Poniedziałek, 16 maja 2011
Bardzo dluga historia mojego dnfa w Zabierzowie
Piosenka dla wszystkich moich Przyjaciół i Znajomych. Z podziękowaniami i zapewnieniem, że Ja też JESTEM i Będę jak trzeba będzie pomóc.
To będzie długa historia pomimo, ze maratonu z Zabierzowie nie ukończyłam.
To mój trzeci dnf w życiu.
No nie składało się…
Po Złotym Stoku nie trenowałam w zasadzie bo jeszcze bolało kolano.
Więc odpuściłam sobie treningi. Jechałam do Zabierzowa nieprzygotowana pod każdym względem..
Zapomniałam o witaminach, odżywkach, magnezie…
Było też sporo stresu, więc głowa niestety zaprzątnięta innymi sprawami.
Nie chciałam jechać .. chyba…
Ale to miał być debiut w nowym teamie, już było zapłacone.
W nocy obudził mnie deszcz i pomyslałam: o rany.. powtórka z rozrywki, znowu będzie masakracja sprzętu i.. organizmu.
W mojej aktualnej formie fizycznej i psychicznej nie do konca takie ekstremalne warunki mi odpowiadały.
Krysi przyplatała się choroba, więc nie pojechała. Wyruszylismy we dwójkę z Adamem.
Na start przyjechaliśmy wcześnie. Zaowocowało to tym, ze spotkałam masę znajomych.
Jakie to były miłe rozmowy:)
Był wiec Paweł P i Sławek N z Tarnowa, Andrzej W i Sławek B z Tarnowa, Paulina, cała plejada gwiazd:) z rowerowania ( Kuba, Furman, Versus, Renia, MiśQ, Andi , mąż Reni,Pocio jeśli kogoś nie wymieniłam, przepraszam), wreszcie poznałam Damiana – jak milo!!!!
Furman powiedział mi, ze powinnam się przefarbować na czerwono, a nie na czarno:)
Tak apropos mojego nowego teamu.
Potem Ryszard i Grzegorz z Poznania.
Rafał z Tarnowa.
Jarek Miodoński, Kiszon i Tomek Ziembla Z Bieniasz Team.
Bracia Toporowie z Tarnowa.
No naprawdę w życiu nie nagadałam się tyle przed maratonem:)
Korzystając z rady Ani Suś, nalepiłam na kolano plastry stabilizujace staw.
Rzeczywiście pomaga, bo wcześniej delikatnie czułam kolano , a po nalepieniu plastrów było dużo, dużo lepiej.
Pogoda była dziwna, stosunkowo ciepło, ale zastanawiałam się jak się ubrać, bo czarne chmury zapowiadały, cos niefajnego, a wiedziałam ze jak zacznie padać to zdecydowanie się ochłodzi.
W koncu zdecydowałam się na bluzę z długim rękawem bez koszulki pod spodem.
Na stracie Ania Szafraniec i Magda Sadłecka.
Pomyslałam sobie: znowu będzie okazja sprawdzic ile tracę do jednej z lepszych zawodniczek na swiecie ( ostatnio to były 2 godziny).
No i startujemy. Pierwszy podjazd, okropnie ciezko, podjazd asfaltowy, ale trudny, coś jak nasza Marcinka, ale bez stromizmy od restauracji.
Tętno strasznie wysokie, uda pięką masakrycznie… myślę : Iza co będzie dalej…
Słyszę jak ktoś krzyczy: Iza zrób prawą wolną.
Mija mnie Damian, w pieknym tempie.Potem podjazd zamienia się w coś bardziej szutrowego.
Jadę i walczę ze swoimi złymi myslami.
Myslę… o nie… nie wolno Ci tak źle myśleć… ( bo w pewnym momencie myślę.. a niech mi się coś zepsuje, to sobie zejdę z trasy, bo ewidentnie nie mam dzisiaj siły).
Ganię sama siebie: Iza… przecież z takim myśleniem to nic nie zrobisz…
Gdzieś na trasie spotykam, któregoś z kolegów z nowego teamu ( rozmawiamy chwilę).
Zaczynają się zjazdy… szybkie i nie do konca bezpieczne.
Wciąż gdzieś tam wystające skałki, kamienie, trzeba uważać.
Ale nawet jako tako zjeżdzam, bez dramatu.
Na którymś z trudniejszych zjazdów solidnie mną „trzepneło” ale utrzymuje równowagę.
Zaczynam się rozkręcać.
Widzę przed sobą Martę z Poznania i myślę sobie: nie wolno mi odpuścić. Trzeba się jej trzymać.
Za chwilę mija mnie Aga Sobczak, wiec myślę: jechać za nią…
Jadę… zaczyna się odcinek asfaltowy a to mój żywioł, długa prosta. Jadę bardzo szybko, mijam Agę.
Potem minie mnie gdzieś na podjeździe terenowym, ale ciągle mam ją w zasiegu wzroku i postanawiam nie odpuszczać.
Pada. Jest zimno. Na zjazdach przewiewa mnie konkretnie.
I zaczyna się zjazd… jest slisko, podłoże już rozjechane przez gigowców i połowę mega.
Wchodzę w zakręt, koło przednie dostaje poslizgu i lecę.
To byłby zapewne niezbyt grożny w skutkach wypadek ( dośc miękkie podłoze), gdyby nie to, że spadam na lewą ( tę z chorym kolanem nogę). Kolano.. wytrzymuje ( myslę ze to zasługa plastrów) ale kostka nie…
Czuję potworny ból… płakać mi się chce i już wiem. Jazdy dalej nie będzie.
Tyle razy przewracałam się na maratonach i zawsze jakoś dojeżdzałam potłuczona do mety, ale tym razem nie da się.
Zatrzymuje się przy mnie jakiś człowiek, potem drugi i już zostają przy mnie, aż do przybycia ratowników.
Jakie to budujące! Poświęcają swój wynik.
Jeden z nich daje mi swój plecak zebym usiadła, drugi kurtkę. Mnie boli, bardzo.
Potem ból jest trochę mniejszy. Pada deszcz, jest zimno. Marznę ja , marzną oni.
Ale humory nam dopisują.
Jeden z Panów jest z Zakopanego. Pytam o cenę mieszkań:).
Mówię ze chce się przeprowadzić do Zakopanego. On: po co? Tam nie ma co robić? ( w sensie pracy)
Ja: ale na emeryturze…
Pan śmieje się bardzo.
Mówi: to umawiamy się za 20 lat, pomieszkamy razem ( czy jakos tak powiedział... ze zaczeka na mnie).
Przechodzę turyści. Dają mi herbatę. Proszę żeby poczęstowali też moich towarzyszy.
Zaczynamy coraz więcej żartować.
Mówię: myślę sobie… ze nie będę mogła teraz jeździć na rowerze.. to jest najgorsze.
Pan z Zakopanego mówi: No proszę.. zebym ja taką kobietę miał w domu.. martwi się ze na rowerze nie pojeździ..
Po godzinie docierają ratownicy. Jestem przemarznieta, trzęsę się. Owijają mnie folią.
Niestety nie ma żadnego pojazdu, który mógłby mnie stamtąd zabrać. Nie da się tam dojechać karetką.
Troche mnie niosą, ale to też ryzykowne bo jest slisko , a schodzimy z góry. Trochę muszę iść. Jakieś 500 m. Ciężko.
W koncu docieramy do karetki. Ta zawodzi mnie do biura zawodów. Tam już kilka takich samych „szczęśliwców” jak ja.
Ten maraton zebrał spore żniwo jeśli chodzi o wypadki. Warunki były bardzo cieżkie.
Jest mi zimno.
Muszę jednak spory kawałek dokustykać do auta po telefon ( muszę zadzwonić przecież do Adama, ze jadę do szpitala), no i załozyc chociaż suchą bluzę.
Z trudem docieram do auta, potem idę drugi raz żeby zapakować rower. To sprawia sporo bólu.
Jak wracam spotykam Mirka Bieniasza, który własnie wjechał na metę.
Pyta: coś tam zmajstrowała?
Mówię: dziewczyna z Waszego teamu też jedzie do szpitala.
0 14.30 jedziemy do Krakowa. Szpital Narutowicza. Docieramy gdzie trzeba. Czas oczekiwania ok. 5 godzin.
Jedziemy wiec do szpitala wojskowego.
Tam awantura. Nie chcą nas przyjać.
Wracamy do Narutowicza. Jestem zmarznięta, głodna i brudna. Nie mówiąc już o bólu i zmęczeniu.
Wypadek miał miejsce po 12, a jest już 17.
Czekamy.
Przyjeżdza Adam. Czekamy.
Przywożą jakiegos piłkarza ze skręconą nogą. Wjeżdza bez kolejki. To mnie już wkurza maksymalnie.
Adam proponuje żeby jechać do szpitala do Tarnowa.
Miał rację. Jak się potem okazało, kolega z którym jechałam karetką wyjechał ze szpitala.. o 22.
A tak w góle w karetce było wesoło. Jeden kolega mówił, ze szuka żony co jeździ na rowerze, bo nie chce takiej co będzie narzekała
( bo kolega z połamanymi żebrami powiedział, ze najgorsze ze będzie musiał obsluchać od żony, bo żona jego pasji nie akceptuje)
No i kolega poszukujący żony pyta mnie potem czy kogoś mam oprócz roweru)
Mówię: nie rozumiem?
Kolega: no faceta…
Ja: aaa… faceta…
No nie:)
Ale dwa rowery to już chyba dość kłopotów prawda?
Aż się wystraszyłam, ze kolega moze chce sie oświadczyć:)
Nie opuszczają nas dobre humory mimo wszystko.
W koncu docieram do szpitala w Tarnowie.
Szybko. Godzina i jestem po prześwietleniu i diagnozie. Skręcenie stawu skokowego i naderwanie. Dramatu nie ma, aczkolwiek lekarz mówi, ze leczenie trwa czas dłużej niż leczenie złamania.
Mówi też: dwa tygodnie się nie ścigać…
Dwa tygodnie???? Toż to masakrycznie długo……
Są też oczywiście komentarze pt: a gdzie pani w taką pogodę się wybrała….????? Itd.
No cóż.. noga boli, chodzić prawie nie mogę, to jest dodatkowo trudne jak się mieszka samemu, ale… usmiecham się mimo wszystko, bo wiem, ze i to przetrwam i wiem, ze wrocę na trasy u GG, tak szybko jak to będzie możliwe.
Nie zwojuję już wiele w tym sezonie, mam świadomość, ale trudno.
Do wesela się zagoi ( nie mojego, a tego na które jestem zaproszona za dwa tygodnie).
No bo wesela nie odpuszczę, zbyt ładną sukienkę sobie kupiłam:)
Co prawda wesele będzie pewnie z pozycji siedzącej oglądane, ale co się napiję i najem i naooglądam to moje prawda?
Swoją drogą to popatrzcie jak Los rozwiązuje niektóre problemy za nas?:)
Dwa miesiące zastanawiałąm się co robić: jechać do Krynicy na maraton i przyjechać na wesele później? Nie jechać do krynicy?
Już za bardzo zastanawiać się nie muszę.
Aha i jeszcze jedno.. jestem ogromnie, ogromnie wzruszona troską, którą wykazali wszyscy moi znajomi rowerowi i nierowerowi.
Ta chęć pomocy, te telefony .
Adamowi dziękują za cierpliwośc i transport do szpitala.
Andżelice i Tomkowi za przywiezienie mnie do domu ze szpitala.
Sławkowi N za telefony.
Kubie za zainteresowanie.
Reni za cheć przyjechania do mnie na pogotowie.
Wszystkim na forum rowerum i forum GG za słowa otuchy bardzo dziękuję!
I do zobaczenia na trasie!
P.S wciaż otrzymuje kolejne smsy i telefony ze słowami otuchy.
DZIĘKUJĘ!
Jak to dobrze wiedzieć ze ma sie tylu znajomych!
P.S 2 w dalszym ciągu wzruszacie mnie smsami:) , kolejno: Siergiej, Łukasz Perfum, Mateusz i Monia.
Sławek N powiedział: rozmawialismy z Pawłem, ze Ty to teraz chyba ześwirujesz w domu...
No.. ciężka sprawa, to prawda.
Ale.. mam już plan, będę rozwijać górne partie mięsni. Hantle itd. Jak wyruszę na trasę w Karpaczu to będę kierownice trzymać w prawdziwie męskim, żelaznym uścisku:).
Już nie jest najgorzej ( w piątek kolega mnie uszczypnął w ramię), powiedziałam: boollliii... a on: eee... mięśnie masz przecież:), ale będzie jeszcze lepiej:)
Tak bylo w Zabierzowie© lemuriza1972
Po maratonie w Zabierzowie© lemuriza1972
- DST 16.00km
- Teren 12.00km
- Czas 01:10
- VAVG 13.71km/h
- Temperatura 10.0°C
- HRmax 176 ( 93%)
- HRavg 164 ( 87%)
- Kalorie 570kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
szybkiego powrotu,sama przejechalam maraton ze zwichnietym obojczykiem:(
mocno trzymam kciuki!
zdrowia i sił!! karla76 - 09:42 czwartek, 19 maja 2011 | linkuj
mocno trzymam kciuki!
zdrowia i sił!! karla76 - 09:42 czwartek, 19 maja 2011 | linkuj
Pierwsza sprawa to nie dawaj nogi w gips, druga to należy zlikwidować obrzęk, później możesz stopniowo ćwiczyć ten staw, jeżeli chodzi o rower to przy normalnej jeździe ruchy jakie wykonujesz są sprzyjające dla tego stawu, co do wypinania się to może na początku zmień pedała na platformy ewentualnie stabilizator stawu na czas jazdy. Pozdrawiam
GraLo - 20:11 wtorek, 17 maja 2011 | linkuj
Rzeczywiście długi i z przygodami miałaś dzień.
A ja w niedzielę trzymałem kciuki ...
Racja - silne górne partie się przydają w wywrotkach - u mnie w pracy to właśnie większości górne partie i ramiona pracują najbardziej, a po maratonach mnie nie raz pytali dlaczego mimo tylu gleb, potknięć, obtarć, szlifów ... dojeżdżam do mety cały i bez kontuzji :)
Powrotu do sprawności twardzielko :) JPbike - 19:56 wtorek, 17 maja 2011 | linkuj
A ja w niedzielę trzymałem kciuki ...
Racja - silne górne partie się przydają w wywrotkach - u mnie w pracy to właśnie większości górne partie i ramiona pracują najbardziej, a po maratonach mnie nie raz pytali dlaczego mimo tylu gleb, potknięć, obtarć, szlifów ... dojeżdżam do mety cały i bez kontuzji :)
Powrotu do sprawności twardzielko :) JPbike - 19:56 wtorek, 17 maja 2011 | linkuj
Rozwijaj te górne partie :) Silne ramiona pozwalają w dużym stopniu unikać wywrotek na zjazdach.
marusia - 13:25 wtorek, 17 maja 2011 | linkuj
Wracaj szybko do zdrowia, masz taki bonus że jazda na rowerze jest akurat dobra na skręcony staw skokowy tak więc myślę że szybko wrócisz. Powodzenia i pozdrawiam
GraLo - 11:25 wtorek, 17 maja 2011 | linkuj
Ty to masz przygody. Czasem lepsze, czasem gorsze, ale nigdy się nie nudzisz :)
Kuruj się bo rowerki czekają :P mtbshadow - 21:19 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
Kuruj się bo rowerki czekają :P mtbshadow - 21:19 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
Szybkiego wykurowania, Iza! Trzymam kciuki, żeby trwało to jak najkrócej!
gojda - 18:22 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
oby przeszlo jak najszybciej i sie nie lam bo lenin byl z gipsu i tez sie nie lamal .pozdrowka
ryszard4859 - 16:43 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
Mieszkasz sama, ale sa dobrzy ludzie z BS, którzy mogą Ci pójść np. na zakupy:)
Ludzie z Tarnowa! do dzieła! :) kundello21 - 14:32 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
Ludzie z Tarnowa! do dzieła! :) kundello21 - 14:32 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
Raczej na trasie maratonu nie znajdziesz nikogo bardziej upierdliwego niż ja - zapytaj Pauliny :-D
Jak tam stopa?? Boli jeszcze?? Jelitek - 11:25 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
Jak tam stopa?? Boli jeszcze?? Jelitek - 11:25 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
Ten kolega to ja :-) Głupio mi było że nie porozmawialiśmy przed startem, przynajmniej na początku wyścigu udało mi się pogadać z Tobą. Bardzo mi przykro że tak się skończył dla Ciebie ten start. Ale pamiętaj że co nas nie zabije to nas wzmocni.
PS. Sprawdź PW na forum grupy. Jelitek - 10:41 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
PS. Sprawdź PW na forum grupy. Jelitek - 10:41 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
Trzymaj się! Będzie dobrze:)
Faktycznie pechowa jazda... ale co Cię nie zabije to Cię wzmocni. kundello21 - 09:34 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
Faktycznie pechowa jazda... ale co Cię nie zabije to Cię wzmocni. kundello21 - 09:34 poniedziałek, 16 maja 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!