Poniedziałek, 31 stycznia 2011
Spinning ( 18) i o podnoszeniu morale
Powrót do aktywności fizycznej po 3 właściwie dniach przerwy ( wczorajsze ćwiczenia to tylko taki.. Aperitif):)
Przydało mi się trochę wysiłku po dzisiejszym czytaniu ustawy o zbiorowym transporcie publicznym ( a w kolejce czeka jeszcze nowa ustawa o kierujących:)). Pisze nasz Parlament przepisy w pospiechu. Jedna nowa ustawa za drugą. Trudno nadążyć. To gorsze niż ściganie rywalek na maratonie. Nie wiem jak to wszystko ogarnę.. ale jakoś dam sobie radę chyba:). Skoro na maratonie daje radę, to nie dam się.. Parlamentowi.
Dzisiaj też dostałam wreszcie przesyłkę z zamówionym Stingiem ( płyta i dvd z koncertu w Berlinie) oraz książką – eksperymentem.
Wyczytałam pochlebne recenzje i zaryzykowałam. Książka francuskiego rezysera, od wielu lat ulubiona książka Francuzów, o dziecinstwie autora spędzonym w Prowansji. Podobno w klimacie Mikołajka.
A płyty słucham ( na dvd czas będzie dopiero w weekend pewnie, doczekać się nie mogę bo koleżanka bardzo mi polecała).
Słucham i nucę sobie:
„ Be yourself no matter what they say”
Uczę sie tego, uczę wciąż i myślę, że jestem na dobrej drodze.
Swietny ten Sting naprawdę, fajny klimat tej płyty.
No i rzecz jasna Jaśka Melę dalej zgłębiam i zadziwia mnie ten chłopak coraz bardziej.
Do maratonu nowojorskiego przygotowywał się pół roku. Biegł 6, 5 godziny, uwierała go proteza ( nie przeznaczona do biegania), ale dał radę.
I coraz bardziej przekonuję się, ze moje maratony to jest nic…
No owszem to dla mnie wysiłek, to wyrzeczenia… bo żeby się do nich przygotować muszę się napracować, muszę tak organizować swój czas żeby był czas na trening i często to wszystko w biegu się odbywa, w pośpiechu. Żeby w nich startować trzeba pamietać o wielu rzeczach – typu dieta, osprzęt , organizacja wyjazdu itp.. Koszty są duże wiadomo. Czasu dla siebie mało, bo cały czas pochłania rower.
Pewnie.. ze to też coś, jak to kiedyś ktos napisał na forum GG, że zasługuje na podziw każdy, któremu chce się tak męczyć, bo mógłby leżec na kanapie w tym czasie i popijać piwo. No tak….mogłabym w tym czasie oglądać seriale czy czytać gazetki, z których dowiedziałabym się kto z kim się związał, rozwiódł , ożenił…albo plotkować z koleżanką.
Wybieram inne rozrywki, tylko ze dla mnie to po prostu wielka pasja. Nie moge tego traktować jak obowiązek, wielkie wyrzeczenie, bo to PASJA.
No i oprócz tego ze czasem pocierpię z bólu ( noga, kregosłup), ze czasem organizm jest doprowadzony do krancowego zmeczenia.., ze przewrócę sie i poobijam, to jednak nie muszę pokonywać takich barier jak te niepełnosprawne osoby. I mój wysiłek skromny jest wobec tego ich wysiłku.
A poza tym to często myślę, ze największymi bohaterami są ci za zamknietymi drzwiami swoich domów.. mozolnie dzien po dniu zmagający się ze swoimi chorobami, chorobami, swoich bliskich, brakiem pieniedzy, samotnym wychowywaniem dzieci…
To jest prawdziwe wyzwanie - żyć , kiedy wiatr w oczy, tak bardzo wieje…
Kim wobec tego jest nawet najwspanialszy sportowiec , nawet ten z tytułem mistrza świata?
Z drugiej strony ci sportowcy bardzo są nam potrzebni prawda?
Bo ich sukces, jest jakby trochę naszym, przynosi radosć, dumę i wiarę , ze skoro oni wiele mogą, to i my możemy.
Dzisiaj trochę krótszy trening, bo przyjechałysmy z Andżelika późno.
10 min ( 2000 m ) na rozgrzewkę wioseł. Jestem zadowolona! Wreszcie chyba załapałam o co w tym chodzi. Avg wyszło mi 110 wat, a doszłam nawet do 157 wat, co tydzien temu wydawało mi się niemożliwe.
Potem 10 min na orbitreku i dalej już spinning.
Na Spinningu 6 przyspieszen po 30 sekund i w przerwie już tradycyjnie – „jedna nóżka, druga nóżka”.
A teraz będzie o tym jak podnieśc swoje morale.
Mówię do Andżeliki:
- Wiesz, ze Furman w tym roku już ponad 1000 km przejechał?
Andżelika: no.. my też… na wiosłach:))))
no .. powiedzmy:), trochę się Andzęlice metry z km pomyliły, ale nieistotne, bo przez chwilę czułam się podbudowana:)
Przydało mi się trochę wysiłku po dzisiejszym czytaniu ustawy o zbiorowym transporcie publicznym ( a w kolejce czeka jeszcze nowa ustawa o kierujących:)). Pisze nasz Parlament przepisy w pospiechu. Jedna nowa ustawa za drugą. Trudno nadążyć. To gorsze niż ściganie rywalek na maratonie. Nie wiem jak to wszystko ogarnę.. ale jakoś dam sobie radę chyba:). Skoro na maratonie daje radę, to nie dam się.. Parlamentowi.
Dzisiaj też dostałam wreszcie przesyłkę z zamówionym Stingiem ( płyta i dvd z koncertu w Berlinie) oraz książką – eksperymentem.
Wyczytałam pochlebne recenzje i zaryzykowałam. Książka francuskiego rezysera, od wielu lat ulubiona książka Francuzów, o dziecinstwie autora spędzonym w Prowansji. Podobno w klimacie Mikołajka.
A płyty słucham ( na dvd czas będzie dopiero w weekend pewnie, doczekać się nie mogę bo koleżanka bardzo mi polecała).
Słucham i nucę sobie:
„ Be yourself no matter what they say”
Uczę sie tego, uczę wciąż i myślę, że jestem na dobrej drodze.
Swietny ten Sting naprawdę, fajny klimat tej płyty.
No i rzecz jasna Jaśka Melę dalej zgłębiam i zadziwia mnie ten chłopak coraz bardziej.
Do maratonu nowojorskiego przygotowywał się pół roku. Biegł 6, 5 godziny, uwierała go proteza ( nie przeznaczona do biegania), ale dał radę.
I coraz bardziej przekonuję się, ze moje maratony to jest nic…
No owszem to dla mnie wysiłek, to wyrzeczenia… bo żeby się do nich przygotować muszę się napracować, muszę tak organizować swój czas żeby był czas na trening i często to wszystko w biegu się odbywa, w pośpiechu. Żeby w nich startować trzeba pamietać o wielu rzeczach – typu dieta, osprzęt , organizacja wyjazdu itp.. Koszty są duże wiadomo. Czasu dla siebie mało, bo cały czas pochłania rower.
Pewnie.. ze to też coś, jak to kiedyś ktos napisał na forum GG, że zasługuje na podziw każdy, któremu chce się tak męczyć, bo mógłby leżec na kanapie w tym czasie i popijać piwo. No tak….mogłabym w tym czasie oglądać seriale czy czytać gazetki, z których dowiedziałabym się kto z kim się związał, rozwiódł , ożenił…albo plotkować z koleżanką.
Wybieram inne rozrywki, tylko ze dla mnie to po prostu wielka pasja. Nie moge tego traktować jak obowiązek, wielkie wyrzeczenie, bo to PASJA.
No i oprócz tego ze czasem pocierpię z bólu ( noga, kregosłup), ze czasem organizm jest doprowadzony do krancowego zmeczenia.., ze przewrócę sie i poobijam, to jednak nie muszę pokonywać takich barier jak te niepełnosprawne osoby. I mój wysiłek skromny jest wobec tego ich wysiłku.
A poza tym to często myślę, ze największymi bohaterami są ci za zamknietymi drzwiami swoich domów.. mozolnie dzien po dniu zmagający się ze swoimi chorobami, chorobami, swoich bliskich, brakiem pieniedzy, samotnym wychowywaniem dzieci…
To jest prawdziwe wyzwanie - żyć , kiedy wiatr w oczy, tak bardzo wieje…
Kim wobec tego jest nawet najwspanialszy sportowiec , nawet ten z tytułem mistrza świata?
Z drugiej strony ci sportowcy bardzo są nam potrzebni prawda?
Bo ich sukces, jest jakby trochę naszym, przynosi radosć, dumę i wiarę , ze skoro oni wiele mogą, to i my możemy.
Dzisiaj trochę krótszy trening, bo przyjechałysmy z Andżelika późno.
10 min ( 2000 m ) na rozgrzewkę wioseł. Jestem zadowolona! Wreszcie chyba załapałam o co w tym chodzi. Avg wyszło mi 110 wat, a doszłam nawet do 157 wat, co tydzien temu wydawało mi się niemożliwe.
Potem 10 min na orbitreku i dalej już spinning.
Na Spinningu 6 przyspieszen po 30 sekund i w przerwie już tradycyjnie – „jedna nóżka, druga nóżka”.
A teraz będzie o tym jak podnieśc swoje morale.
Mówię do Andżeliki:
- Wiesz, ze Furman w tym roku już ponad 1000 km przejechał?
Andżelika: no.. my też… na wiosłach:))))
no .. powiedzmy:), trochę się Andzęlice metry z km pomyliły, ale nieistotne, bo przez chwilę czułam się podbudowana:)
- Czas 02:04
- HRmax 168 ( 89%)
- HRavg 141 ( 75%)
- Kalorie 887kcal
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Mam wrażenie, że ściganie rywalek jest o niebo bardziej harmonijne niż kolejne legislacje naszego sejmu, a Furman rzeczywiście rulez!!!
kubakmtb - 22:38 poniedziałek, 31 stycznia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!