Wtorek, 26 kwietnia 2011
Kamyk...:) i ostatni solidny trening przed sobotnim startem
Jakie to fajne…jakby o Mnie, o Tobie, o Nas…
Jakby o zyciu, ale też o maratonach…
Bo maraton jest jak zycie… masz jakiś cel, chcesz dojechać… ale po drodze tyle trudności… tyle chwil zwątpienia, tyle walki..
I czasem jest nagroda na mecie, a czasem łzy bezsilności kiedy się nie udaje…
Ze zmiennym szczęściem toczę się
Czasami z drogi zniesie mnie
Czasem zwolnię w jakimś błocie
Jednak do przodu wciąż się toczę
A tocząc się tę wiarę mam
Choć ta naraża mnie na kpiny
Że kamyk mały tak jak ja
Przyczyną może być lawiny
Dzisiaj ostatni solidny trening przed startem w Złotym Stoku.
Jutro jeszcze „poregujemy”, w piątek rano mała stymulacja i w sobote start.
Kuba jak rozpisał mi plan na ten tydzien to napisał:
Poniedziałek: swobodne krecenie
Wtorek : Tabata i interwały 5 x 2 min
Środa: Rege
Piątek: trening wg schematu przed Gośliną
Sobota: start i podium!
Usmiechnęłam się jak to przeczytałam. Zadanie bardzo trudne, nawet to szerokie podium.
Ale.. walczyć będę, oczywiście.
Tym razem jakoś bardzo spokojnie i bez „napinki” podchodzę do tego startu. Może to przyniesie efekt? Jak tak na luzie trochę podejde do sprawy?
Cel: jak najmniejsza strata do pierwszej i tym samym duża ilość punktów.
Miejsce jest sprawą drugorzędną w tym momencie.
Chciałabym też utrzymać II sektor, będzie o to bardzo trudno, ale kto powiedział, ze to niemożliwe?
Wszystko zalezy od warunków, jeśli nie będzie duzo błota, będzie ok., jeśli będzie duzo błota.. wtedy nie jedzie mis ie zazwyczaj dobrze, ubiegly sezon pokazał, ze takie warunki powodują, ze jadę bardzo długo.
W dodatku nie mogę dostać się do piwnicy ( kłodka się zacięła), a tam mam bulldoga…
Dzisiaj z Andżeliką i Alkiem.
Uprzedziłam ich , ze robie Tabatę i interwały.
Andżelika zapytała Tomka co to za góra ta Tabata, bo Iza pisała ze będzie ciezko.
Tomek powiedział: nie wiem….:)
Przy tabacie towarzystwo trochę wymiękło, ale interwały jechali niemalże równo ze mną ( oprócz ostatniego).
Poza tym sprytnie wozili mi się na kole ( chociaż Alek ma tyle siły… ze trzy razy by nas objechał).
Ale pomyślałam… ok. nie ma sprawy:)
Kiedyś Jacek K opowiadał jak trenował z Mirkiem Bieniaszem i Kiszonem.
Siedzieli Kiszonowi na kole przez cały trening, Kiszon na nich pracował a na koncówce go wyprzedzali, bo nie miał siły.
Jacek do Kiszona: Kiszon.. no i widzisz .. cały trening jak frajer prowadziłes a potem cię robilismy jak chcieliśmy.,
Kiszon: ale to jest trening Jacek… trening:)
I tak samo ja podeszłam do sprawy dzisiaj prowadząc peleton.
Poza tym był wiatr i cały czas myslałam: wiatr przyjacielem kolarza…:)
No własnie .. kolarza…?
Nie myslę o sobie w ten sposób, a dzisiaj jak wyprzedzalismy dwóch chłopaków na rowerach, usłyszałam jak mówili:
O kolarze…
Poczułam się dumna…
Wyglądam jak kolarz!
P.S dśc dobra średnia prędkość dzisiaj, czułam wysiłek duży... pieczenie w gardle, bolące uda...
Co prawda to nie taka przyjemnośc jak jazda w górkach, ale .. ja lubię taki ból treningowy i to też sprawia mi przyjemność.
zapomniałam dodać, że trening zakonczony wypicie Tyskiego:)
ale teraz już grzecznie popijam sok z buraków:)
- DST 55.00km
- Czas 02:03
- VAVG 26.83km/h
- VMAX 38.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- HRmax 176 ( 93%)
- HRavg 151 ( 80%)
- Kalorie 989kcal
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
No Iza może będzie okazja się spotkać tym razem na trasie jadę MEGA ;)
Maks - 14:13 środa, 27 kwietnia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!