Poniedziałek, 6 czerwca 2011
Rower i siatkówka
No i cóż mam napisać?:), że mądrze nie postąpiłam...:)??? No nie, ale nie mogłam się powstrzymać.
Jak życie potrafi nas zaskakiwać..
Kto mnie lepiej zna wie, że grałam 11 lat w siatkówkę. Najpierw w szkole, potem w jedynym takim klubie pn Stal Mielec - najbardziej drogim memu sercu, i 5 lat podczas studiów w uczelnianym klubie AZS UJ.
To była chyba najpiękniejsza przygoda mojego życia, chociaż wierzę , ze może ta naprawdę najpiękniejsza jeszcze przede mną.
Siatkówka dawała mi takie szczęscie, jakiego chyba rower nie jest w stanie mi dać.
Dlaczego? nie wiem...
Moze dlatego, ze to była też cała otoczka, ludzie, treningi, wyjazdy, mecze , zgrupowania, nowo poznawani ludzie , nowo poznawane miejsca .
No i ta radość z gry.
Siatkówka jest zreszta takim ładnym sportem. Ja się załapie trochę techniki, to jest w niej tyle gracji:))). Chyba nie ma drugiego tak "ładnego" sportu druzynowego.
Gra dawała mi przyjemność nieprawdpodobną a pożegnanie z siatkówką z powodu kontuzji kolana, łatwe nie było.
Niestety tak na poważnie to już nigdy nie odważę się zagrać.. No chyba ze zrobię rekonstrukcję więzadła.
Dzisiaj mąż mojej koleżanki powiedział, że robi przy domu rodziców boisko...
I zaczęlismy rozmawiać o siatkówce.
Powiedziałam: zaproście mnie kiedyś.. spróbowałbym coś poodbijać.
Jak wyszedł , powiedziałam do Reni: jak ja jeszcze kiedyś chciałabym zagrać...
Haha... i o to mineło kilka godzin, a ja mogę napisać:
znowu grałam w siatkówkę ( chociaż grą tego chyba nazwać nie można).
Cięzko grać , kiedy się miało taką przerwę i jest sie nie do konca sprawnym.
Nie powinnam, ale powstrzymać sie nie mogłam.
Poszłam z Andżeliką na jej granie.
Zaczęłam sobie odbijać z nią, trochę jej podpowiadać ( chyba mogłabym być trenerem, dawało mi to radość naprawdę).
No i potem trener zaprosił mnie do grania.. miałam opory, ale w koncu wyszłam na to boisko...
No... fajnie...
Niestety mam wpojone zachowania na boisku...i robiłam rzeczy, które biorąc pod uwagę nogę, nie powinnam była robić, ale one jakby się robiły jakby same:).. np obrony lub próby obrony piłek z wypadem itd. Na tym sie nie da zapanować, to już sie robi mechanicznie.
ale fajniiieeeeee byłoooooo........:)))))))))))))))))))))))
A rower.. krótka historia. Miałysmy mało czasu, więc 30 km w szybkim dosyć tempie.
Nawet trochę siły mam:). Jak na taką przerwę to całkiem sporo.
W pewnym momencie doszłam na prostej do 39 km/h.
Nie było dzisiaj łatwo, bo mocno wiało.
Jak życie potrafi nas zaskakiwać..
Kto mnie lepiej zna wie, że grałam 11 lat w siatkówkę. Najpierw w szkole, potem w jedynym takim klubie pn Stal Mielec - najbardziej drogim memu sercu, i 5 lat podczas studiów w uczelnianym klubie AZS UJ.
To była chyba najpiękniejsza przygoda mojego życia, chociaż wierzę , ze może ta naprawdę najpiękniejsza jeszcze przede mną.
Siatkówka dawała mi takie szczęscie, jakiego chyba rower nie jest w stanie mi dać.
Dlaczego? nie wiem...
Moze dlatego, ze to była też cała otoczka, ludzie, treningi, wyjazdy, mecze , zgrupowania, nowo poznawani ludzie , nowo poznawane miejsca .
No i ta radość z gry.
Siatkówka jest zreszta takim ładnym sportem. Ja się załapie trochę techniki, to jest w niej tyle gracji:))). Chyba nie ma drugiego tak "ładnego" sportu druzynowego.
Gra dawała mi przyjemność nieprawdpodobną a pożegnanie z siatkówką z powodu kontuzji kolana, łatwe nie było.
Niestety tak na poważnie to już nigdy nie odważę się zagrać.. No chyba ze zrobię rekonstrukcję więzadła.
Dzisiaj mąż mojej koleżanki powiedział, że robi przy domu rodziców boisko...
I zaczęlismy rozmawiać o siatkówce.
Powiedziałam: zaproście mnie kiedyś.. spróbowałbym coś poodbijać.
Jak wyszedł , powiedziałam do Reni: jak ja jeszcze kiedyś chciałabym zagrać...
Haha... i o to mineło kilka godzin, a ja mogę napisać:
znowu grałam w siatkówkę ( chociaż grą tego chyba nazwać nie można).
Cięzko grać , kiedy się miało taką przerwę i jest sie nie do konca sprawnym.
Nie powinnam, ale powstrzymać sie nie mogłam.
Poszłam z Andżeliką na jej granie.
Zaczęłam sobie odbijać z nią, trochę jej podpowiadać ( chyba mogłabym być trenerem, dawało mi to radość naprawdę).
No i potem trener zaprosił mnie do grania.. miałam opory, ale w koncu wyszłam na to boisko...
No... fajnie...
Niestety mam wpojone zachowania na boisku...i robiłam rzeczy, które biorąc pod uwagę nogę, nie powinnam była robić, ale one jakby się robiły jakby same:).. np obrony lub próby obrony piłek z wypadem itd. Na tym sie nie da zapanować, to już sie robi mechanicznie.
ale fajniiieeeeee byłoooooo........:)))))))))))))))))))))))
A rower.. krótka historia. Miałysmy mało czasu, więc 30 km w szybkim dosyć tempie.
Nawet trochę siły mam:). Jak na taką przerwę to całkiem sporo.
W pewnym momencie doszłam na prostej do 39 km/h.
Nie było dzisiaj łatwo, bo mocno wiało.
- DST 30.00km
- Teren 7.00km
- Czas 01:09
- VAVG 26.09km/h
- VMAX 39.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- HRmax 173 ( 92%)
- HRavg 157 ( 83%)
- Kalorie 580kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!