Sobota, 2 kwietnia 2011
Lubinka razy 6 i Dolina Izy:)
Plan na dzisiaj:
TR 25-30 min, niskie strefy
Podjazdy 5-7 x 5-6 min, ostatnie 30 sek na maksa, jazda terenowa 30-40 min + WT 30 min „ 15 min cool down
Trening nie dłuższy niż 3,5 – 4 godz.
Przepiękna pogoda, więc wyruszyłam z wielką ochotą. Zresztą dzisiaj podjazdy, a to jest to co lubię najbardziej, raz ze chyba zdecydowanie więcej endorfin wydziela się podczas podjeżdzania, dwa, że mogę się napatrzeć na górki i wziąć od nich trochę energii.
Zanim dojechałam na Lubinkę już musiałam zrobić kilka mniejszych podjazdów.
No a potem się zaczęło:) Popatrzyłam w górę na Lubinkę, na samochody na szczycie i pomyślałam: Jezu.. 6 razy mam tam wjechać..
Ale zaraz pomyslałam: kobieto.. to tylko Lubinka, nie takie podjazdy robiłaś.
Pierwszy podjazd tak sobie, oddech mocno przyspieszony, drugi już zdecydowanie lepszy, ale to co zrobiłam podczas piątego przeszło moje oczekiwania.
Zjeżdzając z czwartego podjazdu spotkałam pod drodze dwóch chłopaków na rowerach, chłopaki „po cywilu”, ale podjeżdzali dziarsko. Zjechałam jeszcze jakieś 500 metrów w dół, a potem w górę.
Minęłam chłopaków w tempie naprawdę bardzo dobrym i starałam się takie samo utrzymać przez cały podjazd. W pewnym momencie na którejś z serpetyn odwróciłam się i zobaczyłam w dole chłopaków. Gonili mnie!
Mieli pecha, trafili na mój naprawdę dobry dzień.
Podjechałam do konca i zaczęłam zjeżdzać.. Chłopaków nie ma.. Myslałam, że może zjechali gdzieś w bok, ale nagle patrzę.. chłopaki siedzą gdzieś na poboczu, rowery rzucone…
No wcale się nie dziwię…może pierwszy raz wjeżdzali, a do tego zapewne narzucili sobie zbyt duże tempo. Pamietam mój pierwszy raz na Lubince… byłam wykonczona.
Podjechałam jeszcze raz i na szczycie znowu spotkałam chłopaków.. jeden miał ściagnięte spodnie ( co on robił????) . Jak mnie zobaczył szybko spodnie ubierał.
Mogę tylko podjerzewać co się stało… bo jechał w dżinsach.
Spotkałam chłopaków potem raz jeszcze, na jednym z cmentarzy wojennych.
Zrobiłam Lubinkę 6 razy.. gdyby mi ktoś powiedział kiedyś…
Zrobiłam naprawdę w dobrym tempie, a jedne z podjazdów zakonczyłam z prędkością 18 km/h.
Niebywałe. W ub roku utrzymanie 14 km/h to był sukces.
Po Lubince pojechałam sobie do mojej doliny czyli Doliny Izy.
To jest endorfinowa dolina.
Odkryłam ją 3 lata temu, w paskudnym dla mnie okresie, kiedy żyć się nie chciało.
Wtedy na jedną małą chwilę uczyniła mnie szczęśliwą.
Dzisiaj jak do niej wjechałam śmiałam się z radości. Cisza, niesamowite piękne tego lasu, śpiewające ptaki, zawilce, las zieleniejący się powoli.
Najpierw 3 km zjazd, niby z pozoru prosty, ale… to tylko pozory, masa luźnych kamieni, piach. Trzeba uważać.
Gadałam sobie sama ze sobą , zjeżdzając…” Dziecinko nie hamuj, nie hamuj, puść klamki”
Sami wiecie czym grozi hamowanie na luźnych kamieniach…
A potem z powrotem pod górę, czyli 3 km podjazdu.
Bajka.
A potem już w dół, asfaltem z pieknymi widokami, słoncem, błękitem nieba.
Pomyślałam: jaka jestem szczęsliwa.. tak nieprawdopobnie szczęsliwa, pomimo tego ze gdzieś tam czają się różne problemy i niedogoności…
Co z tego, kiedy swiat jest taki cudny!
Nie sposób słowami tych widoków opisać.
Tak się zapatrzyłam, że zgubiłam drogę i wjechałam na osuwisko w Dabrówce Szczpanowskiej. Zafunndowałam sobie dodatkową adreanlinę.
To był dopiero zjazd!
Dwóch panów z ciekawością przyglądało się moim poczynaniom.. nie mogłam dac plamy,.
Miałam ochote powiedzieć: spokojnie panowie, ja jeżdzę u GG, dam radę, nie takie rzeczy widziałam…
Ale przecież i tak nie wiedzieliby o co chodzi:)
A potem już do domku szlakiem nad Dunajcem i przez Buczynę, która cała jest w zawilcach…
Nic tylko chodzić na spacery.. ech:)
Samopoczucie: 6
Jutro czeka mnie bardzo długa i trochę nudna jazda. No ale i tak trzeba. Poza tym są też w życiu jakies obowiązki prawda?
Stuknęło mi dzisiaj 1000 km w tym roku. Może to nie jest wiele, ale myślałam, ze nie dociągnę do 1000 jak będę startować w Murowanej.
( za Wkipedią)
Niektóre bodźce, powodujące wydzielanie endorfin, to:
* poczucie zagrożenia (zjawisko analgezji spowodowanej stresem)[potrzebne źródło]
* śmiech a nawet myślenie o śmiechu[2]
* wysiłek fizyczny (chociaż niektórzy naukowcy twierdzą, iż to udział w rywalizacji sportowej ma na to znaczący wpływ); przypuszcza się, że przedłużony intensywny wysiłek powoduje wzmożone wydzielanie endorfin, objawiające się euforią biegacza
* niedotlenienie - Na tej drodze istnieje hipoteza działania euforyzującego alkoholu na organizm poprzez zwiększone powinowactwo tej substancji do tlenu (patrz również: euforia biegacza)
* niektóre (głównie pikantne) przyprawy, np. papryka chili (u szczurów)[3]
* w niektórych przypadkach akupunktura[3][4]
* czekolada[5]
* efekt placebo[3]
* seks[potrzebne źródło]
* zakochanie
TR 25-30 min, niskie strefy
Podjazdy 5-7 x 5-6 min, ostatnie 30 sek na maksa, jazda terenowa 30-40 min + WT 30 min „ 15 min cool down
Trening nie dłuższy niż 3,5 – 4 godz.
Przepiękna pogoda, więc wyruszyłam z wielką ochotą. Zresztą dzisiaj podjazdy, a to jest to co lubię najbardziej, raz ze chyba zdecydowanie więcej endorfin wydziela się podczas podjeżdzania, dwa, że mogę się napatrzeć na górki i wziąć od nich trochę energii.
Zanim dojechałam na Lubinkę już musiałam zrobić kilka mniejszych podjazdów.
No a potem się zaczęło:) Popatrzyłam w górę na Lubinkę, na samochody na szczycie i pomyślałam: Jezu.. 6 razy mam tam wjechać..
Ale zaraz pomyslałam: kobieto.. to tylko Lubinka, nie takie podjazdy robiłaś.
Pierwszy podjazd tak sobie, oddech mocno przyspieszony, drugi już zdecydowanie lepszy, ale to co zrobiłam podczas piątego przeszło moje oczekiwania.
Zjeżdzając z czwartego podjazdu spotkałam pod drodze dwóch chłopaków na rowerach, chłopaki „po cywilu”, ale podjeżdzali dziarsko. Zjechałam jeszcze jakieś 500 metrów w dół, a potem w górę.
Minęłam chłopaków w tempie naprawdę bardzo dobrym i starałam się takie samo utrzymać przez cały podjazd. W pewnym momencie na którejś z serpetyn odwróciłam się i zobaczyłam w dole chłopaków. Gonili mnie!
Mieli pecha, trafili na mój naprawdę dobry dzień.
Podjechałam do konca i zaczęłam zjeżdzać.. Chłopaków nie ma.. Myslałam, że może zjechali gdzieś w bok, ale nagle patrzę.. chłopaki siedzą gdzieś na poboczu, rowery rzucone…
No wcale się nie dziwię…może pierwszy raz wjeżdzali, a do tego zapewne narzucili sobie zbyt duże tempo. Pamietam mój pierwszy raz na Lubince… byłam wykonczona.
Podjechałam jeszcze raz i na szczycie znowu spotkałam chłopaków.. jeden miał ściagnięte spodnie ( co on robił????) . Jak mnie zobaczył szybko spodnie ubierał.
Mogę tylko podjerzewać co się stało… bo jechał w dżinsach.
Spotkałam chłopaków potem raz jeszcze, na jednym z cmentarzy wojennych.
Zrobiłam Lubinkę 6 razy.. gdyby mi ktoś powiedział kiedyś…
Zrobiłam naprawdę w dobrym tempie, a jedne z podjazdów zakonczyłam z prędkością 18 km/h.
Niebywałe. W ub roku utrzymanie 14 km/h to był sukces.
Po Lubince pojechałam sobie do mojej doliny czyli Doliny Izy.
To jest endorfinowa dolina.
Odkryłam ją 3 lata temu, w paskudnym dla mnie okresie, kiedy żyć się nie chciało.
Wtedy na jedną małą chwilę uczyniła mnie szczęśliwą.
Dzisiaj jak do niej wjechałam śmiałam się z radości. Cisza, niesamowite piękne tego lasu, śpiewające ptaki, zawilce, las zieleniejący się powoli.
Najpierw 3 km zjazd, niby z pozoru prosty, ale… to tylko pozory, masa luźnych kamieni, piach. Trzeba uważać.
Gadałam sobie sama ze sobą , zjeżdzając…” Dziecinko nie hamuj, nie hamuj, puść klamki”
Sami wiecie czym grozi hamowanie na luźnych kamieniach…
A potem z powrotem pod górę, czyli 3 km podjazdu.
Bajka.
A potem już w dół, asfaltem z pieknymi widokami, słoncem, błękitem nieba.
Pomyślałam: jaka jestem szczęsliwa.. tak nieprawdopobnie szczęsliwa, pomimo tego ze gdzieś tam czają się różne problemy i niedogoności…
Co z tego, kiedy swiat jest taki cudny!
Nie sposób słowami tych widoków opisać.
Tak się zapatrzyłam, że zgubiłam drogę i wjechałam na osuwisko w Dabrówce Szczpanowskiej. Zafunndowałam sobie dodatkową adreanlinę.
To był dopiero zjazd!
Dwóch panów z ciekawością przyglądało się moim poczynaniom.. nie mogłam dac plamy,.
Miałam ochote powiedzieć: spokojnie panowie, ja jeżdzę u GG, dam radę, nie takie rzeczy widziałam…
Ale przecież i tak nie wiedzieliby o co chodzi:)
A potem już do domku szlakiem nad Dunajcem i przez Buczynę, która cała jest w zawilcach…
Nic tylko chodzić na spacery.. ech:)
Samopoczucie: 6
Jutro czeka mnie bardzo długa i trochę nudna jazda. No ale i tak trzeba. Poza tym są też w życiu jakies obowiązki prawda?
Stuknęło mi dzisiaj 1000 km w tym roku. Może to nie jest wiele, ale myślałam, ze nie dociągnę do 1000 jak będę startować w Murowanej.
( za Wkipedią)
Niektóre bodźce, powodujące wydzielanie endorfin, to:
* poczucie zagrożenia (zjawisko analgezji spowodowanej stresem)[potrzebne źródło]
* śmiech a nawet myślenie o śmiechu[2]
* wysiłek fizyczny (chociaż niektórzy naukowcy twierdzą, iż to udział w rywalizacji sportowej ma na to znaczący wpływ); przypuszcza się, że przedłużony intensywny wysiłek powoduje wzmożone wydzielanie endorfin, objawiające się euforią biegacza
* niedotlenienie - Na tej drodze istnieje hipoteza działania euforyzującego alkoholu na organizm poprzez zwiększone powinowactwo tej substancji do tlenu (patrz również: euforia biegacza)
* niektóre (głównie pikantne) przyprawy, np. papryka chili (u szczurów)[3]
* w niektórych przypadkach akupunktura[3][4]
* czekolada[5]
* efekt placebo[3]
* seks[potrzebne źródło]
* zakochanie
Bajka w mojej dolinie© lemuriza1972
Resztki śniegu na wyciągu na Lubince i dom mojego kolegi Irka:)© lemuriza1972
Dolina Izy:)© lemuriza1972
Las Buczyna© lemuriza1972
osuwisko w Dąbrówce Szczepanowskiej© lemuriza1972
Jak w Sudetach:)© lemuriza1972
- DST 64.00km
- Teren 10.00km
- Czas 03:10
- VAVG 20.21km/h
- VMAX 54.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 174 ( 92%)
- HRavg 147 ( 78%)
- Kalorie 1412kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Niestety niektóre zaciski się luzują same, wyrabia się plastikowa podkładka. Tak mają np. zaciski boplighta. Jakie są u Ciebie?
kubakmtb - 13:24 poniedziałek, 4 kwietnia 2011 | linkuj
Niestety niektóre zaciski się luzują same, wyrabia się plastikowa podkładka. Tak mają np. zaciski boplighta. Jakie są u Ciebie?
kubakmtb - 13:24 poniedziałek, 4 kwietnia 2011 | linkuj
W sumie pierwszy raz słyszę że nic nie majstrowałaś przy kole, a zacisk się poluzował ...
Tak dla jasności sprawdź stan gwintu na zacisku. JPbike - 20:38 sobota, 2 kwietnia 2011 | linkuj
Tak dla jasności sprawdź stan gwintu na zacisku. JPbike - 20:38 sobota, 2 kwietnia 2011 | linkuj
Rzeczywiście piękne tereny, byłem dzisiaj po południu w tych okolicach, ale nie wspinałem się tak wysoko (6x Lubinka - chyba bym nie dał rady??). Poznawałem dzisiaj tereny wzdłuż Dunajca (płaskie i cały czas asfalt). Choć w przyszłości chętnie zwiedzę miejsca zamieszczone na fotkach.
januszpot - 18:27 sobota, 2 kwietnia 2011 | linkuj
Rzeczywiście Iza - tereny do treningów masz świetne.
No pewnie - ludzie, którzy biorą udział w górskich GG to elitarna jednostka, która uwielbia wysoki poziom adrenaliny :) JPbike - 17:30 sobota, 2 kwietnia 2011 | linkuj
No pewnie - ludzie, którzy biorą udział w górskich GG to elitarna jednostka, która uwielbia wysoki poziom adrenaliny :) JPbike - 17:30 sobota, 2 kwietnia 2011 | linkuj
Bajka, to mało powiedziane! :) Coś pięknego..... :D
DaDasik - 14:14 sobota, 2 kwietnia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!