Środa, 16 lutego 2011
Czerwone Wierchy fotorelacja
Kubak na forum rowerowania ma taki cytat w podpisie ( spodobał mi się ten cytat). Pożyczam.
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
Mark Twain
Ludzie mają różne marzenia. Gdzieś ostatnio wyczytałam, że marzeń się nie ocenia.
Pomyślałam dzisiaj, że w takim zdumiewającym dla mnie samej tempie nadrabiam zaległości w chodzeniu po górach, że jak tak dalej pójdzie , to za 3 lata będę w Himalajach.
A tak na poważnie… wiem, że ani moja kondycja, ani warunki zdrowotne nie pozwalają mi zbyt śmiało marzyć o CZYMŚ takim.
Kiedyś już pisałam: marzy mi się jakiś trekking.. są takie wyprawy organizowane przez biura. Drogie to są „wycieczki”.
Ale nauczyłam się już jednego – nie można się w marzeniach ograniczać, wmawiać sobie, że mamy tak wiele ograniczeń ( różnych), że nie ma szans…
Bo wtedy.. wtedy na pewno się nie uda.
Więc marzyć będę.
No ale, żeby marzenia mogły się spełniać, to coś trzeba robić w tym kierunku, a nie stać i czekać z założonymi rękami. ( „ Od stania w miejscu niejeden już zginął” powtórzę za Stachurą i Jaśkiem Melą)
No to robię.. na razie próbuję się z naszymi „Himalajami”.
Sprawia mi to tak wiele radości, że naprawdę ciężko to wyrazić słowami. Kiedy ponad dwa lata temu byłam w Zakopanem na skokach i patrzyłam na góry z daleka, nie mogłam przypuszczać , że za dwa lata, 15 lutego będę stać sobie gdzieś tam w górze, w zimie i spoglądać na świat z tak wysoka. Gdyby ktoś mi to powiedział, nie uwierzyłabym.
I dlatego też, teraz już wiem, że życie naprawdę szykuje nam wiele niespodzianek . Ja wtedy, te dwa lata temu jeszcze niespecjalnie lubiłam zimę…
Dzisiaj w pracy moje koleżanki rozprawiały o planowanych wakacjach. Jeżdzą rzecz jasna do Tunezji, Egiptu. Marzą cały rok, zbierają pieniądze, szukają tanich ofert. I dobrze. Każdy powinien mieć marzenia i je spełniać. A nie każdy musi mieć takie same. Jednocześnie jednak pomyślałam, że jestem szczęściarą , bo mnie do spełnienia marzeń potrzebny jest tylko jeden dzień urlopu i naprawdę bardzo niewiele pieniędzy, właściwie prawie nic.
No i jeszcze trochę siły i silnej woli. Mam szczęście, naprawdę.
W ostatnim Twoim Stylu, wywiad z Magdaleną Schejbal ( przeniosła się do Zakopanego).
„ Dopiero tu Magda odkryła, jak cieszyć się tym, co najprostsze, zamiast narzekać, pędzić i nie wierzyć w drugiego człowieka – bo takie jest własnie życie w Warszawie.”
„Pracuję w stolicy, odwiedzam rodzinę we Wrocławiu. I natychmiast wracam w góry – do domu. Śmieszne, całą drogę leje, jestem wściekła, zmęczona, wjeżdzam na zakopiankę, góry się odsłaniają. Od razu mam uśmiech na twarzy. Ja wiecznie nakręcona, nauczyłam się tu zwalniać. W Warszawie w wolny dzien ludzie odruchowo uciekają do centrum handlowego. Też tak robiłam”.
„Potrzebuje bliskości gór. Biorę wózek i idę pod Regle, albo siadam w Roztokach na potokiem. Tak pół dnia, czytam , „dyskutuję” z Ignacym., gapię się w wodę. W Warszawie nikt nie patrzy w niebo… Lubię Kuźnice. Teraz to moja ścieżka zdrowia i kozetka psychoterapeutyczna. Przy łagodnym podejściu można się zmęczyc i nabrać dystansu”.
GÓRY LEPSZE NIŻ PROZAC – taki jest tytuł artykułu.
Podpisuję się pod nim ….
Pomyślałam sobie dzisiaj, że ta wczorajsza wyprawa bardzo , bardzo wzmocni mnie psychicznie…
Kiedy będzie jakiś morderczy podjazd na maratonie to to wczorajsze lodowe, strome podejście będzie jakimś punktem odniesienia do moich możliwości. Będę sobie powtarzać:
Iza, a co to jest w porównaniu z podejściem na przełęcz w Tatrach… do przodu! Nie marudź!
Dzisiaj moja kochana Ela napisała mi, że to piękne, ale żebym już nie chodziła, zimą w góry, że chyba woli , żebym jeździła na rowerze. Chociaz wiem, ze wtedy też się o mnie martwi…
Napisała mi żebym teraz odpoczęła, poszła do kosmetyczki żeby mi skórę wysmaganą wiatrem i słońcem „ naprawiła”.
Uśmiechnęłam się czytając te słowa. Pomyślałam tylko: nie Elu… jestem kobietą to prawda, lubię ładnie wyglądać, dbam o siebie, ale nie martwię się ze moja skóra mogła dostać w kość. W ogóle się tym nie martwię…
Wygląd , no nie czarujmy się… dobrze jest lepiej wyglądać niż gorzej… ale czymże jest piękna buzia, wypielegnowana, wypoczeta w SPA wobec tych emocji, które stały się moim udziałem?
I pomyslałam jeszcze: jaka kosmetyczka? Nie opłaca się, bo przecież w sobotę znowu ruszamy w góry. O ile tylko pogoda pozwoli.
Dzisiaj trudno było mi się odnależć w moim „nizinnym życiu”. Ciężko było się skoncentrować w pracy, bo wciąż jeszcze pod powiekami widoki z Tatr i te emocje… Buzują.
A do tego jeszcze Mirek podsyłał mi zdjęcia…
Moja koleżanka Renia zapytała:
- tam naprawdę TAK było?
Tak, tam naprawdę tak było. Nie do uwierzenia prawda? Nie do uwierzenia, ze to NASZ ŚWIAT.
Pomyślałam sobie, że teraz już rozumiem w 100% himalaistów… dlaczego wciąż tam wracają, dlaczego życie dzielą na to w górach i to na nizinach.
Ja czytając książki o nich już to rozumiałam, wjeżdzając na górki na rowerze, rozumiałam, a teraz mam wrażenie, że też zaczynam odczuwać podobną tęsknotę.
I wiem, że będę wracać, bo chyba się uzależniłam.
I więcej już nie będę pisać.. resztę niech dopowiedzą … GÓRY…
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
Mark Twain
Ludzie mają różne marzenia. Gdzieś ostatnio wyczytałam, że marzeń się nie ocenia.
Pomyślałam dzisiaj, że w takim zdumiewającym dla mnie samej tempie nadrabiam zaległości w chodzeniu po górach, że jak tak dalej pójdzie , to za 3 lata będę w Himalajach.
A tak na poważnie… wiem, że ani moja kondycja, ani warunki zdrowotne nie pozwalają mi zbyt śmiało marzyć o CZYMŚ takim.
Kiedyś już pisałam: marzy mi się jakiś trekking.. są takie wyprawy organizowane przez biura. Drogie to są „wycieczki”.
Ale nauczyłam się już jednego – nie można się w marzeniach ograniczać, wmawiać sobie, że mamy tak wiele ograniczeń ( różnych), że nie ma szans…
Bo wtedy.. wtedy na pewno się nie uda.
Więc marzyć będę.
No ale, żeby marzenia mogły się spełniać, to coś trzeba robić w tym kierunku, a nie stać i czekać z założonymi rękami. ( „ Od stania w miejscu niejeden już zginął” powtórzę za Stachurą i Jaśkiem Melą)
No to robię.. na razie próbuję się z naszymi „Himalajami”.
Sprawia mi to tak wiele radości, że naprawdę ciężko to wyrazić słowami. Kiedy ponad dwa lata temu byłam w Zakopanem na skokach i patrzyłam na góry z daleka, nie mogłam przypuszczać , że za dwa lata, 15 lutego będę stać sobie gdzieś tam w górze, w zimie i spoglądać na świat z tak wysoka. Gdyby ktoś mi to powiedział, nie uwierzyłabym.
I dlatego też, teraz już wiem, że życie naprawdę szykuje nam wiele niespodzianek . Ja wtedy, te dwa lata temu jeszcze niespecjalnie lubiłam zimę…
Dzisiaj w pracy moje koleżanki rozprawiały o planowanych wakacjach. Jeżdzą rzecz jasna do Tunezji, Egiptu. Marzą cały rok, zbierają pieniądze, szukają tanich ofert. I dobrze. Każdy powinien mieć marzenia i je spełniać. A nie każdy musi mieć takie same. Jednocześnie jednak pomyślałam, że jestem szczęściarą , bo mnie do spełnienia marzeń potrzebny jest tylko jeden dzień urlopu i naprawdę bardzo niewiele pieniędzy, właściwie prawie nic.
No i jeszcze trochę siły i silnej woli. Mam szczęście, naprawdę.
W ostatnim Twoim Stylu, wywiad z Magdaleną Schejbal ( przeniosła się do Zakopanego).
„ Dopiero tu Magda odkryła, jak cieszyć się tym, co najprostsze, zamiast narzekać, pędzić i nie wierzyć w drugiego człowieka – bo takie jest własnie życie w Warszawie.”
„Pracuję w stolicy, odwiedzam rodzinę we Wrocławiu. I natychmiast wracam w góry – do domu. Śmieszne, całą drogę leje, jestem wściekła, zmęczona, wjeżdzam na zakopiankę, góry się odsłaniają. Od razu mam uśmiech na twarzy. Ja wiecznie nakręcona, nauczyłam się tu zwalniać. W Warszawie w wolny dzien ludzie odruchowo uciekają do centrum handlowego. Też tak robiłam”.
„Potrzebuje bliskości gór. Biorę wózek i idę pod Regle, albo siadam w Roztokach na potokiem. Tak pół dnia, czytam , „dyskutuję” z Ignacym., gapię się w wodę. W Warszawie nikt nie patrzy w niebo… Lubię Kuźnice. Teraz to moja ścieżka zdrowia i kozetka psychoterapeutyczna. Przy łagodnym podejściu można się zmęczyc i nabrać dystansu”.
GÓRY LEPSZE NIŻ PROZAC – taki jest tytuł artykułu.
Podpisuję się pod nim ….
Pomyślałam sobie dzisiaj, że ta wczorajsza wyprawa bardzo , bardzo wzmocni mnie psychicznie…
Kiedy będzie jakiś morderczy podjazd na maratonie to to wczorajsze lodowe, strome podejście będzie jakimś punktem odniesienia do moich możliwości. Będę sobie powtarzać:
Iza, a co to jest w porównaniu z podejściem na przełęcz w Tatrach… do przodu! Nie marudź!
Dzisiaj moja kochana Ela napisała mi, że to piękne, ale żebym już nie chodziła, zimą w góry, że chyba woli , żebym jeździła na rowerze. Chociaz wiem, ze wtedy też się o mnie martwi…
Napisała mi żebym teraz odpoczęła, poszła do kosmetyczki żeby mi skórę wysmaganą wiatrem i słońcem „ naprawiła”.
Uśmiechnęłam się czytając te słowa. Pomyślałam tylko: nie Elu… jestem kobietą to prawda, lubię ładnie wyglądać, dbam o siebie, ale nie martwię się ze moja skóra mogła dostać w kość. W ogóle się tym nie martwię…
Wygląd , no nie czarujmy się… dobrze jest lepiej wyglądać niż gorzej… ale czymże jest piękna buzia, wypielegnowana, wypoczeta w SPA wobec tych emocji, które stały się moim udziałem?
I pomyslałam jeszcze: jaka kosmetyczka? Nie opłaca się, bo przecież w sobotę znowu ruszamy w góry. O ile tylko pogoda pozwoli.
Dzisiaj trudno było mi się odnależć w moim „nizinnym życiu”. Ciężko było się skoncentrować w pracy, bo wciąż jeszcze pod powiekami widoki z Tatr i te emocje… Buzują.
A do tego jeszcze Mirek podsyłał mi zdjęcia…
Moja koleżanka Renia zapytała:
- tam naprawdę TAK było?
Tak, tam naprawdę tak było. Nie do uwierzenia prawda? Nie do uwierzenia, ze to NASZ ŚWIAT.
Pomyślałam sobie, że teraz już rozumiem w 100% himalaistów… dlaczego wciąż tam wracają, dlaczego życie dzielą na to w górach i to na nizinach.
Ja czytając książki o nich już to rozumiałam, wjeżdzając na górki na rowerze, rozumiałam, a teraz mam wrażenie, że też zaczynam odczuwać podobną tęsknotę.
I wiem, że będę wracać, bo chyba się uzależniłam.
I więcej już nie będę pisać.. resztę niech dopowiedzą … GÓRY…
Gdzieś na szczycie...© lemuriza1972
Po prostu bez komentarza... bo brakuje mi słów..© lemuriza1972
a wokół nas.. bajka...© lemuriza1972
Gór majestat...© lemuriza1972
Robi wrażenie© lemuriza1972
Samotność wędrowczyni...© lemuriza1972
Mozolnie do góry© lemuriza1972
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Oczywiście, że potwierdzę :) Moim zdaniem skitoury to najlepszy sposób na poruszanie się zimą po górach. Niemniej warto uprzednio nauczyć się porządnie jeździć na nartach zjazdowych, bo tatrzańskie zjazdy to już jednak jest pewien stopień trudności.
tomski - 19:56 czwartek, 17 lutego 2011 | linkuj
tomski - 19:56 czwartek, 17 lutego 2011 | linkuj
Iza, jeśli (też) tak lubisz góry i wędrówki, to skitoury były by dla Ciebie idealnym sprzętem! Kolega Tomski potwierdzi, prawda?
klakier - 17:30 czwartek, 17 lutego 2011 | linkuj
Mam tak samo, od wielu, wielu lat...
Mam do Tatr ponad 400 km, ale to nie przeszkadza mi spędzać w nich zimą każdej wolnej chwili... jutro znów ruszam i podróż nigdy nie jest mi ciężka, i gdy zajeżdżam na miejsce do Zakopanego z reguły w nocy z piątku na sobotę to trudno mi opisać szczęście, jakie wtedy czuję. O choćby takie szczęście:
https://picasaweb.google.com/tomski30/Tatry1522042009#5327827815182930578
Tak. to jest uzależnienie. I oby nigdy nie minęło :) Wiele bardzo trudnych życiowych zakrętów przetwałem właśnie dzięki Tatrom.
Pozdrawiam i tak trzymaj :) tomski - 13:05 czwartek, 17 lutego 2011 | linkuj
Mam do Tatr ponad 400 km, ale to nie przeszkadza mi spędzać w nich zimą każdej wolnej chwili... jutro znów ruszam i podróż nigdy nie jest mi ciężka, i gdy zajeżdżam na miejsce do Zakopanego z reguły w nocy z piątku na sobotę to trudno mi opisać szczęście, jakie wtedy czuję. O choćby takie szczęście:
https://picasaweb.google.com/tomski30/Tatry1522042009#5327827815182930578
Tak. to jest uzależnienie. I oby nigdy nie minęło :) Wiele bardzo trudnych życiowych zakrętów przetwałem właśnie dzięki Tatrom.
Pozdrawiam i tak trzymaj :) tomski - 13:05 czwartek, 17 lutego 2011 | linkuj
Tak tak Tatry są cudowne i jak się raz zakosztuje tej przygody to ciągle chce się wracać. Był czas że mogłem sobie pozwolić przez kilka lat być przynajmniej raz w miesiącu w Tatrach. Teraz tego czasu mniej ale ciągnie tak samo.
Pozdro daniel3ttt - 11:46 czwartek, 17 lutego 2011 | linkuj
Pozdro daniel3ttt - 11:46 czwartek, 17 lutego 2011 | linkuj
Pewnie jest wiele piękniejszych gór. Najpiękniejsze to takie moje subiektywne odczucie wynikające z przywiązania i sentymentu. Praktycznie od małego chodzę po tych górach.
B4loco - 09:25 czwartek, 17 lutego 2011 | linkuj
Tatry najpiękniejsze góry.Kiedyś ktoś napisał mi na nk "Wejście w góry jest mistycznym przeżyciem pozytywnym.
Ułatwia akceptację negatywnych stron życia : starzenia się, słabnięcia, choroby...
Wejście na szczyt jest oczyszczeniem z neurotycznych skutków codziennego życia - z bycia pochłoniętym małymi sprawami.." Coś w tym jest.Pozdrawiam B4loco - 08:51 czwartek, 17 lutego 2011 | linkuj
Ułatwia akceptację negatywnych stron życia : starzenia się, słabnięcia, choroby...
Wejście na szczyt jest oczyszczeniem z neurotycznych skutków codziennego życia - z bycia pochłoniętym małymi sprawami.." Coś w tym jest.Pozdrawiam B4loco - 08:51 czwartek, 17 lutego 2011 | linkuj
Dawno nie czytałem tak wzruszającego opisu na BS. Rewelacja! Gratuluje talentu i samozaparcia. Pozdrawiam!
Yacek - 06:41 czwartek, 17 lutego 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!