Czwartek, 13 stycznia 2011
Spinning (13) i takie tam.. o refleksje
Dzisiaj spinning numer 13 i do tego trzynastego stycznia. Nic złego jednak się nie wydarzyło.
Dzień niby brzydki.. pada, a mnie jakoś radośnie wyjątkowo od samego rana.
Koleżanka z pracy powiedziała mi rano: Iza, minełaś mnie, zingnorowałaś . Taki miałaś usmiech na ustach... ( to było rano jak szłam do pracy, koleżanki nie zauwazylam, nie wiem o czym myslałam, ale deszcz nie przeszkadzał, widocznie o czymś miłym)
a teraz wyjątkowo radośnie bo znowu masa endorfin. Po treningu jeszcze chwilę byłam u Andżeliki, wiec miło.. miło...
Tylko znowu za mocno.. pojechałam, ćwiczyłam. Musze jakoś sie zdyscyplinować...
Mam pewien plan zobaczymy czy uda się go zrealizować, ale jeszcze muszę zapytać mojego nieoficjalnego Treneiro czy to aby dobry pomysł.
Tak więc 45 min spinningu, potem 30 min orbitrek , 10 min wioseł i 3 serie razy 30 brzuszków na maszynie.
Wiosła na koncu, a my niemądre poszłymy prawie na maksa i co ? I wyniki lepsze.
Andżeliki lepszy od poprzedniego o minutę prawie!!!!! ( ale wciąż gorszy od mojego, z tymże ona jest lżejsza, a to pewnie ma jakieś znaczenie).
Mój 9 min 31 sek, wczesniejszy 10 min 3 sek.
Biorąc pod uwagę to, że moja przyjaciółka powiedziała mi ze przez 3 lata zdołała poprawić się o 20 sekund, to chyba nie najgorzej z nami.
Powiem jednak, ze koncówka była już ciężka...i jak skonczyłysmy to był moment prawie agonalny:), ale to była tylko taka chwilka.
Trzeba jednak bedziesz skonczyć chyba z tym wiosłowym ściganctwem i wiosłować sobie spokojnie.
Kupiłam dzisiaj Twój Styl, głownie z uwagi na film " Coco Chanel" ( czytałam kiedyś książkę i chciałam obejrzeć również film). No i w TS niespodzianka! Wywiad z Olgą Morawską, o której tu juz pisałam. Dla przypomnienia, Olga była żoną , zmarłego w górach himalaisty Piotra.
Z wielu względów jakoś tak.. oni są mi obydwoje bliscy, chociaż przecież nie znałam Piotra, nie znam Olgi.
ale jakoś tak odczuwam głęboką empatię w stosunku do Olgi i jej drogi po śmierci Piotra, no i do Piotra z racji jego miłosci do gór i wielkiej pasji.
Najlepszą wiadomością jest to, że Olga pisze nową książkę. To mają być rozmowy z himalaistami. Już nie mogę się doczekać.
Ogromnie imponuje mi ta kobieta.
Ona przez wiele lat miotała się miedzy tą miłością do gór Piotra, a rodziną...
Był moment, ze nie mogła sie pogodzic , ze góry bywają ważniejsze.. aż doszła do jakiegoś takiego kompromisu w tym wszystkim.
No i kiedy zaczęło sie to wszystko w niej uspokajać.. kiedy jakoś tak pojęła , ze Piotr to nie tylko Piotr, ale to Piotr i góry w nim... on zginął.
Dzisiaj rozmawiałam z kimś znajomym.
Właśnie na ten temat. Na temat kompromisów w związkach w momencie kiedy jedno ma pasję i poświeca jej wiele czasu.
Zapytałam czy ta druga osoba chce zeby jej partner był w domu, bo jakos razem fajnie spędzają ten czas, czy chce żeby był dla zasady...gdzieś tam obok... na fotelu na kanapie i tak nieobecny.
Bo chociaż to temat trudny i wiem, że sytuacje bywają różne i wiem, ze jesli ktos decyduje sie na rodzinę, to kosztem tej rodziny nie może realizować swoich pasji, to jednocześnie wiem, ze jeżeli partner jest zbyt zaborczy i pozbawi go tego zupełnie.. to chyba dobrze nie będzie.
Trzeba więc szukać kompromisów.
Ja myślę, ze często jest niestety tak, ze ludzie nie potrafią przebywać sami ze sobą. Nie potrafią sami fajnie spędzać czasu i dlatego wymagają od drugiej osoby stałej obecności. Nawet jesli i tak nie mają dla niej czasu, bo akurat piorą, gotują, albo robią cos innego...
Umiejętność bycia samemu ze sobą, fajnego bycia, jest bardzo cenna.
Długo się tego uczyłam i nauczyłam się. Spędzam sama ze sobą bardzo dużo czasu i może to zabrzmi nienormalnie, ale ja czasem naprawde cieszę się na te moje chwile sam na sam ze sobą.
Kiedy mogę usiąść z książką, kiedy mogę siąść przed komputerem, kiedy biorę rower i jadę gdzieś sama, kiedy po prostu czasem nie robię nic, tylko siedzę sobie w swoim mieszkaniu ( które tak ogromnie, ogromnie lubię, ze sama mam czasem wyrzuty sumienia w stosunku do samej siebie, ze jednak mało w nim spędzam czasu. A jest takie fajne, takie przyjemne).
W tym samym numerze Twojego Stylu Alicja Bachleda- Curuś mówi:
SZCZĘŚCIA NALEZY SIE UCZYĆ W SAMOTNOŚCI. POTEM MOŻNA JE Z KIMS DZIELIĆ, ALE LEPIEJ NIE UZALEŻNIAĆ SIĘ OD INNEJ OSOBY.
Usmiechnełam się to czytając, bo własnie mniej wiecej w podobny sposób zakonczyłam dzisiejszą rozmowę.
" Trzeba nauczyć się spędzać czas fajnie z samym sobą, a jak sie nauczysz spędzać czas fajnie z samym sobą, będziesz go również potrafił spedzać z drugą osobą".
Olga Morawska nauczyła się żyć bez Piotra i zaczęła dostrzegać uroki życia.
To była długa droga, ale przeszła ją tak dzielnie, jak dzielnie jej mąż zdobywał kolejne ośmiotysięczniki.
Dla mnie obydywoje są BOHATERAMI.
Dzień niby brzydki.. pada, a mnie jakoś radośnie wyjątkowo od samego rana.
Koleżanka z pracy powiedziała mi rano: Iza, minełaś mnie, zingnorowałaś . Taki miałaś usmiech na ustach... ( to było rano jak szłam do pracy, koleżanki nie zauwazylam, nie wiem o czym myslałam, ale deszcz nie przeszkadzał, widocznie o czymś miłym)
a teraz wyjątkowo radośnie bo znowu masa endorfin. Po treningu jeszcze chwilę byłam u Andżeliki, wiec miło.. miło...
Tylko znowu za mocno.. pojechałam, ćwiczyłam. Musze jakoś sie zdyscyplinować...
Mam pewien plan zobaczymy czy uda się go zrealizować, ale jeszcze muszę zapytać mojego nieoficjalnego Treneiro czy to aby dobry pomysł.
Tak więc 45 min spinningu, potem 30 min orbitrek , 10 min wioseł i 3 serie razy 30 brzuszków na maszynie.
Wiosła na koncu, a my niemądre poszłymy prawie na maksa i co ? I wyniki lepsze.
Andżeliki lepszy od poprzedniego o minutę prawie!!!!! ( ale wciąż gorszy od mojego, z tymże ona jest lżejsza, a to pewnie ma jakieś znaczenie).
Mój 9 min 31 sek, wczesniejszy 10 min 3 sek.
Biorąc pod uwagę to, że moja przyjaciółka powiedziała mi ze przez 3 lata zdołała poprawić się o 20 sekund, to chyba nie najgorzej z nami.
Powiem jednak, ze koncówka była już ciężka...i jak skonczyłysmy to był moment prawie agonalny:), ale to była tylko taka chwilka.
Trzeba jednak bedziesz skonczyć chyba z tym wiosłowym ściganctwem i wiosłować sobie spokojnie.
Kupiłam dzisiaj Twój Styl, głownie z uwagi na film " Coco Chanel" ( czytałam kiedyś książkę i chciałam obejrzeć również film). No i w TS niespodzianka! Wywiad z Olgą Morawską, o której tu juz pisałam. Dla przypomnienia, Olga była żoną , zmarłego w górach himalaisty Piotra.
Z wielu względów jakoś tak.. oni są mi obydwoje bliscy, chociaż przecież nie znałam Piotra, nie znam Olgi.
ale jakoś tak odczuwam głęboką empatię w stosunku do Olgi i jej drogi po śmierci Piotra, no i do Piotra z racji jego miłosci do gór i wielkiej pasji.
Najlepszą wiadomością jest to, że Olga pisze nową książkę. To mają być rozmowy z himalaistami. Już nie mogę się doczekać.
Ogromnie imponuje mi ta kobieta.
Ona przez wiele lat miotała się miedzy tą miłością do gór Piotra, a rodziną...
Był moment, ze nie mogła sie pogodzic , ze góry bywają ważniejsze.. aż doszła do jakiegoś takiego kompromisu w tym wszystkim.
No i kiedy zaczęło sie to wszystko w niej uspokajać.. kiedy jakoś tak pojęła , ze Piotr to nie tylko Piotr, ale to Piotr i góry w nim... on zginął.
Dzisiaj rozmawiałam z kimś znajomym.
Właśnie na ten temat. Na temat kompromisów w związkach w momencie kiedy jedno ma pasję i poświeca jej wiele czasu.
Zapytałam czy ta druga osoba chce zeby jej partner był w domu, bo jakos razem fajnie spędzają ten czas, czy chce żeby był dla zasady...gdzieś tam obok... na fotelu na kanapie i tak nieobecny.
Bo chociaż to temat trudny i wiem, że sytuacje bywają różne i wiem, ze jesli ktos decyduje sie na rodzinę, to kosztem tej rodziny nie może realizować swoich pasji, to jednocześnie wiem, ze jeżeli partner jest zbyt zaborczy i pozbawi go tego zupełnie.. to chyba dobrze nie będzie.
Trzeba więc szukać kompromisów.
Ja myślę, ze często jest niestety tak, ze ludzie nie potrafią przebywać sami ze sobą. Nie potrafią sami fajnie spędzać czasu i dlatego wymagają od drugiej osoby stałej obecności. Nawet jesli i tak nie mają dla niej czasu, bo akurat piorą, gotują, albo robią cos innego...
Umiejętność bycia samemu ze sobą, fajnego bycia, jest bardzo cenna.
Długo się tego uczyłam i nauczyłam się. Spędzam sama ze sobą bardzo dużo czasu i może to zabrzmi nienormalnie, ale ja czasem naprawde cieszę się na te moje chwile sam na sam ze sobą.
Kiedy mogę usiąść z książką, kiedy mogę siąść przed komputerem, kiedy biorę rower i jadę gdzieś sama, kiedy po prostu czasem nie robię nic, tylko siedzę sobie w swoim mieszkaniu ( które tak ogromnie, ogromnie lubię, ze sama mam czasem wyrzuty sumienia w stosunku do samej siebie, ze jednak mało w nim spędzam czasu. A jest takie fajne, takie przyjemne).
W tym samym numerze Twojego Stylu Alicja Bachleda- Curuś mówi:
SZCZĘŚCIA NALEZY SIE UCZYĆ W SAMOTNOŚCI. POTEM MOŻNA JE Z KIMS DZIELIĆ, ALE LEPIEJ NIE UZALEŻNIAĆ SIĘ OD INNEJ OSOBY.
Usmiechnełam się to czytając, bo własnie mniej wiecej w podobny sposób zakonczyłam dzisiejszą rozmowę.
" Trzeba nauczyć się spędzać czas fajnie z samym sobą, a jak sie nauczysz spędzać czas fajnie z samym sobą, będziesz go również potrafił spedzać z drugą osobą".
Olga Morawska nauczyła się żyć bez Piotra i zaczęła dostrzegać uroki życia.
To była długa droga, ale przeszła ją tak dzielnie, jak dzielnie jej mąż zdobywał kolejne ośmiotysięczniki.
Dla mnie obydywoje są BOHATERAMI.
- Czas 01:40
- HRmax 171 ( 90%)
- HRavg 157 ( 83%)
- Kalorie 701kcal
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!