z giga, dojechałam do 71 km, niewiele mi zabrakło do skonczenia maratonu, a własciwie bardzo wiele, bo poszły całe klocki i płyn, i trzeba było zejść z trasy, bo zrobiło się ogromnie niebezpiecznie. Błoto i deszcz i zimno…
9.Głuszyca – mój największy powód do dumy. Po tygodniu chorowania na grypę żołądkową, niejedzenia i nietrenowania, wsiadłam na rower i przejechałam tę jedną z najcięższych tras w Polsce. Żaden maraton w tym roku nie przyniósł mi tyle radości.
Miejsce 6.
10. Krynica – najcięższy według mnie maraton tego sezonu, tony błota i ogromny upał. Miejsce 6, jazda kiepska, kłopoty z zaciągającym łancuchem
11. Kraków – Błoto, błoto, błoto, deszcz.. czegoś takiego jeszcze Kraków nie widział. Miejsce 6 , dobra jazda.
12. Rabka – znowu to błoto i znowu zaciągający łańcuch.. nie wspominam dobrze tej jazdy
13.Istebna – wreszcie udało mi się ją przejechać.
Spokojna jazda, żeby sobie nie zrobić krzywdy na koniec sezonu, miejsce 6.
Przejechałam mniej kilometrów niż w ub roku, nie wiem dokładnie ile, bo pod koniec ubiegłego roku zepsuł mi się licznik.
Myślę, że to było ok. 1000 km mniej.
Ale już dawno przestałam „liczyć” kilometry, bardziej zwracam uwagę na ich jakość.
No bo jak porównać 100 km „myknięte” po asfalcie z tymi 50 km w terenie , w górach? Kto jeździ, wie o czym mówię. Zresztą wystarczy popatrzeć na średnie prędkości takich „wycieczek” i już można wysnuć pewne wnioski.
Był to dla mnie rok rekordowy pod kilkoma względami.
Po pierwsze udało mi się zaliczyć maratony z 4 cykli ( Świętokrzyska Liga Rowerowa, Cyklokarpaty, Eska Bike Maraton, Powerade MTB Suzuki Marathon.
Przejechałam 12 maratonów ( plus 71 km nieukonczonego maratonu w Gorlicach).
Pobiłam swój rekord czasu spędzonego w siodełku ( chociaż tym to akurat nie ma co się chwalić) 6 h 25 min , pamietnego maratonu w Krynicy.
Zaliczyłam bardzo cięzki sezon pod względem warunków pogodowych.
Dałam radę.
Przejechałam już wszystkie trasy w tym najważniejszym dla mnie cyklu czyli Poweradzie.
Zaliczyłam TOP 5 i to jest dla mnie powód do dumy, bo w mojej kategorii , na dystansie mega udało się to tylko Paulinie i mnie, i tak w ogóle niewiele dziewczyn zaliczyło Top5. Więc to jest jedyna rzecz, z której mogę być dumna.. no może jeszcze z wyjątkiem mojej walki w Głuszycy..
Troche statystki ( tak z ciekawości sobie policzyłam):
Czas spedzony na maratonach: 69 godzin jazdy
Przejechane maratonowe kilometry : 811 km ( i tu pojawia się refleksja… ile musi być kilometrów treningowych, żeby potem można było zaliczyć te maratonowe.. przejechałam niemaratonowych kilometrów 5 tys).
Przewyższenie podczas wyścigów: 21 370 m.
Jak było?
Różnie.
Niby powinnam powiedzieć, że to mój najlepszy maratonowy sezon, bo zajete miejsce w moim cyklu docelowym czyli Poweradzie ( 5 m na mega k3) i 2 w Top5 na mega K3 powinno mnie satysfakcjonować. Nigdy nie udało mi się zająć tak dobrego miejsca.
Miejsce i owszem… ale jazda… Nie mogę być z siebie zadowolona w 100%. Nie w każdym maratonie wszystko było tak jak powinno być, nie w każdym walczyłam na 100%. Tak myślę dzisiaj z perspektywy czasu.
Zajmowałam lepsze miejsca niż w ub roku, ale jazda była gorsza, a miejsca lepsze bo ciężkie warunki powodowały, ze nie wszystkie wyścigi miały dobrą obsadę ( tzn rywalek było mniej).
Czego mi brakowało w tym roku? ( a raczej kogo)
Brakowało mi Ady Jarczyk:) ( Ada jeśli to czytasz wracaj!!!).
W ub roku Ada skutecznie mnie mobilzowala. Była takim moim znikającym punktem na trasie, którego starałam się nie tracić z oczu i dzieki temu jechałam mocniej. Przynajmniej do połowy dystansu udawało się.
Myślałam, ze w tym roku Adę zastąpi mi Monia Brożek, ale.. Monia zrobiła olbrzymie postepy, ja wręcz przeciwnie. Odjeżdzała mi bardzo i kapitulowałam…
Zabrakło mocy, wytrzymałości.. zabrakło bazy… Wtedy kiedy trzeba było jeździć, „stukać” treningowe kilometry, ja przez 5 tygodni walczyłam z chorobą i cóż.. odbiło się to bardzo na mojej jeździe.
Nie da się osiągać dobrych wyników, jak się solidnie nie przepracuje okresu przygotowawczego.
A przecież miało być lepiej… dobrze przepracowana zima, nowy rower.
Ale nie mogę powiedzieć żeby to był sezon stracony. Byłoby grzechem gdybym tak napisała.
Nie mogę narzekać – nie było spektakularnych awarii ( oprócz amortyzatora w Karpaczu) i zaciągającego łańcucha.
Nie złapałam gumy. Niebywałe prawda? Jeszcze mi się to nie przytrafiło w historii moich startów.
Zdobyłam coś czego ani w książkach się nie wyczyta, ani w telewizji nie obejrzy – doświadczenie. Już wiem, ze jak jest błoto, deszcz, trzeba zabierać ze sobą klocki i smar. Niby takie banalne tak, ale... dopóki nie przytrafiło się to co mi sie przytrafiło jakoś nie miałam świadomości.
I niewątpliwe – jest jeden wielki zysk moich startów – masa nowych , świetnych znajomych!!!
Aha… jest jeszcze jedna ważna rzecz.. bardzo martwiłam się żeby podczas startów nie dopadła mnie tak jak w poprzednim sezonie .. migrena ( kto miał migrenę, taką prawdziwą, wie co to znaczy, najpierw przez jakies pół godziny rozmazany obraz przed oczami, człowiek nic nie widzi, ciężko się wtedy mówić o jechaniu, potem totalne osłabienie i okropny ból głowy). Na szczeście udało się – na 12 wyścigów ani jednej migreny . Dopadła mnie tylko raz po treningu.
I trochę wspomnień:
1. Daleszyce, Świetokrzyska Liga Rowerowa, dystans giga, miejsce open 4, kat 1 ( byłam jedyna starszą panią), wymęczył mnie ten pierwszy start w sezonie.
2. Karpacz – Powerade – falstart.. popsuta blokada od amora.. kompletna rezygnacja bo przecież było tyle cięzkich zjazdów, efekt miejsce… 12.
3. Złoty Stok – miejsce 8, duzo błota, cięzka trasa, ale nieźle.
4. Międzygórze – miejsce 8, ale jazda dość dobra, trasa jak na GG niezbyt wymagająca technicznie
Piłujemy pod górę:), ja i KTM© lemuriza1972
5. Strzyzów – zmierzenie się z dystansem giga, na trasie Cyklokarpat, jechało się nieźle do momentu upadku i skrzywienia kierownicy. Potem kilka km ze skrzywioną kierownicą ( w koncu pomogli strażacy) i doturlanie się do mety. Miejsce 3 ale jechało nas tylko 3 na giga.
Cyklokarpaty maraton w Strzyżowie© lemuriza1972
Strzyżów© lemuriza1972
6. Murowana Goslina – miejsce 6 jazda kiepska, męczarnia w upale i piachu na prawie zupełnie płaskiej trasie, zaprzeczenie mtb – nigdy więcej!
Po maratonie w Murowanej Goślinie© lemuriza1972
7. Tarnów – nieudane podejście do giga, nie zmieściłam się w limicie rozjazdu na giga, na mega miejsce 3 w k3, okropny upał, jechało się bardzo cięzko, większośc trasy otwarte podjazdy
I uwieńczenie "męczarni" w upale. Na podium Eski z koleżankami z Powerade Suzuki Mtb Maraton© lemuriza1972
8. Gorlice – kolejna próba zmierzenia się z giga, dojechałam do 71 km, niewiele mi zabrakło do skonczenia maratonu, a własciwie bardzo wiele, bo poszły całe klocki i płyn, i trzeba było zejść z trasy, bo zrobiło się ogromnie niebezpiecznie. Błoto i deszcz i zimno…
Trochę sie wystraszyłam:).. fotografa© lemuriza1972
9.Głuszyca – mój największy powód do dumy. Po tygodniu chorowania na grypę żołądkową, niejedzenia i nietrenowania, wsiadłam na rower i przejechałam tę jedną z najcięższych tras w Polsce. Żaden maraton w tym roku nie przyniósł mi tyle radości.
Miejsce 6.
10. Krynica – najcięższy według mnie maraton tego sezonu, tony błota i ogromny upał. Miejsce 6, jazda kiepska, kłopoty z zaciągającym łancuchem
start mega w Krynicy© lemuriza1972
11. Kraków – Błoto, błoto, błoto, deszcz.. czegoś takiego jeszcze Kraków nie widział. Miejsce 6 , dobra jazda.
Zmierzamy do mety w Krakowie... a niby mało kobiet na maratonach:)© lemuriza1972
12. Rabka – znowu to błoto i znowu zaciągający łańcuch.. nie wspominam dobrze tej jazdy
Rabka na trasie© lemuriza1972
13.Istebna – wreszcie udało mi się ją przejechać.
Spokojna jazda, żeby sobie nie zrobić krzywdy na koniec sezonu, miejsce 6.
Z Pauliną przed maratonem w Istebnej© lemuriza1972
Istebna dekoracja po wyścigu© lemuriza1972
Finał Powerade MTB Suzuki Marathon, Istebna© lemuriza1972
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Jak wystartujesz w Tarnowie i to na giga - uwierz w to że jesteś dzielna i w swoje możliwości :)
Golonko podał już miejscówki - znów zabraknie Szczawnicy ... szkoda :(
Krynica będzie pod koniec maja - więc prawdopodobnie przed startem wezmę tygodniowy urlop i być może potrenujemy wspólnie :)
JPbike - 20:35 niedziela, 12 grudnia 2010 | linkuj
Golonko podał już miejscówki - znów zabraknie Szczawnicy ... szkoda :(
Krynica będzie pod koniec maja - więc prawdopodobnie przed startem wezmę tygodniowy urlop i być może potrenujemy wspólnie :)
JPbike - 20:35 niedziela, 12 grudnia 2010 | linkuj
Świetne podsumowanie Iza - niezwykle dzielna z Ciebie kobieta-sportsmenka !
Wielki masz talent do pisania takich długich i szczegółowych relacji - od dawna jestem twoim stałym czytelnikiem :) JPbike - 14:54 niedziela, 12 grudnia 2010 | linkuj
Wielki masz talent do pisania takich długich i szczegółowych relacji - od dawna jestem twoim stałym czytelnikiem :) JPbike - 14:54 niedziela, 12 grudnia 2010 | linkuj
Ja też z całym przekonaniem mówię:
IZA JEST NIESAMOWITA!!!
Trzymaj tak dalej! skarp - 20:24 sobota, 11 grudnia 2010 | linkuj
IZA JEST NIESAMOWITA!!!
Trzymaj tak dalej! skarp - 20:24 sobota, 11 grudnia 2010 | linkuj
Wielkie gratulacje! To świetny wynik, fantastycznie, że możemy w tym uczestniczyć czytając Twojego bloga. Jesteś niesamowita.
anwi - 20:06 sobota, 11 grudnia 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!