Sobota, 12 marca 2011
WIOOSSSNNNNAAAAAA w górkach
Nie jestem niestety ani Agnieszką Osiecką, ani Kaśką Nosowską , żebym mogła słowami tak pięknie określać stan duszy.
Spróbuję jednak zrobić to na tyle dobrze, na ile potrafię.
Zaczęłam od bardzo pozytywnej piosenki, którą zawsze gdzieś tam mam w sercu na początku wiosny.
Jest w niej tyle nadziei i obietnicy, a przecież to nam bardzo potrzebne prawda?
Obudziłam się podekscytowana, bo wiedziałam, że dzisiaj ma być piękna pogoda i byłam umówiona ze Sławkiem N na rower:)
W planie trochę dłuższa trasa, rzecz jasna po górkach.
Pogoda zrobiła nam niespodziankę, jakiej naprawdę się nie spodziewałam.
Ciepło!!!!!!
W duszy radość taka, że mogłabym góry przenosić.
Poziom endorfin u mnie przez tą zimę, chyba przekroczył dopuszczalne normy.
Kiedyś Mirek powiedział mi:
Jesteś bardzo dobrym przykładem na to, jak niewiele do szczęscia potrzeba i że u Ciebie szklanka zawsze do połowy jest pełna.
„ No tak , nawet dzisiaj powiedziałam do Reni, Reniu ja mogłabym ta moją energią obdzielić ze 3 osoby”.
Mirek na to: no tak , u Ciebie to się nawet przelewa.
Oj przelewa się, przelewa i myślę, ze spora w tym zasługa gór.
No to wyruszylismy z usmiechami na ustach.
Pierwsze podjazdy wiadomo zawsze troszkę bólu, ale i tak jakos tak swobodnie.
Na Lubince spotykamy Alka z kolegą.
Na Wał ( taka nasza górka 523 m npm) wspinamy się mozolnie. W duszy wszystko spiewa, gra bo ja może być inczej kiedy tak ciepło, słonce grzeje, łydki pięką, a widoki po prostu zapierają dech w piersiach.
Zjeżdzamy z Wału. Oj ta prędkość – w pewnym momencie dochodzę do 60 km/h i aż mam ochotę z radości krzyczeć.
Potem podjazd na Jurasówkę. Sporo narciarzy jeszcze. Zatrzymujemy się , żeby zrobić kilka zdjęć. A potem już w dół… to jest dopiero zjazd… ojej… żadnych własciwie nie mam obaw, tak jak to zwykle bywało na początku sezonu. Zjeżdza mi się swobodnie.
Podjeżdża dobrze, na płaskim noga podaje, tak ze ja po prostu zastanawiam się czy przypadkiem ktoś nie podał mi EPO?
Sławek mowi: Iza masz powera jak w maju…
No własnie trochę mnie niepokoi, bo jak w maju przyjdzie kryzys??? Może za szybko ta forma? przecież ja pamietam jak cięzko podjeżdzało mi sie w ub roku na początku sezonu, teraz jest zupełnie inaczej.
Ja nie wiem skąd się to wzięło.. czyzby te góry, czyżby spinning? a może jedno i drugie. I dodać to tego jeszcze moje mocno pozytywne podjeście do zycia i trening mentalny, który sobie ostatnio stosuję często.
Sławek jest pierwszy raz na rowerze i radzi sobie super. Widocznie spinning jednak jakieś efekty daje.
Konczymy ulubionym szlakiem niebieskim nad Dunajcem, który ma przepiękna barwę.
Mówię do Sławka w pewnym momencie: czy trzeba czegoś więcej do szczęscia?
Nie, nie trzeba.
Takie chwile… i po prostu można zyć!!!
Jurasówka© lemuriza1972
- DST 51.00km
- Czas 02:23
- VAVG 21.40km/h
- VMAX 60.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 181 ( 96%)
- HRavg 162 ( 86%)
- Kalorie 1222kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
To relatywnie lepsze samopoczucie to efekt przepracowanej zimy i kolejnego roku aktywności. Budujesz bazę step by step. Jest taka teoria, że zmiany fizjologiczne dla dyscyplin wytrzymałościowych zachodzą po 4-5 latach, to pokrywa się z opisami ludzi, którzy trenują i mówią... to mój czwarty sezon, najlepszy z dotychczasowych. Powodzenia. Nie martw się szczytem formy, na naszym poziomie strasznie trudno go zaplanować precyzyjnie (bez badań, fizjologów etc.) więc powinniśmy przede wszystkim się skupić na pracy na podstawowych cechach: wytrzymałości, sile i szybkości, a później na wytrzymałości siłowej. Trafisz ze szczytem na zwody - świetnie, nie trafisz - i tak będziesz mocniejsza niż rok temu.
kubakmtb - 20:10 niedziela, 13 marca 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!