Sobota, 4 czerwca 2011
Dlaczego robię to co robię...
" a droga długa jest..."© lemuriza1972
Wracam do jeżdżenia coraz bardziej poważnie:)
Stęskniłam sie ogromnie.
Dzisiaj w planie był odpoczynek nad Dunajcem, ale wiedziałam, ze musze chociaż trochę pokręcić.. bo sie bardzo stęskniłam, bo po prostu wtedy, wtedy jestem szczęśliwa i lepiej się czuję.
Tak więc wyjechałam o 8 rano, co ma swój urok. jest jeszcze względny spokój na drogach.
Wjechałam na chwilę do Lasu Radłowskiego... cudne zapachy i śpiew ptaków.
W takich chwilach często myślę jak ludzie mogą spędzać czas ( weekend) zamknięci w domach, przed telewizorami.
Nigdy tego nie zrozumiem.
Zwłaszcza takich ludzi, którzy mieszkają w tak pięknych okolicach jak nasza..
Te widoki, te górki... Jak można z tego nie korzystać?
Jestem na etapie czytania książki Simone Moro. Lubię go jeszcze bardziej:)
Lubiłam wczesniej za to moje motto zyciowe.
" Wspinam się na szczyty bo dzięki temu jestem szczęsliwy"
No właśnie.. przeczytałam to dzisiaj Andżelice.
Powiedziała: ja własnie dlatego jeżdzę na rowerze...
Właśnie.
Moja przyjaciółka napisała mi wczoraj.
" Jestem pewna, że ludziom, którzy mają cele, pasje w zyciu znacznie łatwiej przetrwać życiowe zawieruchy"
Nie ulega wątpliwości.
To nie jest powód sam w sobie żeby pasje mieć... bo pasji nie można sobie wymyślić... Ona przychodzi, albo nie...
Ale to rzeczywiście prawda.
Juz pisałam. Gdyby nie moje pasje... naprawdę nie wiem czy jeszcze byłabym..
Wiele razy wyjaśniałam tutaj na moim blogu, dlaczego robię to co robię, dlaczego ryzykuję.
Wiem, że są osoby do , których nie przemówią żadne argumenty. Wiem.
Ale czytając Simone zrozumiałam, ze jest jedną z tych osób, której nie musiałabym tego tłumaczyć. Na szczęscie sporo osób wokoł siebie własnie takich mam.
I tak na marginesie: z nogą coraz lepiej:). Dzisiaj w ogóle nie bolała przy pedałowaniu. Wygląda już prawie "normalnie":)))
Oddaję głos Simone:
" Wtedy na południowej ścianie Aconcagui po raz pierwszy naprawdę walczyłem o życie, dowiedziałem się wiele o sobie samym. Byłem zaskoczony, ile energii może wykrzesać z siebie człowiek, jesli faktycznie kipi chęcią zycia i zapiera się rękami o nogami, byle tylko nie pójść w objęcia kostuchy.
Nigdy nie przypuszczałbym, że 3 lata później los znowu każe mi wlaczyć, a w Boże Narodzenie 1997 r postawi mnie w obliczu trzeciej mrożącej krew w żyłach próby.
Nie ma sensu chronić się w domowym zaciszu ani uciekać w spokojne życie, probując umknać przed tym, co i tak trzyma dla nas w zanadrzu przeznaczenie. Nawet jeśli nie wystawiamy nosa z domu, może nas zaskoczyć choroba lub inne nieszczęscie, takie, które osacza bez uprzedzenia, wystawiając ludzką wytrzymałość na próbę. Nierzadko bezlistosny los rzuca na w wir zmagań, aby potem wystawić nas na pastwę śmierci. Innymi razy wydaje się, ze przyjął nasz akt kapitulacji i w ostatniej chwili zawiesza egzekucję.
Właśnie dlatego jestem przekonany, ze uciekając z gór nie uniknałbym tych bolesnych doświadczeń. Być moze stałby sie moim udziałem w jakiś inny sposób i kiedy indziej. Pewnie miotałbym się z furią w korku samochodowym lud dociskany łokciami jakichś karierowiczów. Mógłbym też cierpieć z powodu nieodwzajemnionej miłości czy niemożliwego do naprawienia błędu".
I dlatego też ja nie uciekam w zacisze domu.
" Ojciec po prostu miał niesamowite poczucie sensu tego co robił. Faktycznie stawiał na szali własne życie, ale moim zdaniem, lepiej żyć krócej, za to z taką pasją"
Wojtek Kukuczka
Trzeba jeszcze cos komentować? Chyba nie:)
- DST 30.00km
- Teren 6.00km
- Czas 01:12
- VAVG 25.00km/h
- VMAX 30.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- HRmax 154 ( 81%)
- HRavg 172 ( 91%)
- Kalorie 568kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!