Poniedziałek, 21 lutego 2011
Gdzie jest życie?
Góry, górami, ale czas się wziąć za rowerowe , trochę zarzucone ostatnio treningi.
Wróciłam dzisiaj późno z Krakowa, więc nie było czasu jechać do Q10. Rower też odpadł, bo świat pokryła dość głęboka warstwa śniegu ( hurraaaa mówili w telewizorni, ze na południowym wschodzie ma padać, może pojedziemy na nartki w tym tygodniu? Byłoby dobrze jakby szybko napadało tak żeby można było jechać w środę, czwartek, bo w weekend to raczej do Mielca pojadę).
Wróciłam zmęczona, ale zmusiłam się do półgodzinnych ćwiczeń ( trochę siły i rozciągania, brzuszki, hantle, pompki itp.).
Jutro pewnie pojadę do Q10, może dołożę saunę. Zobaczymy.
A dzisiaj Kraków.. Mój ukochany Kraków nie zrobił tym razem na mnie aż takiego wrażenia. No ale jak mógł, skoro pod powiekami wciąż sobotnia….. mgła ( no po przecież nie mogę napisać "widoki":)). No ale wiadomo o co chodzi.
Ciężki to był dzisiaj powrót do rzeczywistości… Bo ciężko się wraca do codzienności po takim weekendzie. A do tego jeszcze mocne uderzenie w postaci ustawy o publicznym transporcie zbiorowym, która przeraża mnie, nie będę ukrywać swoim ogromem i tymi nowymi zadaniami, które w sobie kryje. No ale trzeba będzie jakoś sobie dać radę. W końcu jak się zimą pokonuje Tatry, to wstyd byłoby sobie nie poradzić z nowymi ustawami:) i tego się trzymam.
Na szkoleniu zupełnie przypadkiem usiadłam naprzeciw koleżanek, jak się potem okazało z ....Zakopanego… Coś tam mówili o transporcie do Morskiego Oka i Kuźnic… No i jak tu się skupić na ustawie, kiedy się słyszy „ Morskie Oko” i mysli się jak było w Dolinie 5 stawów , kiedy się słyszy Kuźnice i mysli się jak było na Czerwonych Wierchach, Kasprowym.
Wczoraj otworzyłam raz jeszcze książkę Martyny Wojciechowskiej ( „Przesunąć horyznot”). Oglądałam sobie zdjęcia, trochę poczytałam raz jeszcze.
To ciekawa książka, nawet jeśli nie lubi się Martyny ( a wiem, ze Ona budzi skrajne emocje), to książkę czyta się dobrze, a sama Martyna … cóż jest naprawdę dzielną dziewczyną.
To na na koniec żeby już nie przynudzać oddam na chwilę głos Martynie ( pewnie to już cytowałam, ale nie zaszkodzi przypomnieć) , a potem jeszcze Piotrkowi Morawskiemu:
„ Nigdy nie zapominajcie, żeby brać z życia jak najwięcej, nie bójcie się ryzykować, płakać ani być szczęśliwymi. Najważniejsze to być w drodze. Każdego dnia robić krok do przodu. Od zdobycia Everestu wciąż idę. Ktoś mógłby zapytać „ dokąd?”. A ja wiem tylko tyle, że dopóki jestem w drodze czuję , że żyje”.
Martyna
Tak… w sobotę znowu byłam w drodze. Czułam, że żyłam, tak pełnią życia. Musnęło mnie szczęście solidnie.
Moja koleżanka z pracy powiedziała ostatnio patrząc na moje zdjęcie z Tatr :Iza..
W ogóle nie jesteś podobna do siebie na tych zdjęciach. Wyglądasz tak potężnie, jak facet…Te ubrania...
Ja: No bo ja tak naprawdę wyglądam. Tam jest moje prawdziwie życie. Tutaj się tylko „przebieram”...
„ Bo widzisz Piotrek , z tymi wyprawami to jest dziwnie. Najpierw wiedziesz sobie spokojne życie, które czasem przerywasz wyprawą na jakąś górę. A potem nawet nie orientujesz się kiedy żyjesz na wyprawie, a czasem tylko wracasz do domu”
Piotr ( cytat z rozmowy z kolegą podczas wyprawy na K2)
No właśnie… to gdzie jest to życie?:)
Wróciłam dzisiaj późno z Krakowa, więc nie było czasu jechać do Q10. Rower też odpadł, bo świat pokryła dość głęboka warstwa śniegu ( hurraaaa mówili w telewizorni, ze na południowym wschodzie ma padać, może pojedziemy na nartki w tym tygodniu? Byłoby dobrze jakby szybko napadało tak żeby można było jechać w środę, czwartek, bo w weekend to raczej do Mielca pojadę).
Wróciłam zmęczona, ale zmusiłam się do półgodzinnych ćwiczeń ( trochę siły i rozciągania, brzuszki, hantle, pompki itp.).
Jutro pewnie pojadę do Q10, może dołożę saunę. Zobaczymy.
A dzisiaj Kraków.. Mój ukochany Kraków nie zrobił tym razem na mnie aż takiego wrażenia. No ale jak mógł, skoro pod powiekami wciąż sobotnia….. mgła ( no po przecież nie mogę napisać "widoki":)). No ale wiadomo o co chodzi.
Ciężki to był dzisiaj powrót do rzeczywistości… Bo ciężko się wraca do codzienności po takim weekendzie. A do tego jeszcze mocne uderzenie w postaci ustawy o publicznym transporcie zbiorowym, która przeraża mnie, nie będę ukrywać swoim ogromem i tymi nowymi zadaniami, które w sobie kryje. No ale trzeba będzie jakoś sobie dać radę. W końcu jak się zimą pokonuje Tatry, to wstyd byłoby sobie nie poradzić z nowymi ustawami:) i tego się trzymam.
Na szkoleniu zupełnie przypadkiem usiadłam naprzeciw koleżanek, jak się potem okazało z ....Zakopanego… Coś tam mówili o transporcie do Morskiego Oka i Kuźnic… No i jak tu się skupić na ustawie, kiedy się słyszy „ Morskie Oko” i mysli się jak było w Dolinie 5 stawów , kiedy się słyszy Kuźnice i mysli się jak było na Czerwonych Wierchach, Kasprowym.
Wczoraj otworzyłam raz jeszcze książkę Martyny Wojciechowskiej ( „Przesunąć horyznot”). Oglądałam sobie zdjęcia, trochę poczytałam raz jeszcze.
To ciekawa książka, nawet jeśli nie lubi się Martyny ( a wiem, ze Ona budzi skrajne emocje), to książkę czyta się dobrze, a sama Martyna … cóż jest naprawdę dzielną dziewczyną.
To na na koniec żeby już nie przynudzać oddam na chwilę głos Martynie ( pewnie to już cytowałam, ale nie zaszkodzi przypomnieć) , a potem jeszcze Piotrkowi Morawskiemu:
„ Nigdy nie zapominajcie, żeby brać z życia jak najwięcej, nie bójcie się ryzykować, płakać ani być szczęśliwymi. Najważniejsze to być w drodze. Każdego dnia robić krok do przodu. Od zdobycia Everestu wciąż idę. Ktoś mógłby zapytać „ dokąd?”. A ja wiem tylko tyle, że dopóki jestem w drodze czuję , że żyje”.
Martyna
Tak… w sobotę znowu byłam w drodze. Czułam, że żyłam, tak pełnią życia. Musnęło mnie szczęście solidnie.
Moja koleżanka z pracy powiedziała ostatnio patrząc na moje zdjęcie z Tatr :Iza..
W ogóle nie jesteś podobna do siebie na tych zdjęciach. Wyglądasz tak potężnie, jak facet…Te ubrania...
Ja: No bo ja tak naprawdę wyglądam. Tam jest moje prawdziwie życie. Tutaj się tylko „przebieram”...
„ Bo widzisz Piotrek , z tymi wyprawami to jest dziwnie. Najpierw wiedziesz sobie spokojne życie, które czasem przerywasz wyprawą na jakąś górę. A potem nawet nie orientujesz się kiedy żyjesz na wyprawie, a czasem tylko wracasz do domu”
Piotr ( cytat z rozmowy z kolegą podczas wyprawy na K2)
No właśnie… to gdzie jest to życie?:)
Pierwsze trudniejsze podejście© lemuriza1972
Człowiek głodny to i zły:)© lemuriza1972
Krysia, a za nią człapię ja© lemuriza1972
Było niełatwo w tym momencie , ale się udało. Wszystkim© lemuriza1972
Adam asekuruje© lemuriza1972
krakowsk - tarnowska wycieczka szkolna© lemuriza1972
Krysia i Miki i moje zmęczenie...© lemuriza1972
- Czas 00:30
- HRmax 130 ( 69%)
- HRavg 95 ( 50%)
- Kalorie 55kcal
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Tatry... :D
Życie jest... wszędzie. Bo żeby dotrzeć na szczyt, trzeba pod niego podejść. Bo są też doliny. Czasem nawet trzeba się przez jakieś zwałowisko przedrzeć... I chociaż trudno jest, to lepiej potem "smakuje" szczyt i widok z niego... I czytając czasem to, co piszesz, wiem że rozumiesz to, co teraz piszę.
Pozdrawiam Cię :)
Lubię zaglądać "do Ciebie" i czytać :) alistar - 21:15 wtorek, 22 lutego 2011 | linkuj
Życie jest... wszędzie. Bo żeby dotrzeć na szczyt, trzeba pod niego podejść. Bo są też doliny. Czasem nawet trzeba się przez jakieś zwałowisko przedrzeć... I chociaż trudno jest, to lepiej potem "smakuje" szczyt i widok z niego... I czytając czasem to, co piszesz, wiem że rozumiesz to, co teraz piszę.
Pozdrawiam Cię :)
Lubię zaglądać "do Ciebie" i czytać :) alistar - 21:15 wtorek, 22 lutego 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!