Poniedziałek, 11 kwietnia 2011
Murowana Goślina - relacja
Maraton nr 32
Powerade Suzuki MTB Marathon Murowana Goslina 10 kwietnia 2011
Miejsce w kategorii 8
Open: 309/ 496
Czas 3 h 18 min
Relację z Istebnej w ub roku zakonczyłam tak:
„Tak naprawdę nagrodą było przejechanie wszystkich tych górskich tras i uczucie spełnienia na mecie.
Będzie mi tego przez te pół roku ogromnie brakować….”
No i doczekałam się.
Kiedy Jacek podjechał pod mój blok, przywitał mnie słowami, że „ dzisiaj to może różnie być, wieje tak, ze może nam zwiać rowery z dachu” Faktycznie, wiało okrutnie.
W czasie ponad 7 godzinnej jazdy ( męka), Jacek opowiadał między innymi, że Piotrek Przydział ( wielokrotny mistrz Polski w kolarstwie szosowym, olimpijczyk, ma obecnie sklep rowerowy w Tarnowie), mówił, że jego trener mawiał, ze „wiatr jest przyjacielem kolarza, bo dzięki niemu robi się trening siłowy”.
Tak… pomyslałam o tym potem w czasie wyścigu.
Nocleg mieliśmy w jakiejś Sali widowiskowej na podłodze. Była zabawa przy pompowaniu materaców ( kompletnie sie nie wyspałam na tym materacu).
O 1. 20 dotarł Mirek Bieniasz z częścią swojego teamu, więc było jakieś pół godziny przerwy w spaniu. A o 6. 30 Kiszonowi zadzwoniła komórka ( bo miał nastawioną do pracy).
Także spania było niewiele.
Na miejsce startu ruszamy z chłopakami z Bieniasz Team. Kręci mi się dobrze.
Potem krótka rozgrzewka i idę sprawdzić czy jestem na liście sektorowej.
No tak.. bo wedle moich obliczeń powinnam być, a jednak nie było mnie. Poszłam więc do biura zawodów i pytam dlaczego, a Honza niejaki, zaczyna mówić do mnie po czesku, a ja nic nie rozumiem, patrzę błagalnie na panie z obsługi. One cos mówią, ze jakieś 3 konta mam założone, a Honza mówi: nie ma sektora i nie będzie, nie jeździła w tamtym roku…
Ja: jak to nie jeździła????
On: nie jeździła, jakaś inna Sekulska była…
Ja: jak to inna?????
No , ale wszystko skonczyło się dobrze, więc wchodzę sobie do sektora III, tam Monia i Mateusz z częścią ekipy AZS Subaru. Mówią, ze przytrenowali, że byli na obozie w Hiszpanii, stuknęli tam 1000 km. Myslę sobie: gdzie tam mnie do nich pod tym względem.
Za chwilę przyjeżdza Ryszard, więc się witamy. Jak zwykle żarty, dużo smiechu. Nie czuję specjalnego stresu.
Leci Fragma, potem taka piosenka znana mi ze spinningu, a ja sobie podśpiewuję:
„ I’ m a big, big girl”.
Ruszamy. Bardzo mocno . Staram się trzymać Moni. Tętno 175 i tak będzie przez pierwszą godzinę jazdy 171-175.
Zaczyna się piaskownica i wybieram złą drogę, sama nie wiem dlaczego, przecież jechałam tu w ub roku i wiedziałam, ze trzeba jechać po lewej , lasem. W koncu jakoś udaje mi się przedostać do lasu. Jest tłoczno, niebezpiecznie. Gdzieś tam zatrzymuje się w piachu ( niestety opony nie idą zbyt dobrze w piachu, chyba jednak zbyt duże ciśnienie, trzeba było trochę spuścić). Próbuję z powrotem wsiąść na rower, coś mi nie wychodzi, przeszkadzam zawodniczce jednej ( z grzeczności nie wymienię nazwiska, a wiem kto to był), słyszę różne niefajne rzeczy pod swoim adresem ( pierwszy raz cos takiego u GG).
Jedziemy dalej. Mocno.
Pamietam o tym co mówił Kuba, żeby się do kogoś przyczepić, ale nie bardzo jest do kogo. Rwane to jakieś, ludzie szarpią, nie współpracują. Jadą jakby to były góry, tylko ze szybciej.
Własciwie przez cały czas jadę z facetami, kobiet nie ma. No więc obieram sobie za cel Pana w żółtym ubranku i staram się go trzymać. I tak jedziemy jeszcze z kilkoma osobami, dużą częśś trasy tasując się. Jadę mocno , wiele razy wyprzedzam panów, zwłaszcza jak są jakieś wzniesienia.
Wiadomo co to powoduje, panowie przyspieszają, ale mnie to jest na rękę bo mnie to też motywuje.
Kiedy tempo mi trochę siada przypominam sobie coś.
Kiedys Kuba przysłał mi linka do relacji na swoim blogu z Dolska. Napisał tam, ze w któryms momencie kiedy zwolnił, przypomniał sobie jak był na koncercie syna i tam ktos krzyknął: napierd…..
I Kuba jechał dalej powtarzając sobie to niezbyt cenzuralne słówko.
I tak też było ze mną. Kiedy tylko zwalniałam… zaraz w głowie miałam to „ napierd..” i nóżki wtedy kręciły mocniej.
Generalnie jechało mi się dobrze ( pomijając ten przeklęty piach i wiatr). Jeżdzę na wyższej kadencji i są efekty. Nie próbuję też za wszelką cenę wjeżdzać z blatu na każdą górkę, jak robiłam kiedyś. Traciłam wtedy masę sił, teraz kręcę na średniej ale szybciej i jest lepiej.
Gdzieś w któryms momencie wypadamy na asfalt , jest pod górkę i dostajemy taki poddmuch wiatru, ze szok. Próbuję się za kogoś schować, ale ci co przede mną idą mocno, nie daje rady ich dogonić, wiec walczę z wiatrem samotnie, a za mną chowają się faceci.. oj panowie, panowie… ładnie to tak, wykorzystywać kobietę?
I wtedy myślę sobie: wiatr przyjacielem kolarza? Ale chyba nie na wyścigu..
Przed pierwszym bufetem słyszę krzyk jakiejś dziewczyny:
Panowie, dajemy, dajemy.
Myślę sobie: o rany, jakaś panna mnie dochodzi.
Jadę jeszcze mocniej.
Na 45 km znowu słyszę krzyki i za chwilę ktoś krzyczy:
Dawaj Iza, dawaj gonimy facetów.
Monia.
Ja: Monia, a co ty tu robisz? Myslałam, ze daleko jesteś przede mną.
Monia: gonię cię.
Myślę sobie: jadę dobrze, skoro Monia dopiero mnie tu dogoniła.
No i przyspieszam, Monia jedzie za mną. Mówię jej: za stara jestem na takie tempo:)
Potem mnie wyprzedza. Staram się mieć ją na oku i mam aż do Dziewiczej.
Do Dziewiczej jak się okazuje jechałam na 6 m i naprawdę drugi międzyczas był dobry.
Ale tam chyba jest duzo ludzi z mini ( takie mam wrażenie), ktoś przede mną spada z roweru.. muszę się zatrzymać..
Wtedy widzę po lewej wyprzedza mnie Marta z Poznania i jeszcze jedna panna i wtedy mam chwilę zwątpienia. Myślę sobie: no to po ptakach.
Za chwilę jednak strofuję się w myślach: spoko, jedziesz, za Dziewiczą przyciśniesz i może je dogonisz.
Dziewiczą robię bez szału. Czuję, ze jestem już dość zmęczona.
Ale jak się konczy, dostaję przyspieszenia. Myślę sobie , jakieś 20 km do mety, teraz trzeba dać z siebie maksium.
No i jadę tak mocno, na ile mnie stać, ale jestem już zmeczona i nie idzie tak dobrze jak na początku, ale generalnie to chyba nigdy tak dobrze nie pojechałam koncówki.
Gdzieś na 10 km przed metą dojeżdza do mnie Klosiu ( rzecz jasna giga) i pyta: jak nóżka podaje?
Mówię: modlę się o metę:)
Cytat z bloga Klosia:
„W połowie drogi do mety dogoniłem Lemurizę (pozdro! :)), widać że faktycznie w tym roku nóżka podaje, tempo ładne.”
Generalnie jadę i wciąż mam w pamięci jedno zdanie Kuby: nie oszczędzaj się, odpoczniesz na mecie i w aucie.
Powtarzam to jak mantrę.
Gdzieś na polnym odcinku widzę przede mną idzie jakiś pechowiec z Rowerowania, szybko rzucam okiem kto to.
Andy.
Pytam: co się stało Andy?
Krzyczy , ze coś z przerzutką.
O rany.. do mety jeszcze sporo, a on na nóżkach.
Jadę, jadę… wiatr wieje coraz mocniej, coraz ciężej się jedzie.
Nagle jest tabliczka „ 5 km” do mety.
Potem „ 4”, potem „ 3”… fajne to było.
Gdzieś na 2 km przed metą dojeżdza do mnie Adam z Katowic i mówi:
Cześć Iza, Mamba 2 minuty za tobą.
Za mną? – pytam – no to ciśniemy.
Włączam 5 bieg i jadę jeszcze szybciej.
I nagle… słyszę jakby wybuch…
Adam patrzy: ojejjej…
Ja patrzę: kapeć… opona poszła….
Adam: masz kilometr do mety. Odjeżdza. Ja zostaje sama na placu boju. Na moment pojawiają się straszne myśli… ale zaraz myślę: muszę dojechać.
Kręcę na tej obręczy tak mocno jak mogę ( dojeżdżając do mety doszłam do 19 km/h, sama nie wiem jak mi się to udało).
Myślę sobie: Mamba mnie dogoni… kto jeszcze? Tyle pracy przez cały dystans , może na darmo?
Ale jadę. Ciężko w lesie po piachu… ktoś krzyczy lewa wolna, a ja ledwie się trzymam na rowerze.
Dostało mi się, oj dostało. Drugi raz tego dnia.
Wiem kto to był, ten pan i ta pani. Nie będę demaskować i powtarzać co krzyczeli.
No i jadę do tej mety, na tej obręczy. Ciężki to był kilometr, ale muszę przyznać, ze w życiu nie dostałam tylu braw na mecie.
A na mecie masę znajomych..Jest znowu Adam, przyjeżdza Mamba ( jednak za mną nieznacznie), potem Ania z Bydgoszczy. Podchodzi do mnie dwóch kolegów, witają się mówiąc ze czytają mojego bloga. Pozdrawiam ( nie pamietam nicków). Potem kolega Adama z druzyny ( zwany przez Krysię Grzesiu Broda), Jbike.
Przyjeżdża Jacek , 10 min za mną. Gratuluje mi.
Idę sprawdzić wyniki. Kiedy Honza mówi „9” nie wierzę. Jak to? Tak dobrze pojechałam, poprawiłam czas z ub roku o 13 min i dopiero 9 miejsce???
No ale tak jest. Na 6 m jest co prawda jakiś facet, wiec to chyba jakaś pomyłka, pewnie jestem 8, ale mimo wszystko.
Idę z rowerem jakies 2 km do auta i trochę mi smutno. Głowa spuszczona.
Po chwili myślę sobie: zaraz , zaraz Iza, przecież ty dałaś z siebie wszystko, pojechałaś najlepiej jak umiałaś, więc skąd ten żal? Powinnaś być z siebie dumna, zadowolona.
Iza.. to dopiero początek, Walczymy dalej!
Uśmiecham się , podnoszę głowę i myślę już o następnych treningach.
Potem jest dekoracja ( Krysia 5), i znowu spotkania ze znajomymi ( Paulina, Marta z Poznania, Ryszard i Grzegorz). Fajnie.
Znowu jesteśmy po pół roku, w tej naszej maratonowej rodzinie.
P.S Byłam 8 jednak
345 pkt , dobrze..
Jestem w tym towarzystwie ( K3 na mega), zdecydowanie najstarsza, więc myślę, ze nie jest źle.
P.S właśnie spojrzałam na klasyfikację sektorową. Mam II sektor na Dolsk ( do którego nie jadę), czy to mi przepadnie na Złoty?
Wow, po raz pierwszy mam u GG II sektor, ale miło:)
tak się wygląda jak się jeździ na rowerze po piaskach Wielkopolski:)© lemuriza1972
Jedziemy w Murowanej:)© lemuriza1972
- DST 70.00km
- Teren 60.00km
- Czas 03:18
- VAVG 21.21km/h
- VMAX 40.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- HRmax 175 ( 93%)
- HRavg 162 ( 86%)
- Kalorie 1686kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Jedyna sytuacja kiedy sektor przepada, to na pierwszy starcie w danym sezonie sektor z wcześniejszego roku (ale ten obroniłaś). Teraz możesz nawet dopiero na ostatni maraton pojechać i sektor będziesz mieć.
Axinet - 19:41 środa, 13 kwietnia 2011 | linkuj
Szkoda że tak długo jechałem i się nie widzieliśmy :(
Maks - 17:48 wtorek, 12 kwietnia 2011 | linkuj
No niestety na maratony jeżdżę z konkurencyjnym teamem :) I przynajmniej sie wysypiam :)
Ja jadę do Dolska, ale z niecierpliwością czekam na góry i pojedynek tam :)
MAMBA - 21:39 poniedziałek, 11 kwietnia 2011 | linkuj
Ja jadę do Dolska, ale z niecierpliwością czekam na góry i pojedynek tam :)
MAMBA - 21:39 poniedziałek, 11 kwietnia 2011 | linkuj
Naczytałem się Twojej szczegółowej relacji - tak jak klosiu i ja napiszę że dobrze pojechałaś :)
Prawdziwa zabawa zacznie się w górach, znając Twoje zamiłowanie do gór wiem że pokażesz na co Ciebie stać.
Do zobaczenia w Złotym Stoku (oczywiście jeśli tam będziesz) :)
A czy na pewnej fotce jesteś za nami ? :) JPbike - 21:04 poniedziałek, 11 kwietnia 2011 | linkuj
Prawdziwa zabawa zacznie się w górach, znając Twoje zamiłowanie do gór wiem że pokażesz na co Ciebie stać.
Do zobaczenia w Złotym Stoku (oczywiście jeśli tam będziesz) :)
A czy na pewnej fotce jesteś za nami ? :) JPbike - 21:04 poniedziałek, 11 kwietnia 2011 | linkuj
Ach a miałam cisnąć z Adamem :) Jedna minutka :)
Gratuluje. MAMBA - 19:56 poniedziałek, 11 kwietnia 2011 | linkuj
Gratuluje. MAMBA - 19:56 poniedziałek, 11 kwietnia 2011 | linkuj
Dobrze pojechałaś, to najważniejsze :). Niefart z tą oponą, ale też bym jechał na kapciu ten ostatni kilometr.
BTW, chyba się trochę przetarłaś do zdjęcia, na trasie wydaje mi się że byłaś bardziej umorusana. Poznałem cię głównie po rowerze ;)))).
W górach na pewno przygotowanie zaprocentuje i będą lepsze miejsca, nie będzie sytuacji, że panna wiezie się cały wyścig za jednym kolesiem z teamu, który dla niej poświęca swój wynik. Dwa razy takie pociągi widziałem :/. klosiu - 18:24 poniedziałek, 11 kwietnia 2011 | linkuj
BTW, chyba się trochę przetarłaś do zdjęcia, na trasie wydaje mi się że byłaś bardziej umorusana. Poznałem cię głównie po rowerze ;)))).
W górach na pewno przygotowanie zaprocentuje i będą lepsze miejsca, nie będzie sytuacji, że panna wiezie się cały wyścig za jednym kolesiem z teamu, który dla niej poświęca swój wynik. Dwa razy takie pociągi widziałem :/. klosiu - 18:24 poniedziałek, 11 kwietnia 2011 | linkuj
Moje gratulacje z 8 miejsca, przynajmniej ja uważam że jest świetne, ale mówię to ja - ktoś kto nigdy nie trenował wg planu czy jazdy z wysoką kadencją, o startach nie wspominając :)
Pozdro =] mtbshadow - 18:06 poniedziałek, 11 kwietnia 2011 | linkuj
Pozdro =] mtbshadow - 18:06 poniedziałek, 11 kwietnia 2011 | linkuj
Czyli tak wygląda "zarobiona maratonka" !? przyznam że pięknie ":)
Dynio - 17:22 poniedziałek, 11 kwietnia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!