lemuriza1972statystyki rowerowe bikestats.pl
lemuriza1972
Tarnów

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 37869.50 km
  • Km w terenie: 10093.00 km (26.65%)
  • Czas na rowerze: 89d 13h 22m
  • Prędkość średnia: 19.11 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team

Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







Moje rowery

Kellys Magnus 29684 km
KTM 19175 km

Szukaj

Znajomi

wszyscy znajomi(65)

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lemuriza1972.bikestats.pl

Archiwum

  • 2017, Marzec(2, 2)
  • 2016, Grudzień(1, 0)
  • 2016, Październik(4, 3)
  • 2016, Wrzesień(13, 10)
  • 2016, Sierpień(13, 5)
  • 2016, Lipiec(11, 3)
  • 2016, Czerwiec(16, 5)
  • 2016, Maj(15, 12)
  • 2016, Kwiecień(13, 4)
  • 2016, Marzec(8, 4)
  • 2016, Luty(10, 11)
  • 2016, Styczeń(14, 7)
  • 2015, Grudzień(15, 7)
  • 2015, Listopad(8, 9)
  • 2015, Październik(9, 6)
  • 2015, Wrzesień(11, 6)
  • 2015, Sierpień(25, 7)
  • 2015, Lipiec(16, 8)
  • 2015, Czerwiec(20, 21)
  • 2015, Maj(22, 19)
  • 2015, Kwiecień(15, 9)
  • 2015, Marzec(14, 29)
  • 2015, Luty(9, 27)
  • 2015, Styczeń(8, 12)
  • 2014, Grudzień(13, 11)
  • 2014, Listopad(19, 54)
  • 2014, Październik(21, 97)
  • 2014, Wrzesień(14, 59)
  • 2014, Sierpień(18, 45)
  • 2014, Lipiec(21, 66)
  • 2014, Czerwiec(16, 54)
  • 2014, Maj(19, 83)
  • 2014, Kwiecień(16, 60)
  • 2014, Marzec(16, 27)
  • 2014, Luty(22, 89)
  • 2014, Styczeń(26, 93)
  • 2013, Grudzień(23, 64)
  • 2013, Listopad(16, 87)
  • 2013, Październik(15, 38)
  • 2013, Wrzesień(22, 129)
  • 2013, Sierpień(25, 53)
  • 2013, Lipiec(25, 94)
  • 2013, Czerwiec(19, 32)
  • 2013, Maj(21, 89)
  • 2013, Kwiecień(23, 60)
  • 2013, Marzec(15, 61)
  • 2013, Luty(10, 41)
  • 2013, Styczeń(10, 47)
  • 2012, Grudzień(10, 25)
  • 2012, Listopad(13, 79)
  • 2012, Październik(9, 83)
  • 2012, Wrzesień(22, 95)
  • 2012, Sierpień(17, 61)
  • 2012, Lipiec(12, 43)
  • 2012, Czerwiec(22, 66)
  • 2012, Maj(17, 35)
  • 2012, Kwiecień(15, 32)
  • 2012, Marzec(14, 68)
  • 2012, Luty(8, 38)
  • 2012, Styczeń(15, 44)
  • 2011, Grudzień(5, 27)
  • 2011, Listopad(11, 24)
  • 2011, Październik(12, 36)
  • 2011, Wrzesień(18, 71)
  • 2011, Sierpień(21, 67)
  • 2011, Lipiec(23, 79)
  • 2011, Czerwiec(20, 36)
  • 2011, Maj(17, 115)
  • 2011, Kwiecień(26, 116)
  • 2011, Marzec(23, 112)
  • 2011, Luty(17, 88)
  • 2011, Styczeń(26, 102)
  • 2010, Grudzień(22, 91)
  • 2010, Listopad(21, 71)
  • 2010, Październik(16, 52)
  • 2010, Wrzesień(23, 129)
  • 2010, Sierpień(28, 125)
  • 2010, Lipiec(26, 83)
  • 2010, Czerwiec(19, 55)
  • 2010, Maj(24, 74)
  • 2010, Kwiecień(16, 11)
  • 2010, Marzec(25, 18)
  • 2010, Luty(26, 33)
  • 2010, Styczeń(23, 7)
  • 2009, Grudzień(14, 12)
  • 2009, Listopad(17, 14)
  • 2009, Październik(11, 27)
  • 2009, Wrzesień(20, 13)
  • 2009, Sierpień(23, 20)
  • 2009, Lipiec(3, 1)
  • 2009, Czerwiec(1, 2)
  • 2009, Maj(2, 0)

Linki

  • Rowerowe blogi na bikestats.pl
« Gwóźdź...
Krótki rękaw »
Poniedziałek, 16 maja 2011

Bardzo dluga historia mojego dnfa w Zabierzowie



Piosenka dla wszystkich moich Przyjaciół i Znajomych. Z podziękowaniami i zapewnieniem, że Ja też JESTEM i Będę jak trzeba będzie pomóc.


To będzie długa historia pomimo, ze maratonu z Zabierzowie nie ukończyłam.
To mój trzeci dnf w życiu.
No nie składało się…
Po Złotym Stoku nie trenowałam w zasadzie bo jeszcze bolało kolano.
Więc odpuściłam sobie treningi. Jechałam do Zabierzowa nieprzygotowana pod każdym względem..
Zapomniałam o witaminach, odżywkach, magnezie…
Było też sporo stresu, więc głowa niestety zaprzątnięta innymi sprawami.
Nie chciałam jechać .. chyba…
Ale to miał być debiut w nowym teamie, już było zapłacone.
W nocy obudził mnie deszcz i pomyslałam: o rany.. powtórka z rozrywki, znowu będzie masakracja sprzętu i.. organizmu.
W mojej aktualnej formie fizycznej i psychicznej nie do konca takie ekstremalne warunki mi odpowiadały.
Krysi przyplatała się choroba, więc nie pojechała. Wyruszylismy we dwójkę z Adamem.
Na start przyjechaliśmy wcześnie. Zaowocowało to tym, ze spotkałam masę znajomych.
Jakie to były miłe rozmowy:)
Był wiec Paweł P i Sławek N z Tarnowa, Andrzej W i Sławek B z Tarnowa, Paulina, cała plejada gwiazd:) z rowerowania ( Kuba, Furman, Versus, Renia, MiśQ, Andi , mąż Reni,Pocio jeśli kogoś nie wymieniłam, przepraszam), wreszcie poznałam Damiana – jak milo!!!!
Furman powiedział mi, ze powinnam się przefarbować na czerwono, a nie na czarno:)
Tak apropos mojego nowego teamu.
Potem Ryszard i Grzegorz z Poznania.
Rafał z Tarnowa.
Jarek Miodoński, Kiszon i Tomek Ziembla Z Bieniasz Team.
Bracia Toporowie z Tarnowa.
No naprawdę w życiu nie nagadałam się tyle przed maratonem:)
Korzystając z rady Ani Suś, nalepiłam na kolano plastry stabilizujace staw.
Rzeczywiście pomaga, bo wcześniej delikatnie czułam kolano , a po nalepieniu plastrów było dużo, dużo lepiej.
Pogoda była dziwna, stosunkowo ciepło, ale zastanawiałam się jak się ubrać, bo czarne chmury zapowiadały, cos niefajnego, a wiedziałam ze jak zacznie padać to zdecydowanie się ochłodzi.
W koncu zdecydowałam się na bluzę z długim rękawem bez koszulki pod spodem.
Na stracie Ania Szafraniec i Magda Sadłecka.
Pomyslałam sobie: znowu będzie okazja sprawdzic ile tracę do jednej z lepszych zawodniczek na swiecie ( ostatnio to były 2 godziny).
No i startujemy. Pierwszy podjazd, okropnie ciezko, podjazd asfaltowy, ale trudny, coś jak nasza Marcinka, ale bez stromizmy od restauracji.
Tętno strasznie wysokie, uda pięką masakrycznie… myślę : Iza co będzie dalej…
Słyszę jak ktoś krzyczy: Iza zrób prawą wolną.
Mija mnie Damian, w pieknym tempie.Potem podjazd zamienia się w coś bardziej szutrowego.
Jadę i walczę ze swoimi złymi myslami.
Myslę… o nie… nie wolno Ci tak źle myśleć… ( bo w pewnym momencie myślę.. a niech mi się coś zepsuje, to sobie zejdę z trasy, bo ewidentnie nie mam dzisiaj siły).
Ganię sama siebie: Iza… przecież z takim myśleniem to nic nie zrobisz…
Gdzieś na trasie spotykam, któregoś z kolegów z nowego teamu ( rozmawiamy chwilę).
Zaczynają się zjazdy… szybkie i nie do konca bezpieczne.
Wciąż gdzieś tam wystające skałki, kamienie, trzeba uważać.
Ale nawet jako tako zjeżdzam, bez dramatu.
Na którymś z trudniejszych zjazdów solidnie mną „trzepneło” ale utrzymuje równowagę.
Zaczynam się rozkręcać.
Widzę przed sobą Martę z Poznania i myślę sobie: nie wolno mi odpuścić. Trzeba się jej trzymać.
Za chwilę mija mnie Aga Sobczak, wiec myślę: jechać za nią…
Jadę… zaczyna się odcinek asfaltowy a to mój żywioł, długa prosta. Jadę bardzo szybko, mijam Agę.
Potem minie mnie gdzieś na podjeździe terenowym, ale ciągle mam ją w zasiegu wzroku i postanawiam nie odpuszczać.
Pada. Jest zimno. Na zjazdach przewiewa mnie konkretnie.
I zaczyna się zjazd… jest slisko, podłoże już rozjechane przez gigowców i połowę mega.
Wchodzę w zakręt, koło przednie dostaje poslizgu i lecę.
To byłby zapewne niezbyt grożny w skutkach wypadek ( dośc miękkie podłoze), gdyby nie to, że spadam na lewą ( tę z chorym kolanem nogę). Kolano.. wytrzymuje ( myslę ze to zasługa plastrów) ale kostka nie…
Czuję potworny ból… płakać mi się chce i już wiem. Jazdy dalej nie będzie.
Tyle razy przewracałam się na maratonach i zawsze jakoś dojeżdzałam potłuczona do mety, ale tym razem nie da się.
Zatrzymuje się przy mnie jakiś człowiek, potem drugi i już zostają przy mnie, aż do przybycia ratowników.
Jakie to budujące! Poświęcają swój wynik.
Jeden z nich daje mi swój plecak zebym usiadła, drugi kurtkę. Mnie boli, bardzo.
Potem ból jest trochę mniejszy. Pada deszcz, jest zimno. Marznę ja , marzną oni.
Ale humory nam dopisują.
Jeden z Panów jest z Zakopanego. Pytam o cenę mieszkań:).
Mówię ze chce się przeprowadzić do Zakopanego. On: po co? Tam nie ma co robić? ( w sensie pracy)
Ja: ale na emeryturze…
Pan śmieje się bardzo.
Mówi: to umawiamy się za 20 lat, pomieszkamy razem ( czy jakos tak powiedział... ze zaczeka na mnie).
Przechodzę turyści. Dają mi herbatę. Proszę żeby poczęstowali też moich towarzyszy.
Zaczynamy coraz więcej żartować.
Mówię: myślę sobie… ze nie będę mogła teraz jeździć na rowerze.. to jest najgorsze.
Pan z Zakopanego mówi: No proszę.. zebym ja taką kobietę miał w domu.. martwi się ze na rowerze nie pojeździ..
Po godzinie docierają ratownicy. Jestem przemarznieta, trzęsę się. Owijają mnie folią.
Niestety nie ma żadnego pojazdu, który mógłby mnie stamtąd zabrać. Nie da się tam dojechać karetką.
Troche mnie niosą, ale to też ryzykowne bo jest slisko , a schodzimy z góry. Trochę muszę iść. Jakieś 500 m. Ciężko.
W koncu docieramy do karetki. Ta zawodzi mnie do biura zawodów. Tam już kilka takich samych „szczęśliwców” jak ja.
Ten maraton zebrał spore żniwo jeśli chodzi o wypadki. Warunki były bardzo cieżkie.
Jest mi zimno.
Muszę jednak spory kawałek dokustykać do auta po telefon ( muszę zadzwonić przecież do Adama, ze jadę do szpitala), no i załozyc chociaż suchą bluzę.
Z trudem docieram do auta, potem idę drugi raz żeby zapakować rower. To sprawia sporo bólu.
Jak wracam spotykam Mirka Bieniasza, który własnie wjechał na metę.
Pyta: coś tam zmajstrowała?
Mówię: dziewczyna z Waszego teamu też jedzie do szpitala.
0 14.30 jedziemy do Krakowa. Szpital Narutowicza. Docieramy gdzie trzeba. Czas oczekiwania ok. 5 godzin.
Jedziemy wiec do szpitala wojskowego.
Tam awantura. Nie chcą nas przyjać.
Wracamy do Narutowicza. Jestem zmarznięta, głodna i brudna. Nie mówiąc już o bólu i zmęczeniu.
Wypadek miał miejsce po 12, a jest już 17.
Czekamy.
Przyjeżdza Adam. Czekamy.
Przywożą jakiegos piłkarza ze skręconą nogą. Wjeżdza bez kolejki. To mnie już wkurza maksymalnie.
Adam proponuje żeby jechać do szpitala do Tarnowa.
Miał rację. Jak się potem okazało, kolega z którym jechałam karetką wyjechał ze szpitala.. o 22.
A tak w góle w karetce było wesoło. Jeden kolega mówił, ze szuka żony co jeździ na rowerze, bo nie chce takiej co będzie narzekała
( bo kolega z połamanymi żebrami powiedział, ze najgorsze ze będzie musiał obsluchać od żony, bo żona jego pasji nie akceptuje)
No i kolega poszukujący żony pyta mnie potem czy kogoś mam oprócz roweru)
Mówię: nie rozumiem?
Kolega: no faceta…
Ja: aaa… faceta…
No nie:)
Ale dwa rowery to już chyba dość kłopotów prawda?
Aż się wystraszyłam, ze kolega moze chce sie oświadczyć:)
Nie opuszczają nas dobre humory mimo wszystko.
W koncu docieram do szpitala w Tarnowie.
Szybko. Godzina i jestem po prześwietleniu i diagnozie. Skręcenie stawu skokowego i naderwanie. Dramatu nie ma, aczkolwiek lekarz mówi, ze leczenie trwa czas dłużej niż leczenie złamania.
Mówi też: dwa tygodnie się nie ścigać…
Dwa tygodnie???? Toż to masakrycznie długo……
Są też oczywiście komentarze pt: a gdzie pani w taką pogodę się wybrała….????? Itd.
No cóż.. noga boli, chodzić prawie nie mogę, to jest dodatkowo trudne jak się mieszka samemu, ale… usmiecham się mimo wszystko, bo wiem, ze i to przetrwam i wiem, ze wrocę na trasy u GG, tak szybko jak to będzie możliwe.
Nie zwojuję już wiele w tym sezonie, mam świadomość, ale trudno.
Do wesela się zagoi ( nie mojego, a tego na które jestem zaproszona za dwa tygodnie).
No bo wesela nie odpuszczę, zbyt ładną sukienkę sobie kupiłam:)
Co prawda wesele będzie pewnie z pozycji siedzącej oglądane, ale co się napiję i najem i naooglądam to moje prawda?
Swoją drogą to popatrzcie jak Los rozwiązuje niektóre problemy za nas?:)
Dwa miesiące zastanawiałąm się co robić: jechać do Krynicy na maraton i przyjechać na wesele później? Nie jechać do krynicy?
Już za bardzo zastanawiać się nie muszę.
Aha i jeszcze jedno.. jestem ogromnie, ogromnie wzruszona troską, którą wykazali wszyscy moi znajomi rowerowi i nierowerowi.
Ta chęć pomocy, te telefony .
Adamowi dziękują za cierpliwośc i transport do szpitala.
Andżelice i Tomkowi za przywiezienie mnie do domu ze szpitala.
Sławkowi N za telefony.
Kubie za zainteresowanie.
Reni za cheć przyjechania do mnie na pogotowie.
Wszystkim na forum rowerum i forum GG za słowa otuchy bardzo dziękuję!
I do zobaczenia na trasie!

P.S wciaż otrzymuje kolejne smsy i telefony ze słowami otuchy.
DZIĘKUJĘ!
Jak to dobrze wiedzieć ze ma sie tylu znajomych!
P.S 2 w dalszym ciągu wzruszacie mnie smsami:) , kolejno: Siergiej, Łukasz Perfum, Mateusz i Monia.
Sławek N powiedział: rozmawialismy z Pawłem, ze Ty to teraz chyba ześwirujesz w domu...
No.. ciężka sprawa, to prawda.
Ale.. mam już plan, będę rozwijać górne partie mięsni. Hantle itd. Jak wyruszę na trasę w Karpaczu to będę kierownice trzymać w prawdziwie męskim, żelaznym uścisku:).
Już nie jest najgorzej ( w piątek kolega mnie uszczypnął w ramię), powiedziałam: boollliii... a on: eee... mięśnie masz przecież:), ale będzie jeszcze lepiej:)


Tak bylo w Zabierzowie © lemuriza1972


Po maratonie w Zabierzowie © lemuriza1972
  • DST 16.00km
  • Teren 12.00km
  • Czas 01:10
  • VAVG 13.71km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 176 ( 93%)
  • HRavg 164 ( 87%)
  • Kalorie 570kcal
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Linkuj | Komentuj | Komentarze(31)

Komentarze
"miesiąc" do powrotu na rower czy jak?:)
nawet mi nie mów.. ze miesiąc.. bo wtedy nie mam co marzyć o Karpaczu..
a mam z nim takie porachunki...
lemuriza1972
- 07:37 sobota, 21 maja 2011 | linkuj
No tak. U mnie było coś koło miesiąca :)
MAMBA
- 07:00 sobota, 21 maja 2011 | linkuj
Hej Karla,
przejeżdzałam maratony z różnymi urazami, powybijanymi palcami, mocnymi stłuczeniami, z podkręconą kostką.
niestety tym razem obrażenia i ból były zbyt poważne i dotkliwe, żeby kontynuuować jazdę.
ale bynajmniej nie zamierzam z tego powodu rezygnować z moich pasji. Z roweru i z chodzenia po górach.
Piszę o tym nie bez przyczyny, bo są tacy co mi to sugerują ( na szczescie bardzo, bardzo nieliczni)
Ale siedzenie w domu i oglądanie świata w tv to nie dla mnie.
Co do skręceń kostek przytrafiają się również na prostej drodze, przy schodzeniu po schodach itd.
A sport juz taki jest.. niesie za sobą ryzyko kontuzji.
Uważam, ze jak na tyle lat uprawnia sportu,t ych kontuzji miałam i tak stosunkowo niewiele.
lemuriza1972
- 11:27 czwartek, 19 maja 2011 | linkuj
szybkiego powrotu,sama przejechalam maraton ze zwichnietym obojczykiem:(
mocno trzymam kciuki!
zdrowia i sił!!
karla76
- 09:42 czwartek, 19 maja 2011 | linkuj
Dorota, ja naprawdę nie zamierzam zbyt długo pauzować. Zrobię wszystko by jak najszybciej wrócić na trasy.
Ile to trwało u Ciebie w ub roku?
Pamietam, ze odpuściłaś Gluszycę, ale w Krynicy juz jechałaś
lemuriza1972
- 13:25 środa, 18 maja 2011 | linkuj
Oj. Dziewczyno. Z kim ja teraz jeździć będę?
Kuruj się.
MAMBA
- 20:19 wtorek, 17 maja 2011 | linkuj
Jacku.. ja do tej pory też miałam szczęście. Wiele upadków w ciągu moich 5 lat jazdy na maratonach i nigdy jakichs poważnych kontuzji. Zawsze dojeżdzałam do mety, pomimo solidnych potłuczeń. Tym razem sie nie udało:(
teraz to był wyjątkowy pech, że źle spadłam na tę nogę. Gdyby nie to .. nic by sie nie stało.. było miękko, potłukłabym sie tylko trochę.
Na razie jest tak sobie.. noga jak bania, krwiaki, ale na szczęscie nie boli bardzo, wiec jakoś damy radę:)
GraLO będę się stosować do rad.
Ta moja noga już podwójnie poszkodowana:( i kolano i kostka, no ale mój wybór.
Tak to jest ze sportem.
Jestem przyzwyczajona do trudności i bółu.
Na pewno to mnie nie zrazi.. do startów u GG:)
lemuriza1972
- 20:18 wtorek, 17 maja 2011 | linkuj
Pierwsza sprawa to nie dawaj nogi w gips, druga to należy zlikwidować obrzęk, później możesz stopniowo ćwiczyć ten staw, jeżeli chodzi o rower to przy normalnej jeździe ruchy jakie wykonujesz są sprzyjające dla tego stawu, co do wypinania się to może na początku zmień pedała na platformy ewentualnie stabilizator stawu na czas jazdy. Pozdrawiam
GraLo
- 20:11 wtorek, 17 maja 2011 | linkuj
Rzeczywiście długi i z przygodami miałaś dzień.
A ja w niedzielę trzymałem kciuki ...
Racja - silne górne partie się przydają w wywrotkach - u mnie w pracy to właśnie większości górne partie i ramiona pracują najbardziej, a po maratonach mnie nie raz pytali dlaczego mimo tylu gleb, potknięć, obtarć, szlifów ... dojeżdżam do mety cały i bez kontuzji :)
Powrotu do sprawności twardzielko :)
JPbike
- 19:56 wtorek, 17 maja 2011 | linkuj
no dobra:)
nie pamietałam dokładnie, ale ja i tak odebrałam to jako bardzo, bardzo grzeczne.
No i było miło mi, że tak po imieniu:), ze mnie ktoś rozpoznał w tym tłumie.
lemuriza1972
- 19:38 wtorek, 17 maja 2011 | linkuj
przeczytałam relacje Kuby z maratonu.
I pomyślałam: moze mnie też los ukarał za to , że z taką nonszalancją do niego podeszłam?
Że nie myslałam o przygotowaniu, ze pakowałam się "na szybko", zeby zdążyć na kolacje proszoną podczas , której dwa drinki wypiłam!!!! Że nie zrobiłam wszystkiego, żeby jednak dostać sie do piwnicy i wymienić przytyranego już bulldoga z przodu ( moze wtedy bym nie upadła?).
Może, może, może... było , minęło.
Wnioski trzeba wyciągnąć i albo sie startuje i skupia na tym, albo się ma głowę zaprzątniętą czym innym i wtedy lepiej dać sobie spokój.
Parę dni temu napisałam:
"Dodatkowo ma padać, a Krysia mówiła, że tam skaly są specyficzne i trzeba będzie uważać, bo jak zrobi się slisko.. będzie mało bezpiecznie.
Pozyjemy, zobaczymy"

No to zobaczyłam.. haha.. niewiele, a szkoda bo podobno trasa piękna widokowo.
Mam nadzieję, ze uda mi sie ja pokonać w przyszłym roku.
lemuriza1972
- 17:28 wtorek, 17 maja 2011 | linkuj
dziekuję:)
lemuriza1972
- 16:37 wtorek, 17 maja 2011 | linkuj
Szybkiego powrotu do zdrowia, Iza.
januszpot
- 16:32 wtorek, 17 maja 2011 | linkuj
no i na ściankę sie przydadzą jak nic:)
lemuriza1972
- 14:12 wtorek, 17 maja 2011 | linkuj
Rozwijaj te górne partie :) Silne ramiona pozwalają w dużym stopniu unikać wywrotek na zjazdach.
marusia
- 13:25 wtorek, 17 maja 2011 | linkuj
na staw skokowy dobra?
na kolanowy tak, ale skokowy to nie wiem...
na razie to mi sie słabo z bólu robi na myśl o ruchu przy wypinaniu buta z pedała.
ale to na razie:), wiem, ze to minie.
Chciałbym wystartować w Karpaczu, bo z nim mam porachunki, ale to bedzie chyba cieżka sprawa. Co prawda jeszcze miesiąc niespełna, ale trzeba sie wyleczyć, a potem pasowałoby jednak trochę pojeździć, bo zupełnie bez formy to sie tam nie ma co wybierać.
lemuriza1972
- 11:50 wtorek, 17 maja 2011 | linkuj
Wracaj szybko do zdrowia, masz taki bonus że jazda na rowerze jest akurat dobra na skręcony staw skokowy tak więc myślę że szybko wrócisz. Powodzenia i pozdrawiam
GraLo
- 11:25 wtorek, 17 maja 2011 | linkuj
Teraz się trochę nudzę:)
Bo siedzę w domu... chociaż.. o 8.00 były juz telefony z pracy, więc chyba nie do konca się nudzę:)
lemuriza1972
- 06:56 wtorek, 17 maja 2011 | linkuj
Ty to masz przygody. Czasem lepsze, czasem gorsze, ale nigdy się nie nudzisz :)
Kuruj się bo rowerki czekają :P
mtbshadow
- 21:19 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
Gojda dziękuję:)
najważniejsze, ze dobry humor mnie nie opuszcza. To jest ważne w takich sytuacjach.
Własnie była u mnie Andżelika i sie smiała, ze wczoraj zamiast jęczeć z bólu i w ogóle narzekać ,to gadałam jak nakręcona i w ogóle jakby sie nic nie stało.
Aż sie zastanawiała czy nie jestem naćpana:)
Nie byłam:)
lemuriza1972
- 19:01 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
Szybkiego wykurowania, Iza! Trzymam kciuki, żeby trwało to jak najkrócej!
gojda
- 18:22 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
Nie łamię się Ryszardzie:)
Nie takie rzeczy sie przeżywało:)
lemuriza1972
- 16:50 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
oby przeszlo jak najszybciej i sie nie lam bo lenin byl z gipsu i tez sie nie lamal .pozdrowka
ryszard4859
- 16:43 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
Nie ma sprawy Kundello, są dobrzy ludzie to prawda:)
a ja jakoś dzisiaj doczłapałam sie do sklepu. Było cieżko i b. wolno, ale nie miałam za bardzo wyjścia.
Dobrzy ludzie o tej porze w pracy.
Dam radę.
Ja sportu uprawiam od 11 roku życia, więc już długo i niejedną kontuzję przeżyłam
lemuriza1972
- 15:19 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
Mieszkasz sama, ale sa dobrzy ludzie z BS, którzy mogą Ci pójść np. na zakupy:)
Ludzie z Tarnowa! do dzieła! :)
kundello21
- 14:32 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
To jest skręcenia i naderwanie stawu skokowego.
Mam wrażenie, ze i jedna i druga kostka ucierpiała, ale ja sie na tym nie znam.
Boli, boli:(
Najgorzej w nocy i nad ranem, ale mam w pogotowiu Ketonal, wiec jak będzie źle to łyknę.
Niestety leżenie cały czas ( jak zalecił lekarz) zupełnie odpada, bo mieszkam sama, no wiec wiadomo trzeba jakoś z prędkością żółwia, ale jednak sie poruszać.
Ale dam radę:), nie takie rzeczy się przeżywało:)
Co do zagadywania
w czasie jazdy, jestem przyzywyczajona.
Mam kolegę, który na najgorszych podjazdach zadaje mi pytania, a jak już przestaje ze zmeczenia odpowiadać to pyta: a co Ty tak nagle zamilkłaś?:)
lemuriza1972
- 11:29 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
Raczej na trasie maratonu nie znajdziesz nikogo bardziej upierdliwego niż ja - zapytaj Pauliny :-D
Jak tam stopa?? Boli jeszcze??
Jelitek
- 11:25 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
Kundello dziekuje.
Jelitek, tak myslałam, ze to Ty:)
lemuriza1972
- 10:44 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
Ten kolega to ja :-) Głupio mi było że nie porozmawialiśmy przed startem, przynajmniej na początku wyścigu udało mi się pogadać z Tobą. Bardzo mi przykro że tak się skończył dla Ciebie ten start. Ale pamiętaj że co nas nie zabije to nas wzmocni.

PS. Sprawdź PW na forum grupy.
Jelitek
- 10:41 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
Trzymaj się! Będzie dobrze:)
Faktycznie pechowa jazda... ale co Cię nie zabije to Cię wzmocni.
kundello21
- 09:34 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl