Czwartek, 10 marca 2011
O nas maratończykach słów kilka
" Ludziom potrzebne są wzruszenia, a barykady nie"
Bardzo komplikują mi się treningi , ale mam nadzieję, ze jakoś to wszystko nadrobię.
Wczoraj był plan jechać w górki, ale spóźnilam się na autobus ( 20 min czekania). Niestety o 20 min za długo, nie było sensu już wyjeżdzac ( Magnus w rozsypce w piwnicy, Kateem bez światła).
Dzisiaj byłam bardzo zdeterminowana, ale niestety po pierwsze pogoda się popsuła ( to jeszcze nic, bo przecież taka pogoda to dla mnie żadna nowośc), po prostu poczułam w pracy zmęczenie . Od tygodnia tak się składa, ze z róznych powodów ciezko mi przespać tyle godzin zebym mogła czuć się wypoczęta.
Dlatego uznałam, ze bez sensu jest jechać. Chwilę pospałam i zabrałam się za :naprawianie" Magnusa.
I wiecie do jakich wniosków doszłam? Ja naprawdę lubię te wszystkie dłubanstwa przy rowerze. Te zmiany opon, mycie łancucha itp.
Jak sobie tak dłubałam to myslałam z wielką radością o tym że już tylko miesiąc został do pierwszego maratonu.
Ja po prostu nie mogę doczekać się tej chwili, kiedy Krysia podjedzie pod mój blok autem, zapakujemy rowery i w drogę:)
Tak.. tak planuję start w Murowanej.
Wiem, wiem… wiem co mówiłam w ub roku – nigdy więcej tej płaskiej, nudnej trasy.
Ale stało się tak, że być może wypadnie mi jeden start w górach, wiec wolę mieć jakąś rezerwę.
Mam straszny głód jazdy na rowerze i straszny głód startów. Ogromny.
Tak sobie myślę duzo ostatnio o tej naszej maratonowej rodzinie…
Tak sobie myśle, o tym ilu świetnych ludzi poznałam dzięki startom. Jak ogromnie miło jest rozmawiać przed startem , dzielić się wrażeniami na mecie.
Ile dzięki tym znajomościom zyskałam.
Mirek, Krysia i inni.. ile róznych rzeczy mi jeszcze pokazali ( góry, wspinaczkę, lodospad). Ile cennych doświadczen , ile przegadanych godzin.
Bezcenne.
I tak sobie kiedyś z Kubą z Rowerowania poruszylismy ten temat i Kuba napisał coś fajnego, co za jego zgodą zamieszczam.
To jest o nas kochani. Czuję się dumna, ze jestem jedną z Was.
„Zacząłem trenować na rowerze cztery lata temu, wcześniej, tak od 96 roku, jeździłem sporo na rowerze, także po górach. Uważano mnie za maniaka rowerowego, bo w najlepszym swoim roku przejechałem 3,5 tysiąca kilometrów :) czyli tyle ile zamierzam zrobić do płowy kwietnia.
Kiedy przyprowadziłem się do Krakowa postanowiłem poszukać środowiska rowerowego z myślą o starcie w maratonie.
Pojawili się więc ludzie oddani tej pasji i zobaczyłem nowy nieznany świat. Wcześniej obracałem się w środowisku pełnym fajnych ludzi.
Nie twierdzę, że lepszych, gorszych, to nie kryteria oceny.
Jednak w maratończykach jest coś szczególnego (generalizując, bo przypadki się zdarzają). Częściowo pisałem o tym u siebie na blogu, że dążenie do tego, żeby stawać się co raz lepszym maratończykiem jest drogą do tego żeby okazać się przed samym sobą silniejszym człowiekiem.
Ten sport weryfikuje ludzi, bo wymaga szczególnych cech.
Konsekwencji - zaczynać treningi w listopadzie po to żeby w maju wystartować? Dzień po dniu, tydzień po tygodniu.
Odporności na przeciwności i ból
Wytrwałości
Pozytywnego myślenia
Pierwszy podjazd weryfikuje kłamców i chwalipiętów, zjazd weryfikuje tych, którzy tylko opowiadają o swojej odwadze, nie zejście z trasy tych, którzy mają w zwyczaju uciekać i odpuszczać.
W zamian daje czyste emocje: radość, satysfakcję.
Taka mieszanka sprawia, że zostają na dłużej fajni, sprawdzeni ludzie poszukujący dobrych uczuć, pewnego dość szlachetnego stanu towarzyszącego dyscyplinom wytrzymałościowym.
Oczywiście nie idealizuję maratończyków, ale takie sito działa i sprawia, że spotykamy fajnych, zakręconych ludzi.”
i dla Was wszystkich tekst piosenki A. Sikorowskiego ( spiewa jego córka Maja).
Lubię tę piosenkę, bliskie mi są jej słowa.
Śni mi się czasem wielka przygoda
Jakiś w nieznane rejs
Na antypodach rewia na schodach
W sali na milion miejsc
Śnią mi się czasem takie szlagiery
Jakich nie słyszał świat
Złote ordery, dyplom z opery
Dla konkurencji mat
Urodziłam się chyba do bitwy
I północny kołysał mnie wiatr
Gdy tonący do brzytwy lub ostatniej modlitwy
Ja do przodu nie bojąc się strat
Urodziłam się chyba w podróży
Lecz o przyszłość nie martwię się, bo
Nikt nie musi mi wróżyć czy się niebo zachmurzy
Ja na siebie pomysłów mam sto
Śni mi się czasem wielka przygoda
Jakiś przetrwania test
Bo to nie moda ani nagroda,
Że się na ziemi jest
Śni mi się także orkiestra dęta oraz anielski chór
I jeszcze mięta do dyrygenta,
Który jest w moll i w dur
Urodziłam się chyba do bitwy
I północny kołysał mnie wiatr
Gdy tonący do brzytwy lub ostatniej modlitwy
Ja do przodu nie bojąc się strat
Urodziłam się chyba w podróży
Lecz o przyszłość nie martwię się, bo
Nikt nie musi mi wróżyć czy się niebo zachmurzy
Ja na siebie pomysłów mam sto
Los mam przecież dostatnio odziany
Moja gwiazda mi mruga, że tak
Bardzo komplikują mi się treningi , ale mam nadzieję, ze jakoś to wszystko nadrobię.
Wczoraj był plan jechać w górki, ale spóźnilam się na autobus ( 20 min czekania). Niestety o 20 min za długo, nie było sensu już wyjeżdzac ( Magnus w rozsypce w piwnicy, Kateem bez światła).
Dzisiaj byłam bardzo zdeterminowana, ale niestety po pierwsze pogoda się popsuła ( to jeszcze nic, bo przecież taka pogoda to dla mnie żadna nowośc), po prostu poczułam w pracy zmęczenie . Od tygodnia tak się składa, ze z róznych powodów ciezko mi przespać tyle godzin zebym mogła czuć się wypoczęta.
Dlatego uznałam, ze bez sensu jest jechać. Chwilę pospałam i zabrałam się za :naprawianie" Magnusa.
I wiecie do jakich wniosków doszłam? Ja naprawdę lubię te wszystkie dłubanstwa przy rowerze. Te zmiany opon, mycie łancucha itp.
Jak sobie tak dłubałam to myslałam z wielką radością o tym że już tylko miesiąc został do pierwszego maratonu.
Ja po prostu nie mogę doczekać się tej chwili, kiedy Krysia podjedzie pod mój blok autem, zapakujemy rowery i w drogę:)
Tak.. tak planuję start w Murowanej.
Wiem, wiem… wiem co mówiłam w ub roku – nigdy więcej tej płaskiej, nudnej trasy.
Ale stało się tak, że być może wypadnie mi jeden start w górach, wiec wolę mieć jakąś rezerwę.
Mam straszny głód jazdy na rowerze i straszny głód startów. Ogromny.
Tak sobie myślę duzo ostatnio o tej naszej maratonowej rodzinie…
Tak sobie myśle, o tym ilu świetnych ludzi poznałam dzięki startom. Jak ogromnie miło jest rozmawiać przed startem , dzielić się wrażeniami na mecie.
Ile dzięki tym znajomościom zyskałam.
Mirek, Krysia i inni.. ile róznych rzeczy mi jeszcze pokazali ( góry, wspinaczkę, lodospad). Ile cennych doświadczen , ile przegadanych godzin.
Bezcenne.
I tak sobie kiedyś z Kubą z Rowerowania poruszylismy ten temat i Kuba napisał coś fajnego, co za jego zgodą zamieszczam.
To jest o nas kochani. Czuję się dumna, ze jestem jedną z Was.
„Zacząłem trenować na rowerze cztery lata temu, wcześniej, tak od 96 roku, jeździłem sporo na rowerze, także po górach. Uważano mnie za maniaka rowerowego, bo w najlepszym swoim roku przejechałem 3,5 tysiąca kilometrów :) czyli tyle ile zamierzam zrobić do płowy kwietnia.
Kiedy przyprowadziłem się do Krakowa postanowiłem poszukać środowiska rowerowego z myślą o starcie w maratonie.
Pojawili się więc ludzie oddani tej pasji i zobaczyłem nowy nieznany świat. Wcześniej obracałem się w środowisku pełnym fajnych ludzi.
Nie twierdzę, że lepszych, gorszych, to nie kryteria oceny.
Jednak w maratończykach jest coś szczególnego (generalizując, bo przypadki się zdarzają). Częściowo pisałem o tym u siebie na blogu, że dążenie do tego, żeby stawać się co raz lepszym maratończykiem jest drogą do tego żeby okazać się przed samym sobą silniejszym człowiekiem.
Ten sport weryfikuje ludzi, bo wymaga szczególnych cech.
Konsekwencji - zaczynać treningi w listopadzie po to żeby w maju wystartować? Dzień po dniu, tydzień po tygodniu.
Odporności na przeciwności i ból
Wytrwałości
Pozytywnego myślenia
Pierwszy podjazd weryfikuje kłamców i chwalipiętów, zjazd weryfikuje tych, którzy tylko opowiadają o swojej odwadze, nie zejście z trasy tych, którzy mają w zwyczaju uciekać i odpuszczać.
W zamian daje czyste emocje: radość, satysfakcję.
Taka mieszanka sprawia, że zostają na dłużej fajni, sprawdzeni ludzie poszukujący dobrych uczuć, pewnego dość szlachetnego stanu towarzyszącego dyscyplinom wytrzymałościowym.
Oczywiście nie idealizuję maratończyków, ale takie sito działa i sprawia, że spotykamy fajnych, zakręconych ludzi.”
i dla Was wszystkich tekst piosenki A. Sikorowskiego ( spiewa jego córka Maja).
Lubię tę piosenkę, bliskie mi są jej słowa.
Śni mi się czasem wielka przygoda
Jakiś w nieznane rejs
Na antypodach rewia na schodach
W sali na milion miejsc
Śnią mi się czasem takie szlagiery
Jakich nie słyszał świat
Złote ordery, dyplom z opery
Dla konkurencji mat
Urodziłam się chyba do bitwy
I północny kołysał mnie wiatr
Gdy tonący do brzytwy lub ostatniej modlitwy
Ja do przodu nie bojąc się strat
Urodziłam się chyba w podróży
Lecz o przyszłość nie martwię się, bo
Nikt nie musi mi wróżyć czy się niebo zachmurzy
Ja na siebie pomysłów mam sto
Śni mi się czasem wielka przygoda
Jakiś przetrwania test
Bo to nie moda ani nagroda,
Że się na ziemi jest
Śni mi się także orkiestra dęta oraz anielski chór
I jeszcze mięta do dyrygenta,
Który jest w moll i w dur
Urodziłam się chyba do bitwy
I północny kołysał mnie wiatr
Gdy tonący do brzytwy lub ostatniej modlitwy
Ja do przodu nie bojąc się strat
Urodziłam się chyba w podróży
Lecz o przyszłość nie martwię się, bo
Nikt nie musi mi wróżyć czy się niebo zachmurzy
Ja na siebie pomysłów mam sto
Los mam przecież dostatnio odziany
Moja gwiazda mi mruga, że tak
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!