Sobota, 12 lutego 2011
Tańcząca z wiatrem
Miała być wyprawa w Tatry...
Ale niestety prognozy pogody były bezlitosne, a ponadto tuż przed wyjściem z pracy wczoraj, usłyszałam komunikat TOPR ( w radiu Kraków), że warunki w górach b. cięzkie, slisko i turyści w góry wychodzić nie powinni.
Zrezygnowaliśmy więc i chyba słusznie. Tak pomyślałam , kiedy dzisiaj rano obudził mnie halny, wiejacy z taką siłą, że szybko zdejmowałam doniczkę z parapetu, żeby przypadkiem nie spadła komuś na samochód.
Było mi żal, bo bardzo nastawiałam się na tę wyprawę, ale starałam się znaleźć jakąś dobrą stronę tego , ze nie pojechaliśmy.
Znalazłam:) - wreszcie się wyspałam!!!
Zastanawiałam się więc co robić ( w sensie treningu): opcje były dwie: Q10 siłownia i sauna albo... rower.
Co wybrałam?:), to co lepsze: rower.
Ubrałam się ciepło: podwójne skarpety, podwójne ochraniacze na buty, pod ciepłą kurtką, jeszcze na bluzę kamizelka. Kiedy wyszłam na zewnątrz z rowerem pomyślałam sobie:
o kurcze .. wiesz co robisz... ??? zimno jest...
Bo było zimno, a wiatr wcale nie zamierzał przestać wiać.
zasłoniłam twarz "buffką" czyli BUFFEM i pojechałam.
Pierwsze km nie były łatwe.. wiatr bezlitośnie smagał odkryte częsci twarzy, a prędkośc była nieduża, bo trzeba było się siłować z wiatrem.
Wiał jakis taki boczny, momentami spychało mnie do rowu prawie:), czułam sie jakbym jechała pod górę ( tętno przy prędkości 19 km/h 162!!!).
I ogarniało mnie zwątpienie momentami, ale.. pomyślałam sobie: zaraz , zaraz kobieto.. a pamietasz maraton w Istebnej? Stromy, ogromnie stromy podjazd i wiatr wiejący tak, ze cięzko było utrzymać sie na rowerze. Tam dałaś radę, chociaż wielu pękało, to tutaj nie dasz rady???
I od tego momentu, jechało sie lepiej.
Ot psychika.
Trasa: Mościce- Ostrów-Bogumiłowice- Sieciechowicie- Łukanowice- Isep- Wojnicz- Dębina- Łukanowice- Wierzchosłowwice- Ostrów - Moscice.
a górki patrzyły na mnie i zapraszały, ale jeszcze trzeba poczekać , pokręcić troche po płaskim...
A dzisiaj był niezły trening siłowy, bo ten wiatr utrudniał bardzo jazdę.
Ale słoneczko świeciło przepięknie! Stopy zmarzły mi tylko odrobinę.
Szkoda, ze tak marzną, bo pasowałoby tak ok 50 km pokręcić. 30 to jest b. mało, no ale cóż.. nie dam rady, zbyt cierpią potem stopy.
Mam tylko nadzieję, ze w przyszłym tygodniu nasza wyprawa na Czerwone Wierchy dojdzie do skutku.
Wszystko zależy od pogody.
Ale niestety prognozy pogody były bezlitosne, a ponadto tuż przed wyjściem z pracy wczoraj, usłyszałam komunikat TOPR ( w radiu Kraków), że warunki w górach b. cięzkie, slisko i turyści w góry wychodzić nie powinni.
Zrezygnowaliśmy więc i chyba słusznie. Tak pomyślałam , kiedy dzisiaj rano obudził mnie halny, wiejacy z taką siłą, że szybko zdejmowałam doniczkę z parapetu, żeby przypadkiem nie spadła komuś na samochód.
Było mi żal, bo bardzo nastawiałam się na tę wyprawę, ale starałam się znaleźć jakąś dobrą stronę tego , ze nie pojechaliśmy.
Znalazłam:) - wreszcie się wyspałam!!!
Zastanawiałam się więc co robić ( w sensie treningu): opcje były dwie: Q10 siłownia i sauna albo... rower.
Co wybrałam?:), to co lepsze: rower.
Ubrałam się ciepło: podwójne skarpety, podwójne ochraniacze na buty, pod ciepłą kurtką, jeszcze na bluzę kamizelka. Kiedy wyszłam na zewnątrz z rowerem pomyślałam sobie:
o kurcze .. wiesz co robisz... ??? zimno jest...
Bo było zimno, a wiatr wcale nie zamierzał przestać wiać.
zasłoniłam twarz "buffką" czyli BUFFEM i pojechałam.
Pierwsze km nie były łatwe.. wiatr bezlitośnie smagał odkryte częsci twarzy, a prędkośc była nieduża, bo trzeba było się siłować z wiatrem.
Wiał jakis taki boczny, momentami spychało mnie do rowu prawie:), czułam sie jakbym jechała pod górę ( tętno przy prędkości 19 km/h 162!!!).
I ogarniało mnie zwątpienie momentami, ale.. pomyślałam sobie: zaraz , zaraz kobieto.. a pamietasz maraton w Istebnej? Stromy, ogromnie stromy podjazd i wiatr wiejący tak, ze cięzko było utrzymać sie na rowerze. Tam dałaś radę, chociaż wielu pękało, to tutaj nie dasz rady???
I od tego momentu, jechało sie lepiej.
Ot psychika.
Trasa: Mościce- Ostrów-Bogumiłowice- Sieciechowicie- Łukanowice- Isep- Wojnicz- Dębina- Łukanowice- Wierzchosłowwice- Ostrów - Moscice.
a górki patrzyły na mnie i zapraszały, ale jeszcze trzeba poczekać , pokręcić troche po płaskim...
A dzisiaj był niezły trening siłowy, bo ten wiatr utrudniał bardzo jazdę.
Ale słoneczko świeciło przepięknie! Stopy zmarzły mi tylko odrobinę.
Szkoda, ze tak marzną, bo pasowałoby tak ok 50 km pokręcić. 30 to jest b. mało, no ale cóż.. nie dam rady, zbyt cierpią potem stopy.
Mam tylko nadzieję, ze w przyszłym tygodniu nasza wyprawa na Czerwone Wierchy dojdzie do skutku.
Wszystko zależy od pogody.
- DST 31.00km
- Czas 01:23
- VAVG 22.41km/h
- VMAX 29.00km/h
- Temperatura 0.0°C
- HRmax 162 ( 86%)
- HRavg 144 ( 76%)
- Kalorie 628kcal
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Wiesz, ja mam taką zwykłą, wyciągniętą z innej pary sportowych butów. Dobrze się mówi o korkowych wkładkach.
kubakmtb - 18:52 niedziela, 13 lutego 2011 | linkuj
Liczy się tętno, nie prędkość, z wiatrem trzeba się pogodzić, nie walczyć. Tak jak z górą :). Co do marznięcia stóp to czy masz dodatkową wkładkę w butach? To bardzo zmienia komfort termiczny. Marzniemy głównie przez podeszwy. Dodatkowa wkładka + luźne rzepy i czas odpadania palców u stóp wydłuża się dwukrotnie :)
kubakmtb - 18:20 niedziela, 13 lutego 2011 | linkuj
Dokładnie - buffa na osłonę twarzy też stosuję zimą, a pod kask czapkę z windstopperem.
Rozumiem o tym co piszesz o jeżdżeniu zimą - racja, jak ktoś dużo jeździ tą zimną porą roku to wtedy opłaca się sprawić zimowe spd-y. Klosiu ma i nie narzeka :)
Tak, podczas postoju troszkę pobiegam, poskaczę itp. Od niedawna zrozumiałem bo stopy po prostu się pocą.
JPbike - 22:02 sobota, 12 lutego 2011 | linkuj
Rozumiem o tym co piszesz o jeżdżeniu zimą - racja, jak ktoś dużo jeździ tą zimną porą roku to wtedy opłaca się sprawić zimowe spd-y. Klosiu ma i nie narzeka :)
Tak, podczas postoju troszkę pobiegam, poskaczę itp. Od niedawna zrozumiałem bo stopy po prostu się pocą.
JPbike - 22:02 sobota, 12 lutego 2011 | linkuj
Z marznącymi stopami przy temperaturach poniżej zera to ja też mam problem, dwie pary skarpet, neoprenowe ochraniacze - niewiele zdają. Jak dotąd jedynym, co znam sposobem to postoje. Na przyszły chłodny sezon sprawiam sobie zimowe SPD-y i zobaczymy.
BUFF - świetny wynalazek, ja używam go codziennie w chłodne dni, a latem na głowę i w 100% spełnia swoje zadanie :) JPbike - 18:44 sobota, 12 lutego 2011 | linkuj
BUFF - świetny wynalazek, ja używam go codziennie w chłodne dni, a latem na głowę i w 100% spełnia swoje zadanie :) JPbike - 18:44 sobota, 12 lutego 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!